to trochę skomplikowane...

Problemy z partnerami.

to trochę skomplikowane...

Postprzez Różyczka88 » 28 sie 2012, o 18:47

Witajcie.
Jestem tu po raz pierwszy i właściwie nie bardzo wiem gdzie mam napisać. Właściwie nawet nie bardzo wiem od czego mam zacząć :bezradny:

Spróbuję poklei...
Pod koniec stycznia tego roku poznałam pewnego mężczyznę. On jest starszy ode mnie o 12 lat, ma 10- letniego syna. Mieszka z mamą, ojczymem, bratem i jego synem. Do niedawna mieszkał jeszcze z nimi K.
( syn z poprzedniego związku byłej żony P), jednak on się wyprowadził i zamieszkał ponownie z matką i jej konkubentem.
Kiedy pierwszy raz pojechałam do tego domu czułam się trochę skołowana, zwłaszcza gdy zobaczyłam w jakich warunkach żyją te dzieci. Starałam się nie zrażać do P, chciałam dać mu szansę, chciałam go poznać a nie oceniać przez pryzmat domu jaki zobaczyłam.
Zaczęliśmy się z P regularnie spotykać i coś zaiskrzyło. Zostaliśmy oficjalnie parą. Syn P mnie zaakceptował i polubił, z czasem chyba nawet pokochał.
Na początku brat P mnie nie akceptował, był bardzo złośliwy, zgryźliwy. Zacisnęłam zęby, bo przecież nie przyjeżdżałam tam do J. lecz do P. Jego matka również w rożny sposób się do mnie odnosiła i nadal się odnosi. Wszystko zależy od jej humoru, a nie będę ukrywać, że jest to strasznie humorzasta osoba. Najczęściej jest dla mnie miła wtedy gdy czegoś ode mnie potrzebuje. Nie raz i nie dwa z powodu jej zachowania było mi bardzo przykro, jednak zawsze zaciskałam zęby i starałam się być wobec tej kobiety grzeczna i kutykularna, choć czasem przychodzi mi to z wielkim trudem.
Ojczym P jest ciężko chory. Obecnie leży w szpitalu po 6 udarze. Jak na kogoś tak schorowanego trzyma się całkiem nieźle. Bardzo go lubię, jest sympatycznym człowiekiem, nigdy się do mnie źle nie odezwał. Zawsze kiedy odwiedzam go w szpitalu cieszy się na mój widok.
Brak P jest uzależniony od alkoholu i niestety marihuany również. Jak jest niedopity albo nie ma co zapalić staję się bardzo agresywny. Na co dzień niby mnie lub i akceptuje, bo zdążył mnie poznać, ale są dni gdy jest wrogo do mnie nastawiony. Kiedyś miał atak furii, zniszczył mój telefon i uderzył mnie w głowę po czym wywalił na moje włosy całe opakowanie margaryny. To zdarzenie miało miejsce kilka dni po tym jak wypłaciłam za niego kaucję w sądzie by go nie zamknęli. Nie zrobiłam tego dla niego lecz dla jego 7-letniego syna. Zresztą nie będę ukrywać, że zarówno matka jak i J i P mnie osaczyli bylebym tylko wpłaciła za niego kaucję. Nie zgłosiłam tego incydentu na policję tylko dlatego, że ubłagał mnie P. Jednak podkreśliłam, że jeżeli J jeszcze raz podniesie na mnie rękę, nie będę miała żadnych skrupułów by iść na policję i zgłosić pobicie.
Im dłużej spotykam się z P tym bardziej utwierdzam się w przekonaniu, że on jest w jakimś dziwnym emocjonalnym uzależnieniu od brata i matki. Zawsze kiedy J coś potrzebuję P mu pomaga nawet jeżeli koliduje to z naszymi planami. Nie jednokrotnie usłyszałam od niego "brat jest dla mnie najważniejszy i musisz się z tym pogodzić". Szkoda tylko, że jak P potrzebuje J to go nigdy nie ma. Zauważyłam również, że kiedy P pije i/lub pali z J staje się w stosunku do mnie bardzo agresywny. Czepia się mnie o jakieś bzdury, gdzie ja nie wiem o co chodzi. Gdy następnego dnia na trzeźwo pytam go o co mu chodziło dzień wcześniej on sam nie wie. Zdarzyło się też kilka razy, że mnie uderzył, gdy był pijany.
Namawiam P od dawna na wynajęcie wspólnego mieszkania z dala od jego rodziny(gdy jesteśmy daleko od nich wszystko świetnie między nami się układa). Jednak wygląda to tak jakbym rzucała grochem o ścianę. P nie złożył jeszcze pozwu o rozwód, pomimo tego, że żona zostawiła jego i syna ponad 2 lata temu. M w maju urodziła dziecko, dziewczyna, chociaż nie jest P ma jego nazwisko. Moje tłumaczenie, że trzeba jak najszybciej złożyć wniosek do sądu o zaprzeczenie ojcostwa i rozwód nie docierają do niego. W sumie nie bardzo wiem jak mam do niego dotrzeć. Jestem zmęczona już tą sytuacją. Tym bardziej, że jak mały wraca od M staje się nie do wytrzymania, jest pyskaty, opryskliwy, rozżalony, ma postawę roszczeniową a mnie czasami zwyczajnie brakuje do niego cierpliwości.

Proszę poradźcie coś.
Pozdrawiam

PS. Przepraszam za tak długi post.
Avatar użytkownika
Różyczka88
 
Posty: 34
Dołączył(a): 28 sie 2012, o 17:47

Re: to trochę skomplikowane...

Postprzez mahika » 28 sie 2012, o 19:11

Hej, ładnie się wpakowałaś, nie ma co :|

Jedynym rozsądnym wyjściem jakie ja widzę,
to odizolowanie się w miare możliwości od patologicznej rodziny.

Różyczka88 napisał(a):P nie złożył jeszcze pozwu o rozwód, pomimo tego, że żona zostawiła jego i syna ponad 2 lata temu. M w maju urodziła dziecko, dziewczyna, chociaż nie jest P ma jego nazwisko. Moje tłumaczenie, że trzeba jak najszybciej złożyć wniosek do sądu o zaprzeczenie ojcostwa i rozwód nie docierają do niego. W sumie nie bardzo wiem jak mam do niego dotrzeć.


Tylko że P. nie bardzo chce tego.
Jak on widzi przyszłosć z Tobą?
Do tanga trzeba dwojga, a to wygląda, jakbyś Ty chciała a on nie za bardzo...
Walczysz, miotasz się, a on...
biedny mały żuczek, nie wiadomo na co czeka.
To on musi chcieć, sama nic nie zrobisz, tylko tracisz siły.
Avatar użytkownika
mahika
 
Posty: 13346
Dołączył(a): 7 maja 2007, o 16:07

Re: to trochę skomplikowane...

Postprzez Różyczka88 » 28 sie 2012, o 19:17

On papla o ślubie i dziecku. Tłumaczu mu, że skoro tego chce to okey, ja mogę o tym pomyśleć ale dopiero gdy zamieszkamy razem, on będzie miał stałą pracę (wiem, że ze względu na to iż ma rentę może pracować jedynie na umowę-zlecenie, ale mimo wszystko nie jest aż tak chory by nie mógł mieć na stałe jakiegoś zajęcia) i będziemy z dala od jego rodziny. On niby tego chce a z drugiej strony nie potrafi przejść do realizacji.
Umówiłam się z nim na dzisiejszy wieczór, nie mam ochoty wychodzić nawet z domu.
Avatar użytkownika
Różyczka88
 
Posty: 34
Dołączył(a): 28 sie 2012, o 17:47

Re: to trochę skomplikowane...

Postprzez mahika » 28 sie 2012, o 19:19

Paplanie niech zamieni w czyny.
Na moje oko, to wystarczający czas (te ponad pół roku) na to zeby on podjął wreszcie decyzje.
Albo w jedną albo w drugą.
A jemu nawet nie chciało się złożyć wniosku o rozwód, a gada o ślubie.

Nie zmusisz go do tego zeby się ogarnął.
Jeśli tego sam nie zrobi, to daremny Twój trud...
Avatar użytkownika
mahika
 
Posty: 13346
Dołączył(a): 7 maja 2007, o 16:07

Re: to trochę skomplikowane...

Postprzez Jacinta » 28 sie 2012, o 21:08

Różyczka88 napisał(a):. Zauważyłam również, że kiedy P pije i/lub pali z J staje się w stosunku do mnie bardzo agresywny. Czepia się mnie o jakieś bzdury, gdzie ja nie wiem o co chodzi. Gdy następnego dnia na trzeźwo pytam go o co mu chodziło dzień wcześniej on sam nie wie. Zdarzyło się też kilka razy, że mnie uderzył, gdy był pijany.


Czy dobrze przeczytałam, że Twój facet Cię uderzył kilka razy?
Avatar użytkownika
Jacinta
 
Posty: 96
Dołączył(a): 8 sty 2011, o 14:59
Lokalizacja: środek kraju:)

Re: to trochę skomplikowane...

Postprzez limonka » 28 sie 2012, o 21:22

Jak czytam to jedno mi
Sie nasuwa... patologia:( jakie dziecko, slub... To Jakis koszmar... I czy on cie uderzyl?
Avatar użytkownika
limonka
 
Posty: 4007
Dołączył(a): 11 wrz 2007, o 02:43

Re: to trochę skomplikowane...

Postprzez ewka » 29 sie 2012, o 11:36

Różyczka88 napisał(a):On papla o ślubie i dziecku. Tłumaczu mu, że skoro tego chce to okey, ja mogę o tym pomyśleć ale dopiero gdy zamieszkamy razem, on będzie miał stałą pracę (wiem, że ze względu na to iż ma rentę może pracować jedynie na umowę-zlecenie, ale mimo wszystko nie jest aż tak chory by nie mógł mieć na stałe jakiegoś zajęcia) i będziemy z dala od jego rodziny. On niby tego chce a z drugiej strony nie potrafi przejść do realizacji.
Umówiłam się z nim na dzisiejszy wieczór, nie mam ochoty wychodzić nawet z domu.

Zamieszkanie razem ma jak najbardziej sens ZWŁASZCZA, że w tej rodzinie jest tak, jak jest i to by go trochę od niej odcięło. I ja bym się tego właśnie trzymała jako WARUNEK dla Waszego wspólnego BYĆ. Jeśli tego warunku nie chciałby spełnić, to niestety... pa kochanie. Bo jak to wszystko ma niby wyglądać? Jak w ogóle wygląda? No zdecydowanie nieciekawie.
Warto pamiętać, że jeśli się stawia warunki, to trzeba być gotowym na to, że druga strona nie zechce na nie przystać. Masz taką gotowość?


Zdarzyło się też kilka razy, że mnie uderzył, gdy był pijany.

Powiem Ci, że w tym momencie bardziej mnie przeraziło nie to, że uderzył... ale że Ty tak spokojnie, jakby mimochodem o tym piszesz. Coś jakby "wczoraj spadł deszcz". Sorki, mój tata miał taką "szybką" rękę i w domu naszym czasem się oj działo... i już jako dziecko obiecałam sobie, że jeśli kiedyś miałby mnie jakiś mężczyzna uderzyć, to zrobi to tylko JEDEN raz. No może NAJWYŻEJ dwa... bo może chciałabym mu dać szansę na poprawę. Ale na pewno NIE WIĘCEJ!!! Zastanów się Różyczko, jakie są rokowania na związek z mężczyzną, który pije i BIJE kobietę!!!!!!! Jaki to będzie dom dla dziecka? Dzieci? Masz gotowość na podjęcie takiego wyzwania? Takiego ryzyka?

P.S. A tak mniej-więcej jakiego rodzaju choroba spowodowała rentę?

Pozdrawiam i witam na forum
:kwiatek:
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Re: to trochę skomplikowane...

Postprzez Różyczka88 » 29 sie 2012, o 17:30

Ultimatum to chyba najlepsze rozwiązanie. Z jednej strony wiem, że on chce być ze mną - często to podkreśla. Wczoraj rozmawialiśmy on znów ma jakieś plany tylko ile w tym jest znów gadania a ile motywacji do działania.
Tak, to prawda, zdarzyło się kilka razy, że uderzył mnie w twarz. Zawsze miał potem wyrzuty sumienia, przepraszał i obiecywał, że więcej się nie powtórzy. Fakt, ostatni raz był dosyć dawno temu.
Ewka jestem gotowa na to by albo to zakończyć albo żyć z nim, ale z dala od jego rodziny - brata i matki, bo są to toksyczni ludzie, którzy mnie niszczą.
P choruje na padaczkę i z tego tytułu ma przyznaną rentę na stałe.
Avatar użytkownika
Różyczka88
 
Posty: 34
Dołączył(a): 28 sie 2012, o 17:47

Re: to trochę skomplikowane...

Postprzez Abssinth » 29 sie 2012, o 17:45

rozyczko, zadajsz sie z czlowiekiem, ktory uderzyl Cie kilkakrotnie.

czy naprawde z takim czlowiekiem chcesz wiazac swoje zycie?
Avatar użytkownika
Abssinth
 
Posty: 4410
Dołączył(a): 6 maja 2007, o 01:39
Lokalizacja: Londyn

Re: to trochę skomplikowane...

Postprzez ewka » 30 sie 2012, o 09:26

Różyczka88 napisał(a):Ultimatum to chyba najlepsze rozwiązanie.

Myślę, że tak. Że tego potrzebują ludzie słabi (bo on mi się słaby wydaje, nawet bardzo słaby)... muszą czuć coś mocnego, z czym będą chcieli się zmierzyć i temu sprostać. Oczywiście mogą nie chcieć. Poza tym z Twojej strony trzeba będzie konsekwencji, kiedy to ultimatum trzeba będzie zrealizować. Bo postawić je, to połowa... druga jest, kiedy "nie wyjdzie". I nie wyjdzie z jakiegoś powodu... bo się drugiej stronie nie chciało, bo miał w nosie, bo zapił czy zaćpał, czy Bóg wie co jeszcze - czy może mimo usilnych starań nie dał rady. I wydaje mi się, że na tę drugą połowę powinnaś się mentalnie przygotować... ot tak w razie czego, żeby nie stanąć z rozdziawioną twarzą i łamać ręce "o rety, co teraz?". To jest też dobry materiał dla niego
- pokazujesz swoją konsekwencję i wierność danemu słowu.. już będzie wiedział, że nie rzucasz słów na wiatr i że nie wszystko da się zacałować.
I dla Ciebie
- przekonujesz się (tak sama dla siebie), czy tę konsekwencję potrafisz egzekwować i od niego i od siebie. A jak znam życie, to to wcale takie proste nie jest. Niestety.


Z jednej strony wiem, że on chce być ze mną - często to podkreśla. Wczoraj rozmawialiśmy on znów ma jakieś plany tylko ile w tym jest znów gadania a ile motywacji do działania.

Plany, gadki-szmatki... ok, to też jest fajne, też jest potrzebne. Do bani, kiedy nie przeradza się w konkretne działania - jak na przykład ciągły brak rozwodu. Może to też powinien być warunek Waszego wspólnego być? Oczywiście, jeśli ta nierozwiązana sprawa Ci przeszkadza... a chyba przeszkadza. Zresztą każdej kobiecie chyba by przeszkadzało.

Tak, to prawda, zdarzyło się kilka razy, że uderzył mnie w twarz. Zawsze miał potem wyrzuty sumienia, przepraszał i obiecywał, że więcej się nie powtórzy. Fakt, ostatni raz był dosyć dawno temu.

Czyli kiedy tak mniej-więcej? Tak pytam, bo "dość dawno" to mocno pojemne określenie.
Wierzysz, że to się już nigdy nie powtórzy? Wierzysz, że to "nigdy więcej" znaczy u niego naprawdę "nigdy więcej"? Mimo, że te obietnice łamał?

A może jest inaczej? Życie z facetem, który od czasu do czasu uderzy swoją partnerkę... to go nie skreśla i takie ryzyko świadomie podejmujesz. Wtedy ok, łamane "nigdy więcej" nie przynosi gwarancji i coraz mniej Twojej wiary w te obietnice, ale pozwala dalej żyć... bo a nóż-widelec, bo nadzieja, bo się zmieni, bo będzie lepiej.

Która opcja jest bliżej Ciebie?


Ewka jestem gotowa na to by albo to zakończyć albo żyć z nim, ale z dala od jego rodziny - brata i matki, bo są to toksyczni ludzie, którzy mnie niszczą.

Super! Taka gotowość pozwoli (i pomoże) na realizację... jakąkolwiek decyzję podejmiesz.
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Re: to trochę skomplikowane...

Postprzez Różyczka88 » 31 sie 2012, o 00:03

Napisałam i wszystko mi wcięło, bo wylogowało mnie w między czasie :cry: nie mam siły pisać jeszcze raz. Jutro napiszę a teraz idę spać. :bezradny:
Avatar użytkownika
Różyczka88
 
Posty: 34
Dołączył(a): 28 sie 2012, o 17:47

Re: to trochę skomplikowane...

Postprzez ewka » 31 sie 2012, o 11:53

Warto przed wysłaniem zrobić CtrlC i CtrlV. To tak na przyszłość.
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Re: to trochę skomplikowane...

Postprzez Apasjonata » 31 sie 2012, o 12:21

Różyczko,witaj.
Jak mnie wyloguje , to loguję sie ponownie, potem ta strzałką u góry po lewo cofam się do poprzedniej strony i wtedy wysyłam , muszę to zrobic dwukrotnie wtedy , bo za pierwszym razem wyskakuje info o błedzie i dopiero drugie wysłanie idzie. Jak nie wyłaczyłaś przegladarki to spróbuj tak zrobic może odzyskasz post . Ja pracuję nas google chrome.

A to co piszesz o swoim partnerze, miałam bardzo podobne zachowania do twoich, czułam jakaś misje do wykonania, uratowania, zmienienia go, odbywało sie to kosztem mnie. Musiałam isc na terapię własna , by to chore myslenie zmienić, by pomóc sobie funkcjonować jak normalna , zdrowa kobieta.
Apasjonata
 
Posty: 336
Dołączył(a): 11 wrz 2011, o 12:51

Re: to trochę skomplikowane...

Postprzez Różyczka88 » 31 sie 2012, o 12:24

Będzie post pod postem, choć być tak nie powinno, nie mam wyjścia i muszę teraz napisać, bo potem idę do pracy a weekend chyba nie będę miała dostępu do internetu.

W środę wieczorem wyciągnęłam P na spacer. Poszliśmy nad wodę by spokojnie porozmawiać. Wyrzuciłam z siebie wszystko jak karabin maszynowy. Jednak, nie będę ukrywać, jestem trochę rozczarowana tą rozmową. Okey, rozumiem, że jego ojczym leży w szpitalu i niedługo wyjdzie tylko...dlaczego do cholery to ma się odbijać na mnie? Wiem, jestem w tej chwili straszną egoistką. Żyję na dwa domy grubo od ponad 4 miesięcy. P i ja mieszkamy w dwóch różnych końcach dużego miasta. Dojazd ode mnie (rodziców) do niego zajmuje mi 1,5h w jedną stronę. Jestem już po prostu zmęczona tym ciągłym jeżdżeniem w kółko, do tego pracuję i za chwilę dojdzie mi szkoła. Czy jest coś złego w tym, że nalegam byśmy zamieszkali tylko w trójkę jak normalna rodzina i żyli sobie spokojnie?
Ewa mnie nie brakuje konsekwencji, bardzo szybko się jej przy nim nauczyłam, bo na początku P wiele rzeczy próbował na mnie wymuszać krzykiem. Szybko jednak się zorientował, że na mnie krzyki nie działają, a jak coś postanowię to zawsze do tego dążę.
Co do warunków naszego dalszego wspólnego życia to on musi spełnić 3 (1. praca 2. mieszkanie i odpowiednie warunki życia dla mnie i jego dziecka 3. załatwienie wszystkich formalności związanych z rozwodem i zaprzeczeniem ojcostwa), powiedziałam mu, że jeżeli tego nie zorganizuje to my razem nie będziemy, bo ja już jestem zmęczona takim życiem i nie mam ochoty ciągnąć tego w nieskończoność.
Pytasz kiedy ostatni raz mnie uderzył. To było ponad 2 miesiące temu. W co wierze? Czasem sama już nie wiem. Przyłapałam go na tym, że oszukał mnie w bardzo ważnej kwestii i to bardzo mi się nie spodobało.
Avatar użytkownika
Różyczka88
 
Posty: 34
Dołączył(a): 28 sie 2012, o 17:47

Re: to trochę skomplikowane...

Postprzez Abssinth » 31 sie 2012, o 15:28

Rozyczko - jestes z klamca i przemocowcem.

czy takiego zycia chcesz dla siebie???

poczytaj tu:

http://mojedwieglowy.blogspot.co.uk/p/tajemnicze-sowo-psychofag.html
Avatar użytkownika
Abssinth
 
Posty: 4410
Dołączył(a): 6 maja 2007, o 01:39
Lokalizacja: Londyn

Następna strona

Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 321 gości