przez Różyczka88 » 1 paź 2012, o 16:05
Witajcie.
Ewka, pytasz co z tych wszystkich rzeczy jest najsilniejsze. Myślę, że wszystko razem, bo to się ciągle przeplata. Może było by lepiej gdyby oni mieli znacznie ograniczony kontakt ze sobą, może nie, nie wiem. Męczy mnie ta ich zażyłość.
Byłam u niego 26 września, od tamtej pory nie dałam się namówić na spotkanie pomimo tego, że mam wolne i siedzę w domu. Zdarzało się w tym czasie, że on dzwonił, kłócił się ze mną, wyzywał mnie. W pewnym momencie usłyszałam " od*piedol się ode mnie gówniaro j*ebana", zadzwonił do mnie po kilku godzinach i przepraszał. Nie przyjęłam przeprosin. Nie dałam się też na mówić na spotkanie u niego. Powiedziałam mu, że jeżeli chce mnie przeprosić i o ile zależy mu na mnie to zapraszam go do siebie, jak przyjedzie to spokojnie porozmawiamy. Do tej pory się nie pojawił.
Ewa, wiem, że podany przez Ciebie cytat bardzo nawiązuje do tego, co ostatnio napisałam.
Tak, Mahika, zostało jeszcze 10 dni. Małe podsumowanie?
- pracuje
- nie pije
- mieszkania nadal nie ma
- pozew o rozwód - nie wiem, nie rozmawiałam z nim o tym
Limonko przestałam wierzyć, że ten cud się stanie. jestem już przygotowana psychicznie na to, że to koniec tego związku.
Miałam prawie tydzień wolnego, jutro idę do pracy a czuję się koszmarnie zmęczona, zwłaszcza psychicznie.