witajcie
list bedzie skierowany do strzelaca szczegolnie, ale do was tez bedzie sie odnosil gdyz jestesmy tacy sami
co mnie czasami cieszy ze nie jestem ja inna na tym siwcie
drogi strzelcu, piszesz o tym ze czujesz sie inny, maly, slaby,nieakceptowany, zabija cie samotnosc, ale boisz sie ludzi...
wiez mi ze mam tak samo... od kilkunastu lat a w zasadzie od 20 / no od kad poszalm do przedszkola/ czuje sie inna niz wszyscy... ja taka mala, przestraszona, bezbronna.. a inni rozmawiaja, bawia sie ze soba, noramlnie funkcjonuja i komunikuja w spoleczenstwie, umieja sie bronic, swoich racji, wiedza kim sa !!! a to chyba najwazniejsze znac swoja wartosc
przez kilka lat probowalm z tym walczyc, odkrywac sie z wiekiem, poznac swoje JA ... nieudalo sie do dzisiaj, a raczej zalmalm sie, przestaszylam, ze moge byc chyba inna osoba i od 8 miesiecy jestem w strasznym dolku... ale nie o tym teraz
Po przeczytaniu twojego krotkiego listu, nagle uswiadomilam sobie i dalm odpowiedz na pytanie Dlaczego ciagle inna, slabsza, bezbronna, najgorsza, nieakceptowana ??? Bo ojciec twoj jak i moj wywieral na mnie presje, pokazywal swoja wyzszosc, robil awantury, rozbijal w domu, wyzywal ,upokazal, ponizal... zero szacunku dla mnie i mamy ... tylko mama ciagle sie go bala, wybaczala, z czasem zrobila sie wystraszona... kiedy ja sie zaczelam buntowac... i nawet stawac do bojki z ojcem by tylko mu pokazac ze nie jest gora i jak czegos mi zabronil to robilam wszystko na pdwrot (owszem balm sie czasem bo wiedzialm ze moze mi wlac, pobic)... a mama wystraszona, ze zrobi mi krzywde mowila : Monika nie,nie rob tak, nie wychodz... siedziala w domu zagladala przez okno, wypatrywala czy przypadkiem nie nadchodzi... czulismy sie wolni jak go nie bylo w domu, rozluznieni... ale po co meczyc sie tak bardzo, dlaczego stwarzala nam pieklo, robila wariatow, bo inaczej nie moge tego nazwac / ja zawsze siedzialm cichutko w szkle, w grupie ludzi itd. nie rozmawiam z rowiesnikam na roznego rodzaju tematy, nie prowadzilam dyskusji, bo wstydzilam sie tego jaka jestem !!!! ze nie ma zdaniam, a moze raczej balm sie odezwac bo w domu mi zabraniano, to ojciec mial ostateczne zdanie, to jego mieli wszyscy sluchac, narzucal nam swoje obrazy widzenia swiata i ne moglo byc inaczej !!! (skoro dorastajaca corka chce isc na dyskoteke, zrobila sobie makijaz to wiadome... idzie sie ku... bo to tylko robi sie na dyskotekach) zero szacunku i zaufaia... powoli zaczelam w towierzyc, przez co kontakty z chlopcami byly wyrzutami sumienia... a kiedy nadzedl tan pierwszy raz i mimo ze bylz chlopakiem z ktorym bylam bardzo dlugo, obwinailm sie potem, bo stwierdzilam ze stac mnie na kogo lepszego, ze to nie ten.
Zaczelam zatracac wiare w wytrwalosc do celu... przez co mam problemy teraz, bo wiele rzeczy ktore sobie obiecuje, po jakims czasie rezygnuje z nich, poddaje sie... czuje sie beznadziejna i gorsza, ze innym wychodzi dan rzecz lepiej, a ja ciagle musze robic cos nie tak, jestem taka niezdolna- to mysli jakie mnie nachodza
Od ponad roku jestem z chlopakiem, (z ktorym mieszkam). Marek jest spostrzegawczy, i umie oceniac innych ludzi, opisac ich w jakis sposob nawet poprzez krotki kontakt. Bardzo zaczelo mu przeszkadzac moje zachowanie, to ze z nim nie rozmawiam, ukrywam, caly czas cos, nie mowie prawdy w bardzo prostych sytuacjach, gdzie inna osoba by powiedzaila np. ze to kuzyn napisal smsa, a nie brat ... (ale ja chcialm uniknac rozmowy o patologicznej rodzince) / przed tym chlopakiem i tak sie otworzylam na dobre, chociaz czasami chciabym mu duzo opowiedziec, zbieram mysli, pisze slowa, ale nie moge sie przlamac. Ciagle on organizowal spotkania, wyjscia, plan dna i chcial bym mu w tym pomagala, bym realizowala z nim jego plany, podejmowala powazne rozmowy, decyzje by nie musial caly czas robic ciagle cos za mnie / ale wiadom nam dda jest trudno podjac zyciowa decyzje a najmniejszy problem staje sie Big./ zawsze myslalm ze jak spotkam osobe energiczna i gadatiwa to przelamie sie, bo mnie trzeba nakrecic pomyslami, ale tak sie ie stalo/ Marek chcial mnie zmienic i ja tego chce, albo i chcalm bo jak tylko zaczal to po 8 miesiacach wybuchalm !!! Uzywam agresji, buntu i placze jak dziecko, ze jestem bezradna, do niczego, ciagle gorsza... (moze zla strategoe przyjal, bo ciagle mi powtarzal, jaka jeste: niespostrzegawcza, niekomunikatywna, malomowna, do tego nie walcze o swoje (jak by mi sie nic od swata nie nalezalo) i ze inni uwazaja ze jestem dziwna...) zamiast przelamac lody i udowodnic ze tak nie jest... aczelam w to wierzyc i co... popadlam w stan z ktorego nie moge wyjsc, ciagle placze, mam napady zlosci...i do tego niechec do wszystkiego, unikanie ludzi, spanie nawet 24g/h wielkie poczucie beznadziejnosci...
ale zrozumial ze nie tedy droga... zaczelismy czytac roznego rodzaju posty, forum psyhologiczne, bo stwierdzil ze musz sie leczyc, ze normalny czlowiek nie zachowuje sie tak jak ja / ale pomimo tego nie potrafi zrozumiec tego ze jestem dda, i ze moge miec poczatki depresji, bo tak sie to objawilo, tak powrocilo dziecinstwo, czarne mysli, zal do rodzicow, do samej siebie, ze minelo 20 lat, a mnie ludzie ze szkoly nie znaja jaka jestem, ze nie prelmalam sie wtedy... ze tyle czasu stracialam na spaniu... siedzenu w domu i ze nic nie wiem o tym siwecie... dostalm szanse juz nik mi nie zabroni wyjcs, ni okrzyczy jak zrobie , nie upokorzy, a mimo to nie potrafie zyc... nie potrafie tej szansy wykorzystac... sam czasami chlopak mi mowi ze jestem dziwna, ze momentami potrafie byc normalna, noramlnie rozmawiac, a czasami zachowuje sie jak dzikus, ze nie idzie dojsc ze mna do slowa, a rozmowa do niczego nie prowadzi, gdyz on mowi o czyms innym a ja oczym innym, jak bym nie rozumiala sensu zdan i do tego sie denerwuje jak juz chce ze mna rozmawiac... / a chlopak mowi ze to moj slaby charakter i lenistwo a nie depresja, czy jakies dda ???
zapisalm sie na terapie internetowa gdyz jesem za granica, moze cos pomoze, tylko ze jak pislam z babka ile tka terapia moze trwac on do mnie ze nawet kilka lat / a u mnie czekanie na efekty jest kiepskie bo ja odrazu chcialbym z jedej cegly mic caly dom i boje sie ze nie wytrwam !!! i sie zalmie ze nie skutkuje... ostatnio czytalm "alchemie uwodzenia" zaczelam stosowac jako tako porady, ale wystarczylo ze chlopak odmwil w jakiejs kwesti, nie zgodzil sie ze mna i zalamalm sie, kilka dni tylko przeciwiczylam z optymistycznym nastawieniem do siwata.
tak na marginsie jak tylko powiem mu ze zrobil cos podobnie do mnie on temu zaprzeca, jak by chcial byc leszy... a ja bylabym ta gorsza, zawsze powtarza ze nie zrobil by tak samo tego jak ja... ze napewno tak nie bylo...
jemu tego nie powiem ale wam moge (bo on by mnie wysmial) ale pomimo jego uwag i wtykania mi bledow, ich zauwazalnosci widze ze robi takie same, ze tez czasmi trudno wtopic sie mu w grupe ludzi, przechodzi stres. A mowienie o mich bledach jak bz podnosi jego satzsfakcje ze np. popelnil kiedys taki sam byc moze. ,mi pwtarza ze nie umiem sie przyznac do bledu, a on jak cos zrobi zle to o tym mowi i nie boi sie bo jest jaki jest, a ja sie wszystkim zalmje. ale ja zauwarzam ze czasami jest inaczej i moze tez ma cos z dda. Tylko on dzy do swoich celow i realizuje marzenia nie poddaje sie w przeciwienstwie do mnie !!!!
uuuuuuufffff... ale sie rozpisalm
to na tyle koncze
pozdrawiam i caluje cieplutko
trzymajcie sie i walczcie ja narazie powoli odzyskuje wiare, a terapia moze pomoze, bo nie masensu uaktywniac sie na rok i pogranzac w rozpaczy na nastepne poltora, a ja tak mam
CEL USWIECA SRODKI