Córka schizofremiczki i alkoholika

Dorosłe Dzieci Alkoholików.

Re: Córka schizofremiczki i alkoholika

Postprzez Księżycowa » 8 wrz 2012, o 02:08

A na prawdę żadnych innych ośrodków terapeutycznych nie ma u Ciebie na NFZ? Może pobuszuj w necie, zapytaj w zwykłej przychodni?

Rozumiem, że nie wyobrazasz sobie tego powiedzieć terapeucie. Ja też jakiś okres taka byłam. Później mi przeszło w bunt, też skrajnie niestety, że walczyłam za bardzo czy w pracy, czy w ogole i teraz zaczynam to dostrzegać, gdzie był błąd.
Prywatne ośrodki się cenią niestey bardzo... jak jednorazową wizyte można przeboleć, tak terapia kosztuje...


Natychmiast się wycofuję, przyznaję rację drugiej osobie, zamykam wszystko w sobie...

No właśnie i ja mam wrażenie, że ten terapeuta nie wzbudza zaufania, by się tego przy nim nauczyć. Nie powiem, że nie uświadamia Ci problemu takie jego zachowanie ale czy jest w stanie zdobyć Twoje zaufanie to nie wiem...
Na kiedy masz następną wizytę?
Posłałam pw
Avatar użytkownika
Księżycowa
 
Posty: 6236
Dołączył(a): 23 paź 2009, o 11:36
Lokalizacja: Warszawa, Mazowieckie

Re: Córka schizofremiczki i alkoholika

Postprzez Gunia76 » 10 wrz 2012, o 13:59

Teraz powinnam iść w czwartek ale najpierw zadzwonię....
Czy ja mam zaufanie do terapeuty???? Nie wiem.... Generalnie nie jestem przyzwyczajona że rozmawiam z kimś o sobie... Co innego na forum, tu jestem anonimowa i się nie krępuję, jednak jakbyśmy stanęły twarzą w twarz to już bym była skrępowana i gadałabym o pogodzie, albo robiła za terapeutę :? Już pisałam, że nigdy nikogo nie obchodziło co czuję, jakie mam swoje problemy....I tu teraz na terapii mam opowiadać o sobie... czuję się dziwnie, nieswojo mam myśli ( zazwyczaj po terapii) po co ja tu jestem, przecież inni mają gorzej, wydaje mi się że to co gadam jest śmiesznie błahe w stosunku do tragedii innych ludzi...Największy problem jednak z siebie wywaliłam i mi ulżyło, a mianowicie poczucie winy w związku ze śmiercią mamy. A jakbym nie ufała terapeucie to pewnie bym mu tego nie powiedziała, nie narażałabym się na płacz w jego obecności....
Ja się boję tego co będę czuć jak opowiem, to co mnie gryzie. Boję się że będę mieć większe lęki, że nie zniosę tego bólu... bo po sesji na której wywaliłam to o mamie dwa dni płakałam non stop prawie i czułam się paskudnie.
Gunia76
 

Re: Córka schizofremiczki i alkoholika

Postprzez Księżycowa » 10 wrz 2012, o 20:04

A jakbym nie ufała terapeucie to pewnie bym mu tego nie powiedziała, nie narażałabym się na płacz w jego obecności....
Ja się boję tego co będę czuć jak opowiem, to co mnie gryzie. Boję się że będę mieć większe lęki, że nie zniosę tego bólu... bo po sesji na której wywaliłam to o mamie dwa dni płakałam non stop prawie i czułam się paskudnie.


Zależy jak rozumiemy zaufanie... oczywiste jest to, że nikomu nic nie powie. Normalne jest, że trudno się rozmawia z obcą całkiem osobą o swoim zyciu i najtrudniejszych jego szczegółach ale też mimo to przy dobranym i trafionym terapeucie łatwiej nam jest to przełamać i powoli nabieramy przekonania, buduje się jakoś mozolnie poczucie bezpieczeństwa.
Po zachowaniu Twojego terapeuty ja bym miała poczucie ignorowania i zwyczajnie czułabym się zawiedziona. A jeszcze dodatkowo jakoś tak mam, że nawet przed pierwszą wizytą dawałam terapeutom kredyt zaufania jakiś tam, bo myślałam, to psycholog osoba, która przeciez ma świadomość jak się obchodzić z takim pacjentem i się przejechałam dwa razy ale trzeci juz nie... Myślę, że terapeuta powinien mieć swiadomość, że zaburzona osoba nie traktuje osoby terapeuty osobno poza terapią inaczej niż na terapii... Jasne, że zdarzają się sytuacje losowe, na ktore się nie ma wpływu ale o zebraniach urlopach itp. jestem informowana np. jak wychodzę z sesji, z tygodniowym wyprzedzeniem. A nawet jak mam telefon z odwołaniem wizyty w jej dniu, to zawsze jest telefon i ma inne poczucie.

Co do lęków, to zazwyczaj po zderzeniu z przeszłością bolesną i obudzeniu emocji są trudne dni, płaczliwe czy w depresji ale taka jest terapia. I powiem Ci, że to dobrze, że takie emocje wychodzą, to znaczy, że coś się dzieje, wyplywa z Ciebie a nie niszczy Cię od srodka. Jest to trudne i bolesne ale dzięki temu możesz się uwolnić od tego co Cię niszczy od wewnątrz.
Także takich stanów nawet nie warto unikać... Na terapii jest ta różnica, że nawet jak się pojawiają, to zostaną przepracowane i po to mają wyleźć.


czuję się dziwnie, nieswojo mam myśli ( zazwyczaj po terapii) po co ja tu jestem, przecież inni mają gorzej, wydaje mi się że to co gadam jest śmiesznie błahe w stosunku do tragedii innych ludzi...

Ja też to miałam i czasem mi sie pojawi ale już nie w takim nasileniu.

Przyznam Ci szczerze, że jak sobie uswiadomiłam jak duże są moje problemy i jakie okropne i poważne w skutkach były dla mnie wydarzenia jakie mnie spotkały, to poczułam taka wyrozumiałość dla samej siebie i zrobiło mi się siebie żal tak po prostu. Tak jak mi żal katowane zwierzęta albo dzieci.
Życzę Ci, żebyś coś takiego w stosunku do siebie poczuła, bo duzo bardzo to daje. Nie ma gwarancji, że w nie będzie trzeba nanosić poprawek w niektórych sytuacjach ale o wiele inaczej się funkcjonuje. Nie tłamsi się siebie wsród problemów ludzi, jakie by nie były, bardziej liczy się człowiek ze sobą w róznych sytaucjach.
Na początku było trudno uwierzyć, że tak można, że tak jest i wiara w to po kilku chwilach się zmywała... ale trzeba próbować :kwiatek:

Jak dziś w domu?
Avatar użytkownika
Księżycowa
 
Posty: 6236
Dołączył(a): 23 paź 2009, o 11:36
Lokalizacja: Warszawa, Mazowieckie

Re: Córka schizofremiczki i alkoholika

Postprzez Gunia76 » 10 wrz 2012, o 22:25

Mądre to co piszesz... Ciężko mi jest na razie ustosunkować się do tego, ale wezmę sobie do serca...
W domu dzisiaj ciężko bo dzieci dawały popalić... nadal mam problem z wybuchami wściekłości w stosunku do nich jak mi już załażą nieźle za skórę... drę się wtedy nie miłosiernie i mam taki ucisk w środku :twisted: Wieczorem byłam ledwo żywa... Mam uczucie że nie ogarniam wszystkiego w domu i czuje się z tym okropnie, bo zazwyczaj jestem ( byłam ) zorganizowana, wszystko planowałam, wszystko miałam zrobione... a teraz kompletny chaos...Panikuję wtedy że tracę nad wszystkim kontrolę, zaczynam się gotować w środku i wybucham... a dostaje się dzieciakom( na szczęście tylko słownie)
Gunia76
 

Re: Córka schizofremiczki i alkoholika

Postprzez Księżycowa » 10 wrz 2012, o 22:47

Nie od razu Kraków zbudowano ;) . Przede wszystkim nie naciskaj na siebie... jak nie wyjdzie (bo nie wyjdzie za kazdym razem i od razu) to staraj się być dla siebie wyrozumiała. Powiedz do siebie ,,W porządku, starasz się i n ie masz sobie nic do zarzucenia" Nawet jeśli w to nawet nie wierzysz... mów tak... czy w głowie czy na głos, to już Twój wybór.
Terapia to często chaos i rozwalenie emocjonalne i psychiczne.
Ja budzę się rano - otwieram oczy i już zaczynam przypominać sobie wszystkie pozytywne strategie i mysli jakie mają mi pomóc w zamianach. I tak do zaśnięcia... Tak jest ... ale miejmy nadzieję, ze to wejdzie w nawyk tak jak te stare nawyki ...
Notatki - bardzo dobra i pożyteczna rzecz. Pisząc nie raz coś Ci do głowy wpadnie albo przypomni.

Dobrej nocy :kwiatek:
Avatar użytkownika
Księżycowa
 
Posty: 6236
Dołączył(a): 23 paź 2009, o 11:36
Lokalizacja: Warszawa, Mazowieckie

Re: Córka schizofremiczki i alkoholika

Postprzez Gunia76 » 13 wrz 2012, o 23:01

Byłam na terapii po miesięcznej przerwie. I pierwszy raz od długiego czasu czułam się zadowolona z terapii.Rozmawialiśmy o moich relacjach z ojcem. Terapeuta Stwierdził ze jest we mnie bardzo dużo tłumionek złości do rodziców Złości która nazbierała się przez całe moje życie i nigdy nie została wypowiedziana. Ja w stosunku do ojca jestem bardzo uległa nie potrafię mu się sprzeciwiać nie potrafię mu postawić granicy. Zawsze albo przeważnie się wycofuje.Moja postawa w stosunku do niego mnie doprowadza do szału do frustracji ale tłumie tow sobie co powoduje stany depresyjne i lękowe .To dzisiejsze przemyślenia z terapii. Dostałam zadanie domowe mam napisać list do ojca. Dostałam szablon takiego listu i w wykropkowanych miejscach mam napisać o co mam ża co mnie boli czego nie dostałam od niego w dzieciństwie ale też bo było dobre. Mam tydzień na to i będzie to najtrudniejsze zadanie jakie kiedykolwiek przede mną postawiono. Mam nadzieję że nie będę musiała dawać tego listu ojcu do przeczytania
Gunia76
 

Re: Córka schizofremiczki i alkoholika

Postprzez Księżycowa » 15 wrz 2012, o 12:15

Fajnie, że odetchnęłaś trochę :)

Nie robiłam nigdy takiego ćwiczenia ale wydaje mi się, że terapeuta wiedząc, ze Twój tata pije i nie podejmuje żadnych prób leczenia, jest oporny na rzeczywistość, ma swiadomość, ze przekazanie listu ojcu niewiele by dało.... mogłoby do niego nie dotrzeć...
Avatar użytkownika
Księżycowa
 
Posty: 6236
Dołączył(a): 23 paź 2009, o 11:36
Lokalizacja: Warszawa, Mazowieckie

Re: Córka schizofremiczki i alkoholika

Postprzez Gunia76 » 16 wrz 2012, o 20:38

To nie chodzi o to ,że ten list ma przeczytać mój ojciec, tylko o to żebym wywaliła z siebie co mam do niego, co mnie boli itd. Nie będę mu dawać tego listu, nawet bym sie nie odważyła. A juz napisałam 4 strony A4 i to niesamowite, ale podczas tego pisania ruszyły się u mnie olbrzymie pokłady uczuć. Zwłaszcza żalu, czułam się nieszczęśliwa jak czytałam to co napisałam...
Gunia76
 

Re: Córka schizofremiczki i alkoholika

Postprzez Księżycowa » 16 wrz 2012, o 23:08

Mam nadzieję że nie będę musiała dawać tego listu ojcu do przeczytania


Tak napisałaś, więc się odniosłam ;) .
Może da Co to ćwiczenie dostrzec co Cię spotkało jakby z boku i dzięki temu zaczniesz powoli zmieniać stosunek do siebie na mniej wymagający.
Ciekawa jestem co ja bym napisała... bardzo bym się zblokowała jak miałabym taki list omawiać z terapeutą....

A będziesz go omawiać z nim czy kazał Ci zachować aż będziesz czuła się na siłach?
Avatar użytkownika
Księżycowa
 
Posty: 6236
Dołączył(a): 23 paź 2009, o 11:36
Lokalizacja: Warszawa, Mazowieckie

Re: Córka schizofremiczki i alkoholika

Postprzez Gunia76 » 17 wrz 2012, o 17:34

Nie mam pojęcia.... Czytałam że na terapii często pisze się taki list, żeby wywalić uczucia. Potem dojrzewa się do tego żeby dać go osobie do której jest pisany. Moze to potrwać nawet kilka lat. Nieraz wcale nie jest się gotowym do dania tego listu, Ale jak już się jest gotowym to znaczym ze jest sie w pełni zdrowym dda
Gunia76
 

Re: Córka schizofremiczki i alkoholika

Postprzez Księżycowa » 19 wrz 2012, o 22:59

Hej Gunia... jak tam?
Avatar użytkownika
Księżycowa
 
Posty: 6236
Dołączył(a): 23 paź 2009, o 11:36
Lokalizacja: Warszawa, Mazowieckie

Re: Córka schizofremiczki i alkoholika

Postprzez Gunia76 » 20 wrz 2012, o 21:34

A ja po terapiiPrzeczytałam ten list terapeucie....Powiedział że to najdłuższy list jaki widział Najpierw zapierałam się ze nie przeczytam, ale jak zaczął rozmowę o moim nastroju to już wolałam czytać, bo i tak nastrój już miałam fatalny...Co dalej z tym listem zrobię zależy ode mnie, mogę go dać ojcu , mogę spalić, podrzeć... na razie go sobie zostawię.Było ciężko go napisać... zajęło to mi 3 dni, w tym czasie byłam na zwolnieniu lekarskim n dziecko, ale wzięłam je z premedytacją bo taki nastrój jaki mnie ogarnął nie pozwoliłby mi pracować. :shock: I Faktycznie, przez trzy dni miałam mega doła, w domu nic nie robiłam, funkcjonowałam jak w letargu... Ciężko było zacząć czytać, najpierw nie chciałam się zgodzić, ale zrobiłam to. Trochę mi to zajęło bo list miał ponad 9 stron A4 :|
Gunia76
 

Re: Córka schizofremiczki i alkoholika

Postprzez Księżycowa » 22 wrz 2012, o 00:03

To sporo. Nie wyrzucałabym tego listu. On ciągle Ci może coś dać... nawet jak Ci się będzie zdawało, że przerobiłaś ten problem, to taki list zawsze może nieść ze sobą wiele odkryć odnośnie Twojego rozwoju i zmian. Wydaje mi się, że na kazdym etapie terapii można z tego coś wyciągnąć przykrego, dołującego ale myślę, że z czasem można spojrzeć z uśmiechem kiedy jest poczucie odzyskiwania kontroli nad życiem i tymi wszystkimi lękami i naszymi ograniczeniami.
Na przykład u mnie w domu wczoraj, w obecności dziecka mojego brata wczoraj padło zdanie, które padało jak ja byłam dzieckiem również w moim kierunku, dotyczące mnie. To zdanie kiedyś mnie przytłaczało i jako dziecko i później jako dorosłą... czułam się strasznie zlękniona i utwierdzałam w ograniczeniu i lęku jaki mi wmontowali. Teraz na brata ruszyłam, bo nie mieści mi się w głowie jak nieświadomie można wtłaczać dziecku głupim zdaniem, że świat jest niebezpieczny. Nikt nie mówi, żeby nie uczyć ostrożności ale wiem jak w takim momencie rozwija się w głowie dziecka rezerwa do świata o strach przed zmianami, wyzwaniami... bo może akurat nie wróci?
Mowa była o puszczaniu dzieci za granicę ( w Gimnazjum siostrzeńca jest możliwość tygodniowego wyjazdu do Londynu), oczywiście z ramienia szkoły... na co mój brat ,,Ja bym M nie puścił. Żeby mi go w skrzynce przywieźli z powrotem" :shock:

I uswiadomiłam sobie, że takie zdania padały w moim dzieciństwie i m. in dlatego mam dystans do świata.
Twój list właśnie mi sie z takim zdaniem skojarzył, który budzi lęki i dołujące wspomnienia ale za jakiś czas może okazać się, że ten list pokaże Ci ile pracy wykonałaś, ile Twoich uczuć się zmieniło i jak nauczyłaś sobie z nimi radzić. W takiej chwili wg mnie taki list może być bodźcem do odczucia zadowolenia wybrnięcia z jakiejś masakry psychicznej i emocjonalnej. Właśnie u mnie to zdanie, które brat powiedział pokazało mi, że juz na mnie nie działa tak jak dawniej, że więcej sobie poukładałam, A jeszcze kilka mies. temu ojciec spierniczył mi fajny wyjazd takimi tekstami - mi, starej babie. Całą noc ryczałam a teraz widzę bardziej z brzegu jak mi wtloczyli do głowy dystans do ludzi i w ogóle swiata i zawsze przez to osiągałam minimum w zyciu....


Ale się rozgadałam... i po co, nie wiem :bezradny:
Avatar użytkownika
Księżycowa
 
Posty: 6236
Dołączył(a): 23 paź 2009, o 11:36
Lokalizacja: Warszawa, Mazowieckie

Re: Córka schizofremiczki i alkoholika

Postprzez Gunia76 » 23 wrz 2012, o 12:44

Masz 100% racji w tym co napisałaś :) Mi też ,,tatuś,, wtłaczał do głowy zdanie które spaczyło mi psychikę i przez które nabawiłam się leków przed opuszczeniem, porzuceniem. Jak nie chciałam spełniać jego polecenia to zawsze mówił : ,,czekaj też będziesz kiedyś co ś ode mnie chciała...,, i obrażony zamykał się w pokoju. Teraz przez to niewinne zdanie mam lęki, nie potrafię nikomu odmówić pomocy, zwłaszcza swojemu m. i najbliższym bo boję się że mnie opuszczą. Jeszcze ,,Nie będę z tobą więcej rozmawiał jeśli tego nie zrobisz...
List zostawiam, teraz przymierzam się do napisania listu do matki, mimo że terapeuta powiedział, że nie trzeba na razie. Czuję że muszę. Bo widzę że poprzez pisanie więcej się potrafię otworzyć. Napiszę, przeczytam terapeucie, będzie mi w ten sposób łatwiej iść do przodu z terapią. Bo ja nie potrafię z kimś o sobie rozmawiać. Mam przekonanie, że moje problemy są błahe i nie ważne, uważam że inni mięli gorzej, że nie warto się zajmować moimi sprawami... bo tak naprawdę w dzieciństwie nikogo nie obchodziły moje dziecięce problemy.
Terapeuta powiedział, że miałam pecha wychowywać się w domu bez uczuć. Bo rodzicie zapewnili mi dach nad głową, jedzenie, wykształcenie ale zapomnieli zająć się moim wnętrzem
Gunia76
 

Re: Córka schizofremiczki i alkoholika

Postprzez Księżycowa » 23 wrz 2012, o 19:07

Ja Cię podziwam, że w ogóle jestes w stanie to na terapii przeczytać. Ja co najwyżej mogłabym dac do przeczytania. Sama, na głos chyba bym nie dała rady... szacun na prawdę :kwiatek:
Avatar użytkownika
Księżycowa
 
Posty: 6236
Dołączył(a): 23 paź 2009, o 11:36
Lokalizacja: Warszawa, Mazowieckie

Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do DDA

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 0 gości

cron