wkręcanie sie w pomoc innym

Dorosłe Dzieci Alkoholików.

wkręcanie sie w pomoc innym

Postprzez felicity » 16 lut 2008, o 15:27

Jestem ciekawa czy i Wy doświadczacie takiego wkręcania się w pomaganie innym i to nie tylko DDA tylko w ogóle. Momentami mam wrażenie, że przecież nikt mnie o nic nie prosi a ja biegnę z ofertą albo gotowym rozwiązaniem i później się sama siebie pytam-po co??? albo i druga strona ktoś mnie o coś prosi a ja nie umiem odmówić, choc nie mam najmniejszej ochoty komuś pomagać ale ciężko mi się nie zgodzić.

Wiem, że jesteśmy stadnym gatunkiem, ale czasem to wyręczanie doprowadza do tego, że zapominamy o sobie, wiem wiem to takie szlachetne z naszej strony...ale i pachnie hipokryzją jakby nie spojrzeć, sami przyznacie...

I później gromadzą się te frustracje w nas i chodzimy jacyś struci.
Nie wiem czy weszłam w role i otoczenie się przyzwyczaiło i przylatują ze swoimi problemami? albo kobiety snuja mi opowieści o swoim życiu małżeńskim, problemach wychowawczych dzieci i we mnie budzi se taki bunt A CO MNIE TO OBCHODZI??? i jak zauważyłam wcale często nie dążą do zmiany tylko chcąc się wygadać stosują monolog nie patrząc na słuchacza, który jest zmęczony, czy to nie jest ze strony tych potrzebujących ignorancja?

Jak to jest u Was?Napiszcie proszę.

:wink:
Avatar użytkownika
felicity
 
Posty: 397
Dołączył(a): 28 lip 2007, o 23:31

Postprzez prince » 16 lut 2008, o 15:43

Doskonale potrafię zrozumieć o czym mówisz.
U mnie to czasem jest jeszcze gorzej.Niekiedy zdaję sobie sprawę ze ktoś perfidnie chce mnie wykorzystać,a ja i tak brnę w jakieś działanie.Robię komuś dobrze,szkodząc jednoczesnie samemu sobie,świadomy niecnych,samolubnych intencji tej drugiej strony,ale nie potrafię powiedzieć 'nie'.
Strasznie mnie to dołuje,przeklinam tego kogoś ale jeszcze bardziej siebie,za to ze jestem taką fujarą.Czuję się jak najtańsza dziwka świata, taka która 'daje' i jeszcze dopłaca do interesu.
I jak tu szanować samego siebie?

prince
prince
 

Postprzez bunia » 16 lut 2008, o 16:06

Chodzi o to aby wyznaczyc granice i nauczyc sie powiedziec "nie"...takie male slowko a jak wazne w naszym zyciu.... :roll:
Avatar użytkownika
bunia
 
Posty: 3959
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 09:19
Lokalizacja: z wyspy

Postprzez Sinuhe » 16 lut 2008, o 16:48

Oduczyłem się robić za wieczne oparcie.
Pomagam tym ludziom, którzy to cenią - parę razy wpakowałem się w bycie etatowym przyjacielem i zostawałem z reguły z jakimś rozczarowaniem, gdy się mnie używało, jak przydatne narzędzie, które się równie łatwo z półki bierze, jak i na nią odkłada.
Oczywiście sam sobie byłem winny pozwalając na taki stan.
Ileś ludzi rzeczywiście było w stanie widzieć we mnie osobę a nie maszynkę do rad, wysłuchiwania i bycia obok - i ich cenię.

Ja się zalergizowałem.
Może to wredne, co powiem - ale zalergizowałem się na słabych i cierpiących.
Unikam z dala ludzi, którzy tworzą religię swojego cierpienia i nie jestem w stanie potraktować poważnie kogoś, kto usilnie pracował nad tym, by się w bagno wpakować.
Mam spory dystans do ludzi z problemami, gdyż oni potrafią zaduszać sobą.
W którymś momencie przestaję czuć jakąkolwiek empatię, chce tylko przestać czuć cudze problemy, robić za etatowego przyjaciela. Nadchodzi chwila, gdy mam dość i zamiast czyichś problemów, widzę wyłącznie banał.

Byłem obok wielu ludzi – z nich część jest do dziś obok mnie.
Z częścią po prostu wyczerpała się formuła znajomości i oni stając na nogi sami się odsuwali – albo ja wolałem pożeglować w sina dal. Jest to wersja zupełnie uczciwa, gdy znajomość się rozluźnia i tyle.
Ale część wspominam, jako pasożyty zatruwające mnie wymaganiem mojej wiecznej gotowości, wedle cudzych reguł i na każde zawołanie.
Mocno jestem zalergizowany wszystkich cierpiących za miliony. Nie chcę być terroryzowany przez słabych. Zaczyna się od prośby o pomoc a kończy się na wymaganiu przywilejów – bez jakiejkolwiek równowagi co do relacji w obie strony.
Pani psycholog powiedziała mi parę lat temu, że mylę miłość z litością – trzymam się do dziś tych słów i przydaje się pamięć o nich, gdy samego siebie pytam, co mnie pociąga.

Pomagać komuś? – jak najbardziej. Ale temu, kto na to zasługuje.
Poza tym, jak już osoba wymagająca pomocy wymaga specjalisty, to rzeczywiście to jest najlepsze rozwiązanie.
Z wszystkich pomocy, jakie kiedykolwiek okazałem najlepsza była pomoc sobie.
Avatar użytkownika
Sinuhe
 
Posty: 468
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:02

Postprzez odzyskana » 16 lut 2008, o 19:49

bunia napisał(a):Chodzi o to aby wyznaczyc granice i nauczyc sie powiedziec "nie"...takie male slowko a jak wazne w naszym zyciu.... :roll:


Dla mnie to jest dosyć łatwe w sytuacji, gdy ktoś mnie o coś prosi, a ja nie mogę (nie chcę) mu tego dać - mówię NIE i po temacie.
Dużo gorzej (jeżeli w ogóle) radzę sobie w sytuacji, gdy ktoś podchodzi i "bierze" sobie moją uwagę, czas, energię, siły. Przychodzi i gada, gada, gada, wymaga mojej uwagi, zainteresowania dla swoich spraw, w czasie dla siebie dogodnym, zupełnie pomijając w tym wszystkim to czy ja tego chcę słuchać. Na okazywane oznaki zniecierpliwienia nie reaguje lub ma jeszcze pretensje, że nie chcę go słuchać i żyć jego problemami, no i dalej gada, gada, gada traktując mnie jak ścianę płaczu, przedmiot po prostu lub obrażaja się na mnie.
Trudno mi się opędzić od takich osób. Taką osobą jest moja mama, mój brat, moje koleżanki i znajome (oczywiscie nie wszystkie).
Zauważyłam ponadto, że osoby, które tak łatwo i dużo gadają o swoich sprawach nie zauważają innych, same nie chcą słuchać o sprawach innych osób. Są po prostu totalnie nastawione na siebie, swoje gadanie, swoje samopoczucie, swoje sprawy swoje........
odzyskana
 
Posty: 10
Dołączył(a): 12 maja 2007, o 13:18

Postprzez bunia » 17 lut 2008, o 00:34

"dzis nie mam dla ciebie czasu"..."mam tylko 10 minut" "dla mnie to za duzo na dzisiaj" itp......tego typu sygnaly z cala KONSEKWENCJA moga pomoc....teraz mi sie przypomnialo,ze tacy ludzie nazywani sa wampirami poniewaz wyciskaja z nas cala energie(to nie zart - tak okresla sie tego typu ludzi).
Avatar użytkownika
bunia
 
Posty: 3959
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 09:19
Lokalizacja: z wyspy

Postprzez odzyskana » 17 lut 2008, o 10:53

bunia napisał(a):"dzis nie mam dla ciebie czasu"..."mam tylko 10 minut" "dla mnie to za duzo na dzisiaj" itp......tego typu sygnaly z cala KONSEKWENCJA moga pomoc....teraz mi sie przypomnialo,ze tacy ludzie nazywani sa wampirami poniewaz wyciskaja z nas cala energie(to nie zart - tak okresla sie tego typu ludzi).


Dzięki bunia za podpowiedzi. Może inni mają swoje sposoby opędzania się od wampirów?
odzyskana
 
Posty: 10
Dołączył(a): 12 maja 2007, o 13:18

Postprzez felicity » 23 lut 2008, o 02:05

Tak WAMPIRY dobre określenie i ta ignorancja na nasze potrzeby...
To cenne co piszecie,ja żeby nie byc niewykorzystywana to czasami właśnie okazuje innym więcej chłodu i obojętności świadomie i to pewnie tez nie jest dobre, bo chciałabym nauczyć sie okazywać ludziom miłe i przyjemne uczucia ale i tez nie pozwoloc niektórym wchodzić na moje terytorium, a i tez nie pozwalc im tego robic, bo czasem przyznanie sie szczerze,ze nie mam na cos ochoty jest źle odebrane.
Uczenie sie odmowy bez manipulacji, odważnie i stanowczo trochę asertywności brakuje mi w moim życiu, bo tak narasta frustracja i mam dość!
I tez zauważyłam,ze tyczy sie to niektórych moich bliższych znajomych,gdzie nie umiem pokazac zmęczenia, bo czuje ze tylko ja daje a druga strona tylko bierze. Zachwianie proporcji.
DDA lubi zapominac o sobie, bo ja sie nie musi zajmować sobą to ma złudne uczucie, ze cos zmienia w swoim zyciu, bo wiadomo mniej boli.
Pozdr wszystkich :papa:
Avatar użytkownika
felicity
 
Posty: 397
Dołączył(a): 28 lip 2007, o 23:31


Powrót do DDA

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 204 gości

cron