biscuitbiscuit napisał(a):nie rozumiem zupełnieczemu nie możecie
Trochę nie wyobrażam sobie tego..
Dlaczego sobie nie wyobrażam? Bo:
1. zniszczyłem coś ważnego - pewność i zaufanie. Już nigdy tego nie będzie.. tej bezgranicznej pewności..
2. podobno, życie po zdradzie to piekło.. a ja nie chcę piekła.. Co prawda teraz nie ma piekła, powiedziałbym, że jest bardzo dobrze.. Ale jest bdb, ponieważ wiemy, że nie jesteśmy razem i nie próbujemy do siebie wracać - w ogóle nie ma tematu powrotu do siebie.
3. wszyscy jej znajomi i rodzina radzą jej, żeby w ogole się ze mną nie kontaktowała.. A wydaje mi się, że prędzej czy później, zaufa się rodzinie niż facetowi, który miał romans..
4. bo do tego trzeba dwojga.. gdy rozmawiamy o życiu codziennym, o pracy, itp. to jest normalnie, jak wcześniej. Ale gdy schodzimy na temat zdrady to ona zadaje pytania, a ja na nie odpowiadam. A gdy ja o coś zapytam, to słyszę "nie będę Ci się zwierzać".. Albo kończymy temat i po 30 sekundach znowu się śmiejemy, ale już z zupełnie czegoś innego. Nie umiem rozszyfrować, czego ona chce.. co czuję..
5. Ona uważa, że cały czas kłamię.. a ja nie mam jak jej przekonać, że tego nie robię.
Czy to związek bardziej luźny? Wątpie.. Ani ja, ani ona nie widuje się z nikim.. Praktycznie każdą chwilę spędzamy razem. Nie wiem, może ona kogoś poznała - nie mówi o tym. Ale umówiliśmy się, że jeśli której z nas zacznie spotykać się z kimś innym, to poinformuje tą drugą stronę. Natomiast ja z nikim się nie widuje, i tak naprawdę nie chcę sie z nikim widywać, nie chce mi się nigdzie wychodzić bez niej. Więc nie wiem czy zależy nam na czymś 'bez zobowiązań".
Aczkolwiek, możesz mieć trochę racji - bo to co jest teraz między nami (każdy mieszka oddzielnie, oficjalnie się nie widzimy, nie mamy ze sobą kontaktu ani żadnych rzeczy, które mogłyby nas łączyć) można skończyć w ciągu jednego dnia.. więc pod tym względem możesz mieć rację z tą niezależnością. I może ona własnie tego chce. Nie wiem, ciężko mi coś powiedzieć, gdy ona tak szczelnie siebei chroni..
biscuit napisał(a):może na obecnym etapie odpowiadałby Wam (Tobie) inny model?właśnie nieco zbliżony do tego, co praktykujecie w ukryciu, po partyzancku...
Wiesz co, nie wiem czy odpowiadałoby, ale inaczej nie możemy.. Jej otoczenie bardzo interweniuje, gdy ona wspomina, że mnie widziała. Martwią się o nią..
ewkaewka napisał(a):a chyba Wam obojgu w duszy inaczej gra. Może to rzeczywiście taki okres przejściowy, jak to nazywasz. A po nim się przewali na lewo lub prawo.
Ciężko mi powiedzieć co w duszy gra.. Tak jak wspominałem
biscuit, nie wiem o czym ona myśli.. Nie mówi mi o swoich emocjach czy uczuciach ze mną związanych. (bo o innych emocjach, np. stresie, strachu, itp. związanym z innymi rzeczami to mówi). Nie wiem czy dalej kocha czy nienawidzi.. A ja też nie chcę na nią naciskać, żeby mówiła.. Jesli chodzi o to co jest między nami, to ona decyduje.. ja staram się dostosować, aczkolwiek otwarcie trzeba powiedzieć, że odpowiada mi to co jest teraz.
I tak, masz rację, w takiej sytuacji trzeba zakończyć. Nawet jeśli dalej byśmy się kochali, to co to byłby za związek bez zaufania, szczerości, ze świadomością romansu..
ewka napisał(a):Jak to nie od Ciebie zależy? Stanowisz 50% Waszego związku-niezwiązku. Czy z racji tego, że nawaliłeś - nie odebrałeś sobie prawa do chcenia czegokolwiek?
Wiesz co, to jest tak, że w rzeczywistości pozorów (gdy zachowujemy się "normalnie") decydujemy po połowie.. czy gdzieś idziemy czy zostajemy w domy.. Czy gadamy czy oglądamy coś.. Razem to ustalamy.
Ale jeśli chodzi o nas, to ona decyduje. Chcę rozmawiać to rozmawiamy. Chce pytać to staram się odpoiadać. A gdy ja zapytam i ona nie chce odpowiedzieć, to nei naciskam.
I może masz rację, że stanowię 50%, ale wydaje mi się, że to do niej należy decyzja co dalej..
ewka napisał(a):O! A dlaczego niby?
Bo pewnie nic by z tego nie wyszło.. W moim odczuciu za dużo się wydarzyło, żebyśmy mogli dalej być razem.. Więc zobaczymy co da ten okres przejściowy..