Pomoc nie swojemu dziecku...

Problemy z rodzicami lub z dziećmi.

Pomoc nie swojemu dziecku...

Postprzez Księżycowa » 4 lis 2012, o 17:39

Tak prawdę mówiąc zbieram się jakiś czas, żeby napisać i nie wiem od czego zacząć, żeby zostać dobrze zrozumianą i nie ocenioną ale zaryzykuję.

Co prawda nie mam dzieci swoich ale w domu mieszkamy z dzieckiem.... trudnym. Liczę, że ktos będzie umiał poradzić jak mozna pomoc w tej sytuacji, ktora jest trudna.

Moj brat wychowuje dziecko sam, odebrał prawa jego matce, która go odwiedza zaledwie kilka razy w roku. Niestety uważamy z Ł, że mój brat sobie z tą opieka nad nim nie radzi. Dziecko wpada w histerię, przeklina, trzaska wszystkim w takim napadzie, wyzywa nas tak, jak ja nigdy nie powiedziałam do mamy ani do babci. W szkole pobił chłopca. Jesli by mógł, to biłby zwierzęta. Wiem, bo widziałam jak chciał to zrobić naszej kotce i dlatego jest izolowana a jesli już to bardzo pilnowana.
Jego ojciec uważa, że robi wszystko idealnie, uczy go niestety awersji do zwierząt tekstami typu ,,Odejdź od tych szczurów" . Czy jak przygarnęłam kotkę ,,Wpier....j mi z tym futrzakiem" . NIestety dziecko to łapie. Chłopiec ma 7 lat i jest mi go bardzo żal z jednej strony a z drugiej go po prostu nie lubię za zachowanie wredne i nieznośne, które jest spowodowane sytuacją wiem...
Ostatnio zrozumiałam, że on niczego u nas innego się nie nauczy, bo my w domu prowadzimy grę... każdy jest obsadzony w jakiejść roli... ja na przykład jestem czarną owcą, mój brat i siostra sa ukochanymi dziećmi i nie jest im zwracana uwaga za nic. Za to, że ja powiem coś, zwrócę uwagę dostanę zjebkę ale jak mój brat wydzierał się na mnie, to rodzice siedzieli cicho. Nie ma u nas komunikacji, zrozumienia, o uczuciach nie ma co mówić.
Żal mi tego dziecka, bo domyślam się jake problemy bedzie miało w życiu, jak teraz pewnie się męczy. W końcu sama nie byłam traktowana lepiej jaki tak małe dziecko z tym, że ja złapałam jakieś pozytywy (za nim wszytsko zaczęło się sypać) a mały juz nie. Facet matki go bił i wyzywał np. dając innym dzieciom batonik a jemu nie, bo on nie jest jego...
Mój brat niestety uważa, że robi wszystko idealnie, że psycholog szkolny powiedział, że nic małemu nie dolega!! A założę się, że mój ,,idealny" brat nie powiedział wszystkiego.

Zastanawiam się co mogę zrobić jako osoba postronna z rodziny, żeby to dziecko objeto pomocą psychologiczną i to porządną. Nie oszukujmy się, przeciez im bedzie starszy tym będzie gorzej. O tyle jeste w trudniejszej sytuacji, że w razie jakiegoś działania powiedzą mi, że chcę się małego pozbyć z domu, ponieważ nie pozwalam sobie na to, by wchodził mi na głowę. Wiem, że to dziecko potrzebuje uwagi i zrozumienia ale też nie znaczy, to że nie nalezy od niego wymagać prawda? Najgorsze, że nie wymaga sie od niego w ogóle a zadnych wiekszych uczuć od nikogo nie otrzymuje tutaj... Ja nie jestem do tego zdolna tu, w domu względem nich i niego.

Sama chodzę na terapię i staram się poradzić sobie z tym jak mnie traktują a wygląda to mniej więcej tak, że jesli dziecko robi coś źle, to uwagę zwracaja mi, że się czepiam i to przy nim. NIe jest tez tak, że ja chodzę i się czepiam jego. Po prostu chciałabym, żeby ktoś, kto jest w stanie mu pomóc, bo w domu ja nie jestem osobą, która mogła by się stać dla niego kimś pozytywnym bardziej niz reswzta a jakby nie było i tak ostatecznie ojciec jest dla neigo wyrocznią w postepowaniu mimo, ze nieraz krzyczy na niego bez sensu i wydaje tylko komendy nie chcąc go wysluchać, wtedy ten wpada w histerię, wali drzwiami, ze miałam raz wrażenie, że szyba z nich wyleci. Nie wiem co sąsiedzi sobie myśla jak to słyszą...

To skomplikowane i trudne ale coś zrobić bym chciała. Tylko co może zrobic osoba postronna? Przecież jak to gdzieś z głoszę, to mnie znienawidzą i w ogóle życia mieć nie będę. Ktoś wie więcej na takie trematy dotyczące dzieci?
Avatar użytkownika
Księżycowa
 
Posty: 6236
Dołączył(a): 23 paź 2009, o 11:36
Lokalizacja: Warszawa, Mazowieckie

Re: Pomoc nie swojemu dziecku...

Postprzez Iliada » 5 lis 2012, o 00:03

Według mnie jeśli podejście rodziny wszystkich domowników się nie zmieni to dużo Ty sama niewskorasz :/
Avatar użytkownika
Iliada
 
Posty: 258
Dołączył(a): 10 paź 2012, o 02:25

Re: Pomoc nie swojemu dziecku...

Postprzez Księżycowa » 5 lis 2012, o 00:06

No właśnie nie zmieni się na pewno. Oni jeszcze uwazają, że on z tego wyrośnie albo, że ja przesadzam a na prawdę z tego dziecka wyrośnie w najlepszym wypadku nie wiem... damski bokser? Bo nie wierzę, że ja teraz nad soba nie panuje, to kioedyś bedzie jesli nikt mu nie pomoże teraz.

Ja myślałam o jakichs organizacjach ale wiem, że wtedy jakby się wydało, ze to ja, to by mnie chyba tu zjedli, bo by zakladali moje złe intencje. Oni nie widzą albo nie chca widzieć tego, co dzieje się na prawdę z tym dzieckiem. :bezradny:
Avatar użytkownika
Księżycowa
 
Posty: 6236
Dołączył(a): 23 paź 2009, o 11:36
Lokalizacja: Warszawa, Mazowieckie

Re: Pomoc nie swojemu dziecku...

Postprzez Iliada » 5 lis 2012, o 00:12

Naprawdę bardzo szkoda tego dzieciaka. Ono juz nie będzie zwykłym człowiekiem skoro tak traktuje ludzi, a jego ojciec nie wydaje się lepszy. W końcu jaki ojciec taki syn. Nie mam pojęcia co Ty możesz zrobić. Jedyne co zostaje to chyba opieka spoleczna czy coś w tym stylu.
Avatar użytkownika
Iliada
 
Posty: 258
Dołączył(a): 10 paź 2012, o 02:25

Re: Pomoc nie swojemu dziecku...

Postprzez Sansevieria » 5 lis 2012, o 00:25

Może spróbuj iść do tego psychologa szkolnego? W końcu dla dziecka brata jesteś bliską krewną, na dodatek wspólnie zamieszkującą. A psycholog szkolny chyba jest zobowiązany do zachowania tajemnicy zawodowej? Choć ja bym sie upewniła zanim zacznę rozmowę.
Sansevieria
 
Posty: 4044
Dołączył(a): 10 lis 2009, o 21:57

Re: Pomoc nie swojemu dziecku...

Postprzez Księżycowa » 5 lis 2012, o 00:37

Ja nie wiem u jakiego był... nie chce pytać, bo to wykapują, że coś jest nie tak. Poza tym nie bardzo wiem, co mogłabym takiemu psychologowi powiedzieć ,, Powiedziała Pani, że z M jest wszystko ok a to nie prawda?" No nie wiem ... albo stwierdzić, że brat nie powiedział wszystkiego... skad mogę to wiedzieć? Chyba, że jakoś bym się dowiedziała (ale tam jest chyba dwóch psychologów) i przedstawiła po prostu swój punkt widzenia...
Tylko musiałabym znać nazwisko tego psychologa, żeby nie walnąć głupoty... a to już nie jest proste.... A wybranie sie do innego znów nic nie da, bo co? Nagle zadzwoni jakis psycholog jakby nigdy nic i zaprosi go do gabinetu? Rowiązań sensownych jest niewiele a dziecka szkoda. Na dobrą sprawę mi to oblatywało ale nie mogę patrzeć jak z tego dziecka robi się istota pusta, w sensie bez pozytywnych emocji, empatii... brat robi z niego jakiegoś ... nie wiem kogo, tylko z drugiej strony jak ojciec na terapii nie będzie chciał zmian, to w zasadzie jakiekolwiek moje starania mogą się nan niewiele zdać... zawsze można powiedzieć, ,,Że on/ona sama potrzebuje leczenia" co juz raz zrobił...
Na dobrą sprawę nie będziemy tu mieszkać w końcu ale szkoda dziecka... mimo, że jakoś z drugiej strony czuję do dzieciaka niechęć - co jest niezłą mieszanką dla mnie :bezradny:
Avatar użytkownika
Księżycowa
 
Posty: 6236
Dołączył(a): 23 paź 2009, o 11:36
Lokalizacja: Warszawa, Mazowieckie

Re: Pomoc nie swojemu dziecku...

Postprzez Iliada » 5 lis 2012, o 00:38

W sumie to dobry pomysł. Ale ja bym proponowała wyczuć tą psycholog . Bo szkolni nie koniecznie zachowują się jak psychologowie niestety :/ Możesz spróbować porozmawiać z psychologiem o sytuacji w waszej rodzinie i powiedzieć ze nie wiesz co Ty możesz zrobić. Jako psycholog może coś wie o różnych instytucjach itd. I poprosić o dyskrecję szczególnie przed Twoim bratem. Jeśli to nie jest "bylejaki" psycholog to mogła zauważyc ze z Twoim bratem też jest coś nie tak i wtedy będzie z Tobą współpracować. Przynajmniej powinna.
Avatar użytkownika
Iliada
 
Posty: 258
Dołączył(a): 10 paź 2012, o 02:25

Re: Pomoc nie swojemu dziecku...

Postprzez Sansevieria » 5 lis 2012, o 00:51

Jak jest dwóch to nie kombinuj idź do jednego z dwóch w charakterze zatroskanej cioci. Jak trafisz do niewłaściwego to Ci powie "proszę do kolegi" albo i sam koledze przekaże. Nie musisz wiedzieć, że dzieciak był u psychologa , raczej bym "rżnęła głupa" że po prostu mieszkasz z dzieciakiem, obserwujesz go i się martwisz. Jako kochająca ciocia.
Sansevieria
 
Posty: 4044
Dołączył(a): 10 lis 2009, o 21:57

Re: Pomoc nie swojemu dziecku...

Postprzez Księżycowa » 5 lis 2012, o 00:52

Psychologowie szkolni czesto są do dupy. Przekonałam się sama na sobie.
Podałam bratu adresy kilku prywatnych placówek ale nie skorzystał ;/ a dziecka szkoda;(
Ogólnie oni nawet nie chcą przyjąć, że to problem. Albo mówią, że z tego wyrośnie albo, że ja przesadzam.
Przesadzam i wymyślam, że jesteśmy rodziną patologiczną - obrazili się na mni jak kiedyś w kłótni im to poweidziałam... później powiedziałam, że dysfunkcja ale też nie , ich zdaniem nic nie ma, jest idealnie... głównie dlatego problem jest z pomocą dla tego dziecka, bo główny opiekun jest i chce być ślepy.
Avatar użytkownika
Księżycowa
 
Posty: 6236
Dołączył(a): 23 paź 2009, o 11:36
Lokalizacja: Warszawa, Mazowieckie

Re: Pomoc nie swojemu dziecku...

Postprzez Księżycowa » 5 lis 2012, o 00:54

Sansevieria napisał(a):Jak jest dwóch to nie kombinuj idź do jednego z dwóch w charakterze zatroskanej cioci. Jak trafisz do niewłaściwego to Ci powie "proszę do kolegi" albo i sam koledze przekaże. Nie musisz wiedzieć, że dzieciak był u psychologa , raczej bym "rżnęła głupa" że po prostu mieszkasz z dzieciakiem, obserwujesz go i się martwisz. Jako kochająca ciocia.



No ok. ale jak oni zerkną w papiery i powiedzą ,,ale tu było wszystko w porządku, to jest niemozliwe albo cos w tym stylu? Oczywiście mogę próbować przekonywać dalej i twardo przedstawiać fakty - jak sięn nastawię, to potrafię być bardzo konkretna, tylko pytanie czy to coś da... ale pomyślę nad tym.
Ja jako kochająca ciocia ale co dalej... przecież cioci tatuś nie posłucha a psycholog do domu nie przyjdzie. I zastanawiam się czy o całej sytuacji w domu mówić...
Avatar użytkownika
Księżycowa
 
Posty: 6236
Dołączył(a): 23 paź 2009, o 11:36
Lokalizacja: Warszawa, Mazowieckie

Re: Pomoc nie swojemu dziecku...

Postprzez Iliada » 5 lis 2012, o 01:00

Jak nie sprobujesz to się nie dowiesz czy to coś da. I pamiętaj ze Ty chcesz się poradzić też. A nie tylko dowiedzieć co psycholog myśli o dziecku. Tylko Ty pytasz "co mogę zrobić by pomoc"
Avatar użytkownika
Iliada
 
Posty: 258
Dołączył(a): 10 paź 2012, o 02:25

Re: Pomoc nie swojemu dziecku...

Postprzez Sansevieria » 5 lis 2012, o 01:05

Słusznie Iliada prawi - jeśli pójdziesz to żeby psychologowi wrzucić piłeczkę do ogródka, on ma się ewentualnie dalej sprawą zająć. Ty się martwisz, opowiadasz fachowcowi i dalej to zasadnczo on powinien wiedzieć co z tym dalej robić. Poza tym nawet jeśli "było wszystko w porządku" to nie oznacza ze zawsze będzie czyli było ale się zmieniło, życie jest procesem dynamicznym. Fakty przedstaw, zatroskanie wyraź i nie zakładaj że Tobie na pewno nie uwierzą, bo to jest zbyt obronna postawa. Czemu by mieli nie uwierzyc?
Sansevieria
 
Posty: 4044
Dołączył(a): 10 lis 2009, o 21:57

Re: Pomoc nie swojemu dziecku...

Postprzez Księżycowa » 5 lis 2012, o 01:10

Ty wiesz i ja wiem dlaczego... ale nawet nie o to chodzi. Bardziej, to mam obawę przed tym, że jesli w jakiś sposób by doszło do spotkania z moim bratem, to on powie, że ja kłamie albo, że juz lepiej...
Poza gtym jak mam opisać naszą sytuację, to niestety tak to wygląda, nie chcą wierzyć... chociaż może zabrzmi nie chcą przyjąć do świadomosci?
Avatar użytkownika
Księżycowa
 
Posty: 6236
Dołączył(a): 23 paź 2009, o 11:36
Lokalizacja: Warszawa, Mazowieckie

Re: Pomoc nie swojemu dziecku...

Postprzez Iliada » 5 lis 2012, o 01:14

Po zachowaniu Twojego brata, a raczej z tego co mówisz o jego zachowaniu wnioskuje ze go to po prostu nie obchodzi i najlepiej jakby tego dziecka nie miał.
A co masz do stracenia jak tam pójdziesz?
Avatar użytkownika
Iliada
 
Posty: 258
Dołączył(a): 10 paź 2012, o 02:25

Re: Pomoc nie swojemu dziecku...

Postprzez Księżycowa » 5 lis 2012, o 01:21

mój brat to niestety egoista i cham. zmienił sie bardzi zachowuje sie na prawde idiotycznie. nigdy nie myslałam, ze powiem, ze mój brat to dupek :bezradny:

dziekuje wam za pomoc... przegadam z Ł i zastanowimy sie wspolnie co dalej :kwiatek:
Avatar użytkownika
Księżycowa
 
Posty: 6236
Dołączył(a): 23 paź 2009, o 11:36
Lokalizacja: Warszawa, Mazowieckie

Następna strona

Powrót do Rodzice

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 260 gości