Pomoc nie swojemu dziecku...

Problemy z rodzicami lub z dziećmi.

Re: Pomoc nie swojemu dziecku...

Postprzez Gunia76 » 11 gru 2012, o 14:09

Mogę się wtrącić??
Księżycowa możesz zobaczyć czy w waszej miejscowości jest Poradnia Psychologiczno-Pedagogiczna. To poradnia na NFZ która zajmuje się dziećmi w wieku szkolnym mającymi problemy wychowawcze i emocjonalne. Nie trzeba mieć skierowania, wystarczy zadzwonić , przedstawić problem i umówić się na spotkanie. Nawet najpierw idzie się samemu i rozmawia z psychologiem czy pedagogiem, a dopiero na kolejną wizytę przychodzi się z dzieckiem.
Gunia76
 

Re: Pomoc nie swojemu dziecku...

Postprzez Księżycowa » 11 gru 2012, o 14:18

No właśnie nie mogłam znaleźć ale znalazłam prywatnie.
Na razie iść i tak nie mogę nigdzie ani wstępnie do psychologa szkolnego ani nigdzie.
Rozmawiałam z moja siostra o tym tak ogólnie i ona stowierdziła, ze nic przeciw bratu nie będzoe robć. Ja nie rozumiem jak mozna o tym w ten sposób myśleć ale nie jestem też w stanie jej wytłumaczyć, że tak nie jest, bo ona jest w tym tak utwierdzona, ze koniec. No i obawiam się, ze jeśli pójdę i cokolwiek z tego wyniknie, to będzie mówione, że jestem przeciw rodzinie i biednemu braciszkowi a póki tu mieszkam nie mogę sobie pozwolić na cos takiego, bo i tak juz jest nieznośnie i nie wyobrażam sobie, że mogloby być gorzej.
Avatar użytkownika
Księżycowa
 
Posty: 6236
Dołączył(a): 23 paź 2009, o 11:36
Lokalizacja: Warszawa, Mazowieckie

Re: Pomoc nie swojemu dziecku...

Postprzez Gunia76 » 11 gru 2012, o 14:21

Ja bym poszła, bo by mi to spać nie dało. Lepiej pomóc dziecku teraz niż później płakać że mały wylądował w poprawczaku
Gunia76
 

Re: Pomoc nie swojemu dziecku...

Postprzez Księżycowa » 11 gru 2012, o 14:28

No jednak musimy tez mysleć o sobie. Bo nie mamy gdzie mieszkać a nie razu tu dochodzi so sytuacji przez które mam ochotę sie pakowac albo dostaję depresji czy napadów lękowych.
Takze ogorszyć sobie nie wyobrażam, bo nie wiem czy sama to zniosę.

Może ja az tak na to nie reaguję, bo dzieci nie robią na mnie az takiego wrazenia. Ogolna krzywda tak ale jak widzę dzieciaka, który ma fochy i histerię, potrafi Ci pocisnąć od pojebanej albo robi na złość, to mimo swiadomości, że też cierpi przecież nie wzbudza to mojego wzruszenia aż tak. Podejrzewam, że gdyby chodził zlękniony i stłumiony, to miałabym większy napęd mimo wszystko, żeby coś zrobić.

Poza tym co do brata mam zdanie swoje i uważam, ze nie umie się nim zajmować, nie uczy go niczego pozytecznego, nie wychowuje go. Po takiej informacji w jakiejkolwiek poradni bratu mogliby sie do tyłka dobrać i ten by chyba wyszedł z siebie A ja mam swoje koty, swoje zwierzaki i wiem, ze on mściwy być potrafiłby, nie ma ograniczeń i zahamowan i musze zaczekać z tym aż się wyprowadzimy.

Poswięcać swojego spokoju swoich zwierząt kochanych i swojej rozwalonej juz i tak psychiki, którego prawie nie mam tez nie mam zamiaru.
Avatar użytkownika
Księżycowa
 
Posty: 6236
Dołączył(a): 23 paź 2009, o 11:36
Lokalizacja: Warszawa, Mazowieckie

Re: Pomoc nie swojemu dziecku...

Postprzez Gunia76 » 11 gru 2012, o 14:40

No tak... można by pozbawić brata praw rodzicielskich, ale ktoś musiałby przejąć opiekę nad dzieckiem... A czemu matka zostawiła małego ojcu???
Gunia76
 

Re: Pomoc nie swojemu dziecku...

Postprzez Księżycowa » 11 gru 2012, o 14:50

Dziecko zostało odebrane matce. Brat się rozwódł i mały początkowo był z matką do momentu kiedy okazało się, że jej nowy koleś go bije :( nie pamiętam juz czym ale wrazenie zrobiło na tyle, że brat odebrał jej te prawa. Poza tym ona nie lepsza na wszystko rozwiazaniem tylko krzyk i wpierdziel. Mój brat nie bije małego ale tez krzyknie. Z boku jak widzę, że nie raz nie potrzebnie, bo mimo furii ten powinien wykazac się cierpliwoscią. No ale tu mi wyszło czarno na białym dlaczego dziecko potrzebuje i matki i ojca do prawidlowego rozwoju oczywiście zdrowych, nie zaburzonych.

Niestety moj brat popełnia masę całą innych błędów, gdzie mnie cholera bierze. Dziecko dzięki niemu nie lubi zwierzat na przyklad, bo mimo, że my wiemy o tym, że mój brat lubi, tylko mu odpierdzieliło i głupio gada tak dziecko w ojcu ma Boga... i ja izoluję od niego zwierzeta.
Oczywiscie moja mama uważa, ze wszystko jest ok. i moj brat robi wszystko ok. a dziecko wyrosnie :shock:
Moja siora z kolei uważa, że moj brat juz tyle zrobił, że więcej nie musi a dodając do tego moją pozcję w rodzinie, to mogę sobie gadać... i tak obrócą przeciw mnie.

Tak myślę o tym odebraniu praw, o ktorym pisałaś. Nie wiem jak to przebiega ale raczej nie ma osoby, która by się podjęła wychowywania małego i tu nie wiem co? Dom dziecka? Tam kolorowo nież nie jest... Tak mam wrazenie, że to wybór miedzy dżumą a cholerą - mój brat albo Dom Dziecka.
Avatar użytkownika
Księżycowa
 
Posty: 6236
Dołączył(a): 23 paź 2009, o 11:36
Lokalizacja: Warszawa, Mazowieckie

Re: Pomoc nie swojemu dziecku...

Postprzez Gunia76 » 11 gru 2012, o 15:03

No tak wychodzi... więc bez sensu. Bo jakby się ktoś normalny podjął opieki nad małym ( moze jakaś ciotka) to można by prosić o ustalenie rodziny zastępczej i wtedy mały nie trafiłby do sierocińca.
Gunia76
 

Re: Pomoc nie swojemu dziecku...

Postprzez Księżycowa » 11 gru 2012, o 15:05

Więcej będe wiedziec jak pójdę to gdzieś skonsultować na razie mam ręce związane w sumie.

Na pewno napiszę co i jak ;)
Avatar użytkownika
Księżycowa
 
Posty: 6236
Dołączył(a): 23 paź 2009, o 11:36
Lokalizacja: Warszawa, Mazowieckie

Re: Pomoc nie swojemu dziecku...

Postprzez Honest » 15 sty 2013, o 02:43

Księżycowa napisał(a):Poza tym co do brata mam zdanie swoje i uważam, ze nie umie się nim zajmować, nie uczy go niczego pozytecznego, nie wychowuje go. Po takiej informacji w jakiejkolwiek poradni bratu mogliby sie do tyłka dobrać i ten by chyba wyszedł z siebie A ja mam swoje koty, swoje zwierzaki i wiem, ze on mściwy być potrafiłby, nie ma ograniczeń i zahamowan i musze zaczekać z tym aż się wyprowadzimy.

Poswięcać swojego spokoju swoich zwierząt kochanych i swojej rozwalonej juz i tak psychiki, którego prawie nie mam tez nie mam zamiaru.



Księzycowa, a gdzie w tym wszystkim jest to dziecko? Zwierzeta sa ważniejsze? A spokoju i tak nie masz w tej chwili. Wy macie wybór, nawet kilka mozliwości. Ale to dziecko nie ma wyboru i ponosi konsekwencje decyzji dorosłych. Bo pamiętaj - brak działania to też decyzja.
Avatar użytkownika
Honest
 
Posty: 8326
Dołączył(a): 25 sie 2007, o 22:03

Re: Pomoc nie swojemu dziecku...

Postprzez KATKA » 21 sty 2013, o 16:57

dla mnie akurat zwierzęta są najwazniejse :?
nie rozdrabniałabym tego na to co jest wazniejsze ale na to czy faktycznie chce sie pomóc...bo jak sie chce to można próbować...a tu bardziej mi wyglada na dużą niemoc...
KATKA
 
Posty: 3593
Dołączył(a): 23 maja 2007, o 20:00
Lokalizacja: Poznań

Re: Pomoc nie swojemu dziecku...

Postprzez Księżycowa » 21 sty 2013, o 20:05

Honest nie wiem dlaczego ale dopiero teraz zauwazłam, że napiosałaś.

Zwierzęta są dla mnie NAJWAŻNIEJSZE I NIE PODDAM ich żadnym próbom socjalizacji i oswajania dziecka z nimi (wyprzedzam możliwe pytanie) ponieważ dziecko jest nie obliczalne a zwierze nie jest królikiem doswiadczalnym i czuje ból jak my wszyscy. Zrobię więc wszsytko, by one były bezpiezne.

Wiem, że brak działania to też deczja jestem tego swiadoma. Natomiast chociaż raz chcę zadbać o własny tyłek bo moje nerwy jednaqk mają swoje granice. A gdzie w tym wszystkim jest dziecko? Ze swoim ojcem czniącym codziennie idiotyczne i krzywdzące błędy , na które ja nie mam wpływu.
Nie wdajwe mi się też, zeby moje starania się urobienia relacji z małm cos dały, bo jak on jest w amoku histerii nic mu to nie da a ojciec zawsze będzie dla niego wyrocznią.

Chcę pomóc jak umiem - przerwaniem tego jesli to będzie mozliwe. Ale zwczajnie jeszcze nie mogę.
Avatar użytkownika
Księżycowa
 
Posty: 6236
Dołączył(a): 23 paź 2009, o 11:36
Lokalizacja: Warszawa, Mazowieckie

Re: Pomoc nie swojemu dziecku...

Postprzez impresja7 » 21 sty 2013, o 20:52

A moze spróbuj małego zarazic swoja pasją,spróbuj zabrać go do schroniska,tam wśród obcych nie bedzie dostawał histerii,popros jakiegos kolegę z wolontariatu,żeby mu pokazał zwierzatka ,kupcie karmę i pozwól mu nakarmic zwierzę w schronisku,potem moze jakieś mu sie spodoba i bedzie chciał z Tobą chodzic i dokarmiać .pozwól mu samemu zadecydować ,któe zwierzatko nakarmi ,daj mu jakieś odpowiedzialne dla niego zadanie ,np niech ktoś pilnuje pieska po otworzeniu boksu ,a mały niech naleje mu wody do picia .No nie wiem sama cos wymysl ,i nie krytykuj go tylko chwal ,jak sobie swietnie radzi.to lepsze niz donoszenie do psychologów.Zajmij to dziecko czymś ,w czym jestes dobra .Pasja sie udziela i wzbudza zainteresowanie. staniesz sie dla dziecka autorytetem,będziesz mogła mu wtedy wiele wytłumaczyc i przy okazji wspólnych wyjśc do schroniska moze i w nim zaszczepi sie pasja ?no i dziecko zrozumie wiele rzeczy i bedzie sie wyciszało stopniowo.
impresja7
 
Posty: 938
Dołączył(a): 25 lis 2012, o 11:05

Re: Pomoc nie swojemu dziecku...

Postprzez Honest » 25 sty 2013, o 11:47

Księżycowa, ale ja to zrozumiałam inaczej. Że nie chcesz nic robić w sprawie bratanka, ponieważ mieszkasz z nimi i mogliby was wyrzucić z domu i dlatego zwierzeta sa dla Ciebie najwazniejsze.
Avatar użytkownika
Honest
 
Posty: 8326
Dołączył(a): 25 sie 2007, o 22:03

Re: Pomoc nie swojemu dziecku...

Postprzez Księżycowa » 25 sty 2013, o 14:20

Honest napisał(a):Księżycowa, ale ja to zrozumiałam inaczej. Że nie chcesz nic robić w sprawie bratanka, ponieważ mieszkasz z nimi i mogliby was wyrzucić z domu i dlatego zwierzeta sa dla Ciebie najwazniejsze.



No bo to jest również powód. Fakt, że ot tak nie może mnie wywalić, to może odebrać jakąś interwencje adekwatnie do zwierząt, czli np. zgłosi, że zwierzakom dzieje się krzywda na złość a to przecież jest nie prawda. Do wielu rzeczy mój brat jest zdolny.
Avatar użytkownika
Księżycowa
 
Posty: 6236
Dołączył(a): 23 paź 2009, o 11:36
Lokalizacja: Warszawa, Mazowieckie

Re: Pomoc nie swojemu dziecku...

Postprzez Honest » 25 sty 2013, o 15:05

Księżycowa napisał(a):
Honest napisał(a):Księżycowa, ale ja to zrozumiałam inaczej. Że nie chcesz nic robić w sprawie bratanka, ponieważ mieszkasz z nimi i mogliby was wyrzucić z domu i dlatego zwierzeta sa dla Ciebie najwazniejsze.



No bo to jest również powód. Fakt, że ot tak nie może mnie wywalić, to może odebrać jakąś interwencje adekwatnie do zwierząt, czli np. zgłosi, że zwierzakom dzieje się krzywda na złość a to przecież jest nie prawda. Do wielu rzeczy mój brat jest zdolny.


To nie jest tak łatwo udowodnić. Nawet jak zgłosi i zobaczą, ze zwierzęta sa w dobrej kondycji to na tym się skończy.
Avatar użytkownika
Honest
 
Posty: 8326
Dołączył(a): 25 sie 2007, o 22:03

Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Rodzice

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 193 gości