Sąd... coś w tym jest. Ale nawet jeśli to jest to sąd wydający wyrok w zawieszeniu i ewidentnie widzący szansę na skuteczną "resocjalizację".
Tak po sobie to widzę, że zawyła mi chęć uchronienia Cię Iza od iluś tam paskudnych rzeczy które mają szansę ogromną sie pojawić w Twojej przyszłości. Trochę na zasadzie próby uchronienia od własnych błędów też. Znam do bólu dalszy scenariusz. Ja się poparzyłam, widzę kogoś kto jest na najlepszej drodze do powtorzenia mojej drogi no nieeeee... Wprawdzie to co piszesz tylko w niewielkim stopniu przypomina moje akurat błędy w kwestii relacji z dzieckiem, ale za to " Sansevieria kochająca za bardzo" to już i owszem, wyłazi w całej pełni. Ja byłam taka na dodatek w czasach, kiedy temat od strony czy lektur dostępnych czy pomocy psychologicznej był w powijakach.
Iza, mam wrażenie że Ty wiesz jak powinno być ale nie czujesz ani swojej siły ani uprawnień do innych działań niż łagodne tłumaczenie i oczekiwanie, że druga strona zrozumie. Jakbyś nie była w stanie wprowadzić silnego i bezdyskusyjnego "nie" w pewnych wymagajacych tego sytuacjach. Co nie jest zbrodnią ale jest niedobre. Bo są sytuacje właśnie na takie bezdyskusyjne "nie" wprowadzane z odruchu. Jedni mają reakcję na nową szokujacą sytuację w formie "działaj" a inni "kamienieją". Co perfekcyjnie widac na przykład w sytuacji wypadku drogowego, co to z tłumu ludzi działanie podejmuje jedna czy dwie osoby, a reszta się plącze wokół choć ani nie jest to grupa zwyrodnialców ani imbecyli.
Tak sobie pomyślałam jeszcze że skoro Amelka mieszkała tyle czasu z dziadkami to i dla niej ta sytuacja że jest mama na stale i jeszcze ten wujek była bardzo obciażajaca, bo bardzo dużo nowego na raz. Dziecku trudno się odnaleźć w takiej nowej sytuacji, a jeszcze i szkoła to ogromne przeżycie. Dziecko wrzucone w tyle nowych spraw na raz może reagować niespokojnie, no dorosłemu by nie było łatwo, weż sobie wyobrać nowy dom, nowy domownik i na dodatek nowa praca na ktorej Ci zalezy... I tak sobie dalej myślę ze warto chyba żebyś teraz w centrum uwagi spróbowala postawić siebie i Amelkę. Bo obie musicie się przyzwyczaić do siebie nawzajem i do wspólnego zycia mamy z coreczką na codzień. To jest cos w co bardzo warto zainwestować. W poznanie własnej córeczki i siebie, zbliżenie. Spokoju Wam obu trzeba. Łagodności. Ciepła, ktore sobie wzajem przecież dać mozecie. W Tobie jest go duzo, w Amelce na pewno też. I kiedyś tam ja po prostu przeprosisz za tego "nietrafionego" wujka, jak będzie starsza i jak zdarzy sie odpowiednia sytuacja. A ona Ci wybaczy i tyle. Nie zadręczaj się tym co się stalo, nie warto. Od samobiczowania to tylko sie rany pogłębiają.
I jeszcze bardzo Cię namawiam na terapię własną. Bo oczywiście że popełniłaś błędy. Pomijając to, ze każdy je popełnia ( też nie ma się co samobiczować) to ważne żeby błędów nie powtarzać. A dlaczego terapia - uwierz albo nie, ale ty szukasz błędów nie tam, gdzie są tylko tam, gdzie ich nie ma. Na siebie samych jesteśmy nader czesto ślepi jako krety, terapeuta zaś jak lustro życzliwe jest. Patrzenie w lustro pomaga zobaczyć to, czego nie widzimy.
I jeszcze jedno. Nie będę tu snuła teorii że Twoja rodzina jest toksyczna. Może jest może nie. Ale pisalaś że Twoja mama była bardzo ciężko chora. I warto zebyś wiedziała, że taka sytuacja, absolutnie zewnętrzna, też moze się stać przyczyną ukasztaltowania sie w dziecku niedobrych schematów funkcjonowania. Bo ciężka choroba jest urazem dla calej rodziny, nie tylko dla chorego. Czyli na pewno z racji cieżkiej choroby Twojej mamy Twoja rodzina została, nie bójmy się tego słowa, uszkodzona. Bo ktoś kto normalnie daje opiekę i wsparcie stal sie kimś, kto tej opieki i wsparcia wymaga. Czyli nastąpiło przestawienie ról, dla dziecka ( nawet dorosłego) to jest cios w poczucie bezpieczeństwa. I nawet jeśli nic poza tym nie było toksycznego w twojej rodzinie to w moim odczuciu sama tak cieżka choroba mamy to w pewnych sytuacjach może byc coś do terapii. Na takiej samej zasadzie jak iluś tam ofiarom wypadków potrzebne jest terapeutyczne wsparcie do wyjścia z urazu.
Iza, bądź dla siebie dobra.