Zwątpiłam ......

Problemy z partnerami.

Zwątpiłam ......

Postprzez Dagilein » 21 lut 2008, o 18:20

Zwątpiłam w sens utrzymania tego związku. Wczoraj powiedział mi , że mnie nie kocha , że jestem mu obojętna i że właściwie jemu jest wszystko jedno . Zapytałam : " W takim razie , po co nam terapia małżeńska ?" _ "Myślałem , że to pomoże , ale chyba sie myliłem " . Ja już nic nie rozumiem ..........
Dagilein
 
Posty: 42
Dołączył(a): 6 lut 2008, o 13:21

Postprzez Megie » 21 lut 2008, o 18:40

nikt nie powiedzial ze bedzie latwo :pocieszacz:

pewnie jeszcze nie raz zwatpisz...
a On moze nie wie do konca co mowi, a moze wie.. kto wie..???
czlowiek za zwyczaj po takich przejsciach jest totalnie pogubiony...
nie rezygnujcie tak od razu, dopiero co zaczeliscie
moze dajcie sobie wiecej czasu..
Megie
 
Posty: 1479
Dołączył(a): 11 maja 2007, o 15:24
Lokalizacja: nie wiem skad..

Postprzez echo » 21 lut 2008, o 21:43

nie wiem, ale chyba na takie fundamentalne tematy jeszcze za wcześnie rozmawiać. Za świeże jeszcze to wszystko. I u Ciebie i u niego. Chyba faktycznie lepiej dać sobie czas, bo co nagle to po diable. Rzadko kiedy człowiek uświadamia sobie szybko swoje wady, winy, prawdziwe uczucia, prawdziwe wartości. Niestety tak to jest. Wszystko trzeba przepracować, przemielić, przemyśleć , zdecydować. Z terapii nie rezygnowałabym, bo to chyba pomoże uświadomić sobie czego się chce i co jest w życiu wartością.

Możesz mieć nadzieję, ale nie oczekuj zbyt wiele, nie nastawiaj się na szybkie rewelacje, wtedy nawet porażka jest mniej bolesna. Facet jest rozchwiany i sam nie wie czego chce. Czasami pomaga "terapia szokowa", w stylu wyrzucenia mu w oczy całej prawdy i tego co o nim myślisz, bo a nuż się ocknie. Ale oczywiście może go to spłoszyć. Więc trudno wyczuć.

Jedno jest pewne - musisz zadbać o siebie, chodzić do psychologa, leczyć depresję, poprawiać samoocenę, bo on raczej ci w tym nie pomoże. A byc może doceni co traci, albo Tobą zainteresuje się ktoś inny. obejrzyj sobie "nigdy w życiu" ,a co ! i walcz ze sobą , żeby się nie zamartwiać.

ściskam :serce2:
echo
 
Posty: 344
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 22:02

Postprzez ewka » 22 lut 2008, o 01:04

Terapia dopiero się rozpoczęła, więc i na efekty JUŻ TERAZ chyba za wcześnie? On i Ty, oboje - potrzebujecie czasu na otrzepanie się z tego, określenie siebie na nowo... co jest ważne i jaką drogę wybieracie. To nie może tak być hopsiup - z hopsiup to tylko głupoty wychodzą.
Wczoraj powiedział mi , że mnie nie kocha , że jestem mu obojętna i że właściwie jemu jest wszystko jedno

On tak sam z siebie, czy próbowałaś się dowiedzieć?

:kwiatek2:
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez Dagilein » 22 lut 2008, o 11:59

Ja doskonale zdaję sobie sprawe z tego , że oboje potrzebujemy czasu. Rany są jeszcze bardzo głębokie. Nie rozumiem tylko dlaczego wciąż odpycha mnie od siebie ....... boli mnie to. Zachowuje sie tak jakbym była mu zupełnie obojętna . Rzeczywiście moja depresja nie ułatwia nam życia.On zarzuca mi ,że jest to moja ucieczka od problemów. Nie rozumiem jego zachowania. Kiedy byłam w ciężkim stanie , nie wstawałam z łóżka , nie jadłam , nie myłam się on stanał na wysokości zadania.pomógł mi się pozbierać,zaprowadził do specjalisty. Teraz nie mogę na niego liczyć, a co gorsze sam wbija mi czasem nóż w plecy . Tym jak się zachowuje i tym , co mówi. Jest mi przykro i nie mogę się z tym pogodzić .... Na chwilę obecną nie jestem w najlepszym stanie , to pogarsza całą sytuację .....Nie potrafię sie pozbierać do kupy ........
Dagilein
 
Posty: 42
Dołączył(a): 6 lut 2008, o 13:21

Postprzez echo » 22 lut 2008, o 13:00

zdaje mi się, że on teraz też jest w złym stanie i dlatego nie może/ nie chce cię wspierać. Pewnie sam też przechodzi jakis stan załamania i ma wszystkiego dość. Wiesz ta typowa jaskinia męska, chociaż w tym wypadku pewnie niekoniecznie męska. Kobiety też czasem lubią w samotności na d czymś pomyślec i ułożyć sobie w głowie. Musi coś przetrawić, ty mu wchodzisz w drogę i rozdrażniasz. On nie jest jeszcze pewien co ma zrobić i jak do tego podejść. pewnie też zależy mu na dziecku. Mam nadzieję, przynajmniej. To bardzo dobra uważam motywacja, choć wiele osób się tu ze mną pewnie nie zgodzi. Ja zaś uważam, że postawienie potrzeb małego bezsilnego człowieka wyżej niż swoje może prowadzić do zgody i szczęścia także doroslych, bo po prostu człowiek uczy się kompromisu i rozmowy najpierw o dziecku, a potem kto wie, może i o sobie. ale oczywiście musi byc co do tego zgoda obojga rodziców. Wtedy szanse są duże, znam wiele przypadków, że rodziny pogodziły się dla dobra dzieci.

To miłe z jego strony, że cię wspierał w chorobie, teraz pewnie oczekuje że będziesz silniejsza, bo sam jest słabszy. Pamiętaj o córce, myśl duzo o niej , bo dzieci dają mnóstwo siły do walki.

trzymaj się dzielnie i pisz tu jak najwięcej, mężowi daj troszkę odpocząć od siebie.
:serce:
echo
 
Posty: 344
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 22:02

Postprzez ewka » 22 lut 2008, o 15:11

Podejrzewam, że on czuje się podobnie... i po prostu nie potrafi Cię w tej chwili wspierać. I może nie patrz teraz na niego za bardzo, a zajmij się swoją depresją? On i tak Cię z niej nie wyleczy przecież.

Masz w sobie dużo żalu i ja to rozumiem... podobno najwięcej można z drugiego człowieka wydobyć dobrocią, łagodnością, cierpliwością. I tak chyba rzeczywiście jest, ja tak to przynajmniej na swojej skórze czuję... natomiast na ataki i czepliwość reaguję, jakby mnie ktoś szczypał i cała się najeżam. Więc może tą drogą spróbuj?

:kwiatek2:
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez Dagilein » 25 lut 2008, o 08:57

Kolejny raz nakryłam go na tym ,ze kontaktuje się z tą kobietą . Nie potrafię tego zaakceptować , zbuntowałam się . Ostatnie dni , to pasmo upokorzeń moich łez i jego tumiwisizmu ...... Już nie wiem , co mam o tym wszystkim mysleć. Stawia mi warunki , szantażuje, poniża , odpycha .......Normalna osoba juz dawno zdecydowałaby sie na rozwód z takim człowiekiem , ale mam wrażenie że nie jestem całkowicie normalna :/.Pogubiłam się ......... i nie potrafię podjąc żadnej konstruktywnej decyzji.Na moje pytanie : " dlaczego mi to robisz ?" odpowiedział : " pozostawiłem sobie "alternatywę" ......... Jestem bezsilna ........upodlona ..........mam ochote zniknąć .......... :bezradny: :stres: :zly: :zmeczony:
Dagilein
 
Posty: 42
Dołączył(a): 6 lut 2008, o 13:21

Postprzez Ladybird » 25 lut 2008, o 11:10

Dagilein, w tej sytuacji nie widzę innego wyjścia tylko rozstanie.
Sa tacy mężczyźni, ktorzy wykorzystują nasze wielkie uczucia i chęci ratowania związku. Wtedy wiedzą, ze na wszystko moga sobie z nami pozwolić. Nie czuj sie upodlona. Ja to zrozumialm, jak chcemy dobrze i ratujemy , to nas nie upadla.
To piękne, ratować milośc. Nie kazdy jest do tego zdolny. Nie czuj sie źle z tym.
On jest podly. Probowalas, ale chyba juz czas ,aby powiedziec koniec. W nim nie ma zadnych cieplych uczuć do Ciebie.
Mozna wszystko tlumaczyć ,ale tu nie ma co.
Przytulam we wspolnym smutku :pocieszacz:
Avatar użytkownika
Ladybird
 
Posty: 1115
Dołączył(a): 19 gru 2007, o 09:40

Postprzez Dagilein » 25 lut 2008, o 15:07

Ciężko podjąć taką decyzję , zważywszy na to że mamy córkę ,którą obydwoje kochamy i chcemy jej dobra. Zadręczam się myślami ........., boję się , naiwnie wierzę ,że ............. może się obudzi???
Dagilein
 
Posty: 42
Dołączył(a): 6 lut 2008, o 13:21

Postprzez Ladybird » 25 lut 2008, o 16:25

Nie wiem czy sie obudzi, Widacm że zalezy mu na tamtej , a nie na tobie.
Nie wiem ,co mam powiedzieć, wiem co znaczy byc opuszczona, ale dla innej nie wiem. Do tego zyc z nim razem. To musi byc straszne uczucie.
Moje przezycia nie mają porownania do Twoich.
Musisz odejśc. Gdyby zalowal , to co innego, ale jak on Cie traktuje?
Ja jestem po rozwodzie tyle lat, mam dzieci ,zauwazylam po latach, że najbardziej są szczęsliwe, jak ja jestem. Z ojcem maja dobre relacje i nic zlego sie nie stalo.
Wiem, że najwspanialej byloby byc szczęsliwą rodziną, ale często to jest niemozliwe, albo jakim kosztem?
Avatar użytkownika
Ladybird
 
Posty: 1115
Dołączył(a): 19 gru 2007, o 09:40

Postprzez Megie » 25 lut 2008, o 17:28

Musisz odejśc. Gdyby zalowal , to co innego, ale jak on Cie traktuje?


Moim zdaniem nic nie musisz...sama zdecydujesz...

Laborado dajesz takie rady a sama nie mozesz odejsc...
Tu jest malzenstwo - dziecko..
skad pewnosc ze facet za jakis czas sie nie opamieta..?

Przeczytaj poprzedni temat Dagilein...

Moze jeszcze byc roznie...
Megie
 
Posty: 1479
Dołączył(a): 11 maja 2007, o 15:24
Lokalizacja: nie wiem skad..

Postprzez Ladybird » 25 lut 2008, o 18:06

daje rady , bo mam duzo doswiadczen za soba.Nieudane malzeństwo , dwoje dzieci z tego związku i syna z nastepnego związku, ktorego ojciec nie zyje. Nie zawsze tak u mnie bylo, jak teraz . Zreszta , ja juz odeszlam , a pisze tu na forum o roznych rozterkach duchowych , co jest jakoś dziwnie odbierane.
Nic wiecej , a tutaj daje rady , bo tak mi rozum i serce dyktuje.
mam troje dzieci ,w tym dwoje praktycznie doroslych. rozmawiam z corkami i znam ich opinie. One sa szczęśliwe, bardzo zwiazane ze mna i maja dobre stosunki z ojcem, ktory bywa u nas często i mamy przyjacielskie uklady.
Myśle, że tak jest lepiej niz ciagnąc cos na silę , a dzieci patrza na nienawiść miedzy rodzicami. I czego sie ucza?
Oceniacie mnie poprzez pryzmat ostatniego zwiazku, a to nic nie ma do rzeczy. Wychowalam troje dzieci sama. Najstarsza corka zawsze byla najlepsza w szkole, wygrala mnostwo konkursow i olompiad i jest wspaniala zawodniczka. inne dzieci tez maja bialo czerwone paski na świadectwach.
Więc nie oceniajcie mnie tak zle.
Dagilejn, ja radze Ci poprzez swoje wieloletnie doświadczenie, a moja obecna sytuacja nie ma nic do rzeczy.
Avatar użytkownika
Ladybird
 
Posty: 1115
Dołączył(a): 19 gru 2007, o 09:40

Postprzez Megie » 25 lut 2008, o 18:15

Więc nie oceniajcie mnie tak zle.


nik Cie zle nie ocenia

ale ze u Ciebie tak bylo to nie znaczy ze u Dagilein tak bedzie
Ona sama musi podjac decyzje

ja widzialam taka sama sytuacje na wlasne oczy.. tylko ze te malzenstwo nie mialo dzieci..
to sie dzialo z jakies 3-4 lata temu i tez sie dlugo ciagnelo..
W tej chwili maja malenstwo i sa szczesliwi..
i malenstwo nie bylo zadnym lekarstwem- mieli duze problemy zeby zajsc w ciaze- ile sie nachodzili po lekarzach...

ja tylko pisze zeby Dagilein nie rezygnowala i nie poddawala sie z dnia na dzien bo nie wiadomo jak bedzie...

masz Laborada 100% pewnosc ze nie beda jeszcze razem szczesliwi?
Megie
 
Posty: 1479
Dołączył(a): 11 maja 2007, o 15:24
Lokalizacja: nie wiem skad..

Postprzez ewka » 25 lut 2008, o 18:31

Dagilein napisał(a):Ciężko podjąć taką decyzję , zważywszy na to że mamy córkę ,którą obydwoje kochamy i chcemy jej dobra. Zadręczam się myślami ........., boję się , naiwnie wierzę ,że ............. może się obudzi???

To trudny czas... nic się tak zaraz nie rozwiąże, nie ułoży. On jest niemiły, nieuprzejmy - może wystawia kolce, bo tak się broni?
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Następna strona

Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 178 gości