O widzisz pozytywna, fajnie, że napisałaś. Przypomniałaś mi, że ja pierwszy raz byłam w teatrze lalek z moim starszakiem, jak miał SZEŚĆ miesięcy. Występ trwał około 15-20min (dzieci z jakiegoś ogniska teatralnego przygotowywały to przedstawienie i występowały). I faktycznie bardzo się małemu podobało.
Teraz synek ma w przedszkolu teatrzyk co dwa tygodnie (co drugi piątek przyjeżdżają do nich aktorzy z występem lub filharmonia). Hmm, może i ja spróbuję go zabrać do kina na próbę. Trochę obawiam się siedzenia w bezruchu (no, prawie
) przez ponad godzinę, ale pewnie póki nie spróbujemy, to nie będzie wiadomo.
Haaa, a z tymi literami, to osobliwa sprawa. Synek wcześnie zaczął mówić i nazywać różne rzeczy. Jak miał między rokiem a półtora, to baaardzo lubił, jak mu rysowaliśmy na znikopisie/kartce/piasku różne rzeczy i mógł zgadywać /nazywać co to jest. Często sam pytał pokazując na to, czy tamto: CO TO? - tak też było np. na spacerach ze znaczkami marek aut. Żadnego pytania nie zostawiliśmy bez odpowiedzi i do znudzenia patrząc na jego paluszek i zaciekawiony wzrok powtarzaliśmy OPEL, CITROEN, MAZDA... itp. Bardzo szybko je zapamiętał (miał nieco ponad półtora roku, jak je zapamiętał). Tak samo (ale chyba wcześniej) zaczął pytać o poszczególne litery w rejestracjach aut. No i tu też z mozołem powtarzaliśmy, by nie pozostawić jego ciekawości nie zaspokojonej... Później zaczęliśmy pisać przy nim drukowane litery jednocześnie literując (np. synek podawał znikopis i prosił, by coś napisać - więc pisząc poszczególne litery mówiliśmy M-A-M-A: MAMA), chwycił to bardzo szybko - co więcej dla niego była to jedna z ulubionych ZABAW!!! Jako półtoraroczne dziecko nazywał pokazywane mu litery i sprawiało mu to ogromną frajdę (pamiętam, jak w wakacje daleka ciotka nie mogła się temu nadziwić i prosiła, jęczała żeby zamieścić te filmiki, które naturalnie kręciliśmy, na youtube, czego nie rozumieliśmy i nie zrobiliśmy).
A ja już na początku mówiłam mężowi, że pewnie ludzie myślą, że my katujemy dzieciaka mozolną, ciężką nauką od kołyski...
(dlatego Twoja reakcja pozytywna wcale mnie nie dziwi)
A teraz wychodzisz z małą na podwórko? Kasztany, jesienne liście i te sprawy... a może jakaś sala zabaw dla dzieci?