to już jest koniec... :(

Problemy z partnerami.

Re: to już jest koniec... :(

Postprzez biscuit » 31 lip 2012, o 09:20

ewka napisał(a): I absolutnie NIE w Waszym mieszkaniu!!!

zgadzam się
jeśli już, to neutralny grunt
typu RESTAURACJA
ale nie przytulna knajpka z kanapami dla zakochanych
ze świeczkami, kadzidełkiem i muzą typu podkład do kopulacji
tylko prozaiczne stoły i krzesła
biały dzień a nie wieczór
woda czy herbata
a nie alkohol
i wytyczony na początku czas spotkania
jak również najmniej mówić i wyjaśniać
tylko wysłuchać, niech się wypruje do woli
i tylko podsumować:
"rozumiem, że jest Ci trudno, ale ja podjęłam już decyzję i jej nie zmienię"

no ale może wybiegam w przyszłość
na tego typu rzeczy będzie czas przed spotkaniem
a teraz trzymaj się i regeneruj
i bądź z siebie dumna
bo nie każdego byłoby stać na takie posunięcie
naprawdę silna i dzielna z Ciebie kobieta 8)
Avatar użytkownika
biscuit
 
Posty: 4156
Dołączył(a): 10 cze 2009, o 00:51

Re: to już jest koniec... :(

Postprzez Sandrine » 31 lip 2012, o 10:16

napisał mi smsa żebym odebrała bo chce tylko coś ustalić i odebrałam jak zadzwonił

był bardzo rzeczowy i nawet spokojny, prosił mnie tylko o spotkanie jak bede gotowa bo musimy sobie wszystko wyjasnic i ustalić, koniecznie chcial sie spotkac w domu to mu powiedziałam, że możemy isc np. na spacer w jakies ustronne miejsce
powiedział ze jesli chce wziac jeszcze cos z domu to on dzisiaj jedzie po swoją siostrę do innego miasta zeby ją jutro przywieźć do rodziców i nie bedzie go na noc, wiec jesli nie chce sie z nim spotkac to go dzisiaj po prostu nie bedzie
powiedział mi tez ze porobi przelewy na kredyt i czynsz z mojej pensji ( bo jego zawsze poźniej jest) a jak sie spotkamy to ustalimy ta kwestie
kazał mi sie nie denerwowac, i dac mu znać żeby sie o mnie nie martwił i on tez napisze zebym wiedziała ze wszystko ok

myślałam, że bedzie płakać i histeryzowac przez telefon wiec troche zaskoczył mnie jego spokój, on chyba myśli ze znowu dam mu szanse, pewnie zaproponuje terapie albo niewiadomo co :roll:
Avatar użytkownika
Sandrine
 
Posty: 130
Dołączył(a): 11 cze 2012, o 14:54

Re: to już jest koniec... :(

Postprzez biscuit » 31 lip 2012, o 10:19

jak dla mnie spacer, ustronne miejsca
to też do bani
nie ma ludzi, można się rozklejać, obłapiać znienacka itp
a w knajpie są ludzie
trzeba trzymać poziom
nie można korzystać z nadużyć typu spoufalone gesty, płacze
Avatar użytkownika
biscuit
 
Posty: 4156
Dołączył(a): 10 cze 2009, o 00:51

Re: to już jest koniec... :(

Postprzez biscuit » 31 lip 2012, o 10:23

i ogólnie to myślę
Ty se go Sandrine już na dziś odpuść
oszczędzaj siły na matkę
bo ona gotowa Ci jeszcze taki mentalny łomot spuścić
że jego siedemdziesiąt pięć nieodebranych połączeń
to będzie pryszcz na doopie...
Avatar użytkownika
biscuit
 
Posty: 4156
Dołączył(a): 10 cze 2009, o 00:51

Re: to już jest koniec... :(

Postprzez Sandrine » 31 lip 2012, o 10:30

ale wlasnie "kawiarnia" to tez nie jest taki fajne miejsce bo moze co chwile kelner bedzie przyhcodzil i sie pytal czy cos podac i naprawde nie znam jakiegos odpowiedniego miejsca na taka rozmowe jaka mamy odbyc
poźniej gdy bedziemy omawiac formalne kwestie rozwodu, podzialu mieszkania to owszem ale teraz jakoś mi sie ta kawiarnia "nie widzi"
a ten cały spacer to w takim pseudo parku z ławeczkami, tam pełno ludzi chodzi wiec to nie jest ustronne miejsce, raczej środek osiedla
a z nim to juz nie mam zamiaru dzisiaj rozmawiac
zbieram siły na rozmowe z mamą bo pewnie da mi popalic :?
Avatar użytkownika
Sandrine
 
Posty: 130
Dołączył(a): 11 cze 2012, o 14:54

Re: to już jest koniec... :(

Postprzez Sandrine » 1 sie 2012, o 09:12

moja mama nigdy mnie tak nie zaskoczyła jak wczoraj...
powiedziałam jej co i jak a ona: dobrze, to jest Twoja decyzja, jak wiem jaki on jest i jesli masz się męczyć i być z nim na siłę to nie ma sensu, lepiej żebyscie sie rozwiedli bo dla mnie najwazniejsze jest zebys była szczęsliwa.
Kopara mi opadła :shock: spodziewałam się pouczania, przekonywania do zmiany decyzji a tu pełna akceptacja :shock: oczywiscie martwi sie, ze on nie bedzie chcial mi dac rozwodu, ze sie nie wyprowadzi, ze nie zgodzi sie na taki podzial mieszkania jak ja chce itd. ale powiedziałam ze dam sobie rade :)
a ona powiedziała ze mi pomoże finansowo i moge u niej mieszkac ile chce ;)
bardzooo mi ulżyło i dało mnóstwo siły :)
Avatar użytkownika
Sandrine
 
Posty: 130
Dołączył(a): 11 cze 2012, o 14:54

Re: to już jest koniec... :(

Postprzez biscuit » 1 sie 2012, o 09:39

no to git :D
zatem życzę Ci dalej powodzenia
w kroczeniu własną drogą
dwa pierwsze, najtrudniejsze kroki (made in ewka)
już za Tobą
Avatar użytkownika
biscuit
 
Posty: 4156
Dołączył(a): 10 cze 2009, o 00:51

Re: to już jest koniec... :(

Postprzez Abssinth » 1 sie 2012, o 10:44

super Sandrine :) :) :) :)
Avatar użytkownika
Abssinth
 
Posty: 4410
Dołączył(a): 6 maja 2007, o 01:39
Lokalizacja: Londyn

Re: to już jest koniec... :(

Postprzez Sandrine » 1 sie 2012, o 13:47

też sie ciesze :) nie spodziewałam się tego po niej, szczególnie że nasze relacje ostatnio były napiete ale widocznie ona naprawdę widziała, że jestem z nim nieszczęsliwa.

a on tzn. mąż jest dziwny, od wczoraj błagał mnie w smsach, żeby dzisiaj sie z nim spotkać i porozmawiac a dzisiaj napisał mi smsa takiej treści: Przemyślałem sobie kilka spraw, szanuje to co napisalas ale widze to troche inaczej i potrzebuje troche czasu, żeby o siebie zadbać wiec nie spotkamy sie dzisiaj.

Nie wiem co mam o tym myśleć bo tak naprawdę ten sms brzmi jakby napisal go ktos inny i ciekawe co ma na myśli pisząc ze musi o siebie zadbać. Tzn. ja sie ciesze sie nie nalega na spotkanie ale myśle, że coś kombinuje...
Avatar użytkownika
Sandrine
 
Posty: 130
Dołączył(a): 11 cze 2012, o 14:54

Re: to już jest koniec... :(

Postprzez Abssinth » 1 sie 2012, o 14:40

kombinuje :)

to taka gierka obliczone na to, zebys sie zastanawiala, czemu on nagle nie zabiega az tak bardzo :)
zebys sie pytala 'a moze jemu juz nie zalezy?'
zebys w koncu, po przekoziolkowaniui wszystkiego w glowie 500 razy, stwierdzila, ze jemu nie zalezy, ale on tak bardzo chcial, wiec moze Ty jednak sama z siebie wrocisz

w bardziej hardkorowej opcji jeszcze jest pare innych posuniec majacych na celu doprowadzenie Cie do stanu, w ktorym Ty bedziesz przepraszac, ze w Was nie wierzylas, i blagac zeby on wrocil :D

chociaz moga byc inne opcje gierki :)

nie przejmuj sie co on mysli, tylko Ty mysl, jak z tego wyjsc najlepiej dla Ciebie
xxxxx
Avatar użytkownika
Abssinth
 
Posty: 4410
Dołączył(a): 6 maja 2007, o 01:39
Lokalizacja: Londyn

Re: to już jest koniec... :(

Postprzez Sandrine » 1 sie 2012, o 15:33

a teraz co chwile ze strachem spoglądam na telefon czy może zmienił zdanie i chce się spotkać albo ch** wie co innego wymyślił :evil: :roll:
Avatar użytkownika
Sandrine
 
Posty: 130
Dołączył(a): 11 cze 2012, o 14:54

Re: to już jest koniec... :(

Postprzez Abssinth » 1 sie 2012, o 16:16

to znaczy, ze manipulacja dziala
bo zamiast zajmowac sie soba i swoimi sprawami, dalej sie krecisz wokol niego, co ON zrobi, co ON pomysli, co ON napisze

jesli on sie bedzie jednak chcial spotkac - ''powiedziales, ze nie, wiec zrobilam juz inne plany''

nie daj sie Dziewczyno!!!
Avatar użytkownika
Abssinth
 
Posty: 4410
Dołączył(a): 6 maja 2007, o 01:39
Lokalizacja: Londyn

Re: to już jest koniec... :(

Postprzez Sandrine » 2 sie 2012, o 09:39

o tak manipulacja działa perfekcyjnie... budzę się rano z bólem brzucha bo stresuje sie co przyniesie nowy dzień :( dzisiaj dzwoniła do mnie jego mama ale nie odebrałam bo nie wiem czy on jej już powiedział a nawet jeśli to przecież nie muszę się jej tłumaczyć prawda?
Avatar użytkownika
Sandrine
 
Posty: 130
Dołączył(a): 11 cze 2012, o 14:54

Re: to już jest koniec... :(

Postprzez KATKA » 2 sie 2012, o 10:26

nie nie musisz...nie musisz też odbierać ...to twoja sprawa...i nie martw sie tym co ktoś mysli czy powie...Ty jesteś najważniejsza :cmok:
na poczatku zawsze jest ciezko...ale z każdym dniem jesteś dalej...od tego...i blizej siebie :)
KATKA
 
Posty: 3593
Dołączył(a): 23 maja 2007, o 20:00
Lokalizacja: Poznań

Re: to już jest koniec... :(

Postprzez Sandrine » 3 sie 2012, o 10:45

kiepsko się dzisiaj czuję...
wczoraj napisała do mnie siostra męża- jej chyba jako pierwszej powiedział o wszystkim- napisała, że rodzice na razie nic nie wiedzą o naszej sytuacji i z tego co on jej mówił to za bardzo nie rozumie nasz problem... i że dzisiaj powie rodzicom. No i po co ona mi to wszystko pisała? :(
czuje się teraz tak... podle :( ciągle myśle o tym jak on sie czuje i że pewnie cierpi przeze mnie, kurde nie wiedziałam, że to będzie tak boleć :(
ale z drugiej strony przypominam sobie te noce przepłakane do poduszki gdy on miał mnie w D.... :/
Avatar użytkownika
Sandrine
 
Posty: 130
Dołączył(a): 11 cze 2012, o 14:54

Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 204 gości