Tak, to akurat jest prawda. Często mam taka obawę względem ich postępowania a odbioru innych i to jeszcze z dzieciństwa. Po części nie mogę się tego pozbyć a po części jest tak, że jestem zmuszona mieszkac z nimi i nadal jest mi przypisywane wszystko co najgorsze, choćbym nie ważne jakie zamiary miała, nawet to co mówię jak odczuwam jest nie prawda albo jestem bezaczelna, że cos w ogóle mogę psrzegać inaczej niz sobie wyobrażają. Już znacznie bardziej to olewam ale są sprawy, w których przy takiej porzadnej konfrontacji po prostu sie boję, że tego nie zniosę...
A dziecko... hmm... no żal mi go z jednej strony a z drugiej nas bardzo wkurza, jednak decyzja o pomocy padła dlatego, że dzieciak się męczy teraz a w przyszłosci będzie mu trudniej a nikt nie chce tego zrozumieć, zobaczyć... nie wiem jak to określić.
Stawiasz sie w pozycji oskarzajacego, brat w roli oskarzonego, a psycholog w roli sedziego. I teraz wydaje mi sie, ze gdyby okazalo sie , iz sedzia wezmie strone oskarzonego, to dla Ciebie byloby to tragedia.Nie tyle tragedia. Tragedią byłoby to kiedyś na pewno... teraz mniej mi zalezy na tym, żeby mnie poparli czy w ogole rozważyli jakąś propozycję moją. Jest to przykre, że tak trakrują ale już wiem, że inaczej nie będzie, nie łudze się tak jak dawniej, że może tym razem mnie poprą, nie czekam na to, bo wiem, że będę zawsze winna i ta zła. Raczej w takiej sprawie po prostu mogą mnie oskarzyć za to, że dzieciaka w domu nie chce ( co jes
t nie dorzeczne, bo i tak się stąd wyprowadzimy jak najprędzej się da) bo mnie denerwuje, bo nie mogę swobodnie zwierząt trzymać w domu, tylko sie dostosowywać... wiem, że są zdolni powiedzieć, przypisać mi wszsytko, byle nie spojrzeć prawdzie w oczy albo po prostu zrobić to, bo zawsze moje zdanie i opinie jak są różne od ich, to trzeba znaleźć w tym coś złego.
My tu po prostu mieszkamy i już jest wojna między nami a nimi. Jeśli się okaże, że poszłam do psychologa, żeby pomóc dziecu (a nigdy nie uwierzą, że to było moim jedynym celem, nie wiem dlaczego ale czuję się jak potwór czasem) , to nie jestem w stanie sobie wyobrazić co tu się będzie działo i nie wiem czy nerwowo to wytrzymam...