i co dalej?

Problemy z partnerami.

Postprzez retbutt » 24 lut 2008, o 02:06

aga.z napisał(a):Niestety wyniki potwierdziły, że on jest ojcem.
On przeżył to koszmarnie a Ja jakoś nie i to jest bardzo dziwne.



mozesz to wyjaśnić?Twoja reakcja sugeruje że podjęłaś jakąś decyzje, może nawet tylko podświadomie
Avatar użytkownika
retbutt
 
Posty: 53
Dołączył(a): 9 lut 2008, o 02:06
Lokalizacja: Lublin

Postprzez aga.z » 24 lut 2008, o 21:31

ewka masz rację dziecko jest najważniejsze. Tylko co to dokładnie oznacza?
My nie mamy dzieci i to chyba tylko dla tego, że rok temu gdy przeżywałam trudne chwile znalazł się ktoś mądry kto odradzał mi zajście w ciąże. Prosił abym odczekała, zobaczyła jak będzie i dopiero wtedy się zdecydowała na dziecko. Teraz mogę jedynie podziękować tej osobie.

retbutt
Nie umiem tego wyjaśnić. I chyba nikt by nie umiał. Czy ktoś wie czemu tak się stało? Kiedyś powiedziałam do swojej mamy, że wybaczam mu i zrobię wszystko ze swojej strony aby było dobrze między nami. Natomiast jeśli w przyszłości okaże się, że nadal mnie zdradzał to ja przynajmniej będę miała czyste sumienie i pewność że Ja do tego ręki nie przyłożyłam. I tak chyba właśnie jest. Czuje spokój wewnętrzny bo wiem, że to nie moja wina.
Dla wyjaśnienia mój mąż zrobił jej to dziecko w trzy miesiące jak ja dowiedziałam się o jego zdradzie, wybaczyłam i starałam się zrobić wszystko abyśmy odzyskali szczęście.
Jeśli podjęłam jakąś decyzję to z całą pewnością podświadomie bo zupełnie nie wiem co mam teraz zrobić!
aga.z
 
Posty: 24
Dołączył(a): 22 lut 2008, o 13:44
Lokalizacja: W-wa

Postprzez echo » 24 lut 2008, o 22:05

3 miesiące później czy wcześniej? bo nie jestem pewna.
Jesli później czyli PO waszej "ugodzie"- no to wszystko jasne, nie ma sensu mu wierzyć. Wydajesz się być przygotowana psychicznie na ten krok. Może będzie to dla Ciebie ulga.
trzymaj się
echo
 
Posty: 344
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 22:02

Postprzez aga.z » 24 lut 2008, o 22:26

3 miesiące po naszej "ugodzie" ona zaszła w ciąże. Prawdopodobnie zrobiła to z pełną premedytacją bo nie mogła pogodzić się z tym że on nadal jest ze mną.
"Wydajesz się być przygotowana psychicznie na ten krok. Może będzie to dla Ciebie ulga".
To chyba dobre określenie, że "wydaję się" byś przygotowana na ten krok. Tego właśnie nie wiem ale czas pokaże. Łato nie bedzie ale zobaczymy. Mam nadzieję że będę mogła liczyć na wasze wsparcie.
aga.z
 
Posty: 24
Dołączył(a): 22 lut 2008, o 13:44
Lokalizacja: W-wa

Postprzez Honest » 24 lut 2008, o 23:08

Witam...

Przyznam, że dopiero teraz zabieram głos, gdyż... musiałam zastanowić się co napisać.
Masz rację, zdrada nie jest Twoją winą, za co często obwiniają się partnerzy. Przykro mi, że tak się stało, że przeżywasz te emocje... zawód...
Wybaczyłaś mu - zrobiłaś co podyktowało Ci serce. Jest dziecko... Tak, ten maluszek nic nie zawinił i tak naprawdę to on ucierpi bardzo dotkliwie, może najbardziej, gdyż nawet jeśli Twój mąż będzie utrzymywał kontakt z dzieckiem, to nie jest to samo co ojciec pełnoetatowy... To nie zastąpi mu wzorca kochającej się rodziny.

Przyznam, że fakt, iż zdrada nastąpiła 3 mies po "ugodzie" nie stawia twojego męża w dobrym świetle.... Nie uważam, wybacz, że ona zrobiła to z premedytacją... to on się z nią spotkał, siłą go nie zaciągnęła do łóżka... Każde zbliżenie wiąże się z możliwością poczęcia dziecka... Oboje są dorośli, więc zatem wiedzieli co czynią. Winni są oboje.

Jesteś bardzo mądrą kobietą. Bije z Ciebie ciepło. Myślę, że Ty sama poznasz odpowiedź na pytanie - co dalej. Może nie teraz, bo emocje nie są dobrym doradcą, ale... jest w Tobie taki spokój, a może... zrezygnowanie...? Nie wiem.


Trzymaj się ciepło
Avatar użytkownika
Honest
 
Posty: 8326
Dołączył(a): 25 sie 2007, o 22:03

Postprzez ewka » 25 lut 2008, o 01:05

aga.z napisał(a):3 miesiące po naszej "ugodzie" ona zaszła w ciąże.

Rozumiem, że obiecał - że się już nie będzie widywał, że koniec, że to był punkt zero? No to nie wyglądałoby ciekawie... sam się nie potrafił uwolnić? Ona mu nie pozwalała się uwolnić? Dlaczego więc teraz taki przeżywa dramat?

Podziwiam Aga Twój spokój i rozsądek.

My nie mamy dzieci i to chyba tylko dla tego, że rok temu gdy przeżywałam trudne chwile...

Polegały na czymś podobnym?
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez aga.z » 25 lut 2008, o 11:59

Jesteś bardzo mądrą kobietą. Bije z Ciebie ciepło. Myślę, że Ty sama poznasz odpowiedź na pytanie - co dalej. Może nie teraz, bo emocje nie są dobrym doradcą, ale... jest w Tobie taki spokój, a może... zrezygnowanie...? Nie wiem.

Bardzo dziękuję za te słowa.
Zrezygnowanie - raczej nie. Jest moze pewnego rodzaju zwątpienie ale nie rezygnacja z życia. Wręcz przeciwnie - poczułam potrzebę tego aby coś zacząć robić w życiu tylko dla siebie.

ewa pytasz czy moje problemy rok temu polegały na czymś podobnym. Wyjaśniam ze to trochę ponad rok temu dowiedziałam się o zdradzie mojego męża. To był dla mnie koszmar. Zadręczałam się dlaczego tak się stało i zadawałam sobie pytanie co dalej?
Zdecydowałam jak zdecydowałam a teraz dowiedziałam się że ona urodziła dziecko, którego ojcem jest mój mąż.
On wiedział że ona jest w ciąży i ukrywał to przez cały ten czas - zastanawiam się jakim trzeba być człowiekiem żeby psychicznie to wytrzymać.
Wydaje mi się, że jego dramat polega na tym, że zrozumiał przez ten czas, że to mnie kocha i że będąc ze mną jest szczęściwy.
Sam ostatnio mi powiedział że był głupi bo nie doceniał tego co ma.
W naszym związku w trakcie tego roku nastąpiły duże zmiany - na lepsze. Wydaje mi się, że on mnie zdradzał bo tak było "łatwiej" dla niego. Nie przypuszczał, że ja mogę się zmienić i nasz związek może wyglądać inaczej.
Ale żeby się zmienić to trzeba wiedzieć co w nas irytuje tą drugą osobę!!! A żeby to wiedzieć to trzeba to usłyszeć. Ja usłyszałam a teraz mogę jedynie żałować, że dowiedziałam się tak późno.
aga.z
 
Posty: 24
Dołączył(a): 22 lut 2008, o 13:44
Lokalizacja: W-wa

Postprzez Megie » 25 lut 2008, o 12:26

Ale żeby się zmienić to trzeba wiedzieć co w nas irytuje tą drugą osobę!!! A żeby to wiedzieć to trzeba to usłyszeć. Ja usłyszałam a teraz mogę jedynie żałować, że dowiedziałam się tak późno.



dlatego tez tak wazne sa rozmowy z partnerem

a i tak uczymy sie siebie przez cale zycie...
Megie
 
Posty: 1479
Dołączył(a): 11 maja 2007, o 15:24
Lokalizacja: nie wiem skad..

Postprzez aga.z » 25 lut 2008, o 13:54

Megie napisał(a):
dlatego tez tak wazne sa rozmowy z partnerem

a i tak uczymy sie siebie przez cale zycie...


Megie masz 100% racji. Problem w tym, że nie można zmusić nikogo do szczerej rozmowy. Mój mąż jest tego najlepszym przykładem. Doszedł do wniosku, ze ja i tak się nie zminię więc po co ze mną rozmawiać. A teraz żałuje bo widzi, ze prawda jest inna i ze zamiast mnie zdradzać po żeby poczuć sie lepiej to mógł chociaż podjąć próbę szczerego porozmawiania ze mną o tym co mu nieodpowiada.
aga.z
 
Posty: 24
Dołączył(a): 22 lut 2008, o 13:44
Lokalizacja: W-wa

Postprzez Megie » 25 lut 2008, o 17:36

A teraz żałuje bo widzi, ze prawda jest inna i ze zamiast mnie zdradzać po żeby poczuć sie lepiej to mógł chociaż podjąć próbę szczerego porozmawiania ze mną o tym co mu nieodpowiada.


Mogl.. ale tego nie zrobil ..
klania sie przyslowie "....madry po fakcie"

Dobrze jeszcze jak madry i wciela nauke w zycie, niepopelniajac ciagle tych samych bledow..
Gorzej jaki ktos sie w ogole nie uczy niczego w tej naszej szkole zycia...
Megie
 
Posty: 1479
Dołączył(a): 11 maja 2007, o 15:24
Lokalizacja: nie wiem skad..

Postprzez ewka » 25 lut 2008, o 18:18

Takie ostre zakręty zawsze czegoś nauczą... a rozmowa, to deficytowy towar chyba w każdym związku czy małżeństwie. Dopiero, gdy "się narobi"...

Opowiadał mi ktoś, że z żoną praktykują coś takiego: mniej więcej raz w miesiącu organizują sobie wieczór, podczas którego siadają przy stole, zapalają świecę i rozmawiają - co każdemu z nich w ciągu tego miesiąca nie pasowało. I nie ma to nic wspólnego z kłótnią, dogadywaniem sobie... trzeba umieć przyjąć uwagi odnośnie siebie i wypowiedzieć te odnośnie drugiego. Coś się ustala, coś się odpuszcza... i hej naprzód. Myślę, że to jest całkiem niegłupie - cała trudność w tym, że do tego trzeba dwojga... ale chyba warto jakoś coś takiego zainicjować.
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez Megie » 25 lut 2008, o 18:22

mniej więcej raz w miesiącu organizują sobie wieczór, podczas którego siadają przy stole, zapalają świecę i rozmawiają - co każdemu z nich w ciągu tego miesiąca nie pasowało.


swietny pomysl.ale z drugiej strony czekac miesiac zeby cos wyjasnic- sprawy moga przedawniec
ale rozmowa z szacunkiem do drugiego czlowieka- to wazna rzecz
Megie
 
Posty: 1479
Dołączył(a): 11 maja 2007, o 15:24
Lokalizacja: nie wiem skad..

Postprzez ewka » 25 lut 2008, o 18:24

Czekać... to co może czekać, niech czeka - o tyle dobre, że bez zbędnych, nakręcających emocji. Tak mi się wydaje.
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez Megie » 25 lut 2008, o 18:32

że bez zbędnych, nakręcających emocji.


Tak to wazne bo w emocjach mozna duzo rzeczy powiedziec ktorych sie nie chce powiedziec, a te slowa tylko niszcza...
Megie
 
Posty: 1479
Dołączył(a): 11 maja 2007, o 15:24
Lokalizacja: nie wiem skad..

Postprzez Honest » 25 lut 2008, o 21:45

Ago.z. nie miałam na myśli zwątpienia w życie, ale w ten związek. Takie odnoszę wrażenie czytając Twoje słowa, choć mogę się mylić. Naprawdę jesteś mądrą kobietą i wiem, postąpisz właściwie.
Muszę Tobie tylko powiedzieć jedną rzecz - niewierność partnerska bardzo dotyka dzieci... Niegdysiejsze zdrady rodziców naprawdę bolą... A takich rzeczy nie da się ukryć, wyjdą na światło dzienne.
Dlatego decyzja o wyborze partnera jest tak ważna. To rzutuje nie tylko na nasze życie, ale też drogę życiową dzieci.
Avatar użytkownika
Honest
 
Posty: 8326
Dołączył(a): 25 sie 2007, o 22:03

Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 170 gości