Powrót do toksycznego związku

Problemy z partnerami.

Powrót do toksycznego związku

Postprzez Jutrzenka » 8 paź 2012, o 14:51

Witam wszystkich,

Mam pytanie, skoro dwoje ludzi żyjących w toksycznym związku czuje, że są szczęśliwi i kochają się, to czy jest sens „naprawiać ich”?
Pozwolę sobie przybliżyć moją historię.
Wszystko zaczęło się 5 lat temu, kiedy po traumatycznych przeżyciach zdrady zostałam sama.
Mój mąż D. zostawił mnie po 13 latach wspólnego cudownego jak dla mnie życia. Zostawił mnie, bo nie mógł znieść moich łez i cierpienia, którego był przyczyną. Ot takie wyrzuty sumienia.
Od początku był to toksyczny związek, ja kochałam za mocno, a on był jak północny Atlantyk zimą.
Ciągle zabiegałam o jakieś ciepło z jego strony o czuły gest, słowo, a on dawał mi to ale bardzo oszczędnie. Ja sama czułam się szczęśliwa, był moim skarbem, oczkiem w głowie, bez którego nie wyobrażałam sobie życia. Wszyscy, którzy mnie znali wiedzieli, że układa mi się w związku i że mam cudownego męża. Pewnie mi nawet zazdrościli.
A ja promieniałam i czułam, że żyję!
Aby ukoić ból po rozstaniu w myśl powiedzenia, że na miłość pomoże tylko druga miłość, postanowiłam szybko kogoś poznać i się zakochać.
Tak, wiem nie można ta robić, zmuszać się do zakochania, ale byłam w ciężkiej depresji, serce bolało jak nigdy. Nie umiałam i nadal nie umiem żyć sama. Zawsze przy moim boku był D.…a teraz jak go zabraklo jak żyć? Postanowiłam więc i znalazłam.
Piękny, przystojny ciepły i wyrozumiały R., który zakochał się we mnie na zabój. Po 3 miesiącach poprosił mnie o przeprowadzenie się do niego i o rozwiedzenie się. Zrobiłam i jedno i drugie.
Wyprowadziłam się bardzo chętnie, porzucając pracę, rodzinę, przyjaciół, całe dotychczasowe życie, w nadziei, że tylko tak uda mi się zapomnieć i szybko zacząć nowy rozdział. Wyjechałam więc 200 km od mojego kochanego męża z postanowieniem, że ułożę sobie nowe, lepsze życie bez niego.
Po kilku miesiącach rozwiodłam się bez winy stron. W dniu rozwodu pierwszy raz widziałam łzy w oczach mojego męża, jak się żegnaliśmy. Nie było przytulania na koniec, mimo, że chciałam go mocno przytulić i powiedzieć, że będę jeszcze walczyła o ciebie, bo w samochodzie nieopodal siedział R. i wszystko widział. Tylko z nadzieją wypowiedziane dowidzenia.
200 km dalej, sterty książek o tematyce jak przestać kochać, przeglądanie for o tematyce toksycznych związków, spotkania w grupie terapeutycznej, indywidualne sesje z psychologiem. Wmawianie sobie, że jestem szczęśliwa, że kocham R., że tu jest moje miejsce i że tak jest cudownie, sprawdzały się średnio. W dzień razem z makijażem zakładałam maskę kryjąc swoje prawdziwe ja, a w chwilach gdy byłam sama, lub gdy zasypiałam marzyłam o tym, że mój D. powie mi, że mnie bardzo kocha, że marzy o tym, żebyśmy byli znowu razem. Ileż ja razy śniłam o tym i nie chciałam się obudzić ze snu!
Za kilka dni minie 5 lat mojej rozłąki. Przez ten czas spotykaliśmy się kilkakrotnie żeby przedyskutować sprawy majątkowe. Zawsze jednak takie dyskusje kończyły się szybko, bo oboje czuliśmy, że to nas oddali i że przeistoczy nas we wrogów. A oboje woleliśmy zostać przyjaciółmi i sympatycznie spędzić ten krótki wspólny czas razem.
Przez te lata w moje urodziny dostawałam od D. emaila z jakaś piosenką, w której była mowa o tęsknocie i miłości nieszczęśliwej. Jednak to były tylko słowa piosenek, nigdy nie przyznał się do tego uczucia przede mną. Nigdy, nie, to źle napisane….
Półtora roku temu spotkaliśmy się znowu, jak przyjaciele, na spacer pod rękę szliśmy. Było cudownie, znowu wspomnienia wracały. Od tamtej pory już regularnie co 2 tygodnie jeździłam do moich rodziców, jak mówiłam R., żeby się spotkać z D.
Nasza miłość znowu rozkwitła, a ja już nie miałam siły ani chęci walczyć z nią po powrocie do domu. Nasz romans rozkwitał coraz bardziej. Pojawiły się szybko słowa dawno nie wypowiadane o miłości, o tym, że kochał tylko mnie, że tylko ja jestem kobietą z która chce założyć rodzinę i zestarzeć się, że tęsknił i że był strasznie głupi. Że nigdy już nie pozwoli mi odejść.
Pół roku temu rozstał się ze swoja partnerką, którą nie umiał tak jak ja stworzyc związku i być z nią szczery co do swoich uczuć. Nie mógł kochać jej, bo kochał mnie.
I do mnie dotarła prawda, która próbowałam wypierać latami, że ja czuję się szczęsliwa tylko z D., że czuję się kochana, kobieca, pożądana i naprawdę spełniona.
Mimo tego, że nasze wspólne życie to piekielny ból ale i niebiańska rozkosz. Marzenia się spełniają a ja zaczynam się bać, bo wiem, że zostawiam spokojną, bezpieczną przystań z R., który mnie kocha, któremu ufam, który mnie nigdy nie zawiódł, mojego przyjaciela, dla kogoś niepewnego, kto już raz mnie skrzywdził …. mając nadzieję, że to co mówi jest prawdą, że tak jak mówi, nigdy nie popełni tego błędu po raz drugi.
Nie jestem pewna tego kroku, ale wiem jedno, ułożone, spokojne, bezpieczne życie u boku kogoś tak wydawałoby się idealnego jak R. nie podnieca mnie. Brak mi energii do życia, brak namiętności i tej iskry dla której chce się żyć.
Chce to zostawić i znowu czekać na jeden gest ze strony D., czuły dotyk czy szept, tak rzadki ale tak doceniany i wyczekiwany. Dla takich chwil warto żyć, mimo tego, że to będzie znowu „nienormalny” związek.
Jutrzenka
 
Posty: 2
Dołączył(a): 8 paź 2012, o 12:14

Re: Powrót do toksycznego związku

Postprzez woman » 8 paź 2012, o 18:46

Spoko, w końcu masochizm również ma swoich zwolenników.

W wolnych chwilach możesz sobie zanucić :)

http://hippie1992.wrzuta.pl/audio/48Ys6 ... masochisty
Avatar użytkownika
woman
 
Posty: 923
Dołączył(a): 26 sty 2009, o 21:12

Re: Powrót do toksycznego związku

Postprzez caterpillar » 8 paź 2012, o 21:29

nie bardzo Jutrzenko rozumiem powod Waszego rozstania ...
chodzilo o to ,ze ty go kochalas na zaboj a on byl wobec ciebie oschly ?

w takim wypadku mysle ,ze to ON powinien podjac terapie i wowczas mozna pomyslec o ponownym zejsciu sie.

pozdrawiam!
Avatar użytkownika
caterpillar
 
Posty: 7067
Dołączył(a): 29 maja 2008, o 16:15
Lokalizacja: część świata

Re: Powrót do toksycznego związku

Postprzez mahika » 8 paź 2012, o 21:38

Niekoniecznie poprzedni partner do którego chcesz wrócić, był tym jedynym,
natomiast obecny nim na pewno nie jest.
Był tylko plasterkiem na Twoją ranę, a to nie sprawdza się zazwyczaj.
Być moze potrzebowałas jeszcze trochę czasu na zbudowanie bliskiej relacji z kimś innym,
zresztą sama piszesz ze to nie był dobry pomysł.

A powiedz, nie szkoda Ci czasu i zycia na taki związek?
I jeszce jedno pytanie.
Czy nie rozważasz myśli odejścia od partnera którego nie kochasz i odczekania jakiegoś czasu,
nie wiążąc się z nikim?
Avatar użytkownika
mahika
 
Posty: 13346
Dołączył(a): 7 maja 2007, o 16:07

Re: Powrót do toksycznego związku

Postprzez Jutrzenka » 9 paź 2012, o 20:56

Caterpillar, on miał romans z koleżanką z pracy, od 3 miesiecy. Spotykali się bo ona dodawała mu skrzydeł podczas gdy ja mu je podcięłam. Pal licho jakby się raz przespali i rozeszli się, ale D. się w niej zakochał.
Nie spali ze soba, tylko rozmawiali, "przyjaźnili " się za moimi plecami. Dla mnie to była zdrada.
Zresztą wcale nie wypierał się tego...przeprosić i żałować też nie chciał


Tak, mahika, mój obecny partner był od początku plastrem na moją ranę. I nie mogę sobie tego darować, że wciągnęłam go w to wszystko. Chciałam się zakochać, na prawdę chciałam R. pokochać, ale nie potrafię, mimo tego, że jest fantastycznym człowiekiem, do tego przystojny jak facet z okładki (chociaż to bez znaczenia), po prostu nie potrafię go pokochać.
D. nie jest idealny. Powiem więcej, ma takie wady, których wcześniej albo nie widziałam, albo "nabawił" się ich podczas mojej nieobecności. Teraz mi zaczynają bardzo przeszkadzać.
podczas wczorajszej rozmowy przez telefon wyszedł z niego straszny dyktator, który nie pozwoli sobie wchodzenie sobie na głowę. Postawił mi warunek zamieszkania ze sobą...normalnie jakbym dostała w twarz! Nie wchodzi zupełnie w grę negocjacja czy moje wszystkie argumenty. On twierdzi, że jak teraz mi pozwoli na A to potem będę chciała Z :bezradny:
Napisałam wieczorem do niego email, żeby przemyślał jeszcze raz czy na pewno chce, żebym z nim zamieszkała. Że mi się jego zachowanie bardzo nie podoba, i że jak go nie zmieni to czarno widzę moją przeprowadzkę.
Jednym slowem, jak nigdy postawiłam mu się! Poprosiłam, żeby jak już przemysli odezwal się, ale podejrzewam, że to szybko nie nastapi. Weźmie mnie na przetrzymanie aż w końcu ulegnę.

Oj, nie wiem, czy bedzie mi dobrze z nim :roll: Myslę, że najlepiej byłoby jakbym faktycznie zamieszkała sama i po czasie dopiero otworzyła się na jakiegoś mężczyznę. Ale to takie trudne! Ja nigdy nie mieszkałam sama, boję się samotności. Tej ciszy w domu i braku perspektyw :(
Ja już mam tyle lat, że to ostatni dzwonek na dziecko. zawsze o tym marzyłam. Mąż, dziecko, dom.... chyba nie jestem oryginalna. A tu nie mam nic i jeszcze rzadnych perspektyw na to jeżeli nie zamieszkam z D.
Jutrzenka
 
Posty: 2
Dołączył(a): 8 paź 2012, o 12:14

Re: Powrót do toksycznego związku

Postprzez mahika » 9 paź 2012, o 21:10

Marzyłas o zwyczajnym życiu, a fundujesz sobie jazdę bez trzymanki na karuzeli.
Z nim nie znajdziesz tego czego szukasz. Spokojnego, rodzinnego domu, przepełnionego miłością, uśmiechem, śmiechem dzieci.
Może właśnie tym, nimi obydwoma zamykasz sobie drogę do tego o czym marzyłaś.

Piszesz że nigdy nie mieszkałaś sama, więc nie wiesz jak to jest :)
Wyobrażasz sobie pewnie siebie w roli pustelnika,
albo księżniczki która z wysokiej wierzy spogląda tęskno za ukochanym.
Ale nikt nie zamknie Cię w wierzy, nikt nie skarze Cię na życie na pustyni.
Jesteś i żyjesz wśród ludzi. Mozesz wychodzić, możesz się spotykać z innymi.
nawet nie wiesz jakie możliwości są.
Pomyśl, skończyłaś związek z pierwszym partnerem, chwila i znalazł się drugi.
tylko to nie było to, tak też sie zdarza.
Może właśnie teraz poznasz kogoś do kogo serce Ci mocno zabije i nie bedziesz musiała sobie wkręcać że kochasz.

i ta opcja niema sensu i powrót do kogoś, gdzie już na wstepie zapala Ci sie czerwona lampka.
Avatar użytkownika
mahika
 
Posty: 13346
Dołączył(a): 7 maja 2007, o 16:07

Re: Powrót do toksycznego związku

Postprzez Abssinth » 11 paź 2012, o 00:10

samotnosc...ta cisza w domu, spokoj i nieograniczone perspektywy :) *rozmarzona*

albo powrot do D., domowego tyrana, ktory bedzie Cie ustawial po katach, rozkazywal, potem znowu zdradzi, zwali na Ciebie wine, ale TY GO TAAAAAAAAK KOOOOCHAAAASZ...


raxz sie zepsulo Dziewczyno.
teraz - jak sama piszesz - on przejawia gorsze cechy, niz mial wczesniej

czyli od samego poczatku pokazuje Cie, ze dobrze w tym zwiazku nie bedzie
co ty chcesz sobie zafundowac?
Avatar użytkownika
Abssinth
 
Posty: 4410
Dołączył(a): 6 maja 2007, o 01:39
Lokalizacja: Londyn


Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 341 gości