O manipulacjach rodziców.

Problemy z rodzicami lub z dziećmi.

O manipulacjach rodziców.

Postprzez Księżycowa » 20 sie 2012, o 14:34

Po wczorajszym kolejnym starciu z matką, która mi wszystko wmawia, która wzbudzała we mnie latami poczucie winy zaczęłam szukać czegokolwiek, żeby wiedzieć dlaczego tak jest i jak sobie z tym radzić, żeby nie miało to na mnie wpływu tak ogromnego jak teraz. Jedno co od jakiegoś czasu juz wiem jak na razie to to, że nigdy już nic się nie zmieni i na razie tyle. Ale znalazłam ciekawe teksty z fragmentów książki ,,Toksyczni rodzice"... ja nie miała okazji jej jeszcze czytać, więc trochę mi pomogły. Może i komuś się przydadzą:

http://www.dda.pl/index.php?option=com_ ... &Itemid=66

http://www.dda.pl/index.php?option=com_ ... &Itemid=49


Poniżej tych tekstów jest odnośnik, który prowadzi do innych fragmentów.
Może komuś się przyda :kwiatek:
Avatar użytkownika
Księżycowa
 
Posty: 6236
Dołączył(a): 23 paź 2009, o 11:36
Lokalizacja: Warszawa, Mazowieckie

Re: O manipulacjach rodziców.

Postprzez mimbla » 31 sie 2012, o 12:06

O!!!!!!!!!!
to jestes w bardzo duzym błędzie,zmieni się jesli ty tego zechcesz.
Też tak myslałam,do 42 roku życia,tak się zawzięłam ,że wszystko się zmieniło i to w tę lepszą stronę.
I tak już ponad 6 lat,i jest coraz lepiej.
mimbla
 
Posty: 35
Dołączył(a): 18 maja 2007, o 09:04

Re: O manipulacjach rodziców.

Postprzez Księżycowa » 31 sie 2012, o 12:36

Wiem, że oni reagują na zmianę mojego zachowania i zmieniają swoje w stosunku do mnie.
Z tym , że też nie zawsze manipulują świadomie.
Poza tym, moja pozycja w rodzinie nie zmieni się, bo chęci do zmiany musiałyby wykazać obie strony a oni nie wykazują, bo nie widzą problemu. Dlatego zawsze będą mnie usadzać w tym samym miejscu.
Oczywiście, że ja nie muszę być na to podatna ale to chyba trochę terapii przede mną jeszcze.
Avatar użytkownika
Księżycowa
 
Posty: 6236
Dołączył(a): 23 paź 2009, o 11:36
Lokalizacja: Warszawa, Mazowieckie

Re: O manipulacjach rodziców.

Postprzez Abssinth » 31 sie 2012, o 18:43

a co Ty na to, ze 'jesli TY sie zmienisz, to zmieni sie caly swiat wokol Ciebie'?

oni moga Cie pchac w utarte tory, ale jesli Ty zaczniesz reagowac inaczej - to 'pchanie' sie na nic nie zda...
Avatar użytkownika
Abssinth
 
Posty: 4410
Dołączył(a): 6 maja 2007, o 01:39
Lokalizacja: Londyn

Re: O manipulacjach rodziców.

Postprzez Księżycowa » 31 sie 2012, o 18:48

Abssinth napisał(a):a co Ty na to, ze 'jesli TY sie zmienisz, to zmieni sie caly swiat wokol Ciebie'?

oni moga Cie pchac w utarte tory, ale jesli Ty zaczniesz reagowac inaczej - to 'pchanie' sie na nic nie zda...


Księżycowa napisał(a):Wiem, że oni reagują na zmianę mojego zachowania i zmieniają swoje w stosunku do mnie.


To też o to mi chodziło :)
Avatar użytkownika
Księżycowa
 
Posty: 6236
Dołączył(a): 23 paź 2009, o 11:36
Lokalizacja: Warszawa, Mazowieckie

Re: O manipulacjach rodziców.

Postprzez mimbla » 31 sie 2012, o 20:13

Terapia pomogła mi wybrać własna drogę i dała mi siłę,żeby w tym wytrwać.A wierz mi troche w tym trwałam.
Moja mama,teraz juz 80 latka całkowicie musiała zrezygnować z ,,upychania na upatrzony tor,,.Jeszcze czasem cos tam probuje,ale bez powodzenia.I o dziwo jej zachowanie zmieniło się o 360 stopni (do mnie :D reszta swiata musi cierpieć)
Nasi manipulatorzy zmieniaja się sami nie zdając sobie z tego sprawy,albo...nie maja innego wyjścia.
Widzę ,że wiesz o co chodzi a piszesz ,że nic sie nie zmieni.Jak to ?,bo nie rozumiem.Przecież to tylko kwestia czasu.
mimbla
 
Posty: 35
Dołączył(a): 18 maja 2007, o 09:04

Re: O manipulacjach rodziców.

Postprzez Księżycowa » 31 sie 2012, o 20:55

Może źle się wyraziłam... chodzi mi o to, że manipulacje mają szansę zniknąć wraz ze zmianą naszego zachowania. Nie przeczę temu.
Ale na przykład ja wiem, że mój brat i moja siostra zawsze będą najukochańszymi dziećmi a ja tym najgorszym, najmniej rozumianym. Mimo, że już nie zabiegam tak o ich uwagę i zrozumienia, nasze pozycje zawsze zostaną jakie są, bo tu zmiana musiałaby leżeć po stronie rodziców.
Avatar użytkownika
Księżycowa
 
Posty: 6236
Dołączył(a): 23 paź 2009, o 11:36
Lokalizacja: Warszawa, Mazowieckie

Re: O manipulacjach rodziców.

Postprzez buka_lu » 31 sie 2012, o 23:43

Księżycowa napisał(a):Ale na przykład ja wiem, że mój brat i moja siostra zawsze będą najukochańszymi dziećmi a ja tym najgorszym, najmniej rozumianym. Mimo, że już nie zabiegam tak o ich uwagę i zrozumienia, nasze pozycje zawsze zostaną jakie są, bo tu zmiana musiałaby leżeć po stronie rodziców.




"Boże,użycz mi pogody ducha,
abym godził się z tym,czego nie mogę zmienić.
Odwagi, abym zmieniał to,co mogę zmienić.
I mądrości, abym odróżniał jedno od drugiego."
buka_lu
 
Posty: 768
Dołączył(a): 16 sty 2010, o 00:41

Re: O manipulacjach rodziców.

Postprzez Księżycowa » 1 wrz 2012, o 23:28

Ostatnio przeglądałam stronę grupy terapeutycznej i ta modlitwa tam była... czasem udaje mi sie to przypomnieć, kiedy dzieje się coś na co nie mam wpływu a bardzo chcę trzymać kontrole... nie zawsze jeszcze mi się udaje a nawet jak pomyślę, że grupa m.in na tych zasadach polega, to aktywują się wszystkie moje paniczne obawy :?
Avatar użytkownika
Księżycowa
 
Posty: 6236
Dołączył(a): 23 paź 2009, o 11:36
Lokalizacja: Warszawa, Mazowieckie

Re: O manipulacjach rodziców.

Postprzez Morton » 2 paź 2012, o 10:51

hej hej :kwiatek: mam nadzieję, że jest trochę lepiej?

a ja właśnie jestem u rodziców w domu i mam wielką ochotę się rozpisać na Twój temat, Księżycowa, chociaż moja sytuacja jest inna, a jednak są podobieństwa...

przyjechałem do domu rodziców na urlop, w sumie to szczerze pojechałbym gdzieś indziej w góry, albo gdzieś coś zwiedzić, to wcale nie jest idealny odpoczynek wracanie do rodzinnego domu, szczególnie że większość znajomych, przyjaciół powyjeżdżała stąd i nie mam gdzie się podziać;
na dodatek w moim starym pokoju mieszka babcia, a ja szwędam się po domu nieco znudzony.
Moi rodzice nie są w stanie pojąć, że jako pięćdziesięcioletnie osoby o innych zainteresowaniach, nawet mimo że to moi rodzice, mogą stawać się momentami nieznośnie nudni dla dwudziestopięciolatka który właśnie ma urlop... ok jestem szczery przynajmniej, chociaż pewnie ktoś jak przeczyta to co wlasnie napisalem to pomyśli że jestem gnojkiem... w każdym bądź razie przyjechałem tu na prośbę mamy, bo chyba słabo sobie radzi emocjonalnie, zresztą nie wiem bo ona nie lubi nic po sobie pokazywać (to znaczy dopóki się nie rozpłacze i nie pójdzie do swojego pokoju).

moja mama opiekuje się swoją mamą czyli moją babcią, która ma lat 90 i niestety nie ma kontaktu ze światem, nie myśli logicznie, nie rozpoznaje nikogo, nie kojarzy faktów. moja mama mówi, że pogodziła się z tym, ale przecież to musi być dołujące, taka sytuacja na co dzień. w każdym bądź razie odkąd przyjechałem i pytam się czy z czymś pomóc, to odpowiedź zawsze jest nie musisz z niczym pomagać, ja wszystko zrobię sama itp. itd. więc nie czuję się tu nawet potrzebny na dobrą sprawę

nie chcę nawet mówić o tym, że może babcię należałoby oddać do hospicjum (dużo wymiotuje, moczy się), bo wtedy moja mama zarzuca mi że jestem nieczuły i że mnie nie poznaje i że "nie na taką osobę mnie wychowywała" i zaczyna się wzajemne oskarżanie.

mój tata jakoś dobrze sobie ze wszystkim radzi, chciałbym mieć taką odporność psychiczną jak on (chociaż on do tego dochodził latami, kiedys tez był w depresji)... nie ma problemów ze snem, zawsze idzie spać wcześnie, wstaje rano, pracuje w domu, pełen relaks. zajmuje się po prostu swoimi sprawami.

w tej chwili spędzam tu u rodziców swój urlop (pracuję na co dzień za granicą) i teraz dość ważną rzecz chciałbym napisać... otóż miałem przyjechać od poniedziałku wieczorem do soboty rano, moja intuicja podpowiadała mi, że właśnie tyle "wytrzymam " z nimi (głupio mi używać tego słowa, ale tak to jest). nie wiem, może ja ich nie kocham, skoro mnie tak denerwują.. to też wynikałoby z przemyśleń mojej mamy. Ostatnio stwierdzila ze dziecko nigdy nie pokocha matki tak, jak matka dziecko.. no nie wiem naprawde co o tym myslec, ale teksty w tym stylu slysze od niej dosc czesto).. no wiec miałem przyjechać od poniedziałku do soboty, ale wyszło tak, że jestem tu kilka dni dłużej bo mama wymogła to na mnie ciągłymi telefonami, smsami i smutnymi minami żebym przyjechał wcześniej i został dłużej, chociaż mówiłem jej że nie mam na to ochoty. w końcu skończyło się na tym, że mimo że miałem już bilety, kupiła mi bilet powrotny na później niż chciałem. żeby było jasne, ja już zakupiłem bilety za swoje pieniądze, natomiast ona kupiła mi inny bilet i wmanipulowała w poczucie winy że nie skorzystam z tego biletu. Naprawdę często żal mi jej, więc uległem, ale z drugiej strony co z tego że tu przyjechałem na dłużej skoro chodzę po domu wkur*iony większość czasu... chyba nikt nic z tego nie ma

mimo że ja pracuję za granicą, a mój brat mieszka w tym samym mieście co rodzice, to mój brat ostatnio zwierzył mi się, że jego też denerwują ciągłe telefony od mamy lub taty (jeżeli któreś z nas przestaje odbierać telefony od mamy to dzwoni tata na prośbę mamy)... moja mama dzwoni do mnie praktycznie co drugi dzień, czasami nie odbieram, ale wtedy ona ma jakieś ataki paniki. próbowaliśmy o tym rozmawiać, przez jakiś czas nawet udawało mi się zredukować kontakt do poziomu który mi odpowiada czyli raz-dwa razy w tygodniu, ale potem ona zapominała o naszych umowach i zaczynało się dalsze bombardowanie. ja naprawdę nie jestem gadatliwą osobą dlatego ciągłe rozmowy męczą mnie... pod koniec tygodnia zawsze uzbiera się materiału na dłuższą rozmowę, ale tak na codzień nie umiem gadać o dupie maryni za przeproszeniem...

no więc siedzę tu w pokoju rodzicach i piszę te głupoty na laptopie ojca nawet nie wiem co ze sobą zrobić, aż mnie kusi kupić bilet z powrotem do siebie, na jutro, albo pojutrze, ale wiem że to tylko pogorszy sprawę... to w końcu moja rodzina, powinienem mieć dla nich czas zawsze... chyba?...
Morton
 
Posty: 59
Dołączył(a): 11 sty 2011, o 23:23

Re: O manipulacjach rodziców.

Postprzez Apasjonata » 2 paź 2012, o 12:37

Morton , nie piszesz głupot, piszesz co czujesz i to jest wazne.
Ja kiedyś wchodziłam w role meczennicy i widzę, ze w taką rolę wchodzi twoja mama. Później juz na terapii dotarłam do tego, ze zainteresowanie mna dostawałam od rodziców jak byłam chora i ten sposób mi został, takie myślenie, że ktos mnie pokocza jak bedę biedna, przemęczona i schorowana, ktoś się ulituje. I takiej litosci szuka mama, ale to nie miłośc jest .
Te ataki paniki dają pozytywny dla niej skutek- większe zainteresowanie nią i dopuki tak bedzie, doputy one bedą miały rację bytu.
Dzieci wychowuję dla swiata , nie dla siebie, taka jest kolejnosc rzeczy, kiedys ja byłam dzieckiem i dostawałam cos od rodziców , dzis daję swoim dzieciom, ale one nie są mi nic winne, one oddadza to z kolei swojemu potomstwu i tak ma byc.
Apasjonata
 
Posty: 336
Dołączył(a): 11 wrz 2011, o 12:51

Re: O manipulacjach rodziców.

Postprzez Morton » 2 paź 2012, o 22:45

Dzięki Apasjonata bo to bardzo trafne, co piszesz.

Ech próbuję czasem namówić mamę na terapię (ja sam byłem rok w terapii) ale ona mówi że sama sobie umie poradzić i na tym się kończy.

Zgadzam się z tym co napisałaś na końcu również :)
Morton
 
Posty: 59
Dołączył(a): 11 sty 2011, o 23:23

Re: O manipulacjach rodziców.

Postprzez Księżycowa » 3 paź 2012, o 12:30

hej hej mam nadzieję, że jest trochę lepiej?

No, trochę lepiej :)


Morton w sumie mam tyle do napisania ale jakoś nie umiem zacząć, nie wiem od czego...

Ja Cię podziwiam, że to wytrzymujesz tak ogólnie. Myślę, że zdanie, że jako 25-latek masz inne wyobrażenie o wypoczynku niż rodzice nie jest niczym co powoduje jakieś przekroczenie granic a do tego niestety czasem je się przekracza, bo inaczej nie można, nie da się...
Ja jestem typem buntownika i podejrzewam, że jakby ktoś mi wyciął taki numer jak Twoja mama Tobie z biletami, to bym zrobiła na przekór ale ja mam taki charakter, że na mnie tak to działa. Teraz, jak rzadziej mam wątpliwości czy mam rację, kiedy czuję, ze ktoś mnie do czegoś przymusza albo mnie nie szanuje. Ale był czas za na każdej płaszczyźnie po prostu głupiałam i nie będąc do końca przekonaną do czegoś godziłam się na coś, czego nie chciałam, co nie było mi na rękę... Zdarzy się i teraz jak ktoś ma w sobie coś, co silnie z jakiegoś powodu na mnie działa ale to już nie to, co dawniej.
Rozumiem, że zachowanie mamy wpędza Cię w ogromne poczucie winy, że nie jesteś w stanie zrobić jak sobie założyłeś. Oj wiem jakie to okropne.


odpowiedź zawsze jest nie musisz z niczym pomagać, ja wszystko zrobię sama itp. itd. więc nie czuję się tu nawet potrzebny na dobrą sprawę


No właśnie... u mnie jest/było ( bo jestem w trakcie dużych zmian) podobnie. Jak czegoś chciałam od nich albo coś chciałam pomóc, to nie, bo mama sama zrobi ale w gruncie rzeczy komentowała, że ja mam tak dobrze, bo nic nie muszę w domu robić.
Podobnie było jak było trzeba mi czegoś zakazać, to byli pierwsi ale kiedy miałam kłopot nie było ich, nie chcieli nic widzieć. Wtedy zaczął się mój bunt, bo zaczęłam czuć, ze nie mogę na nich polegać ale potrafią mi uprzykrzać życie. W moim odbiorze, to było po prostu złośliwe i celowe, zeby mieć nade mną władzę, choć pewnie nie to było ich celem...

nie chcę nawet mówić o tym, że może babcię należałoby oddać do hospicjum (dużo wymiotuje, moczy się), bo wtedy moja mama zarzuca mi że jestem nieczuły i że mnie nie poznaje i że "nie na taką osobę mnie wychowywała" i zaczyna się wzajemne oskarżanie.

A najgorzej, że my w coś takiego wierzymy a przecież babcia w hospicjum mogłaby mieć lepszą opiekę ludzi do tego przygotowanych profesjonalnie.

Wiesz, co jak zrobiłam? Żeby nue było, że buntuję... ale pomyślałam, ze skoro staram się być dobrze zrozumiana i za wszelką cenę starać się o ich pochwałę, poparcie, co nawet jeśli miałam rację czy mi się należało, nie było mi przyznane zaczęłam walić prosto z mostu, ze jeśli jestem taka zła, to bądźcie pewni, że od teraz na prawdę taka będę. Zaczęłam być bardziej egoistyczna, uznawać swoje potrzeby na pierwszym miejscu i nie tłumaczyłam się już ze swoich decyzji, nie wypatrywałam na każdym kroku ich pochwały. Nie mogę powiedzieć, że nie zdarza się, że nie liczę na to jeszcze czasem ale szybko układam sobie, że ja nie jestem już małym dzieckiem i bez ich aprobaty też jestem ważna, bo liczy się moja aprobata. Tylko różnie to wychodzi - raz lepiej a raz nie działa...



to w końcu moja rodzina, powinienem mieć dla nich czas zawsze... chyba?...

Ja sobie zadałam pytanie czy moja rodzina dla mnie była zawsze. Od momentu próbowanie myślenia w taki sposób wiele poczucia winy ze mnie zeszło.

Avatar użytkownika
Księżycowa
 
Posty: 6236
Dołączył(a): 23 paź 2009, o 11:36
Lokalizacja: Warszawa, Mazowieckie

Re: O manipulacjach rodziców.

Postprzez Sansevieria » 3 paź 2012, o 12:35

Podpisuję się pod tym, co Ci Apasjonata napisała - krótko, treściwie i bardzo sensownie. Dodam że jako osoba z pokolenia Twoich rodziców (mam dziecię w Twoim mniej więcej wieku) wcale nie uważam, że jesteś nie kochającym rodziców gnojkiem skoro się zwyczajnie nudzisz spędzając urlop tak, jak spędzasz - też bym się nudziła na Twoim miejscu. Owszem, rodzice w za dużych dawkach stają się dla normalnie rozwiniętego dwudziestoparolatka nieco nudni...i vice versa, bo kochać to jedno a codzienność zupełnie co innego. :)
Dziecko nie pokocha matki tak, jak kocha dziecko - tak jest prawidłowo, inaczej zaś byłoby niedobrą zamianą ról. Toż nie jesteś matką ani matka Twoim dzieckiem. I wcale nie powinieneś mieć dla nich czasu zawsze - tylko wtedy kiedy albo jest rzeczywisty kryzys albo wtedy kiedy masz chęć i potrzebę, no może czasem chwilę na ich prośbę też, na zasadzie "rodzic też człowiek", ale litości, nie "zawsze" bo Ci czasu na własne życie nie starczy.
Sansevieria
 
Posty: 4044
Dołączył(a): 10 lis 2009, o 21:57

Re: O manipulacjach rodziców.

Postprzez Księżycowa » 10 lis 2012, o 22:11

Czy można znienawidzić swoich rodziców?
To przechodzi? Czy to znaczy, że jestem złym dzieckiem? :(
Avatar użytkownika
Księżycowa
 
Posty: 6236
Dołączył(a): 23 paź 2009, o 11:36
Lokalizacja: Warszawa, Mazowieckie

Następna strona

Powrót do Rodzice

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 252 gości