Cześć,
Już kiedyś tu bywałam, nawet często, ale sporo czasu upłynęło…
3,5 roku temu Gdy byłam w piątym miesiącu upragnionej ciąży mój mąż po 10ciu wspólnie spędzonych latach, oświadczył że to koniec, że już mnie nie kocha, i tak naprawdę nie chciał dziecka, zrobił to tylko dla mnie widząc jak bardzo chcę w końcu zostać matką
Rozpoczęła się kilkumiesięczna walka o mojego synka, bo moja rozpacz spowodowała przedwczesny poród, na szczęście w porę zatrzymany,
Udało się i mały urodził się tylko chwilkę przed terminem, może nie całkiem zdrowiutki, troszkę dałam mu w kość, trzymając go pod swoim serduszkiem, ale dzisiaj mogę spokojnie powiedzieć że jesteśmy na prostej, a to najważniejsze…
Mąż wyprowadził się miesiąc po moim porodzie, dzisiaj mówi że było mu ciężko, nie mnie to oceniać, ale… nie miał obowiązków, miał wsparcie kochającej kobiety
dla mnie sielanka w porównaniu z samotnymi dniami i nocami w szpitalach w domu z wielkim strachem czy nie będzie trzeba za chwilę znowu wzywać lekarza…
Przez pół roku byłam w głębokiej depresji żyłam tylko dla synka i mogę powiedzieć że dzięki niemu, leki pozwalały mi „normalnie” funkcjonować…na domiar złego straciłam pracę po powrocie z urlopu macierzyńskiego…
Gdy mały miał około pół roku miłość mojego męża ulotniła się i zaczął się z nami kontaktować normalnie, zrobiło się miło…
Tak marzyłam o pełnej rodzinie i tak cieszyła każda chwila gdy widziałam „moich” chłopaków razem że zaczęłam wierzyć,…
Pojawiła się kolejna miłość i mój czar znowu umarł…
I wiecie co żyje tak już trzy lata, od miłości do miłości mojego męża,
Nie mamy rozwodu, mnie on nie jest potrzebny, jemu na ten czas chyba też nie,
Ostatnio tak długo był sam, że stworzyłam sobie taka pseudo rodzinkę
Mój synek dzięki temu wie że ma i tatę i mamę, zresztą tatuś jest dla niego olbrzymim autorytetem, ale rozumie że tatuś ma swój domek i wieczorem zawsze do niego wraca,…
Wspólne wyjazdy, spotkania ze starymi znajomymi, zakupy, oglądanie filmów, tak …seks również…
Wiem że niektórzy będę mnie oceniać tak bardzo negatywnie i nie absolutnie nie szukam zrozumienia,
Ja ciągle czekam, to jest sedno mojego zachowania, liczę albo liczyłam że wróci… że zrozumie - jeśli łączy nas tak wiele to nad różnicami można pracować, że widzi jak mały go kocha i jaki jest szczęśliwy mając nas obydwoje obok siebie,
Tak było do zeszłego tygodnia, kiedy sytuacja pozwoliła mi w końcu zauważyć, że mąż pomaga nam o ile nie kłoci się to z jego planami osobistymi…. Uwierzcie udawało nam się unikać konfliktowych sytuacji, przez co nie mogłam dostrzec że tak naprawdę nie możemy na niego liczyć w 100%
Synek miał zapalenie oskrzeli potworną gorączkę, w dzień opiekowała się nim moja mama, również mocno chora,
Ja też nie czułam się najlepiej, od tygodnia miałam gorączkę, wiedział o tym, potrzebowaliśmy pomocy, nie miał czasu,
W środę okazało się że mam zapalenie zatok, bardzo wysoka gorączka, potworny ból głowy, ledwo dojechałam do domu od lekarza, w taksówce zadzwoniłam do niego… nie mógł nam pomóc
Jak weszłam do domu widziałam tylko mamę która tak źle wyglądała, że nie miałam serca jej zatrzymywać, nie pamiętam tylko jak wyszła, i jak zasnęliśmy z synkiem na kanapie, ja jeszcze w butach a on przytulony z chusteczką w dłoni…
Od tamtej pory znowu płacz, strach że znowu przestanie się nami interesować, że znowu nowa miłość spowoduje że zacznie być obcy że znowu zniknie z naszego życia.
A z drugiej strony nie potrafię sama się odsunąć, nie potrafię żyć jak inne samotne mamy – odwiedziny ustalone przez sąd, tata przychodzi i zabiera dziecko.
Moja psycholog już dawno mówiła mi że to jedyny sposób, abym odcięła się od tego co mnie z nim łączyło i łączy…
Ale mój synek dzięki temu co mu stworzyliśmy jest taki szczęśliwy, on nie miał okazji poznać normalnego rodzinnego życia, a tak nie odbiega od innych dzieci w przedszkolu podczas rozmów o rodzicach…
Jak znaleźć złoty środek – między byciem matką a byłą żoną,
Już sama nie wiem czy robię to dla siebie żeby mieć go blisko, choć namiastkę, czy dla synka, by miał taki normalny kontakt z ojcem…
Czy Go kocham?? Nie wiem, po takim czasie z nim i bez niego, nie wiem…
Może to tylko przyzwyczajenie, ale z drugiej strony tęsknię za nim i płaczę gdy długo go nie ma…
Czy ja się kiedyś wyplączę??
Jestem piękna (tak mówią), inteligentną i niezależną materialnie kobietą,
Ale jestem całkiem uzależniona od niego, i dzisiaj w końcu przed Wami mam odwagę się do tego przyznać…
strasznie zapętliłam,