to już jest koniec... :(

Problemy z partnerami.

Re: to już jest koniec... :(

Postprzez Abssinth » 3 sie 2012, o 12:28

no przeciez nie mozesz poswiecac swojego szczescia po to, zeby jemu nie bylo smutno...

jego poboli i przestanie - a jesli do niego wrocisz, cala reszta Twojego zycia bedzie wygladac tak jak wygladala wczesniej.

pomysl, chcesz tak zyc przez nastepne 40 lat? 50 lat?

sciski mocne
xxxx
Avatar użytkownika
Abssinth
 
Posty: 4410
Dołączył(a): 6 maja 2007, o 01:39
Lokalizacja: Londyn

Re: to już jest koniec... :(

Postprzez Sandrine » 3 sie 2012, o 12:45

jasne, że nie chce
po to sie zdecydowałam na rozstanie, żeby tak nie żyć
ale wiem, że z zewn. to wygląda jak to ja byłabym zimną wredną suką bo zostawiam go mimo, że mnie nie bił, nie upijał się notorycznie, nie zdradził mnie...
wiem, że to jest chore że sie tym przejmuje i dołuje się tym strasznie :(
mam nadzieje, że w koncu przestane sie czuć taka winna :(
Avatar użytkownika
Sandrine
 
Posty: 130
Dołączył(a): 11 cze 2012, o 14:54

Re: to już jest koniec... :(

Postprzez KATKA » 3 sie 2012, o 16:48

ale co Cie obchodzi jak to wyglada...kogos obchodziło jak to wyglądało w srodku...Ci co powinni moga poznac prawde...
KATKA
 
Posty: 3593
Dołączył(a): 23 maja 2007, o 20:00
Lokalizacja: Poznań

Re: to już jest koniec... :(

Postprzez josi » 3 sie 2012, o 17:08

Mysle ze tak naprawde az tak sie nie przejmujesz co inni powiedza ale po prostu bardzo ci go zal... i to jest bardzo ludzkie... pomysl ze i jemu powinno to wyjsc z czasem na dobre...
josi
 
Posty: 1086
Dołączył(a): 25 maja 2007, o 18:30
Lokalizacja: wlkp/uk

Re: to już jest koniec... :(

Postprzez blanka77 » 3 sie 2012, o 17:21

A tego co i komu wyjdzie na dobrze to przewidzieć się nie da. Można jedynie miec nadzieję, że koniec będzie dobry.
Avatar użytkownika
blanka77
 
Posty: 3210
Dołączył(a): 1 wrz 2010, o 12:38

Re: to już jest koniec... :(

Postprzez josi » 3 sie 2012, o 18:15

no tak, powinno=jesli wszystko pojdzie dobrze, to tak sie stanie...
josi
 
Posty: 1086
Dołączył(a): 25 maja 2007, o 18:30
Lokalizacja: wlkp/uk

Re: to już jest koniec... :(

Postprzez Sandrine » 6 sie 2012, o 08:26

nie odzywał się przez weekend, ani on ani jego rodzinka, jestem ciekawa co mu tam w głowie siedzi...

a sytuacja z mamą była zbyt piękna- w weekend zmieniła zdanie i stwierdziła, że "znowu" pochopnie podejmuje decyzje i że nie powinnam się rozwodzić bo to nie jest takie łatwe, że powinnam poczekać pare tygodni albo miesięcy bo może on się zmieni a takiego facata jak ja bym chciała to nie ma na świecie więc mam przestać się "wygłupiać" :|
Avatar użytkownika
Sandrine
 
Posty: 130
Dołączył(a): 11 cze 2012, o 14:54

Re: to już jest koniec... :(

Postprzez biscuit » 6 sie 2012, o 09:38

no to jak się jej tak podoba ten Twój mąż
to niech go sobie Twoja mama może sama weźmie?
przecież jest wolna
a Ty jego też już zwolniłaś 8)

nie daj się zmanipulować
idź swoją drogą
i pamiętaj, że nawet gdy się popełnia błędy
a każdy popełnia
i nie mówię tu o Twojej decyzji konkretnie, ale ogólnie
lepiej popełniać SWOJE niż CUDZE
na skutek podejmowania własnych decyzji
a nie ulegania opinii innych

trzymaj się!
Avatar użytkownika
biscuit
 
Posty: 4156
Dołączył(a): 10 cze 2009, o 00:51

Re: to już jest koniec... :(

Postprzez biscuit » 6 sie 2012, o 10:24

chociaż niektórzy wolą popełniać cudze błędy
żeby potem mieć na kogo zwalić swoją złą decyzję
i nie brać odpowiedzialności za własne życie
Avatar użytkownika
biscuit
 
Posty: 4156
Dołączył(a): 10 cze 2009, o 00:51

Re: to już jest koniec... :(

Postprzez Sandrine » 6 sie 2012, o 11:00

wolę popełniać swoje, zdecydowanie wolę żałować własnych decyzji niż żałować, że pozwoliłam podjąć komuś decyzję za mnie
tak mi sie spodobało pisanie listów, że napisałam mojej mamie list, nie umiem z nią rozmawiac bo ona zaraz się obraża
napisałam jej ze chciałabym aby raz w zyciu potraktowała mnie jak dorosłą kobietę która czuje, myśli i popelnia błędy i żeby postarała się mnie zrozumieć bo moja decyzja nie jest wcale pochopna ani nieprzemyslana
i że liczę na jej wsparcie ale nawet bez tego sobie poradzę

na razie telefonicznie tego nie skomentowała ale moze da jej to do myślenia ;) albo się obrazi :roll:
ale zawsze warto spróbowac ;)
Avatar użytkownika
Sandrine
 
Posty: 130
Dołączył(a): 11 cze 2012, o 14:54

Re: to już jest koniec... :(

Postprzez biscuit » 6 sie 2012, o 11:06

wow Sandrine
zaimponowałaś mi :kwiatek:

Ty to umiesz korzystać z psychotekstu
prima sort 8)
Avatar użytkownika
biscuit
 
Posty: 4156
Dołączył(a): 10 cze 2009, o 00:51

Re: to już jest koniec... :(

Postprzez Sandrine » 6 sie 2012, o 11:19

hahaha dzięki biscuit ;)

czasem uda mi się cos mądrego pomyśleć/ postanowić ale to tylko takie przebłyski, większość czasu jednak się boję niewiadomo czego ;) ale to fakt, że odkąd tu jestem, zaczęłam sobie uświadamiać sobie różne rzeczy które mnie dotyczą i zaczynam widzieć, że mogę zmienić moje życie i być szczęsliwa :) może nie tak od razu ale małymi kroczkami mogę do tego dojść ;)
Avatar użytkownika
Sandrine
 
Posty: 130
Dołączył(a): 11 cze 2012, o 14:54

Re: to już jest koniec... :(

Postprzez biscuit » 6 sie 2012, o 12:11

Sandrine napisał(a): może nie tak od razu ale małymi kroczkami mogę do tego dojść ;)

akurat, małymi kroczkami...
sadzisz susy jak w siedmiomilowych butach 8)
Obrazek
Avatar użytkownika
biscuit
 
Posty: 4156
Dołączył(a): 10 cze 2009, o 00:51

Re: to już jest koniec... :(

Postprzez Sandrine » 7 sie 2012, o 10:11

dzisiaj mija tydzień od rozstania.
On się nie odzywa.
Nie wiem czy powinnam dać mu więcej czasu? napisalam mu wtedy w smsie, że pogadamy jak będzie gotowy więc liczyłam, że się odezwie po jakimś czasie
chciałabym porozmawiać o tym co z rozwodem, mieszkaniem
ale nie wiem na co on liczy, czy będzie oczekiwał wyjasnień, czy może to, że się nie odzywa oznacza, ze się z tym pogodził? albo może bierze mnie na "przetrzymanie", że nie wytrzymam, zatęsknie za nim i będe chciała wrócić. Nie wiem co mam o tym wszystkim myśleć. Spodziewałam się raczej płaczu, krzyków, czegokolwiek takiego ale nie milczenia. :|
Avatar użytkownika
Sandrine
 
Posty: 130
Dołączył(a): 11 cze 2012, o 14:54

Re: to już jest koniec... :(

Postprzez biscuit » 7 sie 2012, o 16:25

normalnie to by się napisało:
"spokojnie, daj mu jeszcze trochę czasu"

ale niestety z doświadczenia wiem
że takie sprawy jak rozwód czy mieszkanie
to lepiej załatwiać w myśl porzekadła
"kuj żelazo póki gorące"
bo z czasem, jak mu już minie szok i on się wzmocni
to Ci może takiego kwasu narobić w sądzie, że hej
ja bym więc jeszcze na fali jego słabości
w te pędy pognała z nim do notariusza
żeby zapisać pewne sprawy korzystnie dla Ciebie
bo potem jak on już nieco okrzepnie
to może być i siwy dym...
Avatar użytkownika
biscuit
 
Posty: 4156
Dołączył(a): 10 cze 2009, o 00:51

Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 199 gości