Witam wszystkich serdecznie.
W styczniu tego roku zostawił mnie mój ukochany mężczyzna...dlatego, że byłam bluszczem... Nawet nie zdawałam sobie z tego sprawy... Przez pierwszy miesiąc bezskutecznie próbowałam go odzyskać ...cały czas powtarzał mi, żebym się od niego uniezależniła, żebym zaczęła żyć swoim życiem...dziś wiem, że nie potrafię...i aż głupio mi się przyznać
Wszystko ma niestety początek w mojej rodzinie, zaczęło się od mojej mamy, którą ojciec zdradzał i oszukiwał, która kochała go bezkrytyczną miłością...latała za nim...upokarzała się...była na każde jego skinienie !!! Niejednokrotnie drwiłam sobie z mojej biednej mamusi...mówiłam, że kobieta musi mieć też swoje życie, być niezależna, mieć swoje pasje, zainteresowania, znajomych...a nie "wisieć" tylko na ramieniu faceta i nie dawać mu oddychać, kontrolować każdy ruch...tłumaczyłam jej, że to dlatego ojciec Ją olewa, nie szanuje, ucieka z domu...
Tłumaczyłam...drwiłam...nie szanowałam...teraz kocham moją mamusię ponad wszystko i rozumiem jak nigdy !!! ...i jest mi jej strasznie szkoda, bo tak jak i we mnie...wyrósł w niej ten przeklęty bluszcz... widziałam jak Ją to męczyło. Kobiety-bluszcze nie będą tak naprawdę nigdy szczęśliwe...może z jakimś pantoflarzem...niestety żaden normalny mężczyzna nie pozwoli na to, żeby kontrolować całe jego życie !!! Zresztą również żaden inteligentny człowiek na to nie przystanie
Brzydzę się tego, wstydzę…okropnie… To mi nie pozwala spać, myśleć… zazdrość i potworna rządzą kontrolowania mojego byłego mnie przeraża !!! Mieszkam u niego…ma duży dom, on na górze, ja na dole…mam tu swój pokój z oknem na drzwi wejściowe… Jak nienormalna ciągle patrzę w to okno…jak tylko cokolwiek się ruszy… widać mnie pewnie jak zaglądam zza rolety jestem chora !!! chora z zazdrości… Nadal kontroluję każdy jego ruch…jest jak pod ostrzałem… Pewnie doradzicie mi, ze powinnam się wyprowadzić !!! Może i tak, ale to nic mi nie da…pewnie będę jeździła pod jego dom i sprawdzała czy jest…ja po prostu muszę się z tego wyleczyć….nie ma innej rady…nienawidzę siebie za to !!! czuję do siebie wstręt !!!! Codziennie wysyłam mu lawinę smsmów…a nie daj Boże jak gdzieś wychodzi… od razu pytam z kim, dokąd…czy ładniejsza ode mnie….czy zakocha się… jestem kompletnie nienormalna !!!Później płaczę…bo zdaję sobie z tego sprawę jak się zachowuję, jakie błędy popełniam !!! Wczoraj rozmawiałam z nim…powiedział mi, ze wróciłby do mnie….bo zależy mu na mnie….bo podobam mu się…ale żebym nauczyła się żyć swoim życiem i nie kontrolować go na każdym kroku !!! dać mu oddychać !!! To niestety mój pierwszy związek…ale pamiętam, ze kiedyś, jak byłam zakochana w innym, też jeździłam pod jego dom i sprawdzałam czy stoi auto… Wtedy jeszcze kompletnie nie zdawałam sobie z tego sprawy że to aż tak zawładnie mną…trzeba było to zdusić już wtedy !!! Potrafię być niezależną kobietą, ale w związku zamieniam się w bluszcza…chociaż nie chcę, chociaż bardzo źle mi z tym…chociaż strasznie siebie za to karcę i nienawidzę… !!! Kobiety-bluszcze są odrażające !!! Jestem naprawdę atrakcyjną kobietą, ale kompletnie w to nie wierzę !!! nie wierzyłam byłemu, ze naprawdę zależało mu tylko na mnie, tylko mnie kochał i tylko ze mną chciał sypiać…teraz wiem, ze jego koleżanki są tylko koleżankami…i że to dla mnie robi najwięcej, do mnie się tulił, do mnie wracał…i mnie kochał…a ja wszystko zniszczyłam:( Nadal się mną opiekuje i cierpliwie to wszystko znosi...ale spotyka się też z innymi...chociaż powiedział mi, ze nie chce związku, nie szuka nikogo...chce po prostu żyć normalnie !!! Wiem, ze bylibyśmy naprawdę szczęśliwi…gdybym potrafiła zacząć inaczej myśleć Dziś poszedł do kolegi na urodziny…całą noc nie spałam…zrywałam się z łóżka i patrzyłam w okno kiedy wróci…za każdym razem kiedy nadjechało auto…nie wrócił Nie ma go do teraz….dzwoniłam nawet do jego mamy…powiedziała, ze wszystko jest w porządku, żebym się nie martwiła !!! Ale ja nie potrafię…moje myśli krążą tylko wokół tego…gdzie teraz jest…u kolegi przenocował…czy u innej kobiety…
Powiedział mi ostatnio, żebym na jakiś czas dała mu spokój, żeby mógł przemyśleć wszystko…prosił wręcz o to…nie dałam Dzisiaj znowu wysłałam mu lawinę smsów…ale nie odpisał… Pewnie już nie może ze mną wytrzymać, nie mam znajomych (wszystkich spławiam), nie mam zainteresowań…straciłam je siedząc w oknie…moje życie mnie przeraża !!!!
Błagam pomóżcie mi…wiem co mam robić….wiem, ze muszę sobie poszukać zajęć i nauczyć się to kontrolować….ale to silniejsze ode mnie…to mnie zabija…już nie szanuję siebie…nienawidzę wręcz… Wiem, ze nigdy nie będę szczęśliwa jeśli nie uwolnię się od swoich chorych myśli !!! jestem jak opętana !!! Bardzo mi zależy na moim byłym...bardzo...bardzo Go kocham, ale chcę żeby każde z nas miało swoje życie...bo takie związki zawsze mi się podobały...bo takie są "najzdrowsze" !!! ....nie chce być taka, nie chcę żyć…jeśli mam być taka nienormalna !!!!