czy mozna przstac kochac prawie z dnia na dzien?

Problemy z partnerami.

Re: czy mozna przstac kochac prawie z dnia na dzien?

Postprzez Bianka » 17 lis 2012, o 00:07

Ona nie nie uważam, wszystko jestem w stanie zrozumieć, żałobę, zerowe poczucie własnej wartości, lęk, smutek, żal, nieumiejętność bycia samej, głód miłości, naprawdę rozumiem...jedynie historie dzieci skrzywdzonych mną zawsze wstrząsają, przeżywam, martwię się, chciałabym, żebyś o małą zadbała i nic więcej...
Avatar użytkownika
Bianka
 
Posty: 5298
Dołączył(a): 11 maja 2007, o 20:29
Lokalizacja: nieokreślona

Re: czy mozna przstac kochac prawie z dnia na dzien?

Postprzez ona32 » 17 lis 2012, o 20:39

no i znowu dol.
siedze w domu i rozmyslam, nie moge skupic mysli, ani skoncentrowac sie na czymkolwiek.
dzisiaj jak wstalam rano, plakalam z besilnosci, plakalam zmieniajac posciel.
wyrzucilam jego szczoteczke do zebow, to ostatnia rzecz jaka tutaj zostala.
boje sie swiat, bo mysli powroca.
boje sie sylwestra, bo bede go spedzala w samotnosci.
i am falling into pieces
ona32
 
Posty: 309
Dołączył(a): 14 lis 2012, o 20:17

Re: czy mozna przstac kochac prawie z dnia na dzien?

Postprzez ophrys » 17 lis 2012, o 21:07

ona32 napisał(a):boje sie swiat, bo mysli powroca.
boje sie sylwestra, bo bede go spedzala w samotnosci.


Kobieto ocknij się i ogarnij.
Sylwestra nie będziesz spędzała samotnie - zgadnij dlaczego?





Bo masz dziecko.
Również dla dziecka możesz zrobić przepiękne, ciepłe, rodzinne Święta. Ty razem z córką, lub też z Twoimi rodzicami, a jej dziadkami.

I nie potrafię zrozumieć Twojego podejścia - jak coś się dzieje trudnego w Twoim życiu, to wywozisz małą do rodziców :?
Chyba pora dorosnąć, i skoro urodziłaś dziecko, to być dla niego MATKĄ...
Avatar użytkownika
ophrys
 
Posty: 1346
Dołączył(a): 10 paź 2008, o 14:18

Re: czy mozna przstac kochac prawie z dnia na dzien?

Postprzez ona32 » 17 lis 2012, o 21:14

ophrys,

mniejsze zlo---- lepiej, zeby mnie corka w takim stanie nie widziala. jakos sie ogarniam.
mam dola, bo jak corka miala sepse i bylam z nia w szpitalu to wtdy moj byly maz mnie zostawil, bo mial inna. pozniej mu wybaczyla, ale za 3 miesiace znowu byla zdrada.
teraz tez w ciagu chwili okazalo sie, ze ktos z kim bylam i ponoc bylam dla niego fantastyczna.cudowna przestal mnie kochac prawie z dnia na dzien.....po prostu to takie natretne mysli, wracaja jak bumerang, mecza :(
ona32
 
Posty: 309
Dołączył(a): 14 lis 2012, o 20:17

Re: czy mozna przstac kochac prawie z dnia na dzien?

Postprzez ophrys » 17 lis 2012, o 21:21

Wiesz, mówić można dużo...
I nawiązując do tytułu wątku - czy można odkochać się z dnia na dzień. Nie, jeśli się kocha to nie można. Ale uświadom sobie, że facet, z którym byłaś Ci w ogóle nie kochał. Że to mówił... jak napisałam gadać można. Jego czyny świadczyły o czymś wręcz przeciwnym.

Nie kochał i nie kocha Ciebie. Nie kocha Twojej córki. Było mu (wstaw co zechcesz) :
- wygodnie, bo miał seks, uprane i ugotowane
- wyrzuciła go akurat poprzednia baba i gdzieś musiał się zaczepić
- nie miał ochoty mieszkać z rodzicami
- itp itd.

Ty też nie kochasz, jesteś tylko przerażona samotnością i co za tym idzie wzięciem odpowiedzialności za życie swoje i swojego dziecka. Jesteś osobą uzależnioną od tak zwanej nałogowej miłości.

Współczuję, ale jedynie Ty możesz coś z tym zrobić.

Na NFZ można się dostać do Poradni dla osób uzależnionych i współuzależnionych.

Polecam, zapisz się na terapię - pisze Ci to osoba, która też była kiedyś w takim miejscu jak Ty.
Avatar użytkownika
ophrys
 
Posty: 1346
Dołączył(a): 10 paź 2008, o 14:18

Re: czy mozna przstac kochac prawie z dnia na dzien?

Postprzez ona32 » 17 lis 2012, o 21:27

Oprys,


ja po rozwodzie bylam 3 lata sama, nie chcialam z nikim byc.
To nie jest tak, ze jestem uzalezniona, po prostu chcialabym byc kochana i dac komus swoja milosc---myslalam, ze moj byly bedzie taka osoba----dodam, ze to on nalegal na zareczyny, ja mowilam, ze przeciez mozna z kims zyc nie legalizujac/formalizujac zwiazku.
Chce miec oparcie w kims i kogos wspierac. Czlowiek jest zwierzeciem stadnym i po to sie rodzimy, zeby dzielic z kims swoj swiat.
ona32
 
Posty: 309
Dołączył(a): 14 lis 2012, o 20:17

Re: czy mozna przstac kochac prawie z dnia na dzien?

Postprzez caterpillar » 17 lis 2012, o 21:31

Współczuję, ale jedynie Ty możesz coś z tym zrobić.

Na NFZ można się dostać do Poradni dla osób uzależnionych i współuzależnionych.

Polecam, zapisz się na terapię - pisze Ci to osoba, która też była kiedyś w takim miejscu jak Ty.


wiec radze Ci isc za ciosem i poszukac moze uda Ci sie zapisac na terapie , bo bez tego bedzie Ci ciezko.

powodzenia
Avatar użytkownika
caterpillar
 
Posty: 7067
Dołączył(a): 29 maja 2008, o 16:15
Lokalizacja: część świata

Re: czy mozna przstac kochac prawie z dnia na dzien?

Postprzez ophrys » 17 lis 2012, o 21:39

Cat, to do Onej?

Ona, ale Ty masz stado, nie widzisz tego?
Dostałaś tu kilka linków, czy zajrzałaś choć do jednego?

I masz jak najbardziej kogoś do wspierania. A wspierać samą siebie możesz Ty i nikogo więcej do tego nie potrzebujesz.
Avatar użytkownika
ophrys
 
Posty: 1346
Dołączył(a): 10 paź 2008, o 14:18

Re: czy mozna przstac kochac prawie z dnia na dzien?

Postprzez KATKA » 18 lis 2012, o 11:26

Ona i tak ciagle o tym, ze facet ją przestał kochaĆ Z DNIA NA DZIEŃ.... :evil:
KATKA
 
Posty: 3593
Dołączył(a): 23 maja 2007, o 20:00
Lokalizacja: Poznań

Re: czy mozna przstac kochac prawie z dnia na dzien?

Postprzez Abssinth » 18 lis 2012, o 15:21

i to wszystko JEJ wina... :P
Avatar użytkownika
Abssinth
 
Posty: 4410
Dołączył(a): 6 maja 2007, o 01:39
Lokalizacja: Londyn

Re: czy mozna przstac kochac prawie z dnia na dzien?

Postprzez mahika » 18 lis 2012, o 15:48

ogarnie się, w szoku człowiek różne rzeczy widzi i mówi.
Chciałabym żeby nastąpił juz taki etap złości i buntu u Izy.
Avatar użytkownika
mahika
 
Posty: 13346
Dołączył(a): 7 maja 2007, o 16:07

Re: czy mozna przstac kochac prawie z dnia na dzien?

Postprzez ona32 » 18 lis 2012, o 15:53

Czy moglabym prosic,zeby nie wytykac wylacznie moich emocji z ktorymi staram sobie poradzic.
Zadzwonila do mojego bylego narzeczonego i powiedzialam mu na wstepie, ze podkreslam, ze telefon jest wylacznie z potrzeby przekazania informacji a nie z potrzeby rozmowy z nim.
Powiedzialam mu, ze rozmawialam dwa razy z psychoterapeuta, ktory otworzyl mi oczy i pozwolil wyjsc z obszaru wylacznej koncentracji na wlasnym zalu. Dowiedzialam sie, ze to nie jest tak, ze to ja jestem problemem (tak jak uslyszalam od niego----on wtedy zaprzeczyl, ze tak powiedzial, stwierdzil, ze mowil, ze jestesmy po prostu inni, roznimy sie) ja odparlam, ze kazde jego slowo doskonale pamietam, i dlugo nie zapomne i to mi wlasnie powiedzial jednak zaden argument nie szedl z atym stwierdzeniem. Powiedzialam, ze psychoterapeutka twierdzila, ze ma zanizona samoocene co wyszlo w momencie, kiedy poprosilam aby kazde z nas napisalo na kartce co lubi a czego nie lubi sie, co druga osoba robi. On po przeczytaniu mojej kartki wpadl w szal. Wrocil o 4 rano. Psycholog po wymianie informacji, co na mojej karcte bylo stwierdzila, ze to co napisalam bylo wazne juz nawet nie dla nie, ale w ogole, ale widocznie on oczekiwal, ze go zgloryfikuje. Tak mu to tez przekazalam. podkreslilam, ze wychodzac za kazdym razem z domu zaburzal moje poczucie bezpieczenstwa i dawal wyraz ucieczki od problemow. Powiedzialam, ze oczywiscie nie tylko on popelnil bledy, ja takze. Powiedzialam, ze w momencie kiedy pierwszy raz wyszedl z domu na samym poczatku naszej znajomosci i wsplnego mieszkania, moglam po prostu zamknac ten etap na zawsze. On w przerwie mowil tak to ja jestem zly. Na co ja odparlam widzisz, nie slyszysz moich komunikatow, nigdy nie mowilam,ze jestes taki czy owaki tylko zwracalam uwage na twoje zachowanie, tak jak to czynie teraz. Przyznal mi, ze od 4 lat pisze bloga (nigdy o tym nie wiedzialam i powiem Wam, ze bylo mi przykro, ze mi o tym nie powiedzial). Mowil w miedzyczasie, ze szczerze szalenie mnie lubi, zaczal pytac o corke, gdzie jest etc. Zapytal: Powiedz, czego chcesz (to bylo pytanie z troska). Ja powiedzialam, ze chcialam przekazac mu ta informacje, zeby zweryfikowal swoje zachowanie, ze owszem mialam swoje problemy, ale juz na samym poczatku jak sie poznalismy mowilam mu jak wyglada u mnie sytuacja i, ze mialam przez to prawo do przezywania tych problemow na swoj sposob a on znajac sytuacje i moja informacje mogl w to wejsc lub nie.
Czulam cisze w sluchawce na koniec. Powiedzialam: to tyle co chcialam powiedziec. Czesc-----znouw cisza.
Czy myslicie, ze cos do niego dotarlo?Ze zastanowi sie natym wszystkim?
ona32
 
Posty: 309
Dołączył(a): 14 lis 2012, o 20:17

Re: czy mozna przstac kochac prawie z dnia na dzien?

Postprzez mahika » 18 lis 2012, o 16:00

ona32 napisał(a):Czy myslicie, ze cos do niego dotarlo?Ze zastanowi sie natym wszystkim?

Nie.
Sądzę że czeka aż Ci przejdzie i nie za bardzo rozumie czego chcesz jeszcze od niego.
Avatar użytkownika
mahika
 
Posty: 13346
Dołączył(a): 7 maja 2007, o 16:07

Re: czy mozna przstac kochac prawie z dnia na dzien?

Postprzez caterpillar » 18 lis 2012, o 16:09

dokladnie , ja tez widze 2 sprzeczne informacje

na poczatku piszesz

na wstepie, ze podkreslam, ze telefon jest wylacznie z potrzeby przekazania informacji a nie z potrzeby rozmowy z nim.


a na koncu

Czy myslicie, ze cos do niego dotarlo?Ze zastanowi sie natym wszystkim?


wiec moim zdaniem nadal robisz podchody

a facet jasno wysyla Ci komunikat roznimy sie itd.

pytanie: Czy to co powiedzial Ci psycholog dotarlo do Ciebie?


mysle ,ze nie
Avatar użytkownika
caterpillar
 
Posty: 7067
Dołączył(a): 29 maja 2008, o 16:15
Lokalizacja: część świata

Re: czy mozna przstac kochac prawie z dnia na dzien?

Postprzez Abssinth » 18 lis 2012, o 17:13

ojj podpisze sie pod Caterpillar w pelni...

czy sama wiesz, jaki byl cel Twojego wywnetrznienia sie przed nim?

cos sie skonczylo.
nie dzwonisz do bylego sprzed 20 lat, zeby mu powiedziec, 'a tak wlasciwie to powinienes zrozumiec, ze bla bla bla', poniewaz wiesz, ze to sie skonczylo, to jest czlowiek osobny od Ciebie, ma swoje zycie i tyle.

teraz zrozum, ze sytuacja z Twoim bylym narzeczonym sie skonczyla.
On ma swoje zycie, Ty swoje
jaki ma sens dzwonienie do niego z nadzieja ze 'zrozumie'

on Cie nie chce
odszedl, skonczyl

na swiecie sa miliony facetow
z ktorych wielu daloby miliony, byle tylko z Toba byc
a Ty dalej uwieszasz sie, desperacko, na kims, kto powiedzial Ci dobitnie ze ma Cie gdzies

co sie stalo z Twoim szacunkiem dla samej siebie?
Avatar użytkownika
Abssinth
 
Posty: 4410
Dołączył(a): 6 maja 2007, o 01:39
Lokalizacja: Londyn

Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 32 gości