ty nie musisz ani mnie ani nikogo innego przekonywac do niczego. Ja dlugi czas uczylam sie bycia samemu, jeszcze przed urodzeniem corki. to jest sztuka, a napewno ciezkie zadanie.myslisz, ze mnie ta walka nie przeraza, klopoty, schody itd.? ale wiem, ze jesli kiedys z kims bede to napewno nie z powodu strachu przed samotnoscia, klopotami, czy dla corki.
Ale to wszystko musi trwac, do wszystkiego trzeba dojsc samemu i samemu wartosciowac swoje poczynania. Kiedys (bardzo, bardzo wiele lat temu) bylam w patologicznym ukladzie z alkoholikiem, po jego kolejnym wyskoku trafilam do psycholog, ktora mi powiedziala "jak Pani tak dobrze, to po co cos robic, niech Pani zaakceptuje fakt, ze pije i juz, a niech Pani wroci, jak naprawde bedzie chciala cos zmienic" dostalam obuchem w leb, chcialam wrzeszczec, ze wcale mi nie jest dobrze i chce wszystko zmienic. W pewnym momencie wiedzialam co robic spokojnie, bez emocji wywalilam chlopa za drzwi i juz sie za siebie nigdy nie obrocilam, to doswiadczenie zmienilo calkowicie moj poglad na facetow i pozwolilo mi wytyczyc w przyszlosci wlasne granice.
Faktem jest, ze wepchalam sie w patologiczny uklad z ojcem mojej corki, ale dzieki wczesniejszym przezyciom, pomocy wielu osob udalo mi sie wyplatac, bo w mojej sytuacji pozbycie ojca dziecka oznaczalo rowniez "pozbycie" sie corki. Ale to inna historia.