odkryłam ze jestem uzalezniona od miłości

Problemy z partnerami.

odkryłam ze jestem uzalezniona od miłości

Postprzez samanthii » 24 sie 2012, o 12:30

pozwolę sobie zamieścic tutaj swojąhistorię, chciałabym podzielić się nia z Wami. Jesli ktos to w ogóle doczyta do końca to bedzie sukces. Alu musiałam opowiedzieć moja historię, ten związek już się zakończył, a ja cierpię, staram się nie myślec, ale mysli wciąż napływają i dręcza mnie niesamowicie.
CZYSTY JAK ŁZA
Poznałam go na pewnych portalu internetowym, niezrażona wcześniejszymi niepowodzeniami w miłości postanowiłam wyjść losowi naprzeciw wziąć sprawy w swoje ręce i znaleźć swoje szczęście. Jego uosobieniem była miłość mężczyzny. Myślę ze jestem uzależniona od tego uczucia.
W końcu spotkałam jego, cos zaiskrzyło, czułam ze chce go spotkać jeszcze. I w sumie samo to jakoś poszło. Spotkanie pierwsze, potem kolejne, nie minęło półtora miesiąca a wyznał mi miłość. Potem czule słówka, spotkania u mnie, bo on mieszkał z rodzicami, ja mieszkanie wynajmowałam, potem u niego, kupił i urządził przy pomocy rodziny własne mieszkanie. Mówił, że nigdy nie był w żadnym związku, że bał się zranienia, podobało mi się to, chciałam chłopca czystego.
Ja bardzo pragnęłam miłości, mój poprzedni burzliwy związek zakończył się, bo on mnie zdradził. W sumie rok czasu zapominałam o nim. Kiedy jako tako doszłam do siebie znów zaczęłam szukać i spotkałam właśnie tego ostatniego faceta. Wymodlonego. Miał być jedyny, ostatni, na cale życie. Owszem, nie podobało mi się w nim kilka rzeczy, ale tak nie chciałam być sama ze przymknęłam na nie oczy. Dla przykładu popadał w gniew, obrażał się, kiedy nie robiłam czegoś, na czym mu zależało, potrafił podczas rozmowy telefonicznej przerywać mi i unosić głos. Trochę mnie to zaniepokoiło, ale stłumiłam te uczucia. Potem był wyjazd na mazury i tam się zakochaliśmy, przyroda, zmiana otoczenia, myślę, że to zrobiło swoje.
Ale gdy minęło pierwsze to najgorętsze namiętne uczucie i motyle w brzuchu, zaczęły się kłótnie, co mnie w nich najbardziej bolało? Że nawet jak ja coś jak on to mówił, „nabroiłam”, to robił mi kazanie, karcił jak małe dziecko, a dlaczego to zrobiłam, nie pozwalam załagodzić konfliktu tylko go rozdmuchiwał, ja mówiłam, dlaczego, przepraszałam, ale on oczywiście musiał odgrywać urażonego księcia. Był strasznie zasadniczy, potem tez się okazało ze wybuchowy. Potem doszły już przezwiska, przekleństwa chamskie odzywki jak np. zamknij ryj jak uniosłam głos, bo przecież na niego się nie krzyczy. Tak mówił. Za to na mnie można było krzyczeć. Uważał ze w związku nie można się kłócić, nie tak często jak my, raz na rok kłótnia powinna być. Pochodził (z tego, co mówił, bo nie poznałam dobrze jego rodziców, matkę tylko na weselu, ojca wcale), z rodziny gdzie rodzice ciągle kłócili się i on sobie obiecał, ze on ze swoja zona nie będzie się tak kłócił. Uważał, ze jego rodzice powinni się rozwieść. Był tez strasznie przewrażliwiony, wrażliwy, tzn. łatwo go było zranić wtedy zaraz się zamykał w sobie, oprócz tego bardzo podejrzliwy i mściwy. Podejrzewał mnie o najgorsze, nie ufał, uważał ze jak telefonu od niego nie odbieram to ze zaraz jestem na spotkaniu z jakimś facetem, ze go robie na boki. Tłumaczenia nic nie pomagały, ja sie denerwowałam, że mnie tak osadza, a on uważał ze jak ja się unosiłam to ze naprawdę miałam cos na sumieniu,. Potrafił bardzo często odpłacać pięknym za nadobne, jak ja od niego telefonu nie odbierałam, bo naprawdę nie słyszałam to on tez nie odbierał od razu jak ja oddzwaniałam. Jak ja nie odpisywałam 3 h on tez tyle nie odpisywał.
Po roku dowiedziałam się ze mnie zdradził. Najpierw przeczytałam w jego telefonie sms, właściwie raport doręczenia gdzie był fragment sms” czy już dotarłaś do domku skowroneczku?”. Cały świat mi się zawalił. Pomyślałam znowu to samo, znów mnie ktoś zdradził. Czułam sie jakby ktoś wsadził mi rękę do środka i chciał wyrwać wszystkie wnętrzności. Nie przyznawał się póki mu palcem nie pokazałam gdzie w jego telefonie dokładnie znalazłam ten sms, chyba sam nie wiedział ze ma w telefonie taka funkcje jak raporty doręczeń. Przepraszał, błagał bym mu wybaczyła, ze miedzy nimi nic nie ma ze to tylko smsy. Kazałam mu się wynosić, potem oprzytomniałam z bólu zaczęłam się do niego odzywać, on na początku odpowiadał potem przestał ze niby jest z kumplami. Potem dowiedziałam się, że był z nią tego dnia na weselu, nie wiem tego na pewno, ale mogę tak z dużym prawdopodobieństwem przypuszczać.
Najbardziej mnie bolało to zaskoczenie, ja mu ufałam bezgranicznie, uważałam go w głębi ducha za porządnego człowieka odpowiedzialnego, uczynnego, z zasadami, mówiłam wszyscy, ale nie on, wszyscy. Nawet w seksie nie miał jakoś dużego libido jak mój były, byłego podejrzewam o zdrady, bo miał takie parcie na seks a nasz związek był na odległość. Ale nie tego ostatniego, nie jego. On z pozoru to człowiek urokliwy, wydaje się sympatyczny, ma swoje grono kolegów, co go lubią, bo on jest dla nich koleżeński, i uczynny. Był kulturalny, może mało romantyczny, ale wydawał się oddany i uczuciowy. Myślałam sobie – wspaniały kandydat na męża. Sam też się jako taki reklamował.
Dlatego mój szok był olbrzymi.
Dałam mu szansę, za kila dni znów odkryłam smsy do kolejnej panienki. Znów szok i niedowierzanie. Tym razem powiedziałam ze musze się zastanowić.
Ze nie chce go na razie widzieć ze się nim brzydzę i musze to przemyśleć. Ale ogarnięta złymi przeczuciami, gdy się nie odzywał pojechałam do niego rano w niedziele. Rolety zasłonięte, potem odsłonięte, wiec wiedziałam ze jest. Ale mi nie otworzył a wyraźnie słyszałam ze ktoś jest w środku. Świat mi znów runął, wiedziałam ze jest z kimś, z panienka.
Wróciłam załamana ledwo żywa, wyrzuciłam jego wszystkie rzeczy na śmietnik. Za kilka godzin zaczął słać smsy i pytać czy byłam u niego, ze jego nie było a była to jego siostra ze nocowała tam, bo prosił ja o umycie okien, nie otworzyła mi, bo mnie nie znała, bała się. Uwierzyłam. Wmówiłam sobie, ze to prawda bo nie radziłam sobie z bólem.
Potem przestał przyjeżdżać, pisaliśmy, ale jak pytałam kiedy przyjedzie to się wykręcał. zastanawiało mnie, co jest. napisał ze ma jakieś uczulenie od sauny, ja od razu ze złapał jakąs chorobę weneryczną, ze był seks z inna, wypierał się ze to od sauny, kiedy w końcu przyjechał obstawałam żeby się przyznał ze zdradził ze to uczulenie w miejscu wiadomym na jego ciele nie jest od sauny, że ja nie wierze, w końcu przyznał się ze był seks.
Od razu wszystko mi się poukładało, ze wtedy w mieszkaniu to był on z panienka ze ich nakryłam, a nie jego siostra, cholernie się rozkleiłam, zanosiłam się od płaczu. Kazałam mu sie wynosić.
To był olbrzymi niesamowity ból, jakiego nie zaznałam w życiu, chciałam umrzeć i nic więcej
Następnego dnia nie wytrzymałam, napisałam do niego ze jest mi źle ze umieram, miałam akurat urlop w pracy a ból był tak potężny że nie radziłam sobie, nie miałam do kogo zwrócić się, chciałam też poznać motywy czemu mi to zrobił.
On tez cos pisał, generalnie ze jemu tez źle. W końcu ze to wszystko moja wina, bo nie dałam mu ciepła. Ze byłam taka niedobra dla niego. Ze gdybym była dla niego lepsza, to by tego nie zrobił, a poza tym to on chciał sobie i mi udowodnić, ze stać go na inną, żebym nie myślała sobie, ze żadna go nie zechce.
Ja tak pragnęłam tej iluzji ze jest wszystko jak dawniej ze wzięłam te wina na siebie, przypomniałam sobie parę złych sytuacji z moim udziałem i pomyślałam ze ma racje, wybaczyłam mu.
W tym roku w lipcu, rok po pierwszej zdradzie, odkryłam kolejną zdradę, dotarłam do jego konta na portalu randkowym, tam się dowiedziałam o wszystkim, pisał hurtowo wiadomości do panienek te same teksty, kopiuj wklej. Która się odzywała tej proponował kawkę, kino. Tę zaprosił do kina, potem się do niej nie odzywał. A potem jak się pokłóciliśmy znów się do niej odezwał zaproponował masaż, saunę, jacuzzi, zaprosił do swojego mieszkania. Ona sie zgodziła. Jak to przeczytałam od razu spakowałam jego manatki pojechałam do niego oddalam rzeczy i powiedziałam że wszystko wiem. Rozpłakałam się jak Male dziecko, miałam być twarda a wyszło jak zwykle, zaczął się tłumaczyć ze seksu nie było ze to tylko spotkanie, przysięgał ze seksu nie było i znów ze to moja wina, dlaczego taka byłam dla niego, gdybym taka nie była nie zrobiłby tego. Jak go zapytałam, czemu się z nią więcej nie spotkał to powiedział, że coś mu w niej nie odpowiadało! Nie, że tylko ja jestem ważna i się liczę, że to zrozumiał. Nie! Po tym spotkaniu w mieszkaniu więcej się z nią nie widział. Po tym spotkaniu napisał jej tylko wiadomość na tym portalu randkowym, ze dziękuje za miłe spotkanie, że jest wyjątkową wartościową piękną i pociągająca kobieta, ale on musi pobyć sam i nie chce się na razie angażować (pisał to, bo on nie umie znieść myśli ze ktoś o nim źle pomyśli i źle oceni) potem tego samego dnia napisał do innej panienki wiadomość z tym samym zaproszeniem na jacuzzi i do mieszkania i na masaż, ale tamta odmówiła, że to nie ten adres, że nie wchodzi obcym facetom do łózka). Co za bezwzględny człowiek, sama nie wierzę, co czytam i piszę.
Potem pisał smsy obwiniające mnie, kiedy się nie ugięłam pisał ze zrobił cos obrzydliwego ze teraz wie ze to okropne więcej tego nie zrobi, ale jak ja się nie zmienię i nadal będę miała fochy i będę się obrażała, to on może nadal tak robić. Ze to, co się stało wbrew pozorom może nas połączyć, scalić, że jestem jego bratnią duszą.
Jednak ja nie odpisywałam, on dzwonił, pisał ja twarda nie odpowiadałam, ale w końcu pękłam, napisałam sms, wtedy on napisał, ze on wszystko przemyślał ze jest już zmęczony obolały boli go to wszystko ze musimy wszystko zakończyć, bo nie pasujemy do siebie. Wtedy ja go prosiłam byśmy dali sobie szanse, on nie chciał.
Ostatni raz widziałam go pod koniec lipca, oddalam mu jego ostatnie rzeczy, dwa dni później zaprosił mnie na wesele, jako osobę towarzyszącą, ale to było dzień przed weselem ja juz miałam zaplanowany wyjazd nad morze, powiedział ze rozumie i ze nie pójdzie na wesele powie ze ja nogę skręciłam a on sam nie Pojdzie. Powiedział tez, jak zapraszał mnie na to wesele, ze to nie zmienia naszych ustaleń, ale myśli ze nic się nie stanie ja pójdziemy razem. Ja bałam się zaryzykować, pomyślałam ze stracę przez niego urlop kolejny już w roku (w zeszłym cały przepłakałam, bo akurat tez w urlop dowiedziałam się o zdradzie) i jeszcze pisze że to nie zmienia naszych ustaleń. pomyślałam ze pojadę nad to morze, zwłaszcza jak napisał ze on rozumie, i ze beze mnie nie idzie, i jeszcze mi pisał tego samego dnia przed weselem żebym na siebie uważała nad tym morzem.
Następnego dnia wszystko się zmieniło. Myślę ze poszedł na wesele z panienką kolejna poznana w sieci, wiem to czuje przez skore, bo diametralne zmienił się jego stosunek do mnie, pisał ze między nami koniec, i inne rzeczy ze jestem wartościowa ze poznam kogoś dużo lepszego od niego ze on nie chce zaczynać od nowa, ze zawsze bym mu wypominała zdrady, błagałam go 1, 5 tygodnia o powrót. Piekielnie żałowałam, że nie poszłam z nim na to wesele, że mogłam zaryzykować, umierałam od tej myśli, że wszystko mogło by być inaczej. Do czasu, kiedy dowiedziałam się, oczywiście nie od niego (mimo, że on cały czas na moje smsy odpisywał, tłumaczył że nie możemy być razem ale dawał mi przez to nadzieję, myślałam, ze jak odpisuje to może go przekonam jeszcze). Pytałam, czy się z kimś spotyka, pisał ze się nikim jeszcze nie spotyka, okazało się jednak, że ma kogoś, pytał nawet znajoma o prace dla tej panny, zarezerwował dla niej i siebie hotel w Kazimierzu na 2 dni, doba 400 zł. Jak się o tym dowiedziałam nie wierzyłam. Nie myślałam, ze jest do tego zdolny. Kiedy mu napisałam ze wiem wypierał się nadal, pisał tez ze nawet jakby to była prawda, to co nie wolno mu sie spotykać, to tez będzie zdrada?
Napisałam ze jest draniem jak mógł mnie tak skrzywdzić. On na to ze nie ma sobie nic do zarzucenia, ze nie czuje się jakoś winny, no może z wyjątkiem tych dwóch jak to nazwał spotkań!!! A przecież to były zdrady.
Potem jeszcze w amoku po wypiciu alkoholu z bolącą Glowa i rozpacza w dniu wyjazdu z ta panna pisałam mu by nie jechał. Nie dostałam żadnej odpowiedzi.
Więcej nie pisałam, będzie jakiś tydzień, mimo że od rozstania minął miesiąc, to tak naprawdę nie piszę mu nic tydzień. Policzyłam ze jak go błagałam o powrót to wysłałam 200 smsów.
Naiwna myślałam ze jak mi odpisuje to ze jest szansa. Gdybym wiedziała ze w tym czasie szuka kogoś a potem że już ma, nigdy bym nie prosiła. A on mi pisał ze on musi pobyć sam jak mu proponowałam by ze mną nad morze jechać, wtedy to się uniósł w smsie mi napisał ze stosuje na nim psychomanipulacje i wszczepiam poczucie winy, teraz już wiem ze nie chciał jechać, bo szedł na to wesele z nią. Ważne było pokazanie się przed rodzina. Tchórz sam nie umiał iść, wziął obca, mógł mi powiedzieć, że jednak musi iść na to wesele, bo rodzina naciska a poszłabym, ale on wolał zwrócić się do obcej.
Widać przypadła mu do gustu
Ja liczyłam po cichu ze wyjazd będzie nieudany, idiotka, ale jak wrócił z Kazimierza pierwsze, co zrobił to dodał ja do znajomych na facebooku a mnie jednocześnie wyrzucił z grona swych znajomych.
Poczułam się jakby mi ktoś wbił nóź w plecy, jakby wyrwał serce, i zgniótł je, zdeptał ubłoconymi butami, pękło wszystko, ostatnia nadzieje odeszła. Myślałam, dzieciak. Zachował się jak gówniarz.
Co się ze mną działo jeden Bóg wie, byłam na samym dnie, najgorsze jest poczucie winy ze byłam niewystarczająco dobra dla niego, ze to moja wina, najgorzej jest rano jak wstaje, czuje wtedy takie uczucie pustki taki bezsens, w pracy siedzę i Malo się odzywam.
Ten blog mi pomaga bardzo, tu znajduje pokrzepienie ja czuje pokusę by cos mu napisać a zdarza się ze czuje, nie byłoby to proszenie, ale by mu napisać jaki jest beznadziejny i jak nim gardzę. A czasem by napisać, że żałuje, że nie byłam inna. Mam czasem ochotę zemścić się i nasłać na niego policję, wiem ze pali trawkę wspólnie z kumplami nawet wiem, kiedy i gdzie, chciałabym żeby policja go namierzyła, ale to człowiek bezwgledny i mściwy boje się ze potem chciałby mi odpłacić. Czasem mam ochotę napisać list do jego rodziców, niech wiedza jakiego mają syna, ciekawe jaki podał powód naszego rozstania.
Musze odnaleśc w sobie szczęście, zawsze uzależniłam swoje szczęście i usmiech od innej osoby, posiadanie faceta było moim najwyzszym celem, a jakże. To takie smutne. Ale jak z tym walczyć. Nie jestem gotowa na nowe związki mam ranę w sercu, nikt mi się nie podoba, jak ja szybko zabliźnić. Jednocześnie źle mi samej, czuję się jak twór trzeciej kategorii.
Najbardziej mnie boli ze on ma kogoś a ja jestem sama, boli jak myślę ze jest szczęśliwy ze ona jest lepsza ode mnie, ze ja faktycznie była zła, ze jej nie będzie zdradzał, bo tylko ja na to zasługiwałam.
samanthii
 
Posty: 9
Dołączył(a): 24 sie 2012, o 12:27

Re: odkryłam ze jestem uzalezniona od miłości

Postprzez Księżycowa » 24 sie 2012, o 13:49

Ja przebrnęłam przez całość :)

Witaj tak w ogóle.
Cóż Ci napisać...


samanthii napisał(a):pozwolę sobie zamieścic tutaj swojąhistorię, chciałabym podzielić się nia z Wami. Jesli ktos to w ogóle doczyta do końca to bedzie sukces. Alu musiałam opowiedzieć moja historię, ten związek już się zakończył, a ja cierpię, staram się nie myślec, ale mysli wciąż napływają i dręcza mnie niesamowicie.


Trzymasz się dzielnie i nie daj się. Te chwile słabości będą i chęć napisania czy zemsty ale to minie, tylko po prostu musi minąć trochę czasu ale nie możesz się złamać. Każdy dzień, w którym się do niego nie odezwiesz czyni Cię silniejszą.
Jak czytałam Twój wpis, to jakbym czytała o sobie w pewnych momentach.
Pamiętam zrzucanie na mnie poczucia winy za to, że jest źle, że jak ja się zmienię, to będzie wszystko lepiej, że ja ponoszę winę za to jak jest a było do dupy.
To są wygodne teksty osoby, która po protu tak na prawdę nie chce nic zmieniać i żeby zwolnić się ze zobowiązania i robić co chce powie, że to jest Twoja wina i Ty musisz się zmienić, co na logikę jest bzdurą... w związku są dwie osoby i obie na niego pracują. A on po prostu zrobił sobie drogę wolną do zdrad kłamstw i możliwości ciągłego wyrządzania Ci krzywdy. Gdyby chciał coś zmienić, zeby się nie kłócić chociaż by się zainteresował co Cię doprowadza do złości, płaczu i to AKTYWNIE a nie gadaniem.


Mówił, że nigdy nie był w żadnym związku, że bał się zranienia, podobało mi się to, chciałam chłopca czystego.


O tak. Ja też takie bajki słyszałam... wierzyłam mu, ze tak go ktoś skrzywdził, zdradził, że on jest oazą uczciwości i łagodności a przecież tak jak Ty piszesz, tego właśnie chciałam. Spokoju, poczucia bezpieczeństwa i osoby, która będzie mnie kochać w końcu...
To sprawdzona taktyka, bo przecież jakbyś od razu, na trzeźwym umyśle (za nim się zakochałaś) zobaczyła kim jest, to byś się z nim nie związała. Musiał Cię do siebie przekonać, uczuciowo uniezależnić, bo wtedy juz tak łatwo Ci go nie było zostawić, co z resztą sama zauważyłaś.
Nawet jak minęły motyle w brzuchu, to w głowie jest myśl ,,Przecież on taki nie jest" bo przecież na początku był złotym człowiekiem... dzięki takiemu pierwszemu przesłaniu Ty dajesz mu szansę, bo wiesz, że ,,On jest zupełnie inny" i czekasz, stajesz na rzęsach a w końcu wierzysz mu, ze ty wszystko spieprzyłaś, aż ten ,,prawdziwy" on wróci.


Ten blog mi pomaga bardzo, tu znajduje pokrzepienie ja czuje pokusę by cos mu napisać a zdarza się ze czuje, nie byłoby to proszenie, ale by mu napisać jaki jest beznadziejny i jak nim gardzę. A czasem by napisać, że żałuje, że nie byłam inna. Mam czasem ochotę zemścić się i nasłać na niego policję, wiem ze pali trawkę wspólnie z kumplami nawet wiem, kiedy i gdzie, chciałabym żeby policja go namierzyła, ale to człowiek bezwgledny i mściwy boje się ze potem chciałby mi odpłacić. Czasem mam ochotę napisać list do jego rodziców, niech wiedza jakiego mają syna, ciekawe jaki podał powód naszego rozstania.


Dzielna jesteś, tak trzymaj... rób cokolwiek byle nie napisać. Nie daj mu nad sobą władzy.
Jeśli chodzi o chęć zemsty, to też miałam taki etap ale to minie. Z tego co pamiętam u mnie to następowało powoli ale jak juz zaczęłam czuć chęć zemsty, to to w sumie był dobry znak... bo już dochodzą do głosu emocje wściekłości i on przestaje być, tym biednym skrzywdzonym przez Ciebie. Będzie dobrze :kwiatek:


Jednocześnie źle mi samej, czuję się jak twór trzeciej kategorii.


Ja myślę, że to jest ważne spostrzeżenie, najważniejsze mówiące wiele o Tobie, o tym, że potrzebujesz kogoś, by czuć sie wartościową. M.in właśnie dlatego łatwo jest wpadać w takie związki. Bo zdrowy związek opiera się na współdziałaniu, wspieraniu a nie na opiece chłopaka nad Tobą. Podświadomie w związku szukasz tego, czego nie otrzymałaś kiedyś (z reguły tak jest) a żaden facet Ci tego nie da, bo to nie jego rola po prostu.
Myślałaś może o terapii?

Myślę, że kolejne związki nie były by dobrym sposobem. Najfajniej jakbyś zadbała o siebie, o swoją kondycję psychiczną, bo w jednym ten Twój były miał racje - zasługujesz na kogoś lepszego od takich kolesi jak on :kwiatek:


Najbardziej mnie boli ze on ma kogoś a ja jestem sama, boli jak myślę ze jest szczęśliwy ze ona jest lepsza ode mnie, ze ja faktycznie była zła, ze jej nie będzie zdradzał, bo tylko ja na to zasługiwałam.


To jest kolejne zdanie, które Ci mówi, ze sama uważasz, że Tylko ty zasługujesz na to co najgorsze.
On będzie taki sam dla każdej kolejnej - wiem z doswiadczenia. Mój były później z tego co mi się obiło o uszy nieźle urządził swoją drugą dziewczynę.
Poza tym robiąc nadzieję tym dziewczynom, z którymi Ciż zdradzał, kłamiąc im, ze chce być sam już robił im to, co Tobie... Akurat tu nie ma cudu kobiety, dla której się wielce nawróci. Musiałby podjąć zwyczajnie terapię.

Jak się czujesz?
Avatar użytkownika
Księżycowa
 
Posty: 6236
Dołączył(a): 23 paź 2009, o 11:36
Lokalizacja: Warszawa, Mazowieckie

Re: odkryłam ze jestem uzalezniona od miłości

Postprzez samanthii » 24 sie 2012, o 15:08

bardzo się cieszę, że znalazła się dobra dusza, ktora mnie wysłuchała, bardzo Ci dziękuje, dziekuje za te słowa otuchy i wsparcia. jak przeczytałam to to jest mi lepiej. Wiem też juz ze jestem uzależniona, nigdy bym nie pomyślala, ale czytajac objawy tej choroby z przykrościa stwierdzam, ze pasuja w 100% ! byłam w szoku, teraz tylko sie wyleczyć. zastanawiam się właśnie nad pomoca terapeuty, może mozesz kogoś polecić? albo samodzielna praca, czytanie publikacji z tego zakresu, moze na początek to. Sama nie wiem. Wiem, że mój problem wziął się na pewno z rodzinnego domu, rodzice nie dali mi wystarczająco miłości, kompletnie mnie nie akceptowali, czułam się przez nich odrzucona i nieakceptowana, stad taka moja postawa, wiecznie szukajacej miłości u innych mężczyzn. Najbardziej w świcie pragnę wyzwolić się z ego jarzma. Cieszę się, że jest osoba, ktora przeżyła to coja, w takim sensie,ze wiem ze nie jestem sama i ktoś to rozumie. Mam co prawda siostrę, ktorej zawsze mogę sie zwierzyc, ale to nie to samo, ponieważ ona na szczęscie nie musiała przezywac takich rozczarowań, więc nie z abardzo potrafi mnie zrozumieć, co przezywam
samanthii
 
Posty: 9
Dołączył(a): 24 sie 2012, o 12:27

Re: odkryłam ze jestem uzalezniona od miłości

Postprzez woman » 24 sie 2012, o 17:45

Samanthi!!! Boże jedyny! Przeczytałam i dostałam palpitacji serca. To jest złe, chore i nieludzkie.
Myślę, że potrzebujesz pomocy specjalisty aby odciąć się od tego psychola i aby nie pakować się więcej w takie gówno.
Już na samym początku, zanim zaczął zdradzać, ale w kłótni mówił do Ciebie "zamknij ryj" powinnać go pogonić gdzie pieprz rośnie.
Cała reszta potem jest serią sadomasochizmu na żywym organiźmie i to własnym.
No żesz kurde, kobieto, gdzie zatraciłaś swój instynkt samozachowawczy? Chociażby jego resztki.
Współczuję ale jednocześnie apeluję. OTRZĄŚNIJ SIĘ!!!!!!
Avatar użytkownika
woman
 
Posty: 923
Dołączył(a): 26 sty 2009, o 21:12

Re: odkryłam ze jestem uzalezniona od miłości

Postprzez Księżycowa » 24 sie 2012, o 18:28

samanthii napisał(a):zastanawiam się właśnie nad pomoca terapeuty, może mozesz kogoś polecić? albo samodzielna praca, czytanie publikacji z tego zakresu, moze na początek to. Sama nie wiem. Wiem, że mój problem wziął się na pewno z rodzinnego domu, rodzice nie dali mi wystarczająco miłości, kompletnie mnie nie akceptowali, czułam się przez nich odrzucona i nieakceptowana, stad taka moja postawa, wiecznie szukajacej miłości u innych mężczyzn.



Myślę, że literatura i przed i w trakcie terapii jak najbardziej, nie zaszkodzi ale myślę, za na samych publikacjach nie dasz rady. Fachowiec, to fachowiec.
Mogłabym Ci coś polecić jeśli jesteś z wielkopolski, bo w innych regionach Polski to nie mam takiego rozrzutu ;) .

No u mnie w domu podobnie... wtedy nieświadomie szukałam tego czego w nim nie dostałam poza nim. No i znalazłam... w końcu miałam siniaki i zaczęłam się otrząsać, trafiłam tu na forum i sporo osób pomogło bardzo .
W końcu mi się udało od niego odejść a już kilka miesięcy później byłam w kolejnym związku, w którym jestem do dziś ;) . Ale już na zdrowych warunkach, tak mi się przynajmniej wydaje. Jak to się stało. Chodziłam wtedy na terapię też i chodzę nadal ale już gdzie indziej. Terapia tamta chyba bardziej w mniejszym stopniu się przyczyniła. Doznałam takiego wstrząsu, rozczarowania i dawkę niezłego cierpienia, że zaczęłam czytać... niby śmieszne publikacje jak ,,Dlaczego mężczyźni kochają zołzy" i ,,Dlaczego mężczyźni poślubiają zołzy" . ale najpierw były ,,Kobiety, które kochają za bardzo" .
Te dwie pierwsze są zabawnie napisane ale bardzo treściwie i jest tam wg mnie trochę celnych uwag i ja poza tym, że wyłapałam gdzie robiłam błąd, to wyłapałam też gdzie zgubiłam siebie, gdzie jest niska samoocena, także podziałało to na wielu płaszczyznach u mnie.
I jak już się zaczął nowy związek, to też sporo zawirowań przeszliśmy z powodu moich ciągot do wiecznych skrajnych emocji, których tu nie miałam. A to też wynoszone jest z tego w jakich warunkach się wychowywaliśmy. Był spokój i stabilizacja, której przecież paradoksalnie chciałam ale zaczęła mnie nudzić, tak po prostu. Nie pojawił się moment kłótni, awantur... miałam przy sobie kochanego faceta, który by dla mnie zrobił wszystko a w głowie bitwa. Chciałam odejść, bo do tej pory emocjonalnie na długo z nikim nie byłam. Miałam myśli, że lepiej być samą przy jakimś napięciu, nawet drobnym emocje szaleją przy takiej zmianie.
Dodatkowo żyliśmy w rutynie -praca, szkoła i brak kasy. Aż wreszcie naszła mnie ochota na... kogoś innego, na szaleństwo i jak na złość pojawił się w pracy ktos, kto zwyczajnie zdradzał swoją dziewczynę, proponując mi kawę ( nie krył się, ze kogoś ma)... biłam się długo z tym wszystkim ale nie zdradziłam, nie umówiłam się z tamtym.
Mimo tej ochoty na szaleństwo i oderwanie się nie pozwolił mi po prostu fakt, że kocham swojego faceta, że go szanuję, że jest dla mnei ważny i nie chcę go skrzywdzić. On w końcu tu zajrzał, bo nie wiedział co się dzieje i zobaczył moje wpisy odnośnie tamtego. Jak mi to powiedział przez tel. to aż się ściany w pracy chwyciłam, nogi mi się ugięły... ale nie wiem jakim cudem udało nam się dogadać, zechciał mnie wysłuchać... chociaż wiedziałam, że wcale tak nie musi być.
Pozmienialiśmy parę rzeczy, żeby było nam lepiej, lepszy kontakt.

Udało nam się stworzyć dobry związek ale mnie to kosztowało masę siły, myślenia i tłumaczenia sobie a mojego Ł pewnie wcale nie mniej. Ale w odróżnieniu od poprzedniego związku byliśmy w tym razem i razem z tego się wygrzebaliśmy. Bo oboje chcieliśmy.
Avatar użytkownika
Księżycowa
 
Posty: 6236
Dołączył(a): 23 paź 2009, o 11:36
Lokalizacja: Warszawa, Mazowieckie

Re: odkryłam ze jestem uzalezniona od miłości

Postprzez mahika » 24 sie 2012, o 18:45

Witaj.
To prawda. Brzmisz jak uzależniona od miłości.

Musisz mu dac wreszcie spokój,
on wyraźnie Ci mówi że nie chce z Tobą byc.

On nie tylko mówi, ale też pokazuje Ci to na kazdym kroku.
A Ty błagasz go o powroty, tylko że zawsze będzie to samo.

On Cię nie kocha, nie chce z Tobą byc.
Musisz to zrozumiec, dac mu spokój, a tym samym zacząc normalnie życ.
Avatar użytkownika
mahika
 
Posty: 13346
Dołączył(a): 7 maja 2007, o 16:07

Re: odkryłam ze jestem uzalezniona od miłości

Postprzez samanthii » 24 sie 2012, o 21:19

wiem o tym ze mnie nie chce itp ja jego tez już nie, pisałam tutaj by uzyskac wsparcie a nie slyszec dołowanie. doskonale wiem, że dawno musial przestac kochac mnie, bo inaczej by nie zdradzał. jak pisalam wyraźnie ja juz nie pisze do niego, przestałam jak dowiedziałam się ze ma inna. tyle wtym temacie. proszę mnie nie pouczac jak jakaś idiotkę, do tegop stponia się nie upodlilam by bic się o niego z jakąs marna jego nową panienką. wbrew temu co sobie niektórzy mogli o mnie pomyslec nie jestem glupia. Wiele rzeczy odkrylam takich, ze nawet on nie mógł wyjsc z podziwu jak moglam do tego dojsc. uznal chyba ze jestem za ointeligentna dla niego/ w kazdym badz razie moje blagania o powrot wziely sie z mojego uzaleznienia od milosci, wylam z rozpaczy na mysl, ze jego wiecej nie bedzie w moim zyciu, a wspomnienia naplywajace zabijaly mnie, bo to byly tylko dobre wspomnienia, nie potrafilam sobie wyobrazic zycia bez nego, bylismy razem dwa lata, stral sie mnie wspierac w wielu rzeczach, nie byl najgorszym sukinsynem, gdyby nie te zdfrady i klamstwa bylabym z nim, chcialabym, zdrady rozwalily wszystko zabraly zaufanie czyli cos podstawowego, ja go mocno kochalam i gdyby nie zdrady wiele bym dla niego zrobila
samanthii
 
Posty: 9
Dołączył(a): 24 sie 2012, o 12:27

Re: odkryłam ze jestem uzalezniona od miłości

Postprzez woman » 24 sie 2012, o 21:51

Samanthi, poczytaj siebie jeszcze raz?
Nadal mydlisz sobie oczy, oszukujesz siebie a jego idealizujesz. Czy na pewno tylko te zdrady?
oprócz tego bardzo podejrzliwy i mściwy. Podejrzewał mnie o najgorsze, nie ufał, uważał ze jak telefonu od niego nie odbieram to ze zaraz jestem na spotkaniu z jakimś facetem, ze go robie na boki. Tłumaczenia nic nie pomagały, ja sie denerwowałam, że mnie tak osadza, a on uważał ze jak ja się unosiłam to ze naprawdę miałam cos na sumieniu,. Potrafił bardzo często odpłacać pięknym za nadobne, jak ja od niego telefonu nie odbierałam, bo naprawdę nie słyszałam to on tez nie odbierał od razu jak ja oddzwaniałam. Jak ja nie odpisywałam 3 h on tez tyle nie odpisywał.

On Cię nie szanował, notorycznie zdradzał, kontrolował, podejrzewał (pomimo że sam mial nieczyste sumienie).
Powinnaś dziękować Bogu że w końcu masz go z głowy.
Mam nadzieję że nie będzie chciał znów pobawić się Tobą za jakiś czas. To jest znany schemat, Ty przestałaś się odzywać, błagać, więc pora przypomnieć o sobie...eh..
Teraz zadbaj o siebie Samanthi, spróbuj dostać się na terapię, albo chociaż czytać, czytać i jeszcze raz czytać polecane tutaj lektury i wyciągać wnioski.
Powodzenia.
Avatar użytkownika
woman
 
Posty: 923
Dołączył(a): 26 sty 2009, o 21:12

Re: odkryłam ze jestem uzalezniona od miłości

Postprzez Księżycowa » 25 sie 2012, o 19:40

samanthii napisał(a):gdyby nie te zdfrady i klamstwa bylabym z nim, chcialabym, zdrady rozwalily wszystko zabraly zaufanie czyli cos podstawowego, ja go mocno kochalam i gdyby nie zdrady wiele bym dla niego zrobila


Samanthii w tej kwestii zgodzę się z woman, bo przecież faktycznie nie tylko zdrady. Robił Ci awantury o nie odbieranie tel. kiedy Ty nie mogłaś go odebrać, oskarżał o cos czego nie robilaś a co on Ci fundował nie raz - te zdrady. Ty przecież sama zaczynasz dostrzegać, że to było uzależnienie, więc mam nadzieję, że wiesz, że takie manipulacje, pomiatanie i nie szanowanie Cię też było toksyczne.
Intuicja mi mówi, że jeszcze gdzieś możesz myśleć, że to by się zmieniło ale z czasem uwierzysz, że nie. On po prostu nie chcial nic zmienić. Powtarzaj sobie to wszystko zawsze jak najdzie Cie myśl, że ,,Przeciez on jest zupełnie inny."



samanthii napisał(a): ja go mocno kochalam


Chcialam się uczepić :wink:
A tak serio, to to nie była miłość, tylko uzależnienie, strach przed samotnością... To w suiie jak detoks. Musi przestać być podawana dana substancja zapewniająca stan euforii i silnych emocji, żeby przestala działać, żeby organizm zaczął zdrowieć ale w trakcie odtruwania organizm się buntuje , bo potrzebuje swojej dawki wspomagacza. To samo jest z psychiką.
Fajnie jakbyś się nad tym zastanowiła. Ja już później z dystansu to własnie zauważyłam. To nie była miłość, tylko emocjonalna klatka i manipulacja. Nie ma to nic wspólnego z miłością, choć tak to nazywamy w tych wszystkich emocjach.
Do tego doszłam z upływem czasu. A tak ostatecznie odczułam to jak zwiazalam się z obecnym facetem. On mnie kocha a tamten się nade mną znęcał. Widze to wyraźnie, że miłość wygląda zupełnie inaczej, tak nie krzywdzi, szanuje mnie, nie szarpie, nie bije, nie pomiata a jest skłonna do sporych poświęceń, umie przeprosić i przyznać się do błędu, zupełnie inaczej niż toksyczny układ, który całą winę zwala na Ciebie.

Jak się dziś trzymasz? Udaje Ci się wytrwać i nie pisać, nie dzwonić? :kwiatek:
Avatar użytkownika
Księżycowa
 
Posty: 6236
Dołączył(a): 23 paź 2009, o 11:36
Lokalizacja: Warszawa, Mazowieckie

Re: odkryłam ze jestem uzalezniona od miłości

Postprzez samanthii » 25 sie 2012, o 20:26

Droga Księżycowa,
nie, nie piszę, nie chcę, po pierwsze dlatego że wiem co by mi odpisał, a pewnie by odpisał a ja nie zniosłaby odrzucenia, po drugie nie chcę pisac, bo już się tyle napisałam i nic. nic nie osiągnęłam tym. straciłąm tylko twarz i godnosc. co prawda mam usprawiedliwienie bo on mnie oklamywal, nie powiedzial ze spotyka sie z kims, gdybym wiedziałą, ze tak jest to nigdy w zyciu bym nie pisala do niego. w koncu jak sie dowiedzialam ze on jedzie z ta panienka do kazimierza (on nadal pisal ze z nikim sie nie spotyka) to przestalam pisac totalnie. i dobrze. w tej chwili czuje do niego nienawisc wiec nawet jakbym napisala do niego to bylby to bardzo przykry tekst a nie chce mu dawac tej satysfakcji. chce by wiedzial ze mi bez niego dobrze ze sobie doskonale radze i jestem szczesliwa.
w kazdym razie do dzis nie moge pojac jak ten czlowiek okazal sie inny od tego ktorego poznalam dwa lata temu. tamten umarl tak sobie mowie. nie umiem zrozumiec jak to jest ze kobieta przezywa okres zaloby, czuje sie zle, jak zombie, przechodzi te fazy rozstania, a on juz sobie kolejna zalatwil, on nie przezywa, nie cierpi, nic po prostu nic, nawet nie wspomina bo ma juz nowy obiekt ktory dostarcza mu przezyc i wspomnien. ja na zadnego faceta teraz nie moge patrzec nie zakocham sie, mam blokade. a on, on ma inna, radzi sobie wysmienicie, nie umiem tego zrozumiec, mysle ze on nie mial noigdy serca tylko sopel lodu, to czlowiek wyrachowany i bezwgledny, dzialajacy z zimna kalkulacja. ale ja ja naiwna i slepa chcialam widziec wnim kogo innego. pamietam jak zaczynalam z nim rozmowy o tym ze chcialabym wziac kredyt na mieszkanie swoje (on juz mial, tez na kredyt) ze chce miec cos swojego bo to niewiadomo jak sie w zyciu ulozy, a bede je wynajmowac i za te pienizki jakos kredyt splacac, wiadomo, a w tym jego razem bysmy mieszkali, to on reagowal zloscia agresja, ze jak to tak, ze po co mi kredyt, jak to bedzie dwa kredyty, ze on sie na to nie zgadza, ze nie bedzie zyl na dwoch kredytach. odrzucal mnie kiedy o tym mowilam, ze on soie w takie zwiazki pakowal nie bedzie. a ja zamiast wtedy pomyslec to tkwilam w tym nadal.
samanthii
 
Posty: 9
Dołączył(a): 24 sie 2012, o 12:27

Re: odkryłam ze jestem uzalezniona od miłości

Postprzez samanthii » 26 sie 2012, o 11:38

pamiętam,w tej ostatniej fazie tego pseudozwiązku była taka sytuacja, ze przyjechałam do niego a tu zmieniony kod do furtki, zdziwiona pytam czemu a on cos, ze robili chodnik i cos się psuła furtka i zmienił kod,. dziwne było dla mnie to tłumaczenie, ale ok. potem w mieszkaniu szukam swoich rzeczy patrze a one wszytskie spakowane w foliora reklamowke w szufladzie, lacznie z przyborami kosmetycznymi, jakby chcial ukryc slady mojej obecnosci w mieszkaniu, pomyslalam znowu co jest, on ze jak sie pokloclilismy to nie chcial mnie widziec ani moich rzeczy zeby mu nie przypominaly dlatego je ukryl. ale mnie to nadal spokoju nie dawalo, nie raz sie kloclilismy i tak nie robil. w koncu wybuchlam czulam ze klamie, w zlosci jakos mocniej zamknelam szuflade a on do mnie podbiegl przycisnl mnie do sciany zlapal za szyje i zaczal dusic. przerazilam sie tym, potem okazalo sie dlaczego spakowal moje rzeczy, bo kilka dni wczesniej zaprosil paninke do mieszkania, kod tez zmienil bo bal sie mojej niezapowiedzianej wizyty, wszystko juz potem bylo jasne
samanthii
 
Posty: 9
Dołączył(a): 24 sie 2012, o 12:27

Re: odkryłam ze jestem uzalezniona od miłości

Postprzez woman » 26 sie 2012, o 12:10

Samanthi, to straszne co piszesz :(
Zobacz jak dobrze się stało, że poszedł precz!
Teraz tylko czas i praca nad sobą, żeby nie pozwolić tak się traktować w następnym związku.
Pisz tutaj, traktuj to jako formę wyrzucenia z siebie wszystkich złych emocji, a jakby przyszło Ci do glowy go usprawiedliwiać to zerknij tutaj na swoje posty.
Sciskam Cię mocno :cmok:
Avatar użytkownika
woman
 
Posty: 923
Dołączył(a): 26 sty 2009, o 21:12

Re: odkryłam ze jestem uzalezniona od miłości

Postprzez Księżycowa » 26 sie 2012, o 21:27

Samathii on zawsze był taki, tylko udawał, żeby Cię zwabić, to sobie powtarzaj. Wiem, że na początku to się wydaje nie możliwe ale jak ochłoniesz, to będzie dla Ciebie oczywiste i całkiem logiczne.

Mój były mną... rzucał. Co prawda nie o ścianę ale jak się kłóciliśmy, to np. na łóżko czy fotel... po tym miałam siniaki.
Jak skończyłam to, to miałam okres myśli typu ,,Co ja zrobiłam. Jak mogłam mu to zrobić? To moja wina, przecież on chciał dobrze" i wyszukiwałam masę powodów, żeby się w tym utwierdzić. Nawet do niego dzowniłam po zakończeniu z mojej strony prosiłam o rozmowę ale on już nie chciał... na początku odejść też nie, bo chciał mnie nadal gnębić ale jak minął jakis czas i ja nie wytrzymałam i dzwoniłam, to nie był chętny, chociaż się spotkaliśmy, to mówił, że nie, później, że zadzwoni i czekam - do dziś ;)

Nie wiem czy Ci się będzie chciało czytać ale prześlę Ci link z tamtego okresu z moim wątkiem, jak to u mnie było, co myślałam, jaka wtedy byłam a to było ok. 3 lata temu - może będzie Ci to na jakiś sposób pomocne aha miałam wtedy inny nick, więc w postach innych to zauważysz;).

viewtopic.php?f=2&t=4024


Jak się trzymasz w ogóle?
Avatar użytkownika
Księżycowa
 
Posty: 6236
Dołączył(a): 23 paź 2009, o 11:36
Lokalizacja: Warszawa, Mazowieckie

Re: odkryłam ze jestem uzalezniona od miłości

Postprzez samanthii » 27 sie 2012, o 09:09

czytałam Twoje posty Księżycowa, też zyłaś ta nadzieją co ja, że skoro odpisuje, to go jeszcze przekonasz, że jest jeszcze nadzieja, a to wszystko było złudne, chcac byc tak bardzo kochane jesteśmy w stanie wziąć na siebie całą odpowiedzialność a taki delikwent jest wtedy na pozycji wygranej, jeszcze się tylko utwierdza w przekonaniu,że on jest w porzadku, niczemu niewinny. gdyby zaś milczeć i nie pisac do niego może resztki sumienia, jesli takowe posiada dały by mu znac, ze sam też bez winy nie jest.
dzis weszłam w historię korespondencji z portalu na ktorym go poznalam, w folder kosz, okazało się ze zalegały tam stare wiadomosci, od niego do mnie. po kłótni. och teraz zobaczyłam co on mi tam pisał, toż to człowiek podrywacz, amant 1 kategorii, wierzyłam, że ja byłam jego pierwsza dziewczyna a to nieprawda, mial inne tylko nigdy nie chciał mowic o nich, nigdy. zawsze mnie zbywal. wciskal mi kit ze ja bylam pierwsza w ktorej tak sie prawdziwie zakochal, bez udawania. pisal ze jeli sie rozstaniemy to on nie potrafi byc dlugo sam, bedzie musial kogos znaleźc, pisal te z ze fajnie jest jechac do dzieczyny na film. przeciez gdyby bylo prawda ze nigdy dziewczyny nie mial, nie wiedzial by takich rzeczy ani tez nie musialby zaraz szukac mojej nastepczyni. ten czlowiek mial rozne panienki teraz to widze ami klamal zeby pokazac jaki to on aniol jest bo wiedzial ze to imponuje dziewczynom,, dobry grzeczny chlopak zwlaszcza po epoce drania,ale o tylko klamstwa i udawanie. ten styl pisania, teraz dopiero widze ze typowy dla podrywaczy, och jak pieknie opisywal swoje emocje, emocje cierpiętnika, zal ze taka slepa byla, umial brac na litosc, umial.
wczoraj czytalam ksiazke o dopasowaniu partnerow,zaciekawil mnie rozdzial o 7 wadach, ktore jesli sa u partnera, to niszcza zwiazek. u niego znalazlam 3 - nałogi - trawka , ile on mi opowiadal ze jest nieszkodliwa, palil w kazdy weekend, w tygodniu pewnie tez, prze negacje zaprzeczal ze to nalog, a palenie tego swinstwa powoduje zanikanie uczuc, zobojetnienie. druga wada to mania władzy, mial typowe symptomy wskazane w ksiazce, Bardzo trudno bylo mu się otworzyć; nie chcial ujawniać uczuciowej strony swej natury ani jej słabych punktów, Nie lubil się przyznawać, że ktoś jest mu potrzebny, ale kiedy już do tego dojdzie, zaczyna ta osoba być tak niezbędna że kontrolują każdy jej ruch, a ich zaborczość i zazdrość stają się wręcz chorobliwe, Łatwo się denerwują, co objawia się zwykle gniewem bądź urazą, a powodem tego bywają najczęściej dwie sprawy: coś dzieje się nie po ich myśli albo sytuacja wymyka się spod kontroli.
ponadto urazy emocjonale z dziedzinstwa tak na niego wplynely ze kazda klotnia bylo dla niego podstawa do podwazania sensu istnienia naszego zwiazku, klotnie nakladalay sie na siebie tak, ze potem kazda nastepna to byla podstawa do zerwania ze mna, poza tym jego Niepewność, zaborczość, nieufność. Im bardziej ktoś czuł
się opuszczony czy nie kochany w dzieciństwie , tym większe prawdopodobieństwo,
że wyrośnie na osobę niepewną siebie, zaborczą,zazdrosną i nieufnąi własnie tak bylo z nim.
mialam wielkie trudności z przekonaniem takiej osoby, że naprawdę ją kocham, nie ma zamiaru jej
zdradzać ani w inny sposób oszukiwać. on i tak w to nie uwierzyl. wolal mnie zdradzic Zanim ja go zostawie, uwazal ze ja mam kogos i on tez szukal, i zdradzal
samanthii
 
Posty: 9
Dołączył(a): 24 sie 2012, o 12:27

Re: odkryłam ze jestem uzalezniona od miłości

Postprzez woman » 27 sie 2012, o 15:17

Zobacz Samanthi, tyle o nim, ciągle on, a o Tobie nic.
Wiem, że chcesz zrozumieć jego postępowanie, znaleźć przyczynę rozpadu związku, jego zachowań, a przecież to nic nie zmieni. Co innego gdyby on chciał, ale na to marne szanse. On już wypełnia swoje potrzeby i deficyty u boku innej i ma w nosie Twoje rozkminianie.
Teraz Ty powinnaś być najważniejsza.
Dlaczego Ja sobie na to pozwoliłam?
Dlaczego Ja weszłam w ten związek, pokochałam go mimo tych wszystkich lampek alarmowych?
Jakie Ja mam deficyty które on zapełniał?
Avatar użytkownika
woman
 
Posty: 923
Dołączył(a): 26 sty 2009, o 21:12

Następna strona

Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 286 gości