zastanawiam sie nad sensem wlasnego istnienia
od 8 miesiecy jestem sama, byl okres bolu, byl tez okres kiedy bylam wesola singielka cieszaca sie z zycia ktora nie martwila sie problemami zycia zwiazkowego, jednak pewnego razu zabraklo mi czegos w moim zyciu zabraklo mi milosci, moje serduszko mowilo ze juz jest zdrowe ze moze na nowo kogos pokochac, byly perypetie zwiazane z poznawanymi osobami gdyz mam cholerna wade nie ufam
ale do rzeczy poznalam fajnego kogos ktory zaczal zabiegac o moje wzgledy ktory zabieral mnie wszedzie ktory przyjezdzal rozmawial z moimi rodzicami ktory zapewnial o tym ze mnie nie zrani ( dwa miesiace temu rozstal sie on po rocznym zwiazku z dziewczyna) a teraz nagle wycofuje sie, tlumaczy ze mnie nie chce zranic ucieka ale czemu
???