Nie wiem od czego zacząć...
Czytam psychotekst. Często czuję w sobie te emocje osób piszących, biorę na swoje barki ich smutek...
Dziś natomiast, nie bez przyczyny... zajrzałam na inne forum - dotyczące zdrad. Czytałam słowa ludzi pełne bólu. Niebywale silnym bodźcem była taka koncentracja cierpienia, bólu, ale i braku empatii.
Nie bez powodu, jak już wspomniałam, szukałam w Internecie wszystkiego co tyczy się zdrady... Zostałam zdradzona przez (jak mi się kiedyś wydawało) miłość mojego życia. Nie jesteśmy razem bardzo długo, nie kocham go, cieszę się, że z nim nie jestem (to ja podjęłam decyzję o zerwaniu i była to najmądrzejsza decyzja w moim życiu!!!). Po moje stronie także leży win, ale zawsze byłam lojalna wobec niego, wierna jak Lessi! Wczoraj ex napisał mi coś takiego... nie będę tego przytaczać, nie umiem dzielić się problemami, "noszę" je w sobie... ale... to co napisał... plus wypowiedzi na forum...
Zwątpiłam w dobroć ludzkiej duszy, w wartości, jakimi winni się ludzie kierować. JAK MOżNA TAK RANIć, UMYśLNIE...??? Kłamać??? Nie potrafię tego pojąć, nie mogę zrozumieć... Każdy popełnia błędy, nie jesteśmy idealni, ale ranić z premedytacją??? Dla własnej wygody??? Orgazmu??? Zastraszające jest to, jak łatwo niektórzy ludzie przechodzą nad tym do porządku dziennego. Dokąd zmierza ten świat???
Boję się, że w tym wszystkim zatracę umiejętność darzenia zaufaniem naprawdę wspaniałych ludzi (!!!). Wiele osób po takich doświadczeniach otacza się skorupą, żyje samotnie mając tak wiele do zaoferowania!!!
Przepraszam, ale musiałam to napisać, emocje we mnie "buzują", a wiem, że nikomu o tym nie powiem. Nie chcę mówić. Jestem twarda, ale dziś coś "pękło".