Okres urlopów i wakacji i pewnie dlatego trochę tu ucichło... ja w tym roku nie korzystam ze słoneczka, chociaż tęsknię do niego ale lęki mnie przybiły i walczę póki co.
U mnie płacz u dorosłego budzi złość. Nie lubię tego. Sama nie okazuje slabości... jak jako dziecko zawsze to złe w domu , nie słuchane płacz np. mamy doprowadzal mnie do wściekłości, bo czułam sie winna a nie chciano mnie słuchać ( co czuję, dlaczego coś zrobiłam ) w efekcie ,,stałam się" nieznosnym bachorem sfrustrowanym a płacz kogoś doprowadzał mnie do szału, bo nie dość, że niesłusznie mi cos wmawiano, to placz kogoś to jeszcze bardziej mówił, że to ja jestem zła... to był jeden z powodów.
Dasz radę ogarnąć sie na pewno.
Ja teraz dokonałam odkryć przytłaczajacych... chodzę i ryczę kilka razy dzennie, bo czuję się bezradnie jak dziecko. Dosłownie i może coś w tym jest... że jak dziecko. A najgorsze, ze to luka zrobiona na jakims etapie rozwoju i takiego czegoś trudno się pozbyć o ile się da... ale podobno da się to zredukować tak, aby nie przeszkadzało i aby dało się po prostu zyć w miarę normalnie.
Gunia76 napisał(a):Po drugie jak moja córcia choruje to ja zamiast martwić się o jej zdrowie martwię się że nie pójdę do pracy.... chore...
No i ten lęk i niepokój gdy moje plany ulegną nagle zmianie...
Jesli chodzi o dziecko i pracę, to podejrzewam, że do tej pory byłaś wszystkim obciązona bardzo i jestes nadal, wszystko jest na Twojej głowie, co zabiera mnóstwo energii jednej osobie, która do tego jako dziecko tez nie miala wsparcia. Jak w trakcie rozwoju są takie niedobory emocjonalne to potrafią zrobić z nas takie jakby ,,kaleki" .
Ja się też dziwiłam często czemu inni tak fajnie i zręcznie sobie radzą a ja na początku ok. a później się wypalam, nie radze sobie z presją... Właśnie ostatnio na terapii terapeutka mi to przybliżyła.
Nie przekazałam tego tak, jakbym chciała ale myślę, ze zrozumiesz o co mi chodzi.