Sansevieria napisał(a): Skoro piszesz że jesteś "kochająca za bardzo" to nie jest to coś co rokuje dobrze jakiemukolwiek związkowi...
Ja już myślałam że mam to za sobą. Wynika z tego że nigdy nie będę w normalnym związku? NIe mam szans na szczęście?
Sansevieria napisał(a): Skoro piszesz że jesteś "kochająca za bardzo" to nie jest to coś co rokuje dobrze jakiemukolwiek związkowi...
Księżycowa napisał(a):Teraz mam normalny (jak na swoje zaburzenienia;) związek i nie ma w nim nic (chyba, przynajmniej ja nie odczuwam) co by się kojarzyło z kochaniem za bardzo. Za tio jestem spokojna, zazdrosna jak trzeba ale generalnie ufam swojemu facetowi gdzie by nie był.
Księżycowa napisał(a):Winę wmawiasz sobie automatycznie ale nie możesz brać całej tylko na siebie. Ja mam wątpliwosci czy w ogóle ktoś tu ma jakąś winę. ochłoń, zastanów się... masz nad czym.
Sansevieria napisał(a):No i tak trzymaj, na zdrowy dystans. I o ile dasz radę nie oczekuj teraz żadnych decyzji w ważnych sprawach od niego. Ani od siebie też. Bo żadne z Was teraz sie do sensownego podejmowania ważnych decyzji nie nadaje.
Sansevieria napisał(a):Na pytanie "co było na sesji" ze strony osoby bliskiej reakcja moze byc taka "nie twoja sprawa" i po prawdzie to tak w pewnym sensie jest. Pamiętam ze swoich czasów bycia w terapii taki stan, w którym chciałam spokojnej i bezpiecznej obecności męża w codzienności, ale w żadnym razie nie chciałam sie z nim dzielić tym, co się we mnie dzieje i co było na sesji. I na pytania czy dociekania na ten temat zareagowałabym wściekłością. Terapię mogłabym nazwać czymś osobistym nad wyraz, odzyskiwaniem siebie i własnej tożsamości, wchodzenie osoby nawet bliskiej i kochanej w rejony o najwyższym stopniu intymności moze wkurzyc.
Sansevieria napisał(a):Pisałaś Dzwoniec że jesteś "kochająca za bardzo"...no i chyba to teraz wychodzi, ze nie jesteś w stanie zdzierżyć psychicznie tego, ze zostajesz odsunieta od czegos istotnego w życiu Twojego partnera.
Po co mu kazała terapeutka przemyśleć czy chce z Tobą być? A nie rozsadniej by było nie drążyc co i po co mu kazala terapeutka przemyśleć? To jest jak z podsłuchiwaniem - uzyskuje człowiek jakieś strzępki informacji i jedyne co poza tym to własne zaplątanie. Mam wrażenie ze czuła bys się bezpiecznie tylko majac dostęp do pełnych nagrań z sesji terapeutycznych Twojego partnera oraz mozliwosć wyrażania swoich opinii i oczekiwań w kwestii tego, co sie na nich mówi i co z tego ma wynikać. I dobrze by było, gdyby teraeutka te opinie przyjmowała jako polecenia do wykonania. Czyli jakbyś potrzebowala pełnej kontroli nad tym, co się dzieje w życiu partnera. . A to jest jego życie. Jego terapia.
Sansevieria napisał(a):Szukać trzeba przyczyn. I samopoczucia Twojego partnera i też równolegle Twojej reakcji na to, co się dzieje. Bo jest to reakcja ewidentnie panicznego strachu. O ile niepokój byłby uzasadniony, bo coś sie radykalnie zmienia, o tyle panika, płacz wielogodzinny i budzenie poczucia winy to już są akcje ponadnormatywne. W końcu świat sie nie zawalił, nawet nie usłyszałaś że "rozstajemy sie i nie ma mowy inaczej, pa!" tylko usłyszałaś "nie wiem co dalej".
Powrót do Problemy w związkach
Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 185 gości