przez Księżycowa » 30 lis 2012, o 03:15
pisze o tym tylko dlatego, bo zal mi swoich uczuc, marzen i planow, zal mi siebie,ze sie poswiecilam zaufalam a tu taki klops.
Codziennie komuś coś nie idzie po jego myśli. Codziennie komuś wali się świat na głowę, bo bardzo mu na czymś zależało i sie rozczarowal.
Każdy to musi przecierpieć bardziej lub mniej, dłuzej lub krócej. Jak jest sam i się załamie to gorzej ale jak się ma kogos, kto gdzies tam wspiera jakoś idzie.
Inni radzą sobie sami, bo nie mają wyjścia. MIja pierwszy szok, pierwsze poczucia, że świat się zawalił i nasuwaja się nowe rozwiązania lepsze lub gorsze.
Nam ostatnio runąŁ świat... ja spałam do wieczora, bo nie widziałam sensu wstania. Wszystko mi do tej pory wymyka się spod kontroli ale po pierwszym szoku idę dalej... czasem ledwo ale idę. W takich chwilach nawet facet sensownie nie pomoże, bo nie potrafi za mnie dać sobie rady , bo tez ma dość, bo nawet w zawiazku partner jest obok, żeby było raźniej, żeby nawzajem się podtrzymać za rękę jak trzeba ... ale nie możesz oczekiwać, że on rozwiąże Twoje problemy, jego obecność. To jak radzisz sobie ze swoimi emocjami zależy od Ciebie, nikogo innego.
Jak byscie razem byli, to byś miała doły, bo on tak a nie inaczej by Was traktował... Problem nie jest w tym, ze on odszedł, że runęlo. Bo jakbyście razem byli i zachowywał by sie jak cham, to by Ci runęło, bo na dłuższą metę nie zniosłabyś tego.
Problem polega na postrzeganiu Twoim tego a jeszcze większy na tym, że nie zapierasz sie bardzo w tym, że nie masz problemu.
Takim sposobem nie będziesz szczęsliwa.