wstydliwe relacje ze starszymi mężczyznami..

Dorosłe Dzieci Alkoholików.

wstydliwe relacje ze starszymi mężczyznami..

Postprzez felicity » 25 sty 2008, o 20:23

[b]Nie wiem od czego zacząć, bo jak siebie pamiętam odkąd mój ojciec przestał być dla mnie kimś ważnym to w swojej drodze ku zdrowiemiu przewijało się kilku mężczyzn, starszych ode mnie, właściwie to ja ich wyszukiwałam.
To jakas straszna pustka z dzieciństwa, która jest we mnie. Nawet nie pamietam kiedy to sie zaczęło dokładnie.
I widze jak mi sie uaktywniaja wszystkie mechanizmy w ich obecnosci,nie mam umiaru, oni to pewnie odczytuja jako flirt,jakas grę,zabawe...a to takie prozaiczne, przeszłośc DDA.

Był czas pana Jacka, pana Tadeusza, był czas Leszka, jednego wykładowcy i jakis innych... teraz jest czas Pana Janusza...to takie silne we mnie,szukanie tej pieprzonej aprobaty za wszelka cene. Robie wszystko zeby zwrócił na mnie uwage, czesto go prowokuje,zadaje jakieś osobiste pytania,a poźniej wracam do domu i myśle o nim, co teraz robi, jak mieszka,marze że jesteśmy razem,ze cos gotujemy albo oglądamy...tak to takie wyimaginowane wyobrażenia bez przyszłości, bo tak naprawde w realu z żadnym z nich nie doszło do żadnych bliższych kontaktów,bo wiem ze maja rodziny (aktualny nie ma) i w sumie racjonalnie wiem, ze z tego nic nie bedzie ale sama sie szczuje i zatruwam.

Mam lęk prze bliskością tak spotegowany że uciekam sie do jakiś tanich bezpiecznych fabułek w swojej głowie. Oczywiście jak dzis przytulił moja koleżankę to czuje sie jakas odrzucona,rozdrażniona,nikt nie wie o co mi chodzi ja krecę że niby praca i tak się zamęczam.

Nienawidze siebie za to!!!!!
, za ta słabośc za to zgadywanie jaka mam byc akurat dla tego goscia,jak mu sie przypodobac, nienawidze swojej dziecięcej przeszłości, gdy ktos mówi o swoim ojcu i opowiada jak to był gdy był mały.
I te głodne kawałki na temat świadomości,czasem myśle że mam ja gdzies, ze wielu ludzi nigdy sie nie dowaiduje o sobie tyle prze całe życie o sobie co DDA podczas rocznej terapii i cóz potrfią byc szcześliwi.

Teraz mysle co tu z takim gównem zrobic, obecnego Pana Januszka omijac nie moge i oczywiscie moja koncepcja-uciekac z tej pracy...jak najdalej.
I to nawet nie jest jakis stan zakochania tylko wykoślawiona, skazona miłośc, która sie nigdy nie spełni. Ostatnio miałam nawet koncepcje ze tym razem moze zrobic inaczej,ze moze po prostu sie z nim przespac,doprowadzic do jakiegos kryzysu,szoku albo wszczac jakas kłótnie żeby sie z nim nie musiec kontaktowac, szukam sposobu na rozładowanie tego napięcia, ale później myśle ze w sumie on jest w ogóle w tym wszystkim niewinny,ze moja pustka po ojcu mogłaby zamienic czyjes życie w koszmar,ze perfidnie wykorzystałabym tego człowieka, który w sumie jest zwyczajnie dobrym człowiekiem. I wtedy wpadam w dół i nie umiem z niego wyjśc, tak jak teraz w tej chwili.
Tych facetów było wiele, terapeuci,psycholodzy,nauczyciele, zachowuje sie wtedy jak wygłodzone i niedojrzałe,dziecko
Pamietacie role jakie sie przyjmuje w rodzinie DDA, u mnie było tak że w domu była niewidzialnym dzieckiem w rodzinie, ale jak mój ojciec był trzeźwy to wchodziła w role jego osobistej maskotki,byłam jego króliczkiem,rogalikiem i inne cuda, nawet do9-10 r.ż. spałam z nim w jednym łózku, moja mama była na bakier jeśli chodzi o seks no i miała spokój,weszłam w role żony kiedy sama nawet jeszcze nie stałam sie kobieta,ot korzenie felicity...

Czasem myśle ze to jego nadużywanie to jedno a to przedmiotowe potraktowanie mnie jako dziecka to drugie i jeszcze dochodzi jego fanatyzm religijny, którym nas terroryzował jak bylismy mali i budował światek hipokryzji...

Wiem,ze duzo zrobilam a terapii,ze momentami juz nie dawałam rady ale otwierałąm kolejne odsłony czarnego życia z pijusem.
I teraz nie wiem co dalej z sobą robic,jak to układac zeby znów sie nie rozsypało albo żeby znów sie nie rozsypac.
Pisze to tu bo nikt nie patrzy na mnie,bo nie siedzi przede mną żaded człowiek,bardzo sie tego wstydze,bardzo....przyznac sie do tego,rozryczec sie tak przed kims...
Czasem mysle, ze ja nigdey nie bede szczesliwa, wiekszos ludzi których spotyka mysli ze ja jestem taka oryginalna, ale to lek to strach to szukanie siebie w kółko, ja nie wiem jak ajestem tak naprawde, jak byłam dzieckie tyle musiałam pochowac w sobie, ze nie mam pojęcia czy jest tam cos jeszcze do wyciagania co nie jest zepsute.
I czuje sie tym wszystkim tak strasznie zmęczona,ze ciągle pisze ,czytam,szukam,ze nie ma we mnie takiej zwyczajności, takiej spokojnej codzienności. Ze ciagle wyłazi ta przeszłośc,ze ciagle musze sie odwracac do tyłu i cos naprawiac za mojego starego.

Tak mi z tym źle wszystkim,tyle nie wiem,tyle mam niewiary

czciałabym jakos to przespac i stad ładuje sie tak szybko złoącią,telewizją, jedzeniem jakieś chwilowe zaspokajacze

i juz teraz nie wiem po co tu pisze,po co?dlaczego?czego ja chce jeszcze i od was?????[/b]
Avatar użytkownika
felicity
 
Posty: 397
Dołączył(a): 28 lip 2007, o 23:31

Postprzez melody » 27 sty 2008, o 12:38

Piszesz tu, Felicity, bo tu nikt na Ciebie nie patrzy, dzięki czemu czujesz, że taka otwartość jest dla Ciebie bezpieczna (sama w mniej więcej taki sposób to ujęłaś w swoim poście :usmiech2: )
Potrzebowałaś opowiedzieć ten ważny dla Ciebie kawałek Twojego życia i potrzebowałaś być wysłuchana - to zrozumiałe, Felicity. I choć ja nie wiem, co mogłabym Ci napisać w odpowiedzi (jestem teraz w jakimś niżu intelektualnym), to chciałabym abyś wiedziała, że przeczytałam; że rozumiem jakie to dla Ciebie jest trudne; i że wierzę, że dojdziesz do rozwiązania swojego problemu, ponieważ z Twoich słów przebija duża siła i chęć uwolnienia sie od tego, co boli.

Życzę Ci powodzenia, Felicity :usmiech2:
mel.
melody
 

Postprzez felicity » 29 sty 2008, o 20:33

Dzięki :)

moze sie jakos to zmieni, kiedys, nie wiem, moze ja za bardoz to rozdrapuje,moze wcale nie. Mam w sobie poczucie rezygnacji co do tego w pewnym stopniu i teraz naszla mnie chęc unikania za wszelka cene, nie prowokowania żadnych sytuacji, oczywiście pomyśłi że jestem niezrównoważona psychicznie, bo tu miła a teraz jakas zamknięta. Czuje zmecznie myślami o nim a z drugiej stony nie umiem sie uwolnic. To moze rodzaj pustki który zapełniam,moze przelewam uczucia do mojego ojca, bo tu mi nic nie grozi, a może rekompensuje sobie brak z dizeciństwa. Kiedys czytałam w ksiązce K. Miller, ze człowiek jest jak mieszkanie a uczucia do kogos to powinny zajmowac tylko jeden pokój a nie zalewac wszystko co jest, bo dobrze jest jak mamy kilka innych przestrzeni w sobie a nie zajmujemy sie tylko jedna rzecza.
I czasem tez mysle, ze gdyby nie ten moj wykrzywiony syndrom z dzieciństwa to byłabym radośniejsza i bardziej otwarta na świat i ludzi i kto wie moze byalbym już w zwiazku i miała meża? Swoja drogą jeśłi jest sie szczęsliwym to takie poczucie przynależności musi byc okropnie fajne.

I chciałabym wejsc tu na forum kiedys i wpisac takiego posta, ze dobrze mi na tej Ziemi.
Wiadomo równowaga to podstawa. I czaem sie łapie na tym i sobie mwię, ze byłabym strasznie szcześliwa gdyby nie ten ból, tak ból w sensie psychicznym mnie to rani ( ostatnio i fizycznym, bo byłam zdiagnozowac sobie jakies kłucia za żebrami po prawej i z badań nic nie wynika, i coś CHOROBA PSYCHOSOMATYCZNA).
Fajnie że jest takie forum jak to. MOge tu pisac, wy tez mozecie i w ogóle to zawsze jakas pośrednia alternatywa...
Pozdrawiam Was!
Avatar użytkownika
felicity
 
Posty: 397
Dołączył(a): 28 lip 2007, o 23:31

Postprzez ewa_pa » 30 sty 2008, o 00:22

rozumiem co czujesz felicity ja tez miałam pociag do starszego goscia ...długo to trwało teraz jest moim mężem z prespektywy czasu patrząc nie są to łatwe związki owszem byłam z nim bardzo szczesliwa potem był kryzys który trwa i trwa raz lepiej raz gorzej ale nie wyobrażam sobie kogos innego na jego miejscu i też zaczęło sie od roli ojca...skończyło sie na mężu ale jeszcze raz mówie nie są to łatwe związki szczególnie gdy on jest po przejsciach
Avatar użytkownika
ewa_pa
 
Posty: 812
Dołączył(a): 30 sie 2007, o 21:15
Lokalizacja: bielsko

Postprzez markez » 30 sty 2008, o 01:10

Rzeczywiście, widać z twoich wypowiedzi, że masz silną potrzebę akceptacji przez kogoś - starszych od siebie mężczyzn.
To tak, jak byś chciała wejść w pewne bliskie relacje z takimi osobami po to, aby udowadniać im, że jesteś gotowa obdarzać ich uczuciami i aby potwierdzali to swoją aprobatą ciebie. Tak jakbyś była innym to winna, miała ciągły dług do spłacania a oni mieliby potwierdzać to swoim uznaniem dla ciebie. To chyba rzeczywiście klasyczny przykład DDA.

Musisz się "odciąć" od tego chorego uzależnienia emocjonalnego w stosunku do ojca (no i przez to do innych mężczyzn). Takie relacje na dłuższą metę okażą się niezdrowe i będą pewnie powodowały tylko problemy. Ale pewnie to wszystko wiesz, bo o tym piszesz, ale już masz serdecznie tego dosyć, że ciągle te relacje na nowo się w twoim życiu tworzą. Może spróbuj też o tym rozmawiać indywidualnie z jakimś psychoterapeutą(tką). To dla ciebie sprawa szczególnie ważna a może być tobie czasem niezręcznie takie tematy wciąż przerabiać w grupie. Może kilka takich indywidualnych rozmów bardziej ciebie wzmocni i później łatwiej ci będzie o takich relacjach mówić w większym gronie.

Próbuj unikać tworzenia się takich chorych relacji, bo to jest jakby twoje "uzależnienie". Ale wiadomo, że to nie jest takie łatwe, bo podobnie jak alkoholikowi nie jest łatwo zerwać z piciem. Nie miałaś na to wpływu, że takie emocje się w tobie tworzyły w dzieciństwie. Teraz już jesteś dorosła i dużo rzeczy jesteś bardziej świadoma i układasz sobie to wszystko pomału na swoich odpowiednich miejscach (tak jak umieszczanie swoich emocji - uczuć w odpowiednim pokoju - jak o tym pisałaś). I jak widać, dużo już dla siebie zrobiłaś i teraz jesteś na jakimś kolejnym etapie uwalniania się od tego wewnętrznego rozchwiania emocjonalnego. Teraz potrzebujesz wytrwałości i wiary, że z czasem coraz łatwiej ci będzie wchodzić w nowe, bardziej zdrowe, wyważone relacje emocjonalne z mężczyznami.

Tak jak ja mam coraz więcej doświadczenia z depresją i coraz częściej próbuję przy takich problemach coś doradzić, pomóc innym, tak i ty będziesz pewnie umiała później wykorzystać swoją wiedzę do pomagania innym. Choć wiem, że lepiej tej wiedzy i tych wszystkich przeżyć nie mieć, to prawda. Ale skoro każdy z nas tu na forum ma jakąś przeszłość, którą chce kierować z biegiem czasu na odpowiednie tory, to warto też te doświadczenia pozytywnie wykorzystywać później. To też chyba pomaga nie powracać do tego, co było, bo dzięki pomocy innym sami się dystansujemy od poprzednich problemów, widząc je niejako z boku.

Jesteś szczerą i stęsknioną za normalnym życiem kobietą. Życzę ci wytrwałości na twojej drodze i wierzę w to, że przy twojej coraz większej świadomości, jednak będzie ci coraz łatwiej. A zniechęcenie czy zmęczenie tym wszystkim każdego z nas dopada. W końcu, co tu się dziwić skoro pewne problemy ciągną się często od wielu lat. Ale też wielu z nas może zauważyć, że dużo problemów mamy jednak już za sobą.

Pozdrawiam serdecznie.
Avatar użytkownika
markez
 
Posty: 79
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 21:18

Postprzez Bebloka » 3 lut 2008, o 00:36

Czezsc, moze troche pozno pisze, ale tyle bolu co w sobie masz, to i ja mam. Musze sie podzielic, watpie czy cos pomoze, ale moze jednak. Tez corka alkoholika, wiele problemow z soba, w kontaktach z innymi. Szczegolnie w wiekszym gronie, czy na forum, nie daj Boze. I ten bol w sobie, niby nic sie nie dzieje, a tu placz, szloch, beznadzieja, depresja, szukanie sensu i nie znajdowanie go. Tego samego dnia super podekscytowanie, a pod wieczor depresja, nie do zniesienia milion przytlaczajacych mysli, bo inni sa ladniejsi, szczuplejsi, madzrzejsi, na pewno nie maja tylu rozterek, itp.
Wielkie ambicje i mala ochota, a raczej brak sily dokonczenia spraw i planow, bo jakos nie ma po co.
Kilka lat zagluszalam swoje mysli i uczucia alkoholem i narkotykami. Teraz w srodku slucham ciechutkiego kwilenia, a czasem wycia. Mam leki, ktore nachodza mi na glowe, jak czarny worek.
Tez sie buntuje,ze pomimo pewnych dzialan, niewiele pomaga.
Pozdrawiam serdecznie.
Bebloka
 
Posty: 4
Dołączył(a): 30 gru 2007, o 12:59

Postprzez felicity » 26 lut 2008, o 17:19

[color=red][size=9]---------- 14:47 16.02.2008 ----------[/size][/color]

Dzięki za wpisy.
Zaczęłam chodzić na grupę dotyczącą świadomości swoich emocji, ich nazywania, wyrażania i w ogóle dopuszczania do siebie. Jeśli nawet mam w sobie problemy to nie che chować głowy w piasek tylko patrzeć im prosto w oczy. Uczucia to my sami i to nasza siła, wiedza bez której trudno mi DDA funkcjonować bez ponownego wracania do starych mechanizmów.
Mam w sobie chec podejmowania nowych wyzwań więc prę do przodu, cho momentami mam wpadki,ale warto is przed siebie a nie oglądać sie do tyłu.

Trzymajcie się!

[color=red][size=9]---------- 01:38 23.02.2008 ----------[/size][/color]

Powoli się zmienia to u mnie, tworzy sie miejsce na kogos realnego z krwi i kości,bo jestem tak przyzwyczajona do tych uczuc, myśli, wyobrażeń, że nagle poczuc pustkę to trudne, bardzo trudne...
Widze coraz bardziej jak to wszystko źle interpretuje, jak szukam w jego zachowaniu sygnałów i jak je interpretuję przekłamując fakty, czuję nawet azadrośc jeśli z inna kobietą rozmawia cho racjonalnie wiem, ze to idiotyczne, ale emocje to emocje.

I jak tak zaczynam się dokopywać głębiej to widze jak brakowało mi w moim życiu ojca,jego troski, takiej serdeczności,rozmów,spacerów,a nie szarpania się i tego ustawicznego srachu i lęku na co jeszcze trzeba byc przygotowanym, taka wieczna czujnosc do zadań ponad miarę.

Wiem,ze juz koniec, ze to nierealne,aby on sie zmienił,wszystko poszło juz w inna strone i wiara w to,ze kiedys bedzie inaczej miedzy nami juz mnie nawet nie interesuje, bo bardziej chodzi mi o to jaki on był w dzieciństwie.
Jak to się wlecze teraz. Mam żal o to co minęło,ogromny żal do niego,że sobie nas olał, że był (i nadal jest) takim egoistą. I nie mam nawet chęci na odwet,ale teraz to już chciałabym,aby ta przeszłośc nie psuła mi teraźniejszości.

Przenosze tyle uczuc na P.Janusza z mojego ojca, czysta projekcja i nie umiem tej bomby rozbroic. Niedostępny facet daje mi poczucie stałego odrzucenia i schemacik się powtarza. CZasem mam poczucie, że zrobie cos głupiego,ze to napięcie jes juz nie do zniesienia.

Nie dostalismy my DDA miłości od swoich pijących rodziców,nawet jak nas jeśli moj ojciec mnie kochał to ja i tak nie mam tego przekonania.
Choc mam noce,ze budze się tak smutna,takie cierpienie w środku, które paraliżuje przeżywanie takie codzienności w zwyczajny sposób.
Płacze wtedy nas sobą, bo to taka bezsilnosc

W poniedziałek znów osiądę obok niego, patrząc na gesty, zadjąc pytania i rozmawiając wślizgnę się w rolę, po czym znów wróce do domu i znów położę na łózku,pomarzę jak mnie przytula i nastepnego dnia znów spotkam go w autobusie, spędze miło czas prze te 15 minut jazdy i znów wrócę do domu i ....
mam dosc,serdecznie dosc i tyle we mnie rezygnacji i znużenia tą sytuacją, że nie wiem już nawet co dalej, nie wiem jak inaczej mogłabym się poczuc,lepiej..

[color=red][size=9]---------- 16:19 26.02.2008 ----------[/size][/color]

Jest źle,chodze na grupe i pracuje nad uczuciami i wszystko jest wyraźniejsze, dotkliwsze, bardziej boli.
A o mój obiekt czuje się bardzo zazdrosna, cho nie mam żadnych racjonalnych przesłane, bo jakie ja mam do niego prawo, żadne!
I to życie iluzjami.
Mam ochotę zaprzestać chodzenia do pracy....a z drugiej strony nie wiem jak to będzie w moim życiu z tymi emocjami, jak na razie to więcej szkody,zamieszania niż pożytku.
Cały kolejny dzień do bani...
I jakie to wielkie marzenie czuć lekkość w środku i nie bać sie tego co ma nadejść... :(
Avatar użytkownika
felicity
 
Posty: 397
Dołączył(a): 28 lip 2007, o 23:31


Powrót do DDA

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 43 gości