hey Kobietki,
troche tu napisałyście od czasu mojego ostatniego postu....Wszystko dokładne przeczytałam...i wyciągnęłam wnioski. Wiedziałam co to jest honor, własna godnosc, szanowanie czyjegoś zdania. Byc moze Szafirowa jeszcze bardziej rozjaśniła mi teraz niektóre kwestie.
I tak...walczyłam o swojego faceta (jak jeszcze pracowałam z nim) ale...nie czułam się jakbym obdarła się z godności. Myśle że bardzo dobrym krokiem było to że zrezygnowałam tam z pracy i odciełam się od tego wszystkiego.
Dowodem na to ze nie szanuję jego zdania mógłby byc fakt że odezwałam się do niego, po 3 miesiącach nieodzywania sie, po tym jak mi napisał: 'Już nigdy nie chce miec z Tobą żadnego kontaktu!'. Nie chciał miec kontaktu, a ja się odezwałam, co prawda zawsze to są krótkie wymiany smsów ale jednak to ja się odezwałam.
Dziewuszki, ostatnio pisałam że do niego napisałam, odpisał mi, później znowu odpisałam, i jak na razie nie odpisał..w sumie nie zależy mi na tym, tak jakoś (dziwne no nie?). Dziś czuje że On mi wcale do szczęścia nie potrzebny..W sumie ja nic nie zdziałam , dopóki On nie będzie chciał by cos było, a jak narazie to wygląda na to że jest poprostu dla mnie miły.NIC WIĘCEJ. Ale nie wiem, wczoraj to była taka chwila słabości, bo przypadkiem natknęlam sie na zdjęcia z nim (mam iż aż 3!) i w tym kontekscie do niego napsiałam.
Nie wiem czemu ja jeszcze za nim tęsknie, może z sentymentu do tego co było?? Bo widze że On sie za wiele nie zmienił, a to oznacza , ze jesli wtedy mi coś w nim nie pasowało, to i teraz nie będzie.
I jeszcze co do szacunku do drugiej osoby, i do jego zdania. Źle sie czułam gdy On mi powiedział; 'zobaczymy czy będziesz umiała uszanowac czyjeś zdanie' to było w kontekscie tego ze On nie chce miec kontaktu ze mna. Noi co ? Było mi z tym cholernie źle, 3 miechy wytrzymałam. I nie wiem, moze i On soebie pomysłał ze nie umiem jednak uszanowac jego zdania. Ale..nie chiałam by nasza relacja w taki spoósb sie skonczyła (mysle ze i on w głebi serca nie chciał) . odezwłam sie do niego, by uspokoi moje sumienie. teraz mi jest z tym dobrze , gyd sie odezwe do niego np. raz w miesiac. Późnej będzie rzadziej. Ale wolałam zeby ten brak kontaktu umarł 'śmiercią naturalną' niż takim postawieniem przez niego warunkiem. Bo wiem że gdybym wtedy sie nie odezwała to rozwijałaby sie w moim sercu nienawiśc do niego a tego nie chciałam.
Mogę też sie pochwalic że ja już sie wyleczyłam z tego typu zachowań, ze jesli ktoś mi nie odpisuje przez dłuższy czas to zasypuje go kolejnymi smsami, z pytaniami typu czemu nie odpisujesz... (kiedys tez tak potrafiłam) Poprostu w takich sytuacjach nie upominam sie już o ten kontakt...Nie odpisuje, nie odbiera, widocznie nie chce, nie może. A jak bedzie chiał się odezwac to oddzwoni lub odpisze. .I już.
Wiem, troche chaotycznie to wszystko napisałam..ale pisąlam to co mi pokolei do głowy przychodziło...
Trzymajcie sie kobietki i ciesze sie że tu jesteście. Buziaki.
Ps. Joasiko, nie ma sensu się tak zadręczac. Walczyłas bo kochałas, bo wierzyłas w to co was łączy. To normalne i naturalne.. A to co on sobie o tym teraz mysli, to niech sobi w d.. wsadzi.
PS.2 Ladorado...rozuemiem że chcesz sie z nim rozmówic i jesli rozstac to rozstac jak ludzie dorośli. Ale...nie ma sensu sie pchac tam gdzie nas nie chcą, lub tam gdzie nie wiedza czy nas chcą. To Ty podejmij decyzję. I wcale nie musisz sie do niego odzywac. Jesli zamilkniesz i zaczniesz układac sobie zycie bez niego to będzie dobry krok. Ten facet do niczego Ci nie jest potrzebny , bo doskonale sobie sama dasz rade!!
PS.3 Szafirowa, dzięki za Twoje posty tu. Pamietam też jak wypowiadałas sie w moim poście i pamietam jak po twojej wypowiedze 'otrzeźwiałam' i zaczęłam rozsadnie myslec o tym co postanowi. Dałas mi odawge do tego by mimo wszelkich przeciwnosci losu podja ctą rozsądną decyzje by tam jednak nie wracac. Uchroniłas mnie.
Wszyscy którzy sie tam wypowiadali uchronili mnie. Dziekuje Wam. Dobrze że tu jesteście.