Wszystko się skomplikowało :(

Problemy z partnerami.

Re: Wszystko się skomplikowało :(

Postprzez Nieszczęśliwa do kwadratu » 21 sie 2012, o 14:19

Bis ja wiem,
ale ja chcę z nim :?
I co mam ku... zrobić?
Nieszczęśliwa do kwadratu
 
Posty: 189
Dołączył(a): 29 maja 2012, o 13:22

Re: Wszystko się skomplikowało :(

Postprzez ludolfina » 21 sie 2012, o 14:28

jest taki mechanizm, ze czego nie mozna miec, z czasem sie obrzydza - mowi sie "e tam, beznadziejne to bylo i tak bym tego nie chcial"
Avatar użytkownika
ludolfina
 
Posty: 689
Dołączył(a): 13 lip 2010, o 22:09

Re: Wszystko się skomplikowało :(

Postprzez Nieszczęśliwa do kwadratu » 21 sie 2012, o 14:29

Ale u mnie ten mechanizm chyba działa odwrotnie.
Jak czegoś nie mogę mieć to właśnie tego chcę :cry:
Nieszczęśliwa do kwadratu
 
Posty: 189
Dołączył(a): 29 maja 2012, o 13:22

Re: Wszystko się skomplikowało :(

Postprzez biscuit » 21 sie 2012, o 14:38

ten mechanizm się nazywa RACJONALIZACJI
"kwaśne winogrona, słodkie cytryny"

ale ja bym Ci dała inną radę
ZARYZYKUJ SAMA!
po prostu zaryzykuj
życie jest nieprzewidywalne
i być może przydarzy Ci się jeszcze coś fantastycznego
who knows...
:kotek:
Avatar użytkownika
biscuit
 
Posty: 4156
Dołączył(a): 10 cze 2009, o 00:51

Re: Wszystko się skomplikowało :(

Postprzez buka_lu » 21 sie 2012, o 14:43

Ciekawe co to będzie Nieszczęśliwa
jak się okaże, że zostaniesz sama..
ani z wróblem w garści (straci cierpliwość albo znajdzie pocieszenie)
ani z gołębiem na dachu bo mu się odechce tej huśtawki.
jak Ci będzie gdy zostaniesz sama ze sobą?bez męża, bez kochanka.
kurcze prawdę mówiąc to Ci tego życzę..
i przy okazji żebyś ponownie nie uciekła przed sobą..
wdając się na prędko w kolejną chorą, zależną relacje tylko wykorzystała kryzys do własnego rozwoju. :kwiatek:
buka_lu
 
Posty: 768
Dołączył(a): 16 sty 2010, o 00:41

Re: Wszystko się skomplikowało :(

Postprzez Nieszczęśliwa do kwadratu » 21 sie 2012, o 14:50

buka_lu napisał(a):jak Ci będzie gdy zostaniesz sama ze sobą?bez męża, bez kochanka.


To że zostanę bez męża jakoś mnie nie przeraża.
Gorzej bez tego drugiego.
Ale co ma być to będzie.
Naprawdę myślicie że nie ma szans żeby on odszedł od zony i związał się ze mną?
Nieszczęśliwa do kwadratu
 
Posty: 189
Dołączył(a): 29 maja 2012, o 13:22

Re: Wszystko się skomplikowało :(

Postprzez biscuit » 21 sie 2012, o 15:03

Nieszczęśliwa do kwadratu napisał(a):Naprawdę myślicie że nie ma szans żeby on odszedł od zony i związał się ze mną?

a skąd my to możemy wiedzieć?
nie możemy

Ty natomiast myśl o sobie
nie uzależniaj swoich kroków od jego decyzji
spróbuj oddychać samodzielnie powietrzem które jest wokół Ciebie
nie staraj się na siłę podłączyć do niego jak do respiratora
puść go wolno
zdejmij ten bagaż ze swoich ramion
i spróbuj odetchnąć pełną piersią świeżym powietrzem
Avatar użytkownika
biscuit
 
Posty: 4156
Dołączył(a): 10 cze 2009, o 00:51

Re: Wszystko się skomplikowało :(

Postprzez Sansevieria » 21 sie 2012, o 15:06

Chcę z nim - i tu się zapętlasz, Nieszczęśliwa. Bo to nie zależy od Ciebie. Dopóki to jest Twoja mantra dopóty buksujesz w miejscu. Dlatego Ci zasugerowałam (skoro ewidentnie terapii własnej mówisz "nie") przynajmniej jakąś świadomą przerwę w kontaktach z kochankiem. Na zasadzie takiej, że wielką miłość krótkie rozstanie podsyca, a słabą gasi, stara prawda naszych babek.
Szanse na to, że kochanek odejdzie od żony by być z Tobą widzę coraz słabiej. No chyba że jego żona ( która jak pisałaś sięgnęła po pomoc fachową z zewnątrz) zdecyduje, że ona chce się z nim rozstać. I zwyczajnie ona się z nim rozwiedzie ( nie on z nią - tu jest różnica) i Tobie się dostanie niechciany i odrzucony przez nią pan. Za jakiś czas. Jeśli będzie taki scenariusz jest oczywiście opcja, że wprawdzie ona się z nim rozwiedzie, ale on w międzyczasie zamiast wpaść w Twoje ramiona znajdzie ukojenie w jakimś nowym związku, bez niefajnej historii, na zasadzie "jak zaczynać nowe życie to całkiem od nowa". Oczywiście jego żona może też zdecydować, że się z nim nie rozwiedzie, i wtedy cóż, nawet jakby on chciał bardzo ( a póki co nie chce) to i tak rzecz cała potrwa. Realnie rzecz biorąc żona która nie chce się rozwieść z wiarołomnym mężem ma milion i jeden sposobów żeby takiemu mężowi utrudnić egzystencję. Tak w mojej ocenie jeśli nie rzucił żony w momencie w którym się dowiedział o tym, że jesteś w ciąży z nim - teraz tym bardziej nie rzuci.
A co do tego, że zostanie bez męża Cię nie przeraża...cóż, od strony praktyczno techniczno materialnej to mnie osobiście by popłoch lekuchny ogarnął jakbym była w Twojej sytuacji...
Sansevieria
 
Posty: 4044
Dołączył(a): 10 lis 2009, o 21:57

Re: Wszystko się skomplikowało :(

Postprzez Nieszczęśliwa do kwadratu » 21 sie 2012, o 15:10

biscuit napisał(a):puść go wolno
zdejmij ten bagaż ze swoich ramion


Nawet nie wiesz jak bardzo bym chciała to zrobić.
Tak samo jak mocno go pragnę, pragnę o nim zapomnieć.
Ale udaje się tylko na chwilę
a potem znów się nakręcam.
Nieszczęśliwa do kwadratu
 
Posty: 189
Dołączył(a): 29 maja 2012, o 13:22

Re: Wszystko się skomplikowało :(

Postprzez buka_lu » 21 sie 2012, o 15:18

Myślę, że gdyby należał do tych wariatów którzy dla "miłości" zrobią wszystko to by już dawno rzucił żonę..(są przecież tacy. zresztą sama napisałaś, że byłabyś zdolna zostawić dla niego dzieci)
skoro tego nie zrobił.. i dalej bawi się w dom..
to z tego wynika(moim zdaniem) wiele i na pewno nic dobrego.
np to, że jest tchórzem, że łatwo jest mu prowadzić podwójne życie pozwalające uniknąć mu prawdziwego zaangażowania bo i w domu jest trochę i z Tobą jest trochę wiadomo, że na obu polach zupełnie inaczej.. (dla mnie to surrealizm)
w momencie gdy wszystko się rypło.. musiałby się w końcu skonfrontować sam ze sobą.. a to najwyraźniej dla niego za trudne, więc dalej się kisi.. obecnie z rodziną na wakacjach wypisując do Ciebie smsy jak to umiera z miłości do Ciebie.. czyli tak naprawdę nic się nie zmieniło.. dalej gra się toczy.. tylko nabrała dramatyzmu.
oczywiście są jeszcze inne możliwości
choć raczej nie mniej chore.. ale ja tam nie wiem. nie znam nawet człowieka mogę sobie myśleć coś tam .. tylko na podstawie tego co o nim piszesz.
swoją drogą ciekawa jestem komu w końcu pęknie żyłka...
no i prawdę mówiąc.. Nieszczęśliwa na Twoim miejscu zamiast rozkminiać przyjaciela.. raczej zajęłabym się rozkminianiem samej siebie.
ale to tylko takie tam moje myśli.
moje przypuszczenia..
zaznaczam, że w ten sposób nic nikomu nie narzucam. wyrażam tylko swoje zdanie :)
buka_lu
 
Posty: 768
Dołączył(a): 16 sty 2010, o 00:41

Re: Wszystko się skomplikowało :(

Postprzez biscuit » 21 sie 2012, o 15:20

Nieszcześliwa
ale któż Ci każe o nim zapomnieć?
a nie możesz żyć po prostu sobie
jako zakochana w nim
nieszczęśliwie zakochana
bo relacja nie szybuje w stronę w jaką byś chciała
czemu od razu spinać się na zapominanie?
uznać ten stan za taki jaki po prostu JEST
i nie walczyć z nim
nie walczyć z własnym nastrojem
zaakceptować stan niespełnienia póki co
skoro taki jest, to niech będzie
a potem się zobaczy, co się z tego dalej wykluje
a na razie oddychać samodzielnie świeżym powietrzem
jakie jest wokół Ciebie
szukać takiego właśnie powietrza
skoro ciepłe, domowe, rodzinne bąki pod wspólną z mężem kołdrą
już Cię nie rajcują 8)
Avatar użytkownika
biscuit
 
Posty: 4156
Dołączył(a): 10 cze 2009, o 00:51

Re: Wszystko się skomplikowało :(

Postprzez ludolfina » 21 sie 2012, o 15:35

ja nie mam zas zadnych rad, co tez by ci sie przydalo, czy oddychanie, czy "nie uciekanie", po prostu sytuacja musi sama do ciebie przemowic i ty sama stwierdzisz ze cos ci pasuje, cos nie, na cos masz ochote, ze dosc czegos, a cos innego niech sie zacznie, mnie sie po prostu zdaje, ze ty nic nie czujesz, jestes drewniana, odretwiala, jak kolek w plocie, oszolomiona. ale wkrotce cos czuc bedziesz. sytuacja jest nabrzmiala, i kroi sie ze cos wykipi. nie wiadomo co.
Avatar użytkownika
ludolfina
 
Posty: 689
Dołączył(a): 13 lip 2010, o 22:09

Re: Wszystko się skomplikowało :(

Postprzez Nieszczęśliwa do kwadratu » 21 sie 2012, o 15:35

Sansevieria napisał(a):od strony praktyczno techniczno materialnej to mnie osobiście by popłoch lekuchny ogarnął jakbym była w Twojej sytuacji...


No lekuchny pewnie ogarnia.
Ale wiem że on mi pomoże. O ile zdecyduje się na samotne życie bez tamtego.
A właściwie o ile on się nie zdecyduje na bycie ze mną :wink:
A jak będziemy razem to jakoś radę damy.

buka_lu napisał(a):skoro tego nie zrobił.. i dalej bawi się w dom..
to z tego wynika(moim zdaniem) wiele i na pewno nic dobrego.


Nie zrobił, ale próbował. Przynajmniej tak mówi :wink:
Tylko żona nie pozwala mu odejść.
Teraz jak przeżyłam sama te prośby i błagania ze strony swojego męża, to nawet go rozumiem.
Nikt nie jest potworem. Trudno zostawić osobę w smutku, w cierpieniu, która w dodatku zapada na coraz to nowe choroby.

BTW, znacie może jakiegoś dobrego psychologa w stolicy?
biscuit napisał(a):zaakceptować stan niespełnienia póki co


Bis, póki co mogę zaakceptować 8)
Daję na razie temu spokój.
Przestaję pisać do niego i sprawdzać tel co 5 minut.
Zobaczymy co będzie.
Nieszczęśliwa do kwadratu
 
Posty: 189
Dołączył(a): 29 maja 2012, o 13:22

Re: Wszystko się skomplikowało :(

Postprzez blanka77 » 21 sie 2012, o 15:49

Nieszczęśliwa, tak zupełnie obiektywnie, to Wy nie jesteście w patowej sytuacji, z której nie ma żadnego wyjścia.
Wyjść jest kilka i prawie wszystkie zostały tu przedstawione.
Brakuje Wam tylko zdecydowania.
I nie ma tak, że żona mu nie pozwala, albo Ciebie mąż truje. Gdy jest przedstawiona jasna sytuacja i decyzja została podjęta, to osobom z boku pozostaje jedynie dostosowanie się do niej, z bólem czy radością, wszystko jedno.

Wy natomiast prowadzicie jakąś psychologiczną grę, tym się nakręcacie i na tym koniec (jeśli chodzi o realizację celów). Natomiast wpływa to na Was destrukcyjnie.

Ja radzę opamiętanie się, zeby z tego wszystkiego nie wynikło coś nieplanowanego i oby komuś się nie stała jakaś krzywda, bo wtedy trudno jest cofnąć czas, a z takim obciążeniem sumienia trudno będzie żyć szczęśliwie.
Avatar użytkownika
blanka77
 
Posty: 3210
Dołączył(a): 1 wrz 2010, o 12:38

Re: Wszystko się skomplikowało :(

Postprzez sikorka » 21 sie 2012, o 17:43

ajajaj, i Ty dalej nieszczesliwa uwazasz ze chcialabys odejsc od meza ze wzgledu na SIEBIE? :shock:
uwiera Cie i to bardzo fakt, ze kochanek nie odchodzi od zony i sama nie chcesz zostac sama :bezradny:

swoja droga fajnego masz meza, ktory Ci sie zaofiarowal z pomoca po wyprowadzce - to moze tym bardziej skorzystasz? znalazlas juz lokum?
Avatar użytkownika
sikorka
 
Posty: 3431
Dołączył(a): 8 gru 2010, o 20:04

Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: izatuda i 98 gości