Co do tego, czy zazdrość jest definiowana jako emocja pierwotna, czy nie, to nawet niezbyt mnie to obchodzi, bo definiowanie to czesto rzecz przypadkowa i subiektywna, zależąca od widzimisię autora definicji. Dla przykładu, nad tym, czy zakwalifikować homoseksualizm jako chorobę, czy nie zadecydowała ILOŚĆ GŁOSÓW. Po prostu więcej osób w Amerykańskim Towarzystwie Psychiatrycznym było za taką, a nie inną opcją- czy to ma być rzetelne i miarodajne??? (Proszę się NIE ODNOSIĆ do tego przykładu, bo to tylko przykład, nieistotne jest tu moje osobiste zdanie na temat homoseksualizmu i nie o tym temat- a jak znam życie, to zaraz się zacznie wypaczanie mojej myśli i wmawianie mi, że miałam na myśli to, czego nie mam- a nie chce mi się już nic prostować). Mam w sumie na myśli to, że i tak nie ma znaczenia, czy jest to pierwotna emocja, czy złożone uczucie, określiłam to może zbyt ogólnikowo- ale dla mnie to jedno i to samo oznacza- zazdrość tak czy inaczej jest wynikiem splotu pierwotnych pobudek i tyle, żadna filozofia (o tym później, bo chcę teraz się skupić na czym innym.)
Nie obchodzą mnie więc definicje, tylko mnie obchodzą FAKTY. I nie obchodzą mnie "zwierzątka", tylko jedno, konkretne zwierzę. Więc co z tego, że jesteśmy spokrewnieni z promiskuitycznymi szympansami bonobo, skoro i tak to ma się jak piernik do wiatraka w rozmowie o zazdrości? Zresztą, mamy ponad 3 MILIARDY par zasad azotowych w genomie, więc nawet ta "niewielka różnica" między genomami człowieka a waszym ukochanym bonobo to PRZEPAŚĆ. Drogi ewolucyjne naszych gatunków już dawno się rozeszły, więc przestańcie mi ględzić o bonobo, bo to nonsens. Ja mówię o człowieku a wy o jakichś małpkach. A mężczyźni są poligamiczni, czy to się wam podoba, czy nie i nie obchodzi mnie to. A kobieta z natury jest monogamiczna, choć może być "monogamiczna seryjnie". Kobieta może mieć na raz tylko jedno, rzadziej- dwa, więcej to już skrajność, więc siłą rzeczy musi stawiać na JAKOŚĆ. Długi okres ciąży+ dziecko rodzi się niesamodzielne= potrzeba faceta, który się zaopiekuje tą kobietą i jej dzieckiem.
Facet zaś może na raz mieć większą liczbę dzieci, więc może sobie pozwolić na nie z większą ilością kobiet naraz! Zarazem nie chce wkładać wysiłku w wychowywanie nie swoich genów, bo to siępo prostu nie opłaca w naturze, takie są już jej prawa i nie zmienimy tego! Więc choć facet chce mieć jak najwięcej kobiet, jednocześnie wymaga wierności od kobiety! W krajach np. islamskich występuje zafiksowanie na punkcie dziewictwa i wierności kobiety, choć mężczyzna, jeśli ma warunki, to może sobie pozwolić nawet na cztery kobiety- DLACZEGO?? Dlatego właśnie, że facet dla kobiety ma być tym pierwszym i jedynym, taką faceci mają mentalność.
Jest wiele różnych kultur, więc powiecie, że są i takie, w których panuje swoboda jak u bonobo- każdy z każdym, lub poliandria- z tym, że poliandria występuje w maleńkiej liczbie społeczności i najczęściej jest spowodowana przymusem ekonomicznym, niedoborem kobiet z różnych powodów (najczęściej sanitarnych- wiele z nich umiera przy porodzie przy tak fatalnych warunkach etc) -jak bywa np. w niektórych regionach Indii. Tylko, że niezależnie od kulturowego modelu seksualności POJAWIA SIĘ ZAZDROŚĆ!!! Czy np. to, że kobieta żyje w społeczności islamskiej w której dozwolona jest poligynia, jest pozbawiona uczucia zazdrości o partnera? Nie jest. To nadal taki sam człowiek, a zanim mi zarzucicie, żebym nie mierzyła wszystkich swoją miarką- przeczytajcie jakąś książkę pisaną przez kobietę pochodzącą z takiego kręgu kulturowego lub obejrzyjcie jakikolwiek dokument- nawet, może banalny przykład, ale zawsze- w "kobiecie na krańcu świata" był kiedyś odcinek, w którym Wojciechowska uczestniczyła w zaślubinach kobiety z plemienia... himba bodajże. Pan młody miał już jedną żonę, której zadaniem było... przyprowadzić nową partnerkę do niego na, nazwijmy to "noc poślubną", zachęcić do współżycia z mężem. I Wojciechowska się pyta tamtej, czy nie jest zazdrosna, a tamta na to, że oczywiście, że jest zazdrosna, ale tak już u nich jest, że to w końcu będzie pomoc w gospodarstwie i tak dalej. Czyli zazdrość o partnera JEST obecna niezależnie od narzuconego modelu kulturowego. Stąd oczywisty wniosek, że zazdrość jest w nas wbudowana z natury, a nie jest wynikiem ukształtowania w danej kulturze.
-->właśnie znalazłam ten odcinek KNKŚ na necie i żeby nie było- przytaczam dokładnie tłumaczenie słów tamtej:
Nie ma na świecie człowieka, który nie jest zazdrosny, ale muszę kontrolować to uczucie. W naszej tradycji mąż ma prawo poślubić drugą żonę, a ja muszę ten fakt zaakceptować (...)"
Czyli: Kobieta jest zazdrosną monogamistką, choć ostatecznie jest w stanie tolerować niewierność partnera, bo nie musi to ostatecznie oznaczać utraty zapewnienia bytu przez nią i jej dziecko, bo facet może mieć równolegle ją i inną. A Facet jest zazdrosnym poligamistą, któremu na dodatek o wiele trudniej zaakceptować niewierność partnerki, bo wiąże się to z ryzykiem poniesienia kosztów, które nie są w jego genetycznym interesie- kobieta jest zawsze pewna rodzicielstwa, a facet już nie ma takiej gwarancji, więc musi się mieć bardziej na baczności.
Co do tego, że zwierzęta nie kojarzą związku przyczynowo- skutkowego między samym aktem prokreacji a pojawieniem się młodych- nawet jeśli, to CO Z TEGO? Czy to zmienia cokolwiek? W instynkcie mają już wbudowaną dbałość o to, by wychowywać swoje potomstwo, a nie inne, więc i tak realizują prawa natury. Zwierzęta pewne zachowania podejmują instynktownie, tak samo, jak dziecko ma odruch ssania- nikt go tego nie uczył! Jeśli jest to nieprawdą, to dlaczego lew, kiedy przejmie władzę w stadzie lwic, to kiedy przyjdą na świat młode, które spłodził poprzedni szef stada- najczęściej je zabija? Ano dlatego, że nie opłaca mu się wychowywać innych genów niż własne, jeśli zabije młode z tego miotu to lwice będą szybciej mogły mieć młode Z NIM. Przyroda pokazuje mnóstwo przykładów potwierdzających moją tezę, a ludzie wcale nie wyłamują się ze schematu- oni tylko się zasłaniają wzruszającymi formułkami, wzniosłymi ideałami, ustanawiają prawa moralne a jednocześnie realizują zupełnie inne prawa!
Albo inny przykład, jesli już tak piszesz o tej przyczynowo-skutkowości...- jest taki ptak, niestety za cholerę nie pamiętam nazwy... Kiedy wyjdzie z gniazda na żer, a w tym czasie partnerka go "zdradzi"- a on się zorientuje, np. przyłapując dwójkę tuż po "gorącym uczynku", to dziobaniem w okolice kloaki zmusza ją do wydalenia pakietu nasienia tamtego, po czym sam z nią kopuluje- czyli zwierzęta są wyposażone w różnorodne mechanizmy chroniące przed wychowywaniem nie swojego potomstwa. A zazdrość jest jednym z... powiedzmy- "produktów" tej dbałości o wyłączność.
Na zakończenie dodam jeszcze parę słów, które w jednym z wywiadu powiedział dr h. c. Jerzy Vetulani, na które natrafiłam, szukając jakichś cytatów dla potwierdzenia mojej tezy (byście nie myśleli, że wszystko sobie z powietrza biorę...) Zasadniczo są one zgodne z tym, co sama tutaj powiedziałam, a wszystko to w zwięzłej i prostej formie, jesli moja wydaje się zbyt mętna- to tutaj wszystko jest opisane BANALNIE- w końcu Vetulani to renomowany popularyzator nauk przyrodniczych
Wygląda więc na to, że ktoś nas tym monogamizmem bardzo skrzywdził…
Jest coś takiego w naszej biologii, co skłania mężczyzn do posiadania praw wyłączności do partnerek. Zasadniczym celem każdego gatunku jest reprodukcja, czyli unieśmiertelnianie naszych genów. I tymi naszymi — własnymi genami, chcemy się opiekować. Otóż każda kobieta wie, że jej dziecko nosi jej geny i dlatego opiekuje się nim bardzo troskliwie. Jeżeli jej dziecko nosi inne geny, sprawa wygląda inaczej. Stąd bardzo złowrogą postacią w bajkach jest macocha — preferuje własne dzieci nad dzieci jej męża. Tak samo zresztą ojcowie nie przepadają zazwyczaj za pasierbami, a jeżeli przepadają za pasierbicami, to jeszcze gorzej (w tym momencie, dla czujnej feministki wyszedłem na seksistę i homofoba…). Badania nad tym, jak dziadkowie zajmują się wnukami wykazały, że najwięcej czasu poświęca wnukom matka matki (100 proc. pewności, ze opiekuje się własnymi genami), a najmniej dziadek po mieczu, czyli ojciec ojca. Bo tu aż dwie szanse, ze materiał genetyczny wnucząt jest mu obcy.
Tak więc to chęć opieki nad własnym potomstwem doprowadziła do tego, że mężczyźni nalegają na monogamię, dziewictwo narzeczonych i różne takie dziwaczności.
A co z zazdrością, rywalizacją o samicę? Może z tego powodu staliśmy się mono?
W przypadku mężczyzn i ich biologicznego podejścia do reprodukcji — albo jedna partnerka, niedostępna innym, albo kilka, ale też tylko na własność. Haremem, podobnie jak żoną się nie dzieli. Według Desmonda Morrisa, brytyjskiego zoologa, jako że człowiek pochodzi od promiskuitycznych małp (naszym najbliższym kuzynem jest bonowo — szympans karłowaty), to te tendencje do uprawiania seksu z wieloma partnerami są dość silne. Ale później, jak twierdzi Morris — człowiek przeszedł okres życia podobnego do drapieżników. W czasie wspólnych wypraw łowieckich czy wojennych konieczna była lojalność i współpraca wszystkich samców. Jak to pogodzić z rywalizacją o samice? Odpowiedzią było nałożenie tabu na partnerkę innych kolegów-myśliwych. Utrzymało się to w wielu subkulturach, również w Polsce, jako reguła — nie prześpię się z żoną przyjaciela!
Tu właśnie widać przykład tego, że choć jesteśmy blisko spokrewnieni z bonobo, to nasza ścieżka ewolucyjna zaprowadziła nas w zupełnie innym kierunku.
Jeszcze co do tej "definicji zazdrości", o której na początku było (taka klamra kompozycyjna, powiedzmy ;p)- to co z tego, że nie jest to uznawane za emocję pierwotną- ale na to złożone uczucie składa się szereg czynników, które wywodzą się właśnie z naszych pierwotnych uwarunkowań. Wszystkie zachowania są konsekwencją naszej konstrukcji psychicznej, a na nią składa się mnóstwo rzeczy- także tych pierwotnych i nieuświadomionych.
_______________________________________________________________________
I pewnie, że to wszystko jest to jakieś uogólnienie. Przecież nie opiszę wszystkich przypadków itd, poza tym w naturze nie ma zero-jedynkowości, są różne wynaturzenia, są też różne natężenia cech, każdy jest inny- więc jak mi ktoś powie, że jest wolny od zazdrości lub, że on to inaczej postrzega- to niech sobie taki będzie i krzyżyk mu na drogę! Poza tym wiele mechanizmów, które nami rządzą, nie uświadamiamy sobie. Możemy kontrolować wiele rzeczy, są ludzie, którzy nie muszą odczuwać zazdrości, bo mają na tyle wysokie poczucie własnej wartości, że są przekonani, że ewentualna konkurencja nie jest dla nich zagrożeniem- i tysiące innych indywidualnych przypadków! I już nie próbujcie mnie przekonać, że się mylę, bo już ten temat z każdej strony przeglądałam, konfrontowałam ze sobą różne argumenty- i nic, co do tej pory powiedzieliście nie było czymś, czego wcześniej bym nie znała.
I już nie zadawajcie mi więcej pytań, bo tak jak wy mnie, ja ze swej strony i tak was nie przekonam, więc nie widzę sensu wypowiadać się tu więcej. Zbywacie mnie pierdołami i pouczacie, bym się douczyła, zanim wypowiem- żenada.
EDIT: napisałam "facet jest zazdrosnym "monogamistą"- już poprawione na "poligamistą"- na wszelki wypadek zaznaczam ;x