Córka schizofremiczki i alkoholika

Dorosłe Dzieci Alkoholików.

Re: Córka schizofremiczki i alkoholika

Postprzez Gunia76 » 10 sie 2012, o 07:52

Przedyskutowałam ten temat wczoraj na sesji i terapeuta stwierdził, że mam mechanizm wyparcia. Jak córcia mi poważnie choruje, to i nie dopuszczam do siebie myśli, że to coś poważnego, bo mi się lęk przed chorobą ujawnia. Bo mam ciągle w pamięci chorobę mamy. Nie dopuszczam do siebie myśli że dziecku może coś się stać.
Wczoraj rozmawialiśmy jeszcze o płaczu. Bo ja nie potrafię płakać, ale jak mi się już zbierze to od razu mam histerię paro godzinną. Tak samo jest z gniewem, kumuluję w sobie i jak mi się nazbiera to wybucham.I najgorsze że wyżywam się na dzieciach, na dorosłych się boję..
Gunia76
 

Re: Córka schizofremiczki i alkoholika

Postprzez Księżycowa » 11 sie 2012, o 10:52

Jak już się coś wie, to jest czasem łatwiej a czasem taka wiadomość potrafi osłabić i dopiero za jakiś czas człowiek się otrząsa....

Po dorosłych nie wiadomo czego się spodziewać a nad dziećmi masz jakby władzę, poza tym są słabszw i nie za bardzo się obronią. Podświadomość Ci działa w takich momentach, jak to określiłaś , wyżywania się.

Musiałaś się na oglądać przy chorobie mamy, że masz aż takie blokady :( . Ja oglądam chociaż tylko alkoholika a samo to robi sporo... plus to szufladkowanie w domu... ech...

Jeśli chodzi i gniew to ja mam tak, że np. do póki nie wydarzy się coś, co mnie sprowokuje do wybuchu, to chodzę tylko zła.. ale czasem wystarczy błahostka, żebym zaczeła ziać ogniem. Ale przyznam, że byłam o wiele spokojniejsza kiedy z rodziną nie mieszkałam.

Jeśli chodzi o płacz to raczej nie kumuluje chyba, że wydarzy sie coś, co mnie zablokuje ale nigdy nie płaczę przy rodzinie, zawsze gdy jestem sama w pokoju albo przy Ł. Przy rodzinie nie umiem. Czułabym się jakby ktoś mnie rozebrał i postawił na środku ulicy :?
Avatar użytkownika
Księżycowa
 
Posty: 6236
Dołączył(a): 23 paź 2009, o 11:36
Lokalizacja: Warszawa, Mazowieckie

Re: Córka schizofremiczki i alkoholika

Postprzez Gunia76 » 13 sie 2012, o 08:37

Niewiele pamiętam z choroby mamy... ale na pewno wywarła na mnie ogromny wpływ, bo odkąd wywaliłam z siebie, że mam poczucie winy z powodu jej śmierci to ciągle o niej myślę,ciągle za nią tęsknię, i jak tęsknię to czuję się jak tamto małe dziecko które zostawiała same, bez wyjaśnienia dlaczego....samotne, opuszczone, wystraszone, nieszczęśliwe....
Terapeuta wspominał coś że będziemy pisać list do matki... już się boję...
Ja też nie płaczę przy rodzinie. Ale mi chodzi, że w ogóle nie potrafię płakać. Kiedyś chlipałam czytając smutną książkę, czy oglądając film...teraz nawet to mnie nie rusza...
Gunia76
 

Re: Córka schizofremiczki i alkoholika

Postprzez Księżycowa » 14 sie 2012, o 00:04

Czytałam kiedyś, że pisanie listu do osoby, którą chcemy przeprosić czy powiedzieć jej, że nas skrzywdziła a nie możemy tego z jakichś powodów zrobić jest bardzo pomocne, bo pomaga z siebie te emocje, żale czy poczucie winy w jakimś stopniu wyrzucić czyli Cię odciąża z emocji i myśli, które Cię krzywdzą. Czytałam też, że takich listów pisze się nie raz kilka.
A terapeuta wspominał o omawianiu tego listu? Pytał Cię o to czy czujesz się na siłach na przykład?
Dzieki napisaniu listu uporządkujesz emocje i odczucia jakie Cię dręczą pewnie .

A przy mężu dajesz radę płakać, czy totalnie Cię zablokowało? Bo ja mam tak, ze jak sama jestem tak napełniona emocjami, że czasem aż płakać nie mogę, to wystarczy telefon mojego Ł z pracy i ryczałam do słuchawki jak bóbr.
Ogólnie jak nie jestem ,,naładowana za bardzo" to poza oczami rodziny potrafię płakać i chyba zawsze umiałam... zawsze jak byłam dzieckiem to zamykałam się w łazience, bo nie miałam swojego pokoju i to było jedyne miejsce gdzie miałam spokój... albo chodziłam do psa, jak nikt nie kręcił się w tamtej częsci domu...
Avatar użytkownika
Księżycowa
 
Posty: 6236
Dołączył(a): 23 paź 2009, o 11:36
Lokalizacja: Warszawa, Mazowieckie

Re: Córka schizofremiczki i alkoholika

Postprzez Gunia76 » 14 sie 2012, o 07:20

Przy m. też nie płaczę.
W dzieciństwie to pamiętam, że miewałam histerie ciężko mnie było uspokoić jak już zaczęłam płakać. Ale to jak byłam mała. W szkole nie pamiętam, żebym płakała. Wszystko dusiłam w sobie. Ostatnio jak czułam że mnie płacz dusi to słuchałam różnych smutnych piosenek aż trafiłam na tą która była zaworem otwierającym ten mój płacz.
Co do listu, to na razie terapeuta tylko wspomniał o nim. Nie pytał czy jestem gotowa go napisać.
W ogóle ja nie rozumiem tej terapii, bo jak na razie to ciągle gadamy , a raczej ja gadam jak minął tydzień i ew. trochę o dzieciństwie, on coś mi potłumaczy, co ja zazwyczaj wiem, bo dużo czytam o dda, a ćwiczeń zero.... nie wiem, mam mu powiedzieć że chcę te ćwiczenia, czy czekać nie wiadomo na co??? Co on chce uzyskać przez te nasze rozmowy?
Gunia76
 

Re: Córka schizofremiczki i alkoholika

Postprzez Gunia76 » 14 sie 2012, o 07:31

Przy m. też nie płaczę.
W dzieciństwie to pamiętam, że miewałam histerie ciężko mnie było uspokoić jak już zaczęłam płakać. Ale to jak byłam mała. W szkole nie pamiętam, żebym płakała. Wszystko dusiłam w sobie. Ostatnio jak czułam że mnie płacz dusi to słuchałam różnych smutnych piosenek aż trafiłam na tą która była zaworem otwierającym ten mój płacz.
Co do listu, to na razie terapeuta tylko wspomniał o nim. Nie pytał czy jestem gotowa go napisać.
W ogóle ja nie rozumiem tej terapii, bo jak na razie to ciągle gadamy , a raczej ja gadam jak minął tydzień i ew. trochę o dzieciństwie, on coś mi potłumaczy, co ja zazwyczaj wiem, bo dużo czytam o dda, a ćwiczeń zero.... nie wiem, mam mu powiedzieć że chcę te ćwiczenia, czy czekać nie wiadomo na co??? Co on chce uzyskać przez te nasze rozmowy?
Gunia76
 

Re: Córka schizofremiczki i alkoholika

Postprzez Księżycowa » 15 sie 2012, o 20:28

Gunia76 napisał(a):W ogóle ja nie rozumiem tej terapii, bo jak na razie to ciągle gadamy , a raczej ja gadam jak minął tydzień i ew. trochę o dzieciństwie, on coś mi potłumaczy, co ja zazwyczaj wiem, bo dużo czytam o dda, a ćwiczeń zero.... nie wiem, mam mu powiedzieć że chcę te ćwiczenia, czy czekać nie wiadomo na co??? Co on chce uzyskać przez te nasze rozmowy?



A jak długo chodzisz na terapię?
Rozmowa, to główny element terapii.
Terapeuta w ogóle zapowiadał ogólnie ćwiczenia tego typu? Bo u mnie nic nie zapowiada, tylko non stop rozmawiam.
Wiesz, w terapii chodzi m.in o to, żeby zastanowić się nad pytaniami stawianymi przez terapeutę, bo w nich możesz znaleźć odpowiedź, mogą naprowadzić Cię na przemyślenia.
Ja ostatnio miałam ciężką sesję, trudną w zrozumieniu. Terapeutka prawie całą zadawała konkretne pytania, jak rzadko i zastanawiałam się w jakim kierunku i szukam do teraz, bo w naszych skrajnościach w zachowaniu na przykład musimy znaleźć środek, zeby dało się zyć... Jak wiesz terapeuta nie odpowie Ci sam co masz zrobić tylko Ty musisz znaleźć sama odpowiedź w sobie co jest dla Ciebie najlepsze.
Co chce uzyskać? Najpewniej informacje ;) Może ocenić Twoją reakcje na coś, żeby wiedzieć w jakim kierunku idzie Twoje myślenie i jak je wyeliminować czy też jak już mówiłam, pytania terapeuty dla nas mogą być odpowiedzią, sugestią.

Terapia to nasza praca w 80%, ciągłe myślenie i ustawiania nowych fundamentów a to nie jest proste kiedy na oczach mamy nałożone przez kogoś klapki z wypisanymi odruchami i wmówionymi poglądami toteż wymaga czasu i czasem właśnie czekamy tak długo aż zza tych klapek dojrzymy coś, co jest nam potrzebne by pójść dalej. A jak długo to będzie trwało, to jest zależne tylko od Ciebie.

Jesli terapeuta zapowiedział Ci ćwiczenia jakiekolwiek, to możesz zapytać dlaczego do nich nie podchodzicie, choć uważam, że jeśli ich nie zaczyna, to moze uważać, że jeszcze nie jest czas na przykład.
Avatar użytkownika
Księżycowa
 
Posty: 6236
Dołączył(a): 23 paź 2009, o 11:36
Lokalizacja: Warszawa, Mazowieckie

Re: Córka schizofremiczki i alkoholika

Postprzez Gunia76 » 16 sie 2012, o 08:03

Na terapię chodzę miesiąc, może 1,5. Już pierwszego dnia terapeuta mówił że będą ćwiczenia...chybabym wolała te ćwiczenia, bo tak, jak idę to mam w sobie przymus wymyślania tematu do rozmowy bo on za każdym razem się pyta o czym chcę porozmawiać... I boję się podświadomie, że jak powiem, że nie mam o czym to mi każe iść do domu...albo będę milczeć i mu czas marnować...
Gunia76
 

Re: Córka schizofremiczki i alkoholika

Postprzez Księżycowa » 16 sie 2012, o 15:29

Gunia76 napisał(a):Na terapię chodzę miesiąc, może 1,5. Już pierwszego dnia terapeuta mówił że będą ćwiczenia...chybabym wolała te ćwiczenia, bo tak, jak idę to mam w sobie przymus wymyślania tematu do rozmowy bo on za każdym razem się pyta o czym chcę porozmawiać... I boję się podświadomie, że jak powiem, że nie mam o czym to mi każe iść do domu...albo będę milczeć i mu czas marnować...


[color=#BF00FF]Miesiąc to samiutki początek.
Piszesz, że wolalabyś ćwiczenia, bo sądzisz, że było by Ci łatwiej. Zobacz, te ćwiczenia to dla Ciebie jakby ucieczka przed rozmową, przed obawą, że terapeuta Cie odrzuci albo przed tym o czym Ci ciężko mówić.

Rozumiem Twoje poczucie wymyślania tematu, też z tym walczyłam na poprzedniej terapii, gdzie jak nie miałam faktycznie jakby odwagi czegoś powiedzieć, to milczałam całą sesję i to była katorga ale teraz jestem na innej terapii i jest zupełnie inaczej.
Nie boję się milczenia, bo terapeutka mi jakby pomaga, pyta co u mnie, co się działo albo czy jest coś o czym chciałabym porozmawiać. Z tym, że jak powiedziałam jej na jednej z sesji, ze kłopotliwe dla mnie jest mówienie, tak po wejściu, że nie umiem się odnaleźć w tej sytuacji.
Zmieniłam patrzenie na terapię i podejscie. Już nie czuję, że muszę coś powiedzieć koniecznie, wymyśleć o czym chcę mówić, tylko wchodzę i mówię, że np. nic ciekawego się nie działo albo co się wydarzyło np. ostatnio w domu jest nerwowo... od takiego zdania sie zaczyna dialog... także nie katuj się sama nakładając na siebie presję i obowiązek wymyślenia czegoś, bo się stresujesz.

Po prostu powiedz co u Ciebie, jak się czujesz. Jesli tak tez Ci będzie trudno to powiedz, ze masz trudność rozpoczynać rozmowę. Jesteś na początku terapii, miesiąc to niewiele... Terapeuta nie wie, że masz z tym problem prawdopodobnie, więc nie może Ci pomóc. Jak zapyta Ci się o czym chcesz rozmawiać, to jesli nie wiesz, bo czujesz się nieswojo, będzie wiedział co ma robić, tylko musisz go o tym poinformować.

[/color]
Gunia76 napisał(a):I boję się podświadomie, że jak powiem, że nie mam o czym to mi każe iść do domu...albo będę milczeć i mu czas marnować...


[color=#BF00FF]Wiesz, Ty nie jesteś od zadowalania terapeuty (jakkolwiek to zabrzmialo;) )Jakby nie było, to jest jego praca a ona polega w jego przypadku na tym, by nas odblokowywać i takie milczenie powinno być dla niego też informacją o nas, że gdzieś jest blokada.

Na pewno nie odeśle Cię do domu, możesz byc o to spokojna. On jest dla Ciebie a nie odwrotnie.

Po Twoim wpisie dało się odczuć w jakiej byłaś pozycji dla ludzi... Mam wrażenie, ze ,,jak sie nie podoba, nie zrobisz tak jak chce to idź sobie" że Twoje zdanie i potrzeby się nie liczyły... :pocieszacz:

Pozytywna informacja jest taka, że też masz prawo wymagać od ludzi wobec siebie a nie tylko spełniać ich oczekiwania :kwiatek:

[/color]
Avatar użytkownika
Księżycowa
 
Posty: 6236
Dołączył(a): 23 paź 2009, o 11:36
Lokalizacja: Warszawa, Mazowieckie

Re: Córka schizofremiczki i alkoholika

Postprzez Gunia76 » 16 sie 2012, o 22:36

No a jednak odesłał mnie do domu :( Po wejściu jak zwykle powiedziałam co u mnie, trochę poanalizowaliśmy moje poranne lęki aż skończyły mi sie tematy i nic już nie miałam do powiedzenia. Powiedział ze kończymy wcześniej.. I poszłam do domu.
Trafiłaś w sedno z tym:
Gunia76 napisał(a):Po Twoim wpisie dało się odczuć w jakiej byłaś pozycji dla ludzi... Mam wrażenie, ze ,,jak sie nie podoba, nie zrobisz tak jak chce to idź sobie" że Twoje zdanie i potrzeby się nie liczyły...
Dokładnie tak traktował mnie mój ojciec. Jak nie robiłam co mi kazał i jak mi kazał to mnie odtrącał, obrażał się i musiałam iść do swojego pokoju z mega poczuciem winy, ze przeze mnie się obraził , ze to moja wina, bo nie zrobiłam jak chciał.
W zasadzie tak samo poczułam się dzisiaj jak wcześniej skończyliśmy terapię, ale uświadomiłam to sobie dopiero po Twoim wpisie... Kurde, następne spotkanie mam za dwa tygodnie, pewnie zapomnę o tym co teraz sobie uświadomiłam.. chyba, że zajrzę tu i sobie przypomnę...warto by to powiedzieć na terapii.
Szkoda, że na terapii nie można być tak jak tu- anonimowym... o wiele łatwiej mi się pisze na forum niż cokolwiek z siebie wydobywać podczas rozmowy.. Ja oprócz lęku i złości to nic nie czuję, czuje się w tym wszystkim zagubiona, nie wiem czego ten facet ode mnie oczekuje, ale jednocześnie nie potrafię mu powiedzieć że jestem zagubiona bo jak tam siedzie to nie wiem co czuję ( mało maślane, ale tak właśnie jest) Dopiero w domu przychodzą do mnie odczucia które miałam na terapii.
Gunia76
 

Re: Córka schizofremiczki i alkoholika

Postprzez Księżycowa » 16 sie 2012, o 23:26

A ile wcześniej skończyliście?

Wiesz, może się mylę, jeśli tak, to niech mnie ktoś poprawi ale jeśli odprawi Cię wcześniej drugi raz, to zmień terapeutę. Nie powinno tak być, nie sądzę.

Gunia76 napisał(a):Dokładnie tak traktował mnie mój ojciec. Jak nie robiłam co mi kazał i jak mi kazał to mnie odtrącał, obrażał się i musiałam iść do swojego pokoju z mega poczuciem winy, ze przeze mnie się obraził , ze to moja wina, bo nie zrobiłam jak chciał.
W zasadzie tak samo poczułam się dzisiaj jak wcześniej skończyliśmy terapię, ale uświadomiłam to sobie dopiero po Twoim wpisie...


Ojciec to wazna osoba dla dziecka... Jego udział jest bardzo duży w rozwoju dzieci. Dla Ciebie, jak dla kazdego dziecka rodzic jest wyrocznią, na nich jesteśmy zdani jako dzieci i myslimy, że to co nam pokazują, mówią jest zawsze prawdą i możemy im ufać, bo przecież, to mama i tata. Niestety prawda jest całkiem inna. Rodzice są tylko ludźmi, ktorzy też mają swoje problemy, emocjonalne i każde inne i nie zawsze potrafią zrobić tak, żeby one na dziecku się nie odbiły, bo się w nich sami gubią. A najgorsze, że często robią coś krzywdzącego i nawet nie zdają sobie sprawy, że nas to boli.... ja teraz wyłapuje całą masę sytuacji, w których mama siebie idealizowała i robiła z siebie męczennicę, co się kłóciło z jej zachowaniem nie raz... żylam pod wpływem tych sprzeczności latami a teraz widzę jak manipulowała. Nie wiem czy celowo czy nie... ale dla mnie nie ma to zadnego znaczenia.

Ty może teoretycznie wiesz, ze to co robił ojciec było okrutne ale Twoja podświadomość potrzebuje więcej czasu na przeprogramowanie. I kiedy ktoś z zewnątrz robi coś co jest podobne do zachowania ojca, to uruchamia też te same emocje jakie Ci towarzyszyly jako dziecku, kiedy byłaś odtrącana i nawet jak inna osoba nie chcę Ci nic takiego zrobić, to Twoja podświadomość kojarzy podobieństwo i cały mechanizm się uruchamia.
Zacznie się to zmieniać wtedy, kiedy nauczysz się ten mechanizm wyłapywać.


Gunia76 napisał(a): Kurde, następne spotkanie mam za dwa tygodnie, pewnie zapomnę o tym co teraz sobie uświadomiłam.. chyba, że zajrzę tu i sobie przypomnę...warto by to powiedzieć na terapii.


Prowadź notatki na terapię. Ja prowadzę i bardzo mi się to przydaje. Zawsze jak pojawi Ci sie taka myśl czy inna łapiesz za zeszyt i notujesz. Albo na jakiejś kartce... w trakcie terapii bedziesz miała sporo takich myśl, więc fajnie jest móc je gdzieś umieścić dla porządku w głowie i jakby nie było efektów terapii.

Gunia76 napisał(a): nie wiem czego ten facet ode mnie oczekuje, ale jednocześnie nie potrafię mu powiedzieć że jestem zagubiona bo jak tam siedzie to nie wiem co czuję ( mało maślane, ale tak właśnie jest) Dopiero w domu przychodzą do mnie odczucia które miałam na terapii.



Zobacz, znów zastanawiasz się co kto od Ciebie może oczekiwać, jak Ty możesz kogoś zadowolić. Ciągle ten mechanizm dziala, żeby inni byli zadowoleni.
Terapeuta i terapia jest dla Twojego zadowolenia. W to uwierz, bo podejrzewam, ze myślenie ,,Co ja mogę zrobić dla terapeuty" blokuje Cię w układaniu w swojej głowie, bo nawet o tym nie myślisz. Zamiast tego zastanawiasz się co zrobić, żeby terapeuta był zadowolony.
Przyjmij, że jemu nic do szczęścia nie potrzeba. Jest całkowicie do Twojej dyspozycji i jeśli bedzie urywal sesję, bo nic nie mówisz, to go zmień, bo siedząc tam 10 min. on niczego się o Tobie nie dowie. :pocieszacz:
Avatar użytkownika
Księżycowa
 
Posty: 6236
Dołączył(a): 23 paź 2009, o 11:36
Lokalizacja: Warszawa, Mazowieckie

Re: Córka schizofremiczki i alkoholika

Postprzez Sansevieria » 17 sie 2012, o 00:01

Wiesz, Gunia76, w sumie terapia jest po to, żebyś sobie to czy tamto uświadomiła o samej sobie... i bardzo często takie uświadomienia przychodzą wcale nie w czasie sesji tylko po niej, bezpośrednio albo i z poślizgiem czasowym. I o to chodzi - po tej nieprzyjemnie skróconej sesji odniosłaś - nie bójmy się tego słowa - SUKCES, bo zauważyłaś jaki schemat wszczepiono Ci w dzieciństwie. Reagujesz na terapeutę jak na ojca, choć przecież wiesz, że on ojcem nie jest. Koniecznie rób notatki z terapii, zapisz sobie to, co nam tu napisałaś i nawet odczytaj terapeucie za 2 tygodnie - to nie jest zakazane. Że jak Cię wcześniej odprawił to poczułaś się potraktowana wrednie i tak, jak ojciec Cię traktował. I czujesz w związku z tym to czy tamto. Bo w wielu sytuacjach życiowych zapewne ten schemat w Tobie mniej czy bardziej świadomie pracuje i deformuje reagowanie. Wychodzisz jak mała nieszczęśliwa i odrzucona dziewczynka, a przecież teoretycznie masz inne możliwości też. Teraz schemat dominuje i z tych innych możliwości nie jesteś w stanie skorzystać, ale to jest do zmienienia. Na przykład na propozycję wcześniejszego zakończenia sesji mogłabyś poczuć irytację czy złość... :)
Sansevieria
 
Posty: 4044
Dołączył(a): 10 lis 2009, o 21:57

Re: Córka schizofremiczki i alkoholika

Postprzez melisa » 17 sie 2012, o 06:33

Witaj Gunia ja nie chodziłam na terapie i nie znam jej mechanizmów,ale moze terapeuta zakończyl wczesniej dlatego zeby wrociło to co Cie boli i mu to wykrzyczala na nastepnej sesji.
melisa
 
Posty: 34
Dołączył(a): 25 lip 2012, o 20:41

Re: Córka schizofremiczki i alkoholika

Postprzez Gunia76 » 17 sie 2012, o 07:50

Dzięki wielkie :D Bardzo mi pomogły wasze spostrzeżenia. Zapisałam sobie swoje odczucia po tej terapii i postaram się je przeanalizować na kolejnej.
I jeszcze mam jedno spostrzeżenie, strasznie mi głupio opowiadać o sobie. Nie jestem przyzwyczajona że ktoś mnie słucha. Nidy nie rozmawiałam z rodzicami o swoich problemach, bo uważałam, że są nieważne, bo oni mają swoje kłopoty.Bo matka choruje, ojciec czasami pije ( za to do upadłego), mama się martwi o pieniądze, nas, żebyśmy mięli co jeść i w co się ubrać, mama miała cały dom na głowie, więc nigdy jej nie zawracałam głowy moimi dziecięcymi problemami, rozterkami...Sama sobie jakoś radziłam.Ani ojciec ani matka nie wiedzieli że np w szkole jestem nie lubiana,nie wiedzieli o moich pierwszych zakochaniach, nie wiedzieli ile mnie kosztuje nauka ( bo byłam kujonem- bo na bdb oceny musiałam mocno pracować, bo wg mamy musiałam się dobrze uczyć) Jak miałam problem, to ryczałam w poduszkę, zamiast iść pogadać. U nas nie rozmawiało się z dziećmi o ich problemach.Bo byliśmy ,,za małe,, żeby mieć problemy.
Gunia76
 

Re: Córka schizofremiczki i alkoholika

Postprzez Księżycowa » 17 sie 2012, o 12:07

Gunia76 napisał(a):Sama sobie jakoś radziłam.Ani ojciec ani matka nie wiedzieli że np w szkole jestem nie lubiana,nie wiedzieli o moich pierwszych zakochaniach, nie wiedzieli ile mnie kosztuje nauka ( bo byłam kujonem- bo na bdb oceny musiałam mocno pracować, bo wg mamy musiałam się dobrze uczyć) Jak miałam problem, to ryczałam w poduszkę, zamiast iść pogadać. U nas nie rozmawiało się z dziećmi o ich problemach.Bo byliśmy ,,za małe,, żeby mieć problemy.


Wypisz, wymaluj jak u mnie. Też miałam problemy w szkole, z rówieśnikami. Im byłam starsza, tym działo się gorzej a ja nie wiedzialam nawet czemu, bo przecież nic nikomu nie zrobiłam.
Wydaje mi się, że ta sytuacja sporo śladów pozostawiła.

Co do nauki, tylko miałam odwrotnie. Ja zawsze wg nich bylam nieuk ... dopiero jak się usamodzielniłam okazało się, że wcale tak nie jest, że pracując i się ucząc miałam oceny o jakich mi się nawet nie śniło. Zrozumiałam, że mogłabym mieć nawet pasek ale jak potrzebowalam pomocy jak zaczynałam szkołę ich oczywiście nie było.
Ja nie miałam swojego pokoju, to zamukałam się w łazience i wyłam jak bóbr. Oczywiście nikt o niczym nie wiedział. Zawsze myslałam, że to nic takiego a jest węcz odwrotnie.

Widzę o wiele więcej, tylko nie mam pojęcia co zrobić, żeby mnie to nie blokowało... z tym mam problem.
Avatar użytkownika
Księżycowa
 
Posty: 6236
Dołączył(a): 23 paź 2009, o 11:36
Lokalizacja: Warszawa, Mazowieckie

Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do DDA

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 29 gości