Moje uzależnienie od miłości, proszę o pomoc

Problemy związane z uzależnieniami.

Moje uzależnienie od miłości, proszę o pomoc

Postprzez mandarynka » 4 lis 2012, o 13:24

Witam,

Mam problem. Jestem uzależniona od miłości. Moja matka wychowywała mnie i brata sama, ojciec nie żyje. Mama miała paru partnerów, zawsze była to relacja na parę lat, wtedy ona zapominała o dzieciach, oddawała się wirowi szalonej i romantycznej miłości (zespoleniu dusz- tak to nazywała) a my, dzieci, czuliśmy się po prostu samotni, pozostawieni na pastwę losu. Mama kwitła tylko przy mężczyźnie, na końcu związek się sypał a ona wpadała w depresję, my ją pocieszaliśmy, wtedy potrzebowała nas i mówiła ,,mam tylko was tak na prawdę'' - później pojawiał się kolejny człowiek w jej życiu, ona rozkwitała, zakochiwała się, robiła wszystko dla niego... W domu była też agresja, jeden z tych facetów na moje imprezowe wtedy życie, na wulgarność (byłam bardzo zbuntowaną nastolatką) reagował biciem. Matka też nie umiała się ze mną kontaktować, szarpała, jemu pozwalała bić. Gdy wezwałam policję ona stanęła przed nim i broniła go przed policją. Broniła go jak lew.
Ja i brat..gardziliśmy tym i szydziliśmy.. w tym czasie ja byłam w gimnazjum, zaczęły się imprezy, picie (teraz od miesiąca nie piję, przyznałam się przed sobą do problemu z alkoholem, pierwszy raz poważnie) jakiś przygodny seks później, potrzeba akceptacji, chciałam by mnie ktoś chciał mimo wszystko, kochał i był.
Później dojrzałam, zmieniłam się, zmądrzałam.. tylko związki zawsze miałam jakieś takie.. byle jakie. Zawsze prosiłam się o miłość, nie było rzeczy której bym nie poświęciła dla faceta, ciągła tęsknota i partnerzy chcący raczej czegoś niemądrego, niestałego. Myślałam, że jeśli dam więcej niż poprzednio to w końcu będę miała pewność, że on będzie.

Przyszedł on, tym razem inny. Kocha mnie, dbał o mnie, starał się. Inteligentny, nie był podobny do nikogo z mojego poprzedniego towarzystwa. Szanuję go.. choć nie czynami.
Rzuciłam całe poprzednie towarzystwo (tego nie żałuję, jego znajomi to ciepli i mądrzy ludzie) rzuciłam też pracę (tak wtedy wyszło) no i uzależniłam się.
Ponieważ bywałam agresywna on bardzo cierpiał, często wrzeszczałam, zaczęłam bić. Każde bicie było wymuszeniem nadmiernie chcianej uwagi. Nie chciałam żeby miał znajomych, żeby chodził na piwo z koleżankami z liceum, żeby spotykał się ze znajomymi ze studiów. Wszystko musiał ze mną. Zniszczyłam go, on zaczął przyjmować moje cechy, zaczął oddawać. Szarpałam go, biłam pięściami, łamałam na nim rzeczy, tłukłam talerze.. gdy chciał wyjść, opuścić mnie, wpadałam w szał.
Dwa razy chciałam się zabić, dziesiątki razy leżałam we łzach na podłodze jęcząc że chcę umrzeć. On zawsze wracał, pił, chciał pakować się ale go ubłagałam, sam czasem zapominał. Poszliśmy na terapię par. Psycholog okazała się beznadziejna, wciąż dawał nam szansę, powtarzał, że jeśli tylko przestanę być agresywna to jestem dla niego drugą po mamie najważniejszą osobą w życiu i kandydatką na żonę.
On widzi tylko agresję, to człowiek nie będący w stanie tak mocno zagłębiać się w tematy emocjonalności. Setki razy dawałam u artykuły o różnych tematach związanych ze mną, z nim (ma trudności z rozmawianiem które w nim pogłębiłam bo każda rozmowa była w sumie moim żaleniem się na niego, kończyła się często agresją).

Poszłam do psychologa sama, zaczęło się od książki ,,życie ze złością'' , później u mamy znalazłam ,,kobiety które kochają za bardzo'' (jakież zdziwienie) teraz czytam i Annę Dudzik ,,pokochac siebie'' i wiele innych..

Dotarło do mnie z jednej strony, że mam problem i że schrzaniłam, z drugiej nie wiem, czy skoro w mojej naturze jest obwinianie to czy ... no właśnie, popadam w paranoję czy ja dobrze widzę co się dzieje ? Wszędzie mówią : Twój partner na pewno jest zimny, dbaj o siebie..

A ja chcę zadbać o siebie ale i o niego.. jakoś. Tyle wycierpiał, doprowadził się przy mnie do bicia (oddawania mi) ciągania za włosy, patologia. Czyste szaleństwo. Wstyd mi. Chcę to wszystko zmienić bo jestem atrakcyjna, dość inteligentna ( o dziwo na prawdę nie mam problemów z samooceną- znam siebie i widzę jaka jestem bystra i jak ludzie mnie cenią.. cenili? )
Chcę zmienić siebie i na prawdę zrobić z moim partnerem to co wymarzyliśmy sobie razem,kiedyś.. dom, dzieci, wspólny pies już jest. Potrzebuję pomocy, nikt wcześniej mnie nie rozumiał. Na forach wyzywali od idiotek i wariatek które niszczą życie facetowi albo dają się poniżać (bo on też mnie bije)

Mieszkałam z nim 2,5 roku, to było na przemian bicie i wielka miłość, bardzo nam dobrze ze sobą w tych normalnych chwilach. Wspólne zainteresowania, humor, podobamy sie sobie, lubimy się, czujemy to coś.. wciąż, mimo wszystko..

Teraz się wyprowadziłam, dla naszego dobra.

Czy ktoś może mi pomóc?
mandarynka
 
Posty: 6
Dołączył(a): 4 lis 2012, o 12:07

Re: Moje uzależnienie od miłości, proszę o pomoc

Postprzez Sansevieria » 7 lis 2012, o 15:57

Sporo wyświetleń i żadnego wpisu... Mandarynko, z tego co piszesz to u Ciebie skutkiem traumatycznego dzieciństwa jest to między innymi, że stalaś się sprawcą przemocy w związku. Czy zastanawialaś sie nad mozliwością skorzystania z terapii dla sprawców? Nie jest o nią łatwo w Polsce, ale istnieje. Bo obawiam się, że samodzielnie sobie z tym nie poradzisz. :(
Sansevieria
 
Posty: 4044
Dołączył(a): 10 lis 2009, o 21:57

Re: Moje uzależnienie od miłości, proszę o pomoc

Postprzez mandarynka » 10 lis 2012, o 12:58

Dziękuję za odpowiedź. Jeśli chodzi o agresję, póki co walczę z nią sama. Staram się ciągle czytać, robię notatki z książki ,,życie ze złością'' i mam nadzieję przepracować to z psychologiem.
Tych terapii i grup jest mi potrzebnych tak dużo, że już sama nie wiem co robić.
Szukam grupy SLAA i też słabo, niewiele takich grup jest.
Wydaje mi się, że muszę koniecznie, w pierwszej kolejności, zwalczyć uzależnienie od potrzeby bycia ciągle koło mężczyzny. Nadmierna potrzeba miłości powoduje strach, że zostanę sama (w sytuacjach gdzie normalna osoba by czuła się komfortowo). Wtedy agresja sama odejdzie w jakimś stopniu, muszę wyzbyć się tego zachowywania jak rzep.
mandarynka
 
Posty: 6
Dołączył(a): 4 lis 2012, o 12:07

Re: Moje uzależnienie od miłości, proszę o pomoc

Postprzez Sansevieria » 10 lis 2012, o 19:02

Wiesz, ja nie jestem specjalną zwolenniczką szufladkowania... i jak piszesz, że jest Ci potrzebne ileś tam terapii i grup to tak sobie myślę, że moze jakimś wyjściem z sytuacji jest "po prostu terapia" Nie "terapia dla DDA", "terapia dla sprawców" "terapia problemu xxx", "terapia problemu yyy". W końcu Ty jesteś jednym czlowiekiem z jakimś pakietem problemów splątanych w jeden węzeł. Może zamiast próbować samodzielnie ten węzel rozplątywać i szukać która nitka najważniejsza jakimś pomysłem jest isć z tym do "po prostu terapeuty" i niech on pomoże. Na początek w jakimś rozeznaniu składu węzła i nitki wiodącej o ile taka istnieje.
Poza tym zwalczanie własnych silnych potrzeb mnie się kojarzy z walką z samym sobą. O ile powiedzmy w uzależnieniach taka walka ma sens w sensie zachowania abstynencji od czegoś ewidentnie szkodliwego i łatwo dającego sie wyodrębnić, o tyle walka ze skomplikowaną dosyc potrzebą opisaną przez Ciebie jako "bycie ciągle koło mężczyzny" jakos mi sie nie wydaje tym, o co chodzi. Bo jesli by to uznać za potrzebe taką jak potrzeba narkotyku u narkomana to by należalo po prostu calą siłą woli wszelkich mężczyzn z Twojego życia wywalić. Do spodu. Zero partnerow, kolegow, znajomych, współpracowników , same kobiety. Abstynencja przymusowa od osobników płci odmiennej. A to jest raczej trudno wykonalne. Poza tym zaś mogło by się okazać ze by Ci sie zastępczo wyksztalciła potrzeba "bycia ciągle koło kobiety". Też bez sensu.
Sansevieria
 
Posty: 4044
Dołączył(a): 10 lis 2009, o 21:57

Re: Moje uzależnienie od miłości, proszę o pomoc

Postprzez mandarynka » 10 lis 2012, o 21:39

Wiesz, ja powiedziałam, że przydałoby mi się dużo terapii ale miałam na myśli, że właśnie wiele mam tych problemów który każdy oddzielnie znajduje dla siebie ,,grupę terapeutyczną''. Nie, że pójdę na wszystkie.
,,Po prostu do terapeuty'' już poszłam, zwykły psycholog nie jest w stanie rozwiązywać wszystkiego na raz. Jedynie chyba wysłuchać.. To zbyt poważne sprawy by też na spotkaniach wszystkie na raz jednej osobie z sensem móc opisywać. Terapeutka zajmowała się agresją. Sama stwierdziła, że nie będzie zajmować się niektórymi rzeczami i że podejmiemy jeden temat a dobrze.

,,Poza tym zwalczanie własnych silnych potrzeb mnie się kojarzy z walką z samym sobą''- dokładnie tak ale to walka z samym sobą- tym chorym sobą. Uzależnienie od narkotyków też pcha człowieka w bagno a jemu wydaje się, że wcale tak nie jest. Uzależnienia behawioralne mają to do siebie, że walcząc z nimi musimy walczyć ze swoimi potrzebami.
Pewnie nie miałaś do czynienia z SLAA więc możesz po prostu nie zdawać sobie sprawy z tego, że są ludzie uzależnieni od pewnych zachowań które wynikają często z dzieciństwa, te zachowania i potrzeby są patologią która mimo, że wydaje się być zwykłą ,,potrzebą miłości'' przeradza się w obsesję.

Odnośnie tej abstynencji to nie na tym polega leczenie slaa więc nie ma strachu, że będę musiała się odcinać od ludzi.
mandarynka
 
Posty: 6
Dołączył(a): 4 lis 2012, o 12:07

Re: Moje uzależnienie od miłości, proszę o pomoc

Postprzez Sansevieria » 10 lis 2012, o 22:04

Miałam do czynienia z SLAA jak najbardziej. I Carnesa do poduszki czytywalam. Z osobistego doświadczenia raczej obca jest mi narkomania i średnio bliski alkoholizm. Jako tematy. Nie żebym calkiem ciemna była, ale tu mam raczej doświadczenia cudze jako podstawę, sama uzależniona nie byłam od tych dwóch.
Tak szczerze to trudno się rozmawia z kimś obcym całkiem i próbuję ostrożniutko ciut Cię poznać. Nie żeby wypytywać, ale żeby nie zapodawać Ci rzeczy oczywistych w charakterze prawd objawionych. :)
Z moich prywatnych doświadczeń to jak próbowalam walczyć z chorą swoją częścią skutki były nie za dobre. Potem zaczęłam patrzeć na tę swoją część "chorą" jak na zranienia, z którymi się nie walczy ale które sie zalecza. Inne podejście do tego samego bardzo wiele we mnie zmieniło, a konkretnie mój stosunek do samej siebie. Na taki bardziej akceptujący stan faktyczny. I dalej z moich osobistych doświadczeń ilekroć w terapii próbowalam ( ja sama) zrobic jedno raz a dobrze tylekroć mi się nie udawalo. Bo to jedno okazywalo sie mieć źródło w czymś tam, co sie splatało z czymś innym, ktore to cos innego okazywalo sie wysoce istotne ...tak jak wspominam swoją terapię to bardziej ona płynna była niż posegmentowana.
Uzależnienie od zachowań i reakcji z dzieciństwa oczywiście znam, ale z żadnego takiego schematu nie udalo mi się wyjść metodą "siłowania sie z samą sobą". To mnie bardziej frustrowalo niż cokolwiek innego dawało. Zwlaszcza że wiele z tych moich schematów ujawnialo sie stopniowo w terapii. Jedne sama widziałam już z lektur, drugie zobaczyłam bardzo szybko, ale na zobaczenie innych mialam takie bariery i blokady, że długo potrwalo zanim byłam w stanie dopuścić że faktycznie, tak mam a nie inaczej. Trochę to przypominało obieranie cebuli...No i ten "dronbiazg" że od wiedzy o tym co chce sie zmienic do możliwości dokonania trwalej zmiany to jest kawalek drogi, ktorą zreszta koszmarnie wspominam, jako stan "wiem, chcę ale...nie mogę, nie umiem, teoria mi sie z praktyką rozjeżdża".
Sansevieria
 
Posty: 4044
Dołączył(a): 10 lis 2009, o 21:57

Re: Moje uzależnienie od miłości, proszę o pomoc

Postprzez mandarynka » 11 lis 2012, o 00:27

No to ja mam jednak inaczej, co prawda praktyka mi się jeszcze rozjeżdża z teorią ale największą moc czuję gdy uświadomię sobie, że problem jest po mojej stronie i że muszę właśnie zwalczyć to co robię. Zastąpić to czymś dobrym. Po prostu nie wyobrażam sobie by zostać przy tym jak jest lub myśleć o tym ,,delikatnie''. Wolę walkę ze sobą bo czuję, że to co robię jest złe.
Ilekroć patrzyłam na siebie jak na zranioną, zawsze łatwiej mi było się usprawiedliwiać.
Każdy zapewne ma swoje mechanizmy :)
Wiem, że wszystko ma swoje źródła gdzieś, co innego jeszcze gdzieś indziej... poplątane te problemy razem. Mam jednak wrażenie, że pracując z psychologiem nad agresją a zahaczając jedynie o inne tematy (które badam sama w domu) i skupiając się na podjęciu terapii slaa z prawdziwego zdarzenia, osiągnę najlepsze rezultaty. Nie każdy psycholog może we wszystkim pomóc, terapia grupowa też daje dużo dobrych doświadczeń. Tak mi się wydaje..
A jak poszła Tobie walka, jeśli mogę spytać? I jak długo trwała?
mandarynka
 
Posty: 6
Dołączył(a): 4 lis 2012, o 12:07

Re: Moje uzależnienie od miłości, proszę o pomoc

Postprzez Sansevieria » 11 lis 2012, o 15:08

No to faktycznie poukładało nam się zupełnie inaczej, co pośrednio oznacza że pogadać sobie życzliwie a sympatycznie mozemy, ale moje doświadczenie własne Tobie zapewne przyda sie umiarkowanie, no chyba ze na zasadzie jakiejś "odwrotności".
Moja "walka"? No 4 lata indywidualnej terapii, rok grupowej, ileś tam warsztatów, trochę grupy wsparcia DDK, troche jeszcze terapii par i...jest jak dla mnie ok. Czego i Tobie życzę. Zaczynając ten terapeutyczny etap swojego życia w znacznym stopniu nie byłam w stanie przewidzieć efektow, masa rzeczy okazała sie inna niz ja sama opierając sie na lekturach sądziłam, ale...ale jest ok. :)
Sansevieria
 
Posty: 4044
Dołączył(a): 10 lis 2009, o 21:57

Re: Moje uzależnienie od miłości, proszę o pomoc

Postprzez mandarynka » 16 lis 2012, o 23:17

im więcej czytam tym bardziej chcę więcej tej wiedzy, jestem podekscytowana a zarazem mnie to męczy.
To zdobywanie wiedzy to ciągle myślenie nad trudnymi rzeczami. Dodatkowo zaczynając rozumieć.. czuję żal.
Zmienia się wszystko jak w jakimś matrixie. Zaczynam mieć żal do rodziny, przestaję wierzyć że oni się zmienią, zaczynam być czujna ale zmęczona... widzę moją rolę w tym i zaczynam czuć się pokrzywdzona. Nie wiem co się dzieje.. ciągle musiałam być dorosła i dawać radę. Od małego musiałam być dzielna.

Przestałam być agresywna i odrzucam widzenie się z partnerem gdy coś jest nie tak.. ale wciąż czuję, że to nie to. Mam żal. Czuję się źle. Ciągle czuję, że dostaję za mało. On jest zdezorientowany a ja.. tak jak zawsze wymuszałam, teraz zaczęłam uciekać. Boję się zranienia na które reagowałam biciem więc teraz uciekam. Omijam. Jego nie ma i jest dobrze. Nie chcę go widywać a z drugiej strony mam żal że on nie przyjdzie i nie powie: rozumiem cię, teraz już będę przy tobie więcej i będę uważniejszy. jesteś ważna.

Cokolwiek.

Uciekłam z bicia i proszenia go do strachu przed tym co widzę.

Przestaję czuć się pewnie, przestaję czuć, że myślę dobrze..
mandarynka
 
Posty: 6
Dołączył(a): 4 lis 2012, o 12:07

Re: Moje uzależnienie od miłości, proszę o pomoc

Postprzez Sansevieria » 19 lis 2012, o 00:07

Zasadniczo to chyba masz o co mieć ża czy pretensje do rodziny, nie sądzisz? Uczucie pasujace do tego, jakie Ci zgotowano dzieciństwo. Masz prawo sie czuć pokryzwdzona, bo zostalaś skrzywdzona za niewinność.
Wiara że oni sie zmienią nie jest czymś, na czym da sie zbudować własne zdrowie, spokój czy szczęście osobiste. Prawdopodobieństwo że sie zmienią jest znikome, a zakładanie ze cud nastąpi raczej nie rokuje.
Ważna musisz sie stać przede wszystkim sama dla siebie...
Sansevieria
 
Posty: 4044
Dołączył(a): 10 lis 2009, o 21:57

Re: Moje uzależnienie od miłości, proszę o pomoc

Postprzez anusia6 » 11 kwi 2013, o 21:07

Mandarynka, co u Ciebie? Lepiej?
anusia6
 
Posty: 4
Dołączył(a): 5 kwi 2013, o 19:27
Lokalizacja: śląsk


Powrót do Uzależnienia

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 56 gości