A moje dziecko jest w drugiej grupie przedszkolnej, gdzie już prawie nie śpią i jemu bardzo tego brakuje.
Słuchajcie, potrzebuję WASZEJ burzy mózgów, podpowiedzi, każda na wagę złota.
Mój starszak poszedł rok wcześniej do przedszkola, miał 2 lata i 8 miesięcy. Był na tyle rozwinięty, że nie odstawał od ówczesnych trzylatków intelektem, w niektórych sferach nawet był o krok dalej (litery, liczenie, wymowa itp). Emocjonalnie ostrożny i wycofany, sporo czasu potrzebował na aklimatyzację i relacje z rówieśnikami. Pobyt w przedszkolu (plus obcowanie z młodszym bratem) dały mu bardzo dużo, jeśli chodzi i o socjalizację, i o rozwój wszechstronny. Panie zaakceptował i polubił bardzo szybko. Część kolegów i koleżanek z grupy lubi i z nimi się bawi, a części nie (czyli normalnie). Ogólnie wybiera do towarzystwa osoby spokojne, wyważone, nie lubi tych hałaśliwych i psocących.
W wakacje myślałam, co dalej. Otóż jego grupa jako pierwsza jest objęta już obowiązkiem nauki w I klasie od 6 roku życia. On teraz ma 3 lata i 8 miesięcy, w jego grupie są tegoroczne czterolatki. Zatem w następnym roku będą to pięciolatki i zaczną już zerówkę, a w 6 lat I klasę. On w następnym roku będzie miał dopiero 4 lata. Czyli wypadałoby zgodnie z tym, że w 4 lata miałby robić zerówkę, a w 5 lat I klasę.
Jeśli patrzeć na jego intelekt, to spokojnie dałby sobie radę. Kojarzy fakty, ciągi przyczynowo-skutkowe, ma dość wysoki poziom wiedzy o świecie, jest ciekawy, bystry i poszukujący.
Biorąc po uwagę dojrzałość emocjonalną, to tutaj na dwoje babka wróżyła, wydaje mi się jednak, że w większości sytuacji nie odbiega od czterolatków (chociaż są sytuacje, gdzie jeszcze zachowuje się jak maluszek). W kwestii sił fizycznych, to powinien jeszcze spać po obiedzie, jak maluszki, bo bardzo mu tej drzemki brakuje, nie wytrzymuje w dobrej kondycji do wieczora, czasem szkoda mi go, jak widzę jak wieczorem jest padnięty.
Jeśli natomiast patrzę na jego zdolności manualne, to są jeszcze poniżej przeciętnego czterolatka (w zasadzie to porównuję do jego rówieśników w grupie). Muszę przyznać, że przez rok pobytu w przedszkolu rozwinął się pod tym względem bardzo. Jak patrzę na jego prace z ubiegłego września i porównuję z czerwcowymi, to rozwój jest milowy. Koloruje rysunki już tylko trochę czasem wychodząc za linię, jednak niezbyt to lubi. Rysować sam z siebie też nie bardzo, a jeśli już, to rysuje jeszcze kształtopodobne twory, można już się domyślić, co, chociaż nie zawsze. Widzę, że ta rączka nie jest jeszcze wystarczająco sprawna, by być przygotowaną do niedalekiej nauki pisania. I boję się trochę, że on widząc, że mu nie wychodzi, zniechęci się do rysowania, pisania i w związku z tym szkoły w szerokim rozumieniu (jak coś mu nie wychodzi, to po jakimś czasie nie chce próbować, mówi, że nie umie).
W wakacje jeszcze nie byliśmy pewni, teraz jakby coraz bardziej się skłaniamy do tego, by cofnąć go do młodszej grupy, choć nie jesteśmy do końca pewni. Tym bardziej, że nie bardzo wiemy, jak to zrobić, bo on zżył się z grupą i paniami i chyba nie bardzo chce chodzić do innej (z tego, co go dookoła, w zabawie czy żartach badaliśmy).
Napiszcie mi, co o tym myślicie, jak Wy byście zrobiły, czym się kierowały.
Nie ukrywam, że jestem w niemałej rozterce...