Zwątpiłam ......

Problemy z partnerami.

Postprzez Dagilein » 26 lut 2008, o 11:35

Nie przypuszczałam , że doprowadzę do takiej ostrej dyskusji . Chyba nie tego oczekiwałam........mimo to i tak jestem wdzięczna za słowa otuchy badz krytyki. LADORADO - rozumiem Twoje stanowisko i nie mam żalu , każdy ma prawo do własnej oceny mojej sytuacji . Po to jest to forum stworzone , zeby zobaczyć swój problem z innej perspektywy. MEGIE < ECHO >EWKA - ważę każde WASZE słowo , wyrazy ubolewania , wsparcie , motywacje do jednak - uratowania mojego małżeństwa . DZIĘKUJĘ !!!! Jestem słaba , nie mam poczucia włsnej wartości ( od zawsze ) , całe zycie "ktoś" mnie zostawiał i nigdy nie czułam ,że byłam kochana .Cierpie na chroniczny brak miłości .Zawsze będzie mi mało . A "ON" był, póki co jest ,no i jakoś się trzymam . Nie widze zadnej innej perspektywy ................dlatego tak bardzo trudno podjąć mi ta decyzję .........Naiwność .................
Dagilein
 
Posty: 42
Dołączył(a): 6 lut 2008, o 13:21

Postprzez echo » 26 lut 2008, o 12:37

przytulam mocno Dagi, i bardzo współczuję.
Trudno wyczuć co on wreszcie zadecyduje, ale wiem jedno, nie możesz dać się upokarzać. To chyba jeszcze bardziej pogorszy Twój stan.
Moim zdaniem trzeba ostro powiedzieć stop, kolejnym jego kontaktom, to nie może tak trwać, to jest znęcanie się psychiczne i trudno to potem zapomnieć. Wygląda to tak, jakby chciał Ciebie ukarać, albo i tez siebie. Ale czy ma prawo ?
Skoro obojgu zależy Wam na dobru dziecka - to trzeba się niestety rozmówić, co do przyszłości i jakoś od siebie odizolować do momentu ostatecznej decyzji.Inaczej znienawidzicie się do reszty, chyba że masz siłę (ale póki co wątpię) do statusu zdradzanej żony. Są ludzie, którzy trwają w swego rodzaju układzie, że każdy robi co chce, a mieszkają razem.
Nie wolno się pozbawiac własnej godności, bo to chyba jeszcze bardziej dobija i dużo trudniej się z tego otrząsnąć.
Życzę Ci dzielności i siły.
trzymam kciuki.
echo
 
Posty: 344
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 22:02

Postprzez ewka » 26 lut 2008, o 14:17

A może warto byłoby o nic nie pytać? Nie drążyć? Nie naciskać? Nie napierać? A puścić to lekko, niech się dzieje... i z boku obserwować? Bo wrażenie mam, że każde słowo wywołuje w nim jakąś słowną agresję - w ramach poczucia winy? Obrony? Nie wiem. Pomyślałam tak, ponieważ na pytanie "dlaczego mi to robisz"... no co taki facet może odpowiedzieć, skoro narozrabiał? Więc palnie coś, bo to zamyka usta.

O rety, takie to przykre;(
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez Dagilein » 26 lut 2008, o 18:22

[Moim zdaniem trzeba ostro powiedzieć stop, kolejnym jego kontaktom, to nie może tak trwać, to jest znęcanie się psychiczne i trudno to potem zapomnieć. Wygląda to tak, jakby chciał Ciebie ukarać, albo i tez siebie.]

Rozmowa na powyższy temat była przeprowadzana wielokrotnie. Pomimo moich próśb , nawet błagania mój mąż dostarcza mi tego typu "rozrywkę". On z natury jest przekorny , a w chwili obecnej jego przekora zamieniła sie w sens dnia codziennego . Nie potrafię tego zrozumieć. Kara ??? nikt na taką nie zasługuje.



[A może warto byłoby o nic nie pytać? Nie drążyć? Nie naciskać? Nie napierać? A puścić to lekko, niech się dzieje... i z boku obserwować?]


Staram się tego nie robić , ale sam dostarcza mi sensancji , wobec których nie jestem w stanie być obojętna ..........
Dagilein
 
Posty: 42
Dołączył(a): 6 lut 2008, o 13:21

Postprzez echo » 28 lut 2008, o 00:52

bardzo Ci współczuję.
Nie wiem, skoro prośby i błagania nie daja efektu, nie warto w ogóle tego robić. Bo po co teraz? raz wystarczy, a kolejna prośba to okazanie słabości i upokorzenie. Może dla odmiany go czymś postrasz? Albo zaskocz obojętnością. Jak radzi Ewa.

Wiem, że obojętność w takiej sytuacji to wielki wysiłek, ale co można zrobić wobec człowieka, z którym nie ma kontaktu? Może potrakotwać jak chorego na głowę, w stanie załamania psychicznego , może nawet warto mu współczuć. Nie wiem co będzie dla Ciebie, Was dobre. Ja próbowałam różnych tłumaczeń tej sytuacji (wyjaśnienia sobie dlaczego), w końcu jakoś to sobie wytłumaczyłam, albo może zobojętniałam, nie potrafie sprecyzować.
Czy jest jakaś szansa na izolację, nie wchodzenie sobie w drogę?

Jak znosi to córka, widzi to wszystko? jak mąż zachowuje się przy niej, stara się zachować spokój, czy "idzie na całość"? czy argument dziecka wywołuje jakąś reakcję u niego? Czy w ogóle jest z nim choć czasami jakis kontakt, czy ciągle jest z założenia na nie?

trzymaj się mocno
echo
 
Posty: 344
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 22:02

Postprzez Dagilein » 28 lut 2008, o 09:21

Od wczoraj właśnie staram się być obojetna . Ocieramy się o siebie , ale mam wrażenie że jemu to odpowiada i nie robi na nim kompletne żadnego wrażenia.

Wczoraj w nocy coś we mnie pękło , wpadłam w histerię , nie wiem - moze chciałam przed sama sobą się wyżalic , zrzucic coś z siebie. Nie mogłam powstrzymać łez i bardzo cierpiałam ............on rzucił tylko pytanie " dlaczego ryczysz" , odwrócił się plecami . Nie przytulił , nie powiedział "wszystko będzie dobrze " nie powiedział nic .........


Może rzeczywiście powinniśmy sie na jakiś czas od siebie odizolować , ale jak wcześniej wspomniałam , niedawno wróciłam z zagranicy po dwumiesięcznej nieobecności . Z jednej strony ma do mnie pretensje ,że nie ma mnie w domu , ale jak już jestem nie potrafi wykorzystać mojej obecności i zachowuje się jakby moja obecność była mu obojętna.


Nie chcę wobec niego korzystać z szantażu , straszyć go czy tym podobne . Po pierwsze nie zrobi to na nim wrażenia , po drugie nie mam zamiaru zniżac się do tego poziomu.....


Z córką ma bardzo dobre kontakty . Jest dobrym i odpowiedzialnym ojcem ,czasem pobłażliwym i mało stanowczym. Zauważyłam jednak ,że córka zmieniła swoje zachowanie . Jest opryskliwa również w stosunku do mnie . Ostatnio stała się nadpobudliwa i trudno nad nią zapanować .Wszystko jest na "nie". W marcu ma termin wizyty u psychologa. To wszystko odbiło się także na niej . Niestety często uczestniczyła w naszych "rozmowach" i bardzo nad tym boleję , ale nie mieliśmy innej możliwości . Poza tym to inteligentna dziewczynka i doskonale zdaje sobie sprawę z tego ,że coś jest nie tak ...... już od dawna .Często go pyta czy on ją kocha i czy kocha mnie . Pyta " dlaczego nie pocałujesz mamusi "?? Dzieciom wydaje się wszystko takie proste , wystarczy pocałunek i będzie tak jak powinno być .... Żal mi jej . Prosiłam męża żeby z nią porozmawiał na ten temat , wyjaśnił sytuację ze swojej strony , do tej pory tego nie uczynił .....A ona sama czuje się teraz zagubiona i szuka w nas akceptacji , próbuje swoim zachowaniem zwrócić na siebie naszą uwagę . Ostatnio nie mieliśmy mozliwości poświęcić jej czasu ....
Dagilein
 
Posty: 42
Dołączył(a): 6 lut 2008, o 13:21

Postprzez ewka » 28 lut 2008, o 11:57

Dagilein napisał(a):Od wczoraj właśnie staram się być obojetna . Ocieramy się o siebie , ale mam wrażenie że jemu to odpowiada i nie robi na nim kompletne żadnego wrażenia.

Moim zdaniem... tu nie chodzi o to, aby zrobić wrażenie, czy żeby się wystarszył, wypłoszył czy co tam jeszcze. Tu chodziłoby o to, że potrzebujecie czasu i sądzę, że on potrzebuje go więcej ponieważ się już w coś tam uwikłał. I musi mieć czas i spokój, aby się określić. Tyle tylko. Jeśli jest typem faceta, któremu trudno jest wypowiedzieć siebie... Dagilen, jeśli on w jakiś sposób tęskni za tamtą kobietą, jeśli w jakiś sposób przeżywa to wszystko - powiedz: chciałabyś TO wszystko usłyszeć? Bo ja przyznam szczerze, że nie chciałabym. Myślę tak: na dzisiaj jesteście razem i jest w Was jakaś chęć poskładania tego wszystkiego - to na dzisiaj (powtarzam, że na dzisiaj) wydaje mi się najważniejsze. Sam czas, wasze wewnętrzne opanowanie pokaże, czy uda się Wam obojgu wejść na nowo w zdrowy układ... sama wiesz, że to psucie zajęło Wam dobrych kilka lat - więc i prostowanie tego wszystkiego musi potrwać. Niestety. Można sobie wiele obiecać, wypowiedzieć wiele pięknych i gładziutkich zdań... ale jak to zrobić, skoro w środku wszystko dzisiaj buzuje? Musi się uspokoić, a na rozstanie zawsze jest czas.

A córka... cóż, pewnie poczucie bezpieczeństwa gdzieś się ulotniło, więc nie czuje się z tym za dobrze. Może nie rozumie za wiele, ale obserwatorem na pewno jest dobrym.

Trzymaj się Dzielna Kobieto.
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez bunia » 28 lut 2008, o 12:53

Dodam tylko i zwroce Ci uwage na rzecz ktora moim zdaniem jest bardzo istotna "ostatno nie mielismy czasu poswiecic jej uwage" chodzi o corke....nie zapominaj o tym jako,ze moze przyniesc to za soba konsekwencje a tego na pewno nie jest Ci potrzeba obecnie.
Avatar użytkownika
bunia
 
Posty: 3959
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 09:19
Lokalizacja: z wyspy

Postprzez echo » 28 lut 2008, o 18:38

wydaje mi się, że w tej niejasnej sytuacji jedyną sensowna rzeczą jest skupienie się na dziecku. Myślenie i zajmowanie się drugą osobą powoduje zapomnienie o własnych problemach, a być może pozwoli też na izolację emocjonalną od męża, która teraz jest niezbędna, bo się zamęczysz i nikt na tym nie skorzysta.
Nie mówię koniecznie o szantażu, ale o jakiejś stanowczości , bo być może silniejsza żona zrobi an nim większe wrażenie, niż prosząca, błagająca i płacząca. Dlaczego ciągle Ty masz być ofiarą, chociaż grasz fair-play?
Może jemu potrzebny jest silniejszy bodziec , aby się opamiętał. Mocny argument. A co z waszą terapią. Kontynuujecie?

Spróbuj mu wytłumaczyć wszystko z perspektywy dobra dziecka, o swoim na razie nie mów, skoro on i tak ma to w nosie. Może dojdziecie do porozumienia choćby w tym zakresie.

trzymam kciuki przede wszystkim za spokój ducha Twój i Twojej córeczki.
echo
 
Posty: 344
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 22:02

Postprzez Dagilein » 29 lut 2008, o 08:45

Kochani , macie absolutnie rację , ta cała sytuacja skupiła się własnie na córce , której jestem winna w chwili obecnej poświęcenia. DOŚĆ TEGO!!! Mąż się nie zmieni , a moje dziecko jest teraz samotne i opuszczone . I to ono winno byc motorem mojego życia , a nie jakiś tam facet . Wczoraj zdobyłam sie w końcu na to ,żeby zrobić coś wyłącznie dla siebie .Poszłam do kosmetyczki , trochę się odprężyłam , a co najważniejsze w końcu wyszłam z domu i choć przez parę chwil nie myślałam o problemach.Chcę powrócić do rzeczywistości , może mi sie uda??? ......
Dagilein
 
Posty: 42
Dołączył(a): 6 lut 2008, o 13:21

Postprzez limonka » 29 lut 2008, o 21:11

:oklaski: :oklaski: :oklaski: :oklaski: :serce:
Avatar użytkownika
limonka
 
Posty: 4007
Dołączył(a): 11 wrz 2007, o 02:43

Postprzez echo » 29 lut 2008, o 23:00

właśnie o to chodzi. Na faceta nie wpłyniesz, nie zmusisz go, nie przekonasz, na jego głupotę, egoizm - chyba też. w kazdym razie na krótką metę , gdy on jestw fazie rozdarcia i "na nie"- bardzo trudno.

Za to masz zawsze wpływ na siebie i na swoje dziecko. Za to jestesmy odpowiedzialne z tego będziemy się kiedyś rozliczać. Facet- rzecz nabyta ;) niestety czy stety mają swoja wolną wolei robią ile moga. A mogą dużo i bezkarnie. Kobiety zresztą też- bądźmy sprawiedliwe.
A najbardziej cierpią niewinne i bezbronne dzieci. To jest dla nas najważniejsze. I warto tego się trzymać, chociażby żeby nie zwariować.

trzymaj sie dzielnie, patrz na to co dla Ciebie dobre, idź za tym i nie dawaj się "wkręcić" własnym, zgubnym uczuciom do niego. tylko tak da sie przetrwać najtrydniejsze chwile, a potem będzie już ulga ;).
echo
 
Posty: 344
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 22:02

Postprzez Dagilein » 4 mar 2008, o 10:47

W przyszłym tygodniu muszę wyjechać do pracy , ostatni raz .... Cudem udało mi się załatwić zmianę na 5 tygodni , ale ....... Mąż nie zgadza sie na ten wyjazd , powiedział że boi się o siebie i o swoją reakcję na moją nieobecność. Ja też się boje , nie wiem jak do tego podejsć żeby nie pogorszyć sytuacji w jakiej się znależlizmy. Nie wiem , co robić ? jak się zachować ? co powiedzieć ? jak uchronić siebie i jego przed dalszymi konsekwencjami ? .................help, help, help ................
Dagilein
 
Posty: 42
Dołączył(a): 6 lut 2008, o 13:21

Postprzez ewka » 4 mar 2008, o 11:00

Chyba zrezygnowałabym z wyjazdu - fatalny czas, aby to teraz tak zostawić.
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez Dagilein » 4 mar 2008, o 13:24

W tym rzecz ,ze nie mam innego wyjścia - muszę wyjechać . Pozamykać wszystkie sprawy , złożyć wypowiedzenie itd, itp ........ :( . To wszystko jest takie skomplikowane ..............
Dagilein
 
Posty: 42
Dołączył(a): 6 lut 2008, o 13:21

Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: AngelLar, asuqokofabos i 295 gości