Przede wszystkim, sikorko, dla przypomnienia napiszę, że od zdrady minęło już prawie dwa lata. Kawał czasu. I dogrzebałam się, że ten ich kontakt w maju tego roku był na zasadzie - cześć co słychać - to i to - a u ciebie - to i to. Poza tym ta laska już obraca innego kolesia ( nadal ma męża oczywiście). Więc tak naprawdę nie chodziło mi o to, że on znowu mnie zdradził, tylko złamał ustalenia pt " nie będę się z nią kontaktował". Dzięki terapii i pracy nad sobą mogłam tym razem być twarda i postawić na swoim ( terapeutka cicho biła brawo, a pomogła mi tym skuteczniej, że doskonale zna mojego męża). Nie ugięłam się i jestem z siebie dumna. A ustalenia ( które nie są podstawą naszego związku, bo czniam związek, którego podstawą są ustalenia, podstawą naszego związku jest miłość, a oparty jest na ustaleniach, różnych) pomogły nam dość trwale usunąć problem kontaktów koleżeńskich z ową panią.
Poza tym mam szansę na fajną pracę, bo od 4 m-cy nie jestem na etacie, tylko pracuję dorywczo. I owszem, jakąś kasę z tego mam, ale nie jest to taka wymarzona praca. A żeby się spełnić, to jak zwykle, gdy mam dużo czasu dla siebie, szyję różne cudeńka w ręku:) Teraz szyję obrazek z koronek, który będzie wieszakiem na kolczyki.
Pewnie, że czasem czuję się tak sobie, ale ogólnie nie jest źle:))