to już jest koniec... :(

Problemy z partnerami.

Re: to już jest koniec... :(

Postprzez Sandrine » 27 lip 2012, o 11:23

dzięki :)

nie wytrzymałam i wtajemniczyłam w sprawę mojego przyjaciela ( dla wyjaśnienia nic mnie z nim nie łączy, przyjaźnimy się od ponad 10 lat ;) ), dałam mu do przeczytania ten list, żeby ocenił czy za bardzo nie wrzucam męzowi, czy powinnam coś zmienic/ dodać... on przeczytał i powiedział mi coś fajnego: "ale Ty jesteś mądra jednak... dobrze to napisałaś, wszystko jest wyważone i racjonalne, nic bym nie zmieniał"- podbudowało mnie to bardzo, później jak mu powiedziałam że martwię się jak on zareaguje na list to dodał: "przestań o tym myśleć, to dorosły facet, ogarnie się i da sobie radę"

mam nadzieję, że własnie tak będzie tylko nie mogę pojać skąd we mnie tyle sprzecznych emocji- raz czuję się fatalnie, tak ,że nie dam rady i najlepiej siedziałabym i płakała nad swoim losem a za chwilę czuję w sobie siłę, że poradzę sobie i wszystko przetrwam bo to przecież droga do szczęśliwej przyszłości ;)
Avatar użytkownika
Sandrine
 
Posty: 130
Dołączył(a): 11 cze 2012, o 14:54

Re: to już jest koniec... :(

Postprzez Sandrine » 30 lip 2012, o 08:18

list przepisany na kartkę, wyszły 4 strony A4. Dzisiaj mąż idzie na nockę, ja popołudniu się pakuję i zawożę moje rzeczy do mamy ( na szczęście do końca sierpnia jest na działce poza miastem), zostawiam mój list na stole, tak żeby rano znalazł i przeczytał.
Mam nadzieję, że nie przyjedzie do mnie do pracy robić mi scen.
Jutro popołudniu pojadę do mamy na dzialkę poinformować ją o mojej decyzji. Na pewno wyzwie mnie od nieodpowiedzialnych gówniar ale jakoś to przetrwam.
Dzisiaj rano wychodziłam do pracy a mąż zamykał za mną drzwi- to było bardzo trudne się z nim pożegnać- przytulił mnie, pocałował a ja się prawie rozpłakałam na myśl że on wcale nie wie, że to ostatni raz. I znowu się nad nim rozczulam... i zapominam o tym co było złe... :/
Avatar użytkownika
Sandrine
 
Posty: 130
Dołączył(a): 11 cze 2012, o 14:54

Re: to już jest koniec... :(

Postprzez biscuit » 30 lip 2012, o 09:26

tylko nie skrapiaj listu perfumami 8)
akcja się zagęszcza niczym w filmie noir
no ale
w życiu może być trudno, byle nie było nudno
powodzenia!
Avatar użytkownika
biscuit
 
Posty: 4156
Dołączył(a): 10 cze 2009, o 00:51

Re: to już jest koniec... :(

Postprzez Abssinth » 30 lip 2012, o 10:27

trzymam kciuki xxxx
Avatar użytkownika
Abssinth
 
Posty: 4410
Dołączył(a): 6 maja 2007, o 01:39
Lokalizacja: Londyn

Re: to już jest koniec... :(

Postprzez Sandrine » 31 lip 2012, o 07:27

i nadszedł ten dzień...
wczorajsze pakowanie było... trudne :( cały czas płakałam :(
on teraz pewnie czyta list...
a ja cała się trzęse :( boli mnie brzuch i żołądek, jest mi niedobrze ze stresu, jeszcze nigdy nie byłam taka zdenerwowana jak teraz :( ściszyłam telefon bo nie chce słyszeć jak dzwoni, nie mam siły na rozmowę chociaż liczę się z tym, że pewnie przyjedzie do mnie do pracy :roll:
Avatar użytkownika
Sandrine
 
Posty: 130
Dołączył(a): 11 cze 2012, o 14:54

Re: to już jest koniec... :(

Postprzez biscuit » 31 lip 2012, o 07:40

trzymaj się Sandrine
dzielna z Ciebie dziewczyna!!!

tak naprawdę, to patrząc perspektywicznie
robisz dobrze nie tylko dla siebie ale i dla niego
jest młody, życie przed nim
i szansa na miłość mistyczną, szaloną i namiętną
a nie takie wyrozumowane, letnie popłuczyny
Avatar użytkownika
biscuit
 
Posty: 4156
Dołączył(a): 10 cze 2009, o 00:51

Re: to już jest koniec... :(

Postprzez KATKA » 31 lip 2012, o 08:16

dużo siły Ci zyczę :kwiatek:
KATKA
 
Posty: 3593
Dołączył(a): 23 maja 2007, o 20:00
Lokalizacja: Poznań

Re: to już jest koniec... :(

Postprzez Sandrine » 31 lip 2012, o 08:42

chyba nie jestem dzielna :(

miałam 8 nieodebranych połączeń od niego, napisał smsa: ze mam oddzwonic bo chce wiedziec ze wszystko ok i chce mi coś powiedzieć.
odpisałam mu, że przepraszam ale nie mam siły teraz rozmawiac i jestem w pracy.
on za chwilę napisał smsa w stylu: proszę porozmawiajmy szczerze w 4 oczy bo nie do dociera do niego to co napisalam i nie rozumie tego. Prosi o spotkanie bo musimy sobie wszystko wyjaśnic raz na zawsze, że nie jest zły i zrobi wszystko żebym była szczęsliwa.

i co ja mam teraz zrobić? :( spotkac się z nim dzisiaj?
on nalega na spotkaniu jutro w naszym mieszkaniu
ale ja wolałabym sie spotkać na jakims neutralnym gruncie i może lepiej dzisiaj żeby szybciej miec to za sobą?
i co ja mam mu powiedzieć? nie wiem czego on nie rozumie, bo w liscie zawarłam wszystko co chciałam, nie mam właściwie nic do dodania :(
Avatar użytkownika
Sandrine
 
Posty: 130
Dołączył(a): 11 cze 2012, o 14:54

Re: to już jest koniec... :(

Postprzez KATKA » 31 lip 2012, o 08:45

po pierwsze neutralny grunt...po drugie niech Ci da parę dni....będzie miał czas na ochłoniecie czy coś... :roll:
KATKA
 
Posty: 3593
Dołączył(a): 23 maja 2007, o 20:00
Lokalizacja: Poznań

Re: to już jest koniec... :(

Postprzez biscuit » 31 lip 2012, o 08:50

Sandrine kochana
nic nie MUSISZ
spotkaj się z nim wtedy, kiedy Ci pasuje
na przykład kiedy już ochłoniesz z emocji

to że dzwoni cztery razy po dwa razy
osiem razy raz po raz
o północy ze dwa razy i nad ranem jeszcze raz
nie oznacza, że masz ulec jego panice
i próbie zmanipulowania Cię ilością wykonanych przez niego połączeń

nie daj się Sandrine
idź wytyczoną przez SIEBIE drogą
jak dotąd
nie daj się mu zwieść na pobocze!
powodzenia!
Avatar użytkownika
biscuit
 
Posty: 4156
Dołączył(a): 10 cze 2009, o 00:51

Re: to już jest koniec... :(

Postprzez biscuit » 31 lip 2012, o 08:51

KATKA napisał(a): po drugie niech Ci da parę dni....

KATKA
nie musi jej nic dawać
sama ma prawo wziąć to, co jej potrzebne
Avatar użytkownika
biscuit
 
Posty: 4156
Dołączył(a): 10 cze 2009, o 00:51

Re: to już jest koniec... :(

Postprzez Sandrine » 31 lip 2012, o 08:58

dzięki dziewczyny
fajnie, że jestescie bo moze gdyby nie to forum zrezygnowałabym z prawa do szczęscia
zastanowie sie jeszcze kiedy sie z nim spotkam ale na pewno nie dzisiaj
dzisiaj tak jak postanowilam poinformuje moją mamę

wiem ze on mną trochę manipuluje tymi telefonami i smsami chociaż nie dziwię sie mu

tylko kopcie mnie dalej w tyłek, żebym wciąż nie ryczała i nie uległa mu gdy on zacznie przy mnie płakać
Avatar użytkownika
Sandrine
 
Posty: 130
Dołączył(a): 11 cze 2012, o 14:54

Re: to już jest koniec... :(

Postprzez biscuit » 31 lip 2012, o 09:03

Sandrine
napiszę jeszcze jedno
nie wiem, jak planujesz to powiedzieć mamie
ale wg mnie
tutaj też możesz się spodziewać DUŻEGO BYKA
dlatego ja bym przyjęła pozycję podobną jak w kwestii męża
nie wdawać się w dyskusję
POINFORMOWAĆ

na rozmowy będzie jeszcze czas
gdy nabierzesz sił
bo teraz wydatkowałaś już ogrom energii
potrzebujesz teraz spokoju, żeby nabrać sił
zregenerować się
a nie spalać ich resztki w emocjonalnych szantażach
i manipulacjach

powodzenia!
Avatar użytkownika
biscuit
 
Posty: 4156
Dołączył(a): 10 cze 2009, o 00:51

Re: to już jest koniec... :(

Postprzez ewka » 31 lip 2012, o 09:06

Sandrine napisał(a):odpisałam mu, że przepraszam ale nie mam siły teraz rozmawiac i jestem w pracy.

I tego bym się trzymała - TERAZ nie chcę/nie mogę rozmawiać.
A tych kilka dni (bo wiadomym było, że i tak musicie się spotkać i porozmawiać)... to przede wszystkim dla ostudzenia jego emocji. Im bardziej się oswoi i przemyśli - tym mniej głupich pytań będzie. Tym więcej dotrze i zrozumie. A za Tobą Sand to najgorsze już jest... teraz tylko nie złamać się i wytrwać. Dasz radę!

I absolutnie NIE w Waszym mieszkaniu!!!


chyba nie jestem dzielna :(

Jesteś jesteś!!!
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Re: to już jest koniec... :(

Postprzez KATKA » 31 lip 2012, o 09:16

ok...ale ja tu nie zauwazyłam zeby nie chciała z nim rozmawiać...owszem nic nie musi jej dawać bo to ona decyzduje...chodzi mi o to, ze jesli ma dojść do spotkania to na pewno nie od razu teraz...bo to nic nie da... :roll:
myślę tez, ze spotkać sie warto....niech zobaczy, ze jest silna...ze potrafi i podjeła decyzje, której jest pewna
spotkanie zawsze mozna zakończyć...bo to ona ustala zasady nie on...
ja np i z pierwszym i z drugim partnerem spotkałam sie po paru dniach i tygodniach...dzieki temu sama sobie udowodniłam, że to była dobra deczyja...było to troche bolesne...ale to taki raczej "oczyszczający ból".
Mozna też wtedy spokojnie powiedzieć, chciałeś sie spotkać...zrobiliśmy to, sprawa zamknięta teraz proszę daj mi spokój...tyle
KATKA
 
Posty: 3593
Dołączył(a): 23 maja 2007, o 20:00
Lokalizacja: Poznań

Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 246 gości

cron