czy mozna przstac kochac prawie z dnia na dzien?

Problemy z partnerami.

Re: czy mozna przstac kochac prawie z dnia na dzien?

Postprzez Księżycowa » 25 lis 2012, o 20:55

ja stresuje a wlasciwie boje sie, ze bede tak cierpiec co jakis czas.

Podejrzewam, że tak pewnie będzie jeśli nie zasięgniesz porady specjalisty i nie zaczniesz swoich problemów rozwiązywać.
Avatar użytkownika
Księżycowa
 
Posty: 6236
Dołączył(a): 23 paź 2009, o 11:36
Lokalizacja: Warszawa, Mazowieckie

Re: czy mozna przstac kochac prawie z dnia na dzien?

Postprzez mahika » 25 lis 2012, o 21:04

Ksieżycowa, kazdy ma inaczej jednak :)

Wydaje mi sie że Iza nie jest gotowa w sensie współpracy z terapeutą,
a nie stresu żeby iść, tylko żeby wyciągać odpowiednie wnioski i pracować nad sobą.
Ze potrzebuje jeszcze czasu żeby to chodzenie było owocne.
doraźna pomoc, telefoniczna konsultacja,
jak najbardziej, jesli w danej chwili na tyle moze się zdobyć.

Na pierwszej w życiu wizycie, w liceum, psycholog zapytała
- dlaczego przyszłaś do mnie.
A ja poszłam, za kare, tata mi dał taką kare bo nie wiedział juz co.
Nic nie mówiłam, zastanawiałam sie "dlaczego tu jestem?"
i zamiast powiedzieć tak jak myślałam "tata mi kazał"
powiedziałam, mam problem taki i taki, nie radzę sobie.
Byłam bardzo zaskoczona tym co moje usta mówią.
Ona wiedziała ze tata mnie wysłał. powiedziała ze gdybym tak powiedziała,
to kazałaby mi opuścić gabinet.

Myślę że Iza powinna uporządkować swoje mysli i uczucia na tyle(czyli choć troszeczkę),
żeby wiedzieć "dlaczego przyszła", dojrzeć do tego żeby zmierzyć się sama ze soba i wtedy pójść.

Wiem ze nadejdzie ten moment, Iza :pocieszacz:
Avatar użytkownika
mahika
 
Posty: 13346
Dołączył(a): 7 maja 2007, o 16:07

Re: czy mozna przstac kochac prawie z dnia na dzien?

Postprzez ona32 » 25 lis 2012, o 21:10

Mahika,

dzieki za cieple slowa.
Wybieram rozmowy telefoniczne, bo nie jestem mobilna, a po pracy musze leciec po corke do szkoly i u terapeuty nie mialabym jej gdzie zostawic a i w tym miescie jestem totalnie sama bez rodziny, no a jednak taka rozmowa to 50 minut.
ona32
 
Posty: 309
Dołączył(a): 14 lis 2012, o 20:17

Re: czy mozna przstac kochac prawie z dnia na dzien?

Postprzez buka_lu » 25 lis 2012, o 21:16

Najważniejsze, że skierowałaś się po jakąś pomoc :)
buka_lu
 
Posty: 768
Dołączył(a): 16 sty 2010, o 00:41

Re: czy mozna przstac kochac prawie z dnia na dzien?

Postprzez Księżycowa » 25 lis 2012, o 21:17

A ja ostatnio doszłam do wniosków, że trzeba nauczyć się współpracy z terapeutą. Nie da się tego zrobić jak się nawet nie zaczęło...

Tak sądzę... ale każdy i tak robi jak uważa ;)

A Iza nie idzie za karę, tylko dobrze wie, że jest uzależniona od miłości, że ma problemy z samooeną, tylko z jakiegoś powodu iść nie chce. A jak nie zechce to problem sam nei zniknie i to jest fakt. Tylko od Izy zależy kiedy jej udręki się skończą.
Avatar użytkownika
Księżycowa
 
Posty: 6236
Dołączył(a): 23 paź 2009, o 11:36
Lokalizacja: Warszawa, Mazowieckie

Re: czy mozna przstac kochac prawie z dnia na dzien?

Postprzez ona32 » 25 lis 2012, o 21:20

Ksiezycowa,

chce, ale narazie moge to zalatwiac przez telefon.
nie mam tu nikogo z kim moglabym zostawic corke.
poza tym wroclaw jest duzy i dojechanie do jakiegos miejsca tez zajmuje sporo czasu.
wiec jedyne co mi zostaje to porady telefoniczne
ona32
 
Posty: 309
Dołączył(a): 14 lis 2012, o 20:17

Re: czy mozna przstac kochac prawie z dnia na dzien?

Postprzez mahika » 25 lis 2012, o 21:22

buka_lu napisał(a):Najważniejsze, że skierowałaś się po jakąś pomoc :)

To jest wlasnie najważniejsze w tej chwili.
Przyjdzie odpowiedni czas, przyjdzie rada.
Avatar użytkownika
mahika
 
Posty: 13346
Dołączył(a): 7 maja 2007, o 16:07

Re: czy mozna przstac kochac prawie z dnia na dzien?

Postprzez ona32 » 26 lis 2012, o 08:34

Dzisiaj rano myslalam, zeby isc do lekarza pierwszego kontaktu.
Nie mialam sily umyc sie i doprowadzic do ludzkiego wygladu.
Ciagle placze, budze sie po kilkanascie razy w nocy.
Ide ulica i sama lapie sie na tym, ze swiat dookola mnie nie istnieje.
Ciagle mysle o sobie, czego mozna bylo uniknac, ze ciagle cos robie nie tak w swoim zyciu.
Wiem,ze uslysze, ze wszystko zalezy ode mnie, ale w tym momencie to ja juz egzystuje na granicy.
I to przybieranie maski w pracy, dramat.
Najchetniej zrobilabym sobie reset mozgu, bo w ulamkach sekund przewija mi sie milion roznych obrazow i sytuacji.
ona32
 
Posty: 309
Dołączył(a): 14 lis 2012, o 20:17

Re: czy mozna przstac kochac prawie z dnia na dzien?

Postprzez mahika » 26 lis 2012, o 09:34

ona32 napisał(a):Dzisiaj rano myslalam, zeby isc do lekarza pierwszego kontaktu.

To bardzo dobry pomysł!
Avatar użytkownika
mahika
 
Posty: 13346
Dołączył(a): 7 maja 2007, o 16:07

Re: czy mozna przstac kochac prawie z dnia na dzien?

Postprzez Ostatni36 » 27 lis 2012, o 23:00

Cześć Ona32. Chyba jestem facetem wyjątkiem, który zabrał głos w tym wątku.
2 lata temu zmarła moja narzeczona, to był szok nie do opisania. Każda sekunda życia z tą przerażającą świadomością trwała dla mnie wieczność, byłem nieprzytomny z rozpaczy.
Szukałem pomocy, rozmowy, wsparcia u innych. Tak bardzo mi wtedy było potrzeba obecności innych osób, byle tylko nie być samemu. Mówiono, że czas leczy rany, że z czasem podźwignę się, będę potrafił dalej żyć. Nie chciałem tego słuchać, nie wierzyłem że to możliwe. Jaki czas, skoro każda chwila, minuta, godzina tak potwornie mnie bolała? Nie widziałem sensu życia, ja po prostu nie chciałem dalej żyć już sam.
Minął czas. Gdy stanąłem jako tako na nogi, poznałem dziewczynę, z którą chciałem żyć, którą pokochałem, choć nie było to dla mnie proste, ale zaufałem i otworzyłem się przed nią. Po ponad roku bycia razem, dziś usłyszałem, że ona nic do mnie nie czuje, że mnie nie kocha... Nie chce mnie widzieć i się ze mną kontaktować. Ot, nie jest ze mną szczęśliwa jak mi powiedziała. Wypaliło się w niej uczucie do mnie. Wiem, że nie ma nikogo.
Choć wiem z własnego, bolesnego doświadczenia, że czas leczy rany, to jest mi bardzo źle i ciężko. Czuję się tak bardzo samotny... Mam 36 lat i tyle smutku w sobie...

Wiem i rozumiem, Cię że przeżywasz ból rozstania. Samotne wieczory, przedmioty, miejsca które kojarzą się z najbliższą osobą... Także chciałbym dużo o tym rozmawiać, jest we mnie ogromna tego potrzeba. Choć sam w to nie mogę uwierzyć, bo jest mi tak trudno i przygnębienie mnie dobija, to kiedyś podniosłem się z większej tragedii. Ufam, że znów mi się to uda. Obym ostatni raz musiał się podnosić... I Tobie także się to uda.

Trzymaj się dzielnie, na pewno nie jesteś sama. W takiej czy podobnej sytuacji są też inni, choć to żadne pocieszenie. Przede mną noc, wiem że nie nie będę mógł spać, serce mi wali jak oszalałe, tak bardzo chciałbym, by rzeczywistość nią nie była... A jutro dzień zmagania się z natrętnymi myślami ... I kolejne...
Dlaczego tak jest na tym świecie, że ludzie siebie nie akceptują, odkochują się, porzucają? Ja jak kocham, to na dobre i złe. Nie mogę pojąć, że można kogoś przestać kochać ot, tak, z dnia na dzień.
Dziś kupiłem sobie wspomagacze, które mam nadzieję pomogą mi przetrwać najbliższy czas. Sprawdziły się 2 lata temu. Wiem, że to nie tędy droga, lecz ból jest tak silny...

Chętnie pozostanę w kontakcie by w miarę możliwości nawzajem się wspierać. Pozdrawiam Cię.
Ostatni36
 
Posty: 4
Dołączył(a): 27 lis 2012, o 22:19

Re: czy mozna przstac kochac prawie z dnia na dzien?

Postprzez biscuit » 28 lis 2012, o 01:02

Ostatni36 napisał(a): Dziś kupiłem sobie wspomagacze, które mam nadzieję pomogą mi przetrwać najbliższy czas. Sprawdziły się 2 lata temu. Wiem, że to nie tędy droga, lecz ból jest tak silny...

co to za wspomagacze?
Avatar użytkownika
biscuit
 
Posty: 4156
Dołączył(a): 10 cze 2009, o 00:51

Re: czy mozna przstac kochac prawie z dnia na dzien?

Postprzez ona32 » 28 lis 2012, o 08:47

Ostatni36,

przez kilka poprzednich dni wpisywalam w google "jak radzic sobie z porzuceniem" czytalam mase artykulow i postow ludzi w podobnej sytuacji do mnie. Jednak wlasnie czlowiek tak jest skonstruowany, ze jego cierpienie w danej chwili wydaje sie byc tym najwiekszym a wszystko, co dzieje sie dookola jest niewidoczne.
Ja dostalam tabletki na tak zwane podniesienie poziomu serotoniny, ale nie biore ich.
Nie chce sie oszukiwac. Wiesz, kazdy mi mowi, ze to przejdzie, ze to kwestia czasu, owszem mam swiadomosc tego, ze to przejdzie, ale teraz boli i jak boli to mysli sie wylacznie o tym momencie a nie patrzy w przod.
Tak jak pisalam, najgorsze sa poranki i wieczory. Rano po przebudzeniu czuje sie, jakbym przezywala wszystko od nowa, bol,strach,zal mieszaja sie ze soba i dlawia. Wieczorami z przezywania jestem zmeczona, staram sie wypierac mysli,ale one natretnie powracaja. Chodze do pracy, bo musze, nie ma wyboru. Zakladam maske. Slysze, kurcze iza ale ty dobrze wygladasz, trzymasz sie, no ale co robic? Makijarz czy ubranie to tylko pozor a z szacunku do ludzi nie mozna sie przeciez zapuscic.
Nie wiem, nie potrafie zrozumiec, jak mozna komus powiedziec tak z dnia na dzien, ze sie kogos nie kocha, ze nie jest sie z kims szczesliwym (to akurat slowa z twojej historii).
Moj byly dzwonil do mnie w zeszly piatek 5 razy, ostatni o prawie 1 nad ranem, nie odebralam. W niedziele dzwonil ponownie postanowilam, ze odbiore. Znowu mowil,ze sie o mnie martwil, ze chcialby z jednej strony abym kogos poznala i byla szczesliwa z drugiej zas nie chcialby, bo przeciez to my mielismy byc razem. Kiedy powiedzialam mu, ze mnie zranil, ze jak tak mozna, wskazalam na jego bledy w zachwaniu o ktorych mowil sam psycholog, on stwierdzil,ze na pewno nie rozmawialam z psychologiem, ze on nie mogl wytrzymac jak ja reaguje na problemy, ze placze. Co chwile podawal inny powod. Na koniec skwitowal, ze jestem neurotyczka. Zaczelam o tym czytac duzo. Kiedy poprosilam go, zeby sam anzwal swoje bledy w tej relacji, nie umial wymienic niczego i to dalo mi do myslenia.
Mam osoby, ktore moj przypadek tego zwiazku znaly od poczatku i mowily mi abym to skonczyla, ale ja akceptowalam go takim jaki jest. Okazuje sie, ze to byl moj blad, ze nie wytyczylam granic, a on nie tylko tego nie docenil, ale tez wykorzystywal.
Napisalam mu maila w poniedzialek, wkleilam kalendarz zrealizowanych rozmow telefonicznych z psychologiem i podkreslilam, ze niestety ocenia wg siebie i uwaza,ze kazdy mowi nieprawde. Na sam koniec maila napisalam:wykasuj moj numer telefonu, mojego maila, nie ma mnie dla ciebie. Ty dla mnie tez przestales istniec.
W jakims artykule wyczytalam aby przeanalizowac zachowanie osoby, ktora nas opuscila, ze kazdy ma do tego prawo, ale nie oznacza to, ze to cos z nami jest nie tak. Podkreslono rowniez, ze nie da kochac sie za dwie osoby i jezeli ktos nie docenil naszego uczucia to jego strata. Osoby, ktore porzucaja, czesto same sa zagubione i nie umieja zdefiniowac czym jest dla nich szczescie.
Absolutnym bledem bylo probowanie zatrzymywania go i mam nadzieje, ze ty tego w swojej relacji nie zrobiles.
Niestety jezeli ktos mowi, ze nie chce z nami byc, to trzeba to przyjac a nie ponizac sie i prosic,zeby zostal,bo tak, jak napisano w tym artykule, nie da kochac sie za dwie osoby.
Jest mi ciezko, nawet bardzo i pewnie dlugo bedzie,ale mam dwa wyjscia albo odebrac sobie zycie, albo przetrwac to. Wybieram opcje druga, bo po pierwsze nie mam odwagi na smierc a poza tym nie moge skrzywdzic innych, bo cierpieliby tak, jak ja teraz.
Ostatni36 jak bedziesz mial zly nastroj, chcial sie wygadac, pisz. Faktycznie wsparcie pomoaga i odciaza troche z przygnebienia.
ona32
 
Posty: 309
Dołączył(a): 14 lis 2012, o 20:17

Re: czy mozna przstac kochac prawie z dnia na dzien?

Postprzez impresja7 » 28 lis 2012, o 10:55

nie odpowiedziałaś mi na pytania :(
Myślę ,że próba odpowiedzi na moje pytania pomoże Ci poustawiać pewne sprawy ,bo tak naprawdę sobie na nie odpowiesz. Łatwiej będzie Ci pracować nad żalem ,bo będziesz wiedziała czego żałujesz.
Za czym płaczesz i co doprowadza Cię do takiego stanu.
impresja7
 
Posty: 938
Dołączył(a): 25 lis 2012, o 11:05

Re: czy mozna przstac kochac prawie z dnia na dzien?

Postprzez ona32 » 28 lis 2012, o 11:05

Impresja,

zaluje, ze nie urwalam tego w poczatkowej fazie, kiedy pewne symptomy wskazywaly na poczatek konca tego zwiazku.
Zaluje, ze oklamywalam siebie sama i akceptowalam swojego narzeczonego.
Oczywisicie mial on wiele zalet, przeciez nie jest sie z kims kto jest tylko w 100% zly, jednak czy zaburzanie poczucia bezpieczenstwa, pewne zachowania w stosunku do corki, brak poszanowania dla mnie w trakcie nieporozumien mogly byc baza dla bycia razem?
Placze za dobra czescia niego, za to, ze nie docenial mnie jako osoby w pewnych kwestiach, za to, ze potraktowal mnie tak surowo jakbym zrobila niewiadomo co.Za to, ze ja potrafilam go akceptowac takim jakim jest a on mnie nie.
ona32
 
Posty: 309
Dołączył(a): 14 lis 2012, o 20:17

Re: czy mozna przstac kochac prawie z dnia na dzien?

Postprzez Apasjonata » 28 lis 2012, o 13:33

ona32 napisał(a):Placze za dobra czescia niego, za to, ze nie docenial mnie jako osoby w pewnych kwestiach, za to, ze potraktowal mnie tak surowo jakbym zrobila niewiadomo co.

Cześć, az sie musiałam zalogować po przeczytaniu tego powyzej.
Czy możesz mi wyjasnić tok Twojego myslenia? Jego dobra częsć to to, ze nie doceniał Cie jako osoby i traktował surowo? Co w tym dobrego?
Apasjonata
 
Posty: 336
Dołączył(a): 11 wrz 2011, o 12:51

Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: ovazupabkek i 78 gości