Czy kocha mnie równie mocno...

Problemy z partnerami.

Re: Czy kocha mnie równie mocno...

Postprzez ewka » 7 lis 2012, o 10:40

346 napisał(a):Ewka, może to jest twoja definicja miłości... co nie znaczy, że jedynie słuszna.

No pewnie, że nie znaczy. To jedynie moje zdanie w temacie.

Jest zazdrość i ZAZDROŚĆ. Jej odrobina dodaje pieprzu i jest jak najbardziej. Ale jeśli idzie w parze z dominacją i silną chęcią posiadania, to tego pieprzu robi się dużo więcej. Tak to widzę.

Równie dyskusyjna może być kwestia umiaru... czy jest jeszcze w bezpiecznym obszarze, czy już nie. Co stanowi barierę, której przekroczyć nie można. I na takie pytania powinna sobie Callipso odpowiadać, a końcu każdy sam wyznacza granice sobie, partnerowi, związkowi.
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Re: Czy kocha mnie równie mocno...

Postprzez ewka » 7 lis 2012, o 10:41

346 napisał(a):Nie oszukujmy się, jesteśmy istotami biologicznymi i pierwotne instynkty są naszymi fundamentami.

Serio tak myślisz?
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Re: Czy kocha mnie równie mocno...

Postprzez Sansevieria » 7 lis 2012, o 12:36

Serio to na tych pierwotnych fundamentach udaje się nam, ludziom, budować bardzo rożnorodne i wielopiętrowe budowle. A zazdrosć o ile pomnę nie jest zaliczana do tzw. emocji pierwotnych. :)
Sansevieria
 
Posty: 4044
Dołączył(a): 10 lis 2009, o 21:57

Re: Czy kocha mnie równie mocno...

Postprzez 346 » 7 lis 2012, o 20:17

Jest zazdrość i ZAZDROŚĆ. Jej odrobina dodaje pieprzu i jest jak najbardziej. Ale jeśli idzie w parze z dominacją i silną chęcią posiadania, to tego pieprzu robi się dużo więcej. Tak to widzę.

No to ja właśnie podobnie uważam :P
Serio tak myślisz?

A co, nie jest tak? Nie jesteśmy złożeni z- bardzo ogólnie mówiąc- biomasy i nie rządzą nami te same mechanizmy, potrzeby itp?
Serio to na tych pierwotnych fundamentach udaje się nam, ludziom, budować bardzo rożnorodne i wielopiętrowe budowle. A zazdrosć o ile pomnę nie jest zaliczana do tzw. emocji pierwotnych.

Wybacz, ale nie mam sił dalej pisać, na razie tylko powiem, że nawet największy esteta musi wydalać tą kłopotliwą masę organiczną składającą się z odpadów procesu trawiennego.. Z pewnością wiesz, jak to odnieść do zacytowanej wypowiedzi i co mam na myśli : o
346
 
Posty: 31
Dołączył(a): 5 paź 2012, o 18:23

Re: Czy kocha mnie równie mocno...

Postprzez Sansevieria » 8 lis 2012, o 00:34

Co możesz mieć na myśli to sie domyślam, ale co masz na mysli - nie wiem. Jest kilka opcji. :)
Sansevieria
 
Posty: 4044
Dołączył(a): 10 lis 2009, o 21:57

Re: Czy kocha mnie równie mocno...

Postprzez 346 » 10 lis 2012, o 00:56

Przepraszam za taki nieestetyczny przykład, ale taki akurat się w tamtym momencie nawinął, a że był adekwatny, to wstawiłam, więc pozwolę sobie teraz troszkę uzupełnić wypowiedź, bez żadnych terminologii, bo nie jestem żadną specjalistką, tylko piszę, jak ja to osobiście widzę, prosto, zwięźle i na temat i nic więcej.

Mam na myśli po prostu to, co już wcześniej wyraziłam, czyli uważam, że pomimo tej wielopiętrowej nadbudowy kulturowej, nie możemy zaprzeczyć istnieniu tych pierwotnych fundamentów, (a nawet powiedziałabym, że to nie tylko fundamenty, ale stelaż całej konstrukcji istoty ludzkiej) i nawet, jeśli nie zdajemy sobie do końca z tego sprawy, to mają one wpływ na każdą dziedzinę naszego życia, czy tego chcemy, czy nie. Jak tu przedstawiłam moje spojrzenie na ten temat, to od razu pojawiły się głosy zdziwienia, jak to możliwe, że naprawdę tak uważam, co jest zresztą zrozumiałą reakcją- każdy człowiek chce widzieć siebie i swój gatunek jako ten wyjątkowy, uprzywilejowany, może nawet wybrany przez Boga.

A przecież te piętra nie są zawieszone w powietrzu i czysto spirytualnie bujają w przestrzeni, a są twardo osadzone w płodnej i żyznej glebie, z której mogą wyrastać i pnąć się w górę.

Krótko mówiąc- nie oszukuję się, że istota ludzka jest "czymś więcej", choć taka interpretacja to dla niejednej osoby miód na duszę- bo wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują coś zupełnie odwrotnego i po prostu wolę prawdę niż wmawianie sobie czegoś na siłę, bo i tak wiedziałabym, że to kłamstwo. Lepiej przygotować się na zderzenie z bolesną prawdą, niż bujać w obłokach i nieoczekiwanie zaliczyć potężną glebę.

Dobra, nie umiem jaśniej wytłumaczyć tego stanowiska, więc już dość tego bełkotu i w konkluzji powiem tylko, jak to się ma do tego tematu: ma się to tak, że uważam, że nawet, jeśli nasze uczucia, motywacje etc itp wydają się nam subiektywnie jak najbardziej wzniosłe, niezwykłe, humanitarne czy jakiekolwiek, to i tak wszystko wywodzi się z jednego, zwierzęcego źródła. I nie widzę nic dziwnego czy niepojętego w zazdrości o partnera/kę, bo drugi człowiek jest dla drugiego takim samym zasobem jak pokarm czy terytorium, o co trzeba walczyć, bo konkurencja jest i to niemała, a tylko ci, którzy umieją walczyć o swoje- przetrwają.
*****Tylko zaznaczam, że pisałam to o zazdrości W OGÓLE, a nie o przypadku autorki tematu****

To jest oczywiście tylko i wyłącznie mój pogląd i nie gardzę osobami o innych poglądach <--- żeby mi nie zarzucano jakichś złych intencji.
346
 
Posty: 31
Dołączył(a): 5 paź 2012, o 18:23

Re: Czy kocha mnie równie mocno...

Postprzez Abssinth » 10 lis 2012, o 01:12

ale widzisz, tlumaczysz to sobie wszystko pieknie-ladnie genami, instynktami itd

idee zywiciea rodziny i wlasnosci drugiego czlowieka, idee rodziny jako takiej w ogole

poczytaj sobie o pierwotnych spoleczenstwach, gdzie mezczyzny w ogole nie kojarzono z dostarczycielem genow, a dziecko bylo wlasnoscia matki bo z niej pochodzilo;
poczytaj sobie o spoleczenstwach, gdzie praktykowalo sie wieozenstwo i wielomestwo

etc etc
a potem wroc do dyskusji, w ktorej prezentujesz postawe, ze rodzina nuklearna jest wynikiem pierwotnych instynktow, genetyki i naszej zwierzecej przeszlosci :)

PS - jesli chodzi o to, jak 'genetycznie uwarunkowani' sa sie nasi najbizsi zwierzecy krewni...poczytaj sobie o zachowaniach seksualnych bonobo:)
Avatar użytkownika
Abssinth
 
Posty: 4410
Dołączył(a): 6 maja 2007, o 01:39
Lokalizacja: Londyn

Re: Czy kocha mnie równie mocno...

Postprzez 346 » 10 lis 2012, o 02:21

No i co z tego, że mi przytaczasz przykład szympansa bonobo, skoro równie dobrze ja mogę się oprzeć na przykładzie szympansa zwyczajnego...

Jak również co z tego, że mi przytaczasz przykłady, że w pierwotnych społeczeństwach mężczyzna spędzał większość czasu poza siedliskiem w poszukiwaniu pożywienia, skąd kontrola nad ojcostwem była nikła (przecież nawet dziś częste są przypadki, że facet wychowuje nie swoje dziecko w przekonaniu, że jest ojcem)- kiedyś dominował patriarchat mimo tego,że faceci polowali/ jeździli na wojny/ pracowali w polu, zresztą pogląd o rzekomym matriarchacie w pierwotnych społecznościach jest już od dawna kwestionowany, więc odpuść sobie protekcjonalne rady, bym sobie coś poczytała, zanim wrócę do dyskusji.
346
 
Posty: 31
Dołączył(a): 5 paź 2012, o 18:23

Re: Czy kocha mnie równie mocno...

Postprzez Abssinth » 10 lis 2012, o 03:46

:buziaki: :buziaki: :buziaki: :buziaki: :buziaki:
Avatar użytkownika
Abssinth
 
Posty: 4410
Dołączył(a): 6 maja 2007, o 01:39
Lokalizacja: Londyn

Re: Czy kocha mnie równie mocno...

Postprzez Sansevieria » 10 lis 2012, o 18:49

Poczytałam sobie w międzyczasie o zwierzaczkach i ich wzajemnych samiczo/samczych relacjach. Dowiedzialam się masy absolutnie nieprzydatnych a wielce interesujacych rzeczy :) na przykład tego, ze w gatunkach promiskuitycznych jądra samca stanowią proprocjonalnie większą część calego samca niż w gatunkach monogamicznych oraz że u gatunków promiskuitycznych samce są większe i bardziej się tak na pierwszy rzut oka różnią od samic. I że samice gatunków promiskuitycznych mają we krwi proporcjonalnie wiecej limfocytów niż samice gatunków monogamicznych i jeszcze sporo innych takich :)
Dowiedzialam się też że u zwierząt monogamicznych ta monogamia nie oznacza wiernosci seksualnej. Samce gatunków monogamicznych najwyraźniej kompletnie nie odróżniają potomstwa własnego od potomstwa innego samca i tyle. Oraz przekazują swoje geny innym niż "własna" samicom bez oporu własnego i bez protestów "zakontraktowanej" samicy. Co mnie zaciekawiło. Bo u nas jednak ta wiernosć seskualna wybija sie na plan pierwszy. Ale w sumie to jest logiczne, bo zwierzęta nie są w stanie zauważyc związku przyczynowo skutkowego między mającym miejsce aktem seksualnym a następujacym jakis czas po tym akcie pojawieniem się potomstwa. Nie dostrzeganie tego związku zdarza sie także w społecznosciach pierwotnych, o czym sobie przypomniałam przy okazji. Bo kiedys tam sie uczylam antropologii kulturowej odrobinkę. No i z tego to mi wychodzi że zazdrość o partnera seksualnego jest jednak tworem kulturowym, a nie odzwierzęcym. I to na dodatek tworem kultur na jakimś tam stopniu rozwoju.
Tak od strony zaś emocji pierwotnych to jak pisalam wcześniej do emocji pierwotnych ( najprostszych i niepodzielnych) przynależnych wszystkim homo sapiens się zazdrosć nie zalicza. Pojawia sie jako uczucie czyli pewna kombinacja emocji pierwotnych. A jak to z tworami bardziej skomplikowanymi - nie u każdego sie taka kombinacja musi pojawić. Z wielu różnych powodów. I to mnie pociesza jako osobę całkowicie nie znającą uczucia zazdrosci o partnera. Najwyraźniej nie tłumię instynktu pierwotnego tylko mi się ta kombinacja emocji pierwotnych z jakiegoś powodu nie wyksztalciła. Moze to i ułomność, ale naprawdę mi życia nie utrudnia a nawet wrecz przeciwnie :)
Sansevieria
 
Posty: 4044
Dołączył(a): 10 lis 2009, o 21:57

Re: Czy kocha mnie równie mocno...

Postprzez 346 » 11 lis 2012, o 20:58

Co do tego, czy zazdrość jest definiowana jako emocja pierwotna, czy nie, to nawet niezbyt mnie to obchodzi, bo definiowanie to czesto rzecz przypadkowa i subiektywna, zależąca od widzimisię autora definicji. Dla przykładu, nad tym, czy zakwalifikować homoseksualizm jako chorobę, czy nie zadecydowała ILOŚĆ GŁOSÓW. Po prostu więcej osób w Amerykańskim Towarzystwie Psychiatrycznym było za taką, a nie inną opcją- czy to ma być rzetelne i miarodajne??? (Proszę się NIE ODNOSIĆ do tego przykładu, bo to tylko przykład, nieistotne jest tu moje osobiste zdanie na temat homoseksualizmu i nie o tym temat- a jak znam życie, to zaraz się zacznie wypaczanie mojej myśli i wmawianie mi, że miałam na myśli to, czego nie mam- a nie chce mi się już nic prostować). Mam w sumie na myśli to, że i tak nie ma znaczenia, czy jest to pierwotna emocja, czy złożone uczucie, określiłam to może zbyt ogólnikowo- ale dla mnie to jedno i to samo oznacza- zazdrość tak czy inaczej jest wynikiem splotu pierwotnych pobudek i tyle, żadna filozofia (o tym później, bo chcę teraz się skupić na czym innym.)

Nie obchodzą mnie więc definicje, tylko mnie obchodzą FAKTY. I nie obchodzą mnie "zwierzątka", tylko jedno, konkretne zwierzę. Więc co z tego, że jesteśmy spokrewnieni z promiskuitycznymi szympansami bonobo, skoro i tak to ma się jak piernik do wiatraka w rozmowie o zazdrości? Zresztą, mamy ponad 3 MILIARDY par zasad azotowych w genomie, więc nawet ta "niewielka różnica" między genomami człowieka a waszym ukochanym bonobo to PRZEPAŚĆ. Drogi ewolucyjne naszych gatunków już dawno się rozeszły, więc przestańcie mi ględzić o bonobo, bo to nonsens. Ja mówię o człowieku a wy o jakichś małpkach. A mężczyźni są poligamiczni, czy to się wam podoba, czy nie i nie obchodzi mnie to. A kobieta z natury jest monogamiczna, choć może być "monogamiczna seryjnie". Kobieta może mieć na raz tylko jedno, rzadziej- dwa, więcej to już skrajność, więc siłą rzeczy musi stawiać na JAKOŚĆ. Długi okres ciąży+ dziecko rodzi się niesamodzielne= potrzeba faceta, który się zaopiekuje tą kobietą i jej dzieckiem.
Facet zaś może na raz mieć większą liczbę dzieci, więc może sobie pozwolić na nie z większą ilością kobiet naraz! Zarazem nie chce wkładać wysiłku w wychowywanie nie swoich genów, bo to siępo prostu nie opłaca w naturze, takie są już jej prawa i nie zmienimy tego! Więc choć facet chce mieć jak najwięcej kobiet, jednocześnie wymaga wierności od kobiety! W krajach np. islamskich występuje zafiksowanie na punkcie dziewictwa i wierności kobiety, choć mężczyzna, jeśli ma warunki, to może sobie pozwolić nawet na cztery kobiety- DLACZEGO?? Dlatego właśnie, że facet dla kobiety ma być tym pierwszym i jedynym, taką faceci mają mentalność.

Jest wiele różnych kultur, więc powiecie, że są i takie, w których panuje swoboda jak u bonobo- każdy z każdym, lub poliandria- z tym, że poliandria występuje w maleńkiej liczbie społeczności i najczęściej jest spowodowana przymusem ekonomicznym, niedoborem kobiet z różnych powodów (najczęściej sanitarnych- wiele z nich umiera przy porodzie przy tak fatalnych warunkach etc) -jak bywa np. w niektórych regionach Indii. Tylko, że niezależnie od kulturowego modelu seksualności POJAWIA SIĘ ZAZDROŚĆ!!! Czy np. to, że kobieta żyje w społeczności islamskiej w której dozwolona jest poligynia, jest pozbawiona uczucia zazdrości o partnera? Nie jest. To nadal taki sam człowiek, a zanim mi zarzucicie, żebym nie mierzyła wszystkich swoją miarką- przeczytajcie jakąś książkę pisaną przez kobietę pochodzącą z takiego kręgu kulturowego lub obejrzyjcie jakikolwiek dokument- nawet, może banalny przykład, ale zawsze- w "kobiecie na krańcu świata" był kiedyś odcinek, w którym Wojciechowska uczestniczyła w zaślubinach kobiety z plemienia... himba bodajże. Pan młody miał już jedną żonę, której zadaniem było... przyprowadzić nową partnerkę do niego na, nazwijmy to "noc poślubną", zachęcić do współżycia z mężem. I Wojciechowska się pyta tamtej, czy nie jest zazdrosna, a tamta na to, że oczywiście, że jest zazdrosna, ale tak już u nich jest, że to w końcu będzie pomoc w gospodarstwie i tak dalej. Czyli zazdrość o partnera JEST obecna niezależnie od narzuconego modelu kulturowego. Stąd oczywisty wniosek, że zazdrość jest w nas wbudowana z natury, a nie jest wynikiem ukształtowania w danej kulturze.

-->właśnie znalazłam ten odcinek KNKŚ na necie i żeby nie było- przytaczam dokładnie tłumaczenie słów tamtej:
Nie ma na świecie człowieka, który nie jest zazdrosny, ale muszę kontrolować to uczucie. W naszej tradycji mąż ma prawo poślubić drugą żonę, a ja muszę ten fakt zaakceptować (...)"

Czyli: Kobieta jest zazdrosną monogamistką, choć ostatecznie jest w stanie tolerować niewierność partnera, bo nie musi to ostatecznie oznaczać utraty zapewnienia bytu przez nią i jej dziecko, bo facet może mieć równolegle ją i inną. A Facet jest zazdrosnym poligamistą, któremu na dodatek o wiele trudniej zaakceptować niewierność partnerki, bo wiąże się to z ryzykiem poniesienia kosztów, które nie są w jego genetycznym interesie- kobieta jest zawsze pewna rodzicielstwa, a facet już nie ma takiej gwarancji, więc musi się mieć bardziej na baczności.

Co do tego, że zwierzęta nie kojarzą związku przyczynowo- skutkowego między samym aktem prokreacji a pojawieniem się młodych- nawet jeśli, to CO Z TEGO? Czy to zmienia cokolwiek? W instynkcie mają już wbudowaną dbałość o to, by wychowywać swoje potomstwo, a nie inne, więc i tak realizują prawa natury. Zwierzęta pewne zachowania podejmują instynktownie, tak samo, jak dziecko ma odruch ssania- nikt go tego nie uczył! Jeśli jest to nieprawdą, to dlaczego lew, kiedy przejmie władzę w stadzie lwic, to kiedy przyjdą na świat młode, które spłodził poprzedni szef stada- najczęściej je zabija? Ano dlatego, że nie opłaca mu się wychowywać innych genów niż własne, jeśli zabije młode z tego miotu to lwice będą szybciej mogły mieć młode Z NIM. Przyroda pokazuje mnóstwo przykładów potwierdzających moją tezę, a ludzie wcale nie wyłamują się ze schematu- oni tylko się zasłaniają wzruszającymi formułkami, wzniosłymi ideałami, ustanawiają prawa moralne a jednocześnie realizują zupełnie inne prawa!
Albo inny przykład, jesli już tak piszesz o tej przyczynowo-skutkowości...- jest taki ptak, niestety za cholerę nie pamiętam nazwy... Kiedy wyjdzie z gniazda na żer, a w tym czasie partnerka go "zdradzi"- a on się zorientuje, np. przyłapując dwójkę tuż po "gorącym uczynku", to dziobaniem w okolice kloaki zmusza ją do wydalenia pakietu nasienia tamtego, po czym sam z nią kopuluje- czyli zwierzęta są wyposażone w różnorodne mechanizmy chroniące przed wychowywaniem nie swojego potomstwa. A zazdrość jest jednym z... powiedzmy- "produktów" tej dbałości o wyłączność.

Na zakończenie dodam jeszcze parę słów, które w jednym z wywiadu powiedział dr h. c. Jerzy Vetulani, na które natrafiłam, szukając jakichś cytatów dla potwierdzenia mojej tezy (byście nie myśleli, że wszystko sobie z powietrza biorę...) Zasadniczo są one zgodne z tym, co sama tutaj powiedziałam, a wszystko to w zwięzłej i prostej formie, jesli moja wydaje się zbyt mętna- to tutaj wszystko jest opisane BANALNIE- w końcu Vetulani to renomowany popularyzator nauk przyrodniczych :)
Wygląda więc na to, że ktoś nas tym monogamizmem bardzo skrzywdził…

Jest coś takiego w naszej biologii, co skłania mężczyzn do posiadania praw wyłączności do partnerek. Zasadniczym celem każdego gatunku jest reprodukcja, czyli unieśmiertelnianie naszych genów. I tymi naszymi — własnymi genami, chcemy się opiekować. Otóż każda kobieta wie, że jej dziecko nosi jej geny i dlatego opiekuje się nim bardzo troskliwie. Jeżeli jej dziecko nosi inne geny, sprawa wygląda inaczej. Stąd bardzo złowrogą postacią w bajkach jest macocha — preferuje własne dzieci nad dzieci jej męża. Tak samo zresztą ojcowie nie przepadają zazwyczaj za pasierbami, a jeżeli przepadają za pasierbicami, to jeszcze gorzej (w tym momencie, dla czujnej feministki wyszedłem na seksistę i homofoba…). Badania nad tym, jak dziadkowie zajmują się wnukami wykazały, że najwięcej czasu poświęca wnukom matka matki (100 proc. pewności, ze opiekuje się własnymi genami), a najmniej dziadek po mieczu, czyli ojciec ojca. Bo tu aż dwie szanse, ze materiał genetyczny wnucząt jest mu obcy.

Tak więc to chęć opieki nad własnym potomstwem doprowadziła do tego, że mężczyźni nalegają na monogamię, dziewictwo narzeczonych i różne takie dziwaczności.

A co z zazdrością, rywalizacją o samicę? Może z tego powodu staliśmy się mono?


W przypadku mężczyzn i ich biologicznego podejścia do reprodukcji — albo jedna partnerka, niedostępna innym, albo kilka, ale też tylko na własność. Haremem, podobnie jak żoną się nie dzieli. Według Desmonda Morrisa, brytyjskiego zoologa, jako że człowiek pochodzi od promiskuitycznych małp (naszym najbliższym kuzynem jest bonowo — szympans karłowaty), to te tendencje do uprawiania seksu z wieloma partnerami są dość silne. Ale później, jak twierdzi Morris — człowiek przeszedł okres życia podobnego do drapieżników. W czasie wspólnych wypraw łowieckich czy wojennych konieczna była lojalność i współpraca wszystkich samców. Jak to pogodzić z rywalizacją o samice? Odpowiedzią było nałożenie tabu na partnerkę innych kolegów-myśliwych. Utrzymało się to w wielu subkulturach, również w Polsce, jako reguła — nie prześpię się z żoną przyjaciela!


Tu właśnie widać przykład tego, że choć jesteśmy blisko spokrewnieni z bonobo, to nasza ścieżka ewolucyjna zaprowadziła nas w zupełnie innym kierunku.

Jeszcze co do tej "definicji zazdrości", o której na początku było (taka klamra kompozycyjna, powiedzmy ;p)- to co z tego, że nie jest to uznawane za emocję pierwotną- ale na to złożone uczucie składa się szereg czynników, które wywodzą się właśnie z naszych pierwotnych uwarunkowań. Wszystkie zachowania są konsekwencją naszej konstrukcji psychicznej, a na nią składa się mnóstwo rzeczy- także tych pierwotnych i nieuświadomionych.
_______________________________________________________________________
I pewnie, że to wszystko jest to jakieś uogólnienie. Przecież nie opiszę wszystkich przypadków itd, poza tym w naturze nie ma zero-jedynkowości, są różne wynaturzenia, są też różne natężenia cech, każdy jest inny- więc jak mi ktoś powie, że jest wolny od zazdrości lub, że on to inaczej postrzega- to niech sobie taki będzie i krzyżyk mu na drogę! Poza tym wiele mechanizmów, które nami rządzą, nie uświadamiamy sobie. Możemy kontrolować wiele rzeczy, są ludzie, którzy nie muszą odczuwać zazdrości, bo mają na tyle wysokie poczucie własnej wartości, że są przekonani, że ewentualna konkurencja nie jest dla nich zagrożeniem- i tysiące innych indywidualnych przypadków! I już nie próbujcie mnie przekonać, że się mylę, bo już ten temat z każdej strony przeglądałam, konfrontowałam ze sobą różne argumenty- i nic, co do tej pory powiedzieliście nie było czymś, czego wcześniej bym nie znała. I już nie zadawajcie mi więcej pytań, bo tak jak wy mnie, ja ze swej strony i tak was nie przekonam, więc nie widzę sensu wypowiadać się tu więcej. Zbywacie mnie pierdołami i pouczacie, bym się douczyła, zanim wypowiem- żenada.


EDIT: napisałam "facet jest zazdrosnym "monogamistą"- już poprawione na "poligamistą"- na wszelki wypadek zaznaczam ;x
346
 
Posty: 31
Dołączył(a): 5 paź 2012, o 18:23

Re: Czy kocha mnie równie mocno...

Postprzez Sansevieria » 11 lis 2012, o 22:01

W sumie ten offtop zaczął się od Twojego stwierdzenia, że zazdrość w związku jest "oczywista i naturalna". Wychodzi na to, że w związku dwóch osobników homo sapiens o wysokim poczuciu własnej wartości ani oczywista ani naturalna nie jest. Przynajmniej dla tych dwóch osobników. :)
Sansevieria
 
Posty: 4044
Dołączył(a): 10 lis 2009, o 21:57

Re: Czy kocha mnie równie mocno...

Postprzez biscuit » 11 lis 2012, o 22:33

ja tylko dodam
że paradygmat ewolucyjny
jest tylko jednym z wielu podejść
tłumaczących naturę człowieka
w dodatku
są to tylko hipotezy
których nie da się potwierdzić empirycznie
jak w przypadku niektórych innych paradygmatów w psychologii

i żeby było śmieszne
ja też lubię psychologię ewolucyjną
no ale zdaję sobie równocześnie sprawę
że to tylko jakieś tam spojrzenie na naturę ludzką
jedno z wielu
są również inne
wg mnie warto być otwartym również na inne podejścia, nurty w psychologii
tłumaczącym te same sprawy w odmienny sposób
a nie ortodoksyjnie skupionym na jednym - ewolucyjnym
Avatar użytkownika
biscuit
 
Posty: 4156
Dołączył(a): 10 cze 2009, o 00:51

Re: Czy kocha mnie równie mocno...

Postprzez Abssinth » 11 lis 2012, o 22:52

Sansevieria napisał(a):W sumie ten offtop zaczął się od Twojego stwierdzenia, że zazdrość w związku jest "oczywista i naturalna". Wychodzi na to, że w związku dwóch osobników homo sapiens o wysokim poczuciu własnej wartości ani oczywista ani naturalna nie jest. Przynajmniej dla tych dwóch osobników. :)



dokladnie tak! :)
Avatar użytkownika
Abssinth
 
Posty: 4410
Dołączył(a): 6 maja 2007, o 01:39
Lokalizacja: Londyn

Re: Czy kocha mnie równie mocno...

Postprzez Sansevieria » 11 lis 2012, o 23:01

Abssinth, czyżbyś nie bywala zazdrosna o partnera? A może jeszcze nie podobało by Ci się gdyby on był o Ciebie zazdrosny?
Sansevieria
 
Posty: 4044
Dołączył(a): 10 lis 2009, o 21:57

Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 193 gości

cron