przez Sansevieria » 11 wrz 2012, o 15:43
Wcale się nie dziwię...wydaje się że u Kuby to jest pewna "norma". Potem się pojawi, coś tam opowie, Ty po raz kolejny "zrozumiesz". Wiesz, rozumieć nie jest równoznaczne z akceptować, to nie są synonimy.
Marta, mówić można dużo. Długo. Można też długo bardzo chcieć. Ale jeśli to mówienie oraz chcenie nie przekłada sie na działanie to na słuchaniu i oczekiwaniu względnie popychaniu kogoś do zmiany można życie spędzić. Co niekiedy jest równoważne ze zmarnować. Czego Ci nie życzę. Nikomu nie życzę, życie jedno jest.
Pisałaś że chcesz być szanowana. No to szanuj siebie, swój czas, swoje nerwy. I swoje pieniądze też. Przy takiej sytuacji jak opisujesz to zmiana planów wydaje się jak najbardziej logiczna i rozsądna oraz bezpieczna. Moze nie miła ale lepiej wcześniej niż później. Zanim zawalisz studia i wydasz oszczędności. Wynajmij sobie pokój a Kubie powiedz, że od następnego semestru jeśli będzie juz miał pracę to super i wtedy poszukacie lokum na wspólne mieszkanie. Jak nie postawisz warunków zamęczysz się tym wyciaganiem go ze stanu lawirowania między Tobą a jego rodziną.
Przyznam, że nieco niepokojąco brzmi stwierdzenie "chcę z nim być niezależnie od tego jaką decyzję podejmie". Co by nie zrobił będzie dobrze?
Dlaczego on mówi inaczej a robi inaczej - ano jest między młotem a kowadłem, to i lawiruje. I będzie lawirował póki ktos tego nie przerwie. Najzdrowiej by było gdyby on sam to zrobił, ale na to raczej nie wygląda. Wygląda tak, że Ty w jedną stronę ciągniesz, rodzina w drugą, a on się wije.