Do kasiorka

Rozmowy ogólne.

Re: Do kasiorka

Postprzez Ali'a » 26 lip 2012, o 22:10

josi napisał(a):Alia a czy ja napisalam ze odpowiadamy?


josi napisał(a):czasem ludzie sa tak bezradni ze trzeba ich zaprowadzic...

Tak to zrozumiałam - trzeba czyli rodzaj przymusu. Jak ktoś jest bezradny to ja muszę temu zaradzić.

Co innego gdyby było chcę - wtedy zmienia postać rzeczy
Avatar użytkownika
Ali'a
 
Posty: 44
Dołączył(a): 14 lip 2012, o 18:37

Re: Do kasiorka

Postprzez Ali'a » 26 lip 2012, o 22:11

Dobranoc :)
Jutro pewnie zajrzę i odpiszę Wam jakby coś się pojawiło :)

Życzę miłej nocy!
Avatar użytkownika
Ali'a
 
Posty: 44
Dołączył(a): 14 lip 2012, o 18:37

Re: Do kasiorka

Postprzez josi » 26 lip 2012, o 22:13

trzeba w rozumieniu takim ze sami nie sa w stanie pojsc, nie maja na to sily


nie ze corka musi, nic nie musi
josi
 
Posty: 1086
Dołączył(a): 25 maja 2007, o 18:30
Lokalizacja: wlkp/uk

Re: Do kasiorka

Postprzez Księżycowa » 26 lip 2012, o 22:15

Ali'a napisał(a):Racja Kasiu. Jeśli dziecko jest dorosłe i udało mu się swoją ciężką pracą dojrzeć i ochronić się przed ewentualnymi atakami rodzica i ma ochotę spróbować mu pomóc to czemu nie.
Pewnie moje kategoryczne stwierdzenia wynikają z tego, że sama nie byłabym gotowa na to żeby ew. stanąć do konfrontacji z rodzicami i samej się ochronić przed nimi



Ja też nie jestem gotowa, choc próbowałam...nawet kiedys dzowniłam do jakieś poradni, bo mama miała (jak alkoholik zupełnie) dzień dobry na to ale nikt nie odbierał... widziałam jej ulgę i radość, że nie musi iść a teraz jak mam pewną poradnie, gdzie może sobie wybrać terapeutę, proponowałam, że zadzownię umówię ją do terapeutki, która jest jej bliższa wiekowo, bo tak chciala to wymysla a że gorąco a że praca, a że daleko, choć jak pisałam daleko nie jest...

Dziś jescze usłyszałam ,,Mam inne problemy teraz" choc podejrzewam, że dobrze wie, co jest jej największym problemem... a jak nie wie to tym trudniej...
Jesli ktos nie chce sobie uswiadomic i podjąć walke swoją własną, która prowadzi do wolności jakby trudna nie była, to nawet jak ktoś zrobi to na siłę, to nic nie da...

Jest sens josi wsparcia jak piszesz ale wtedy, kiedy ta osoba tego chce a nie wtedy, kiedy chcemy ją na siłe wyleczyć... to tak jak mówic do kogoś o czymś, czego nie chce sluchać i wychodzi z pokoju.

Dobranoc Ali'a spokojnej nocy:)
Avatar użytkownika
Księżycowa
 
Posty: 6236
Dołączył(a): 23 paź 2009, o 11:36
Lokalizacja: Warszawa, Mazowieckie

Re: Do kasiorka

Postprzez Ali'a » 27 lip 2012, o 06:19

josi napisał(a):trzeba w rozumieniu takim ze sami nie sa w stanie pojsc, nie maja na to sily


nie ze corka musi, nic nie musi



I dobrze właśnie o tym pamiętać, że się nic nie musi. I o sobie przede wszystkim pamiętać, o swoim zdrowiu psychicznym.

Mimo wszystko nadal nie potrafię sobie wyobrazić jak miałby wyglądać proces zaprowadzania rodzica na terapię :)
Tym bardziej jak czytam jak Kasia pisze o tych próbach i wykrętach mamy :)
kasiorek43 napisał(a):
Ja też nie jestem gotowa, choc próbowałam...nawet kiedys dzowniłam do jakieś poradni, bo mama miała (jak alkoholik zupełnie) dzień dobry na to ale nikt nie odbierał... widziałam jej ulgę i radość, że nie musi iść a teraz jak mam pewną poradnie, gdzie może sobie wybrać terapeutę, proponowałam, że zadzownię umówię ją do terapeutki, która jest jej bliższa wiekowo, bo tak chciala to wymysla a że gorąco a że praca, a że daleko, choć jak pisałam daleko nie jest...

Dziś jescze usłyszałam ,,Mam inne problemy teraz" choc podejrzewam, że dobrze wie, co jest jej największym problemem... a jak nie wie to tym trudniej...
Jesli ktos nie chce sobie uswiadomic i podjąć walke swoją własną, która prowadzi do wolności jakby trudna nie była, to nawet jak ktoś zrobi to na siłę, to nic nie da...

Jest sens josi wsparcia jak piszesz ale wtedy, kiedy ta osoba tego chce a nie wtedy, kiedy chcemy ją na siłe wyleczyć... to tak jak mówic do kogoś o czymś, czego nie chce sluchać i wychodzi z pokoju.

Dobranoc Ali'a spokojnej nocy:)


I o tym właśnie mówię. Że próby pomocy podejmowane kiedy nie jesteśmy gotowi ranią nas samych prawda? Bo człowiek nie może się pogodzić z tym, że nasza pomoc zostaje odtrącona, że ten ktoś mimo szansy się nie zmienia. Dopiero kiedy pogodzimy się z tym, że to jego życie, jego wybór i decyzja możemy bez szwanku dla siebie pomagać i nie brać odmowy do siebie
Avatar użytkownika
Ali'a
 
Posty: 44
Dołączył(a): 14 lip 2012, o 18:37

Re: Do kasiorka

Postprzez josi » 27 lip 2012, o 10:28

Ali`a napisala:

Mimo wszystko nadal nie potrafię sobie wyobrazić jak miałby wyglądać proces zaprowadzania rodzica na terapie Tym bardziej jak czytam jak Kasia pisze o tych próbach i wykrętach mamy

ja nie pisalam o przypadku Kasi i jej mamy, tylko o swoim gdyby znalazl sie kiedys ktos (ja nie umialam) kto by to zrobil, moglo duzo sie zmienic w zyciu mojej mamy na lepsze, i mogla poczuc ze ktos jej w koncu realnie pomogl.
Ja rowniez sama ze swojego doswadczenia wiem ze mialam w zyciu czas gdy czulam sie tak ze nie mialam sily na takie sprawy jak telefon do psychologa i pojechanie do niego, mimo ze chcialam. Czasami trzeba (ups - mozna) zrobic to za osobe w depresji ktora nie ma sily na tak patrzac z boku proste dzialania.
josi
 
Posty: 1086
Dołączył(a): 25 maja 2007, o 18:30
Lokalizacja: wlkp/uk

Re: Do kasiorka

Postprzez biscuit » 27 lip 2012, o 10:37

w wielu profesjonalnych ośrodkach uzależnień
a także gabinetach psychoterapeutycznych
pacjent musi zapisać się OSOBIŚCIE sam
zadzwonić, przyjść
nie może tego zrobić nikt z rodziny, przyjaciel itp
motywacja wewnętrzna
wykrzesanie z siebie tej pierwszej iskry na start
samo to jest już elementem leczenia
zgadzam się z taką opcją
zgłaszanie kogoś na terapię to balans na granicy współuzależnienia
standardem pomocy akceptowanym powszechnie
jest przekazanie komuś numeru telefonu i adresu placówki

nie mówię oczywiście o pacjentach
zagrażających bezpośrednio swojemu lub cudzemu życiu
(samobójcy, psychotycy w stanach ostrych itp)
Avatar użytkownika
biscuit
 
Posty: 4156
Dołączył(a): 10 cze 2009, o 00:51

Re: Do kasiorka

Postprzez josi » 27 lip 2012, o 10:42

ok, ale danie jej numeru, usiasc obok tej osoby jak bedzie dzwonic i potem pojsc z nia na terapie to mozna?

pozatym patrzac praktycznie, nawet jak za ta osobe zadzwonimy to przeciez potem ona i tak mui sama chciec pojsc, sila na taczce jej nie zawieziemy przeciez. A nawet jak ja zawieziemy :) to i tak w trakcie spotkania okaze sie jaka jest motywacja tej osoby.
josi
 
Posty: 1086
Dołączył(a): 25 maja 2007, o 18:30
Lokalizacja: wlkp/uk

Re: Do kasiorka

Postprzez biscuit » 27 lip 2012, o 10:46

jak jest kulawa to i podwieźć można
z poczekalni nikt nie wyrzuci szofera 8)

niech każdy robi co chce
ja piszę tylko jakie są standardy pomocowe
i zwracam uwagę na fakt
jakiego typu angażowanie się jest już balansowaniem
na granicy współuzależnienia

a że jednym z objawów współuzależnienia
jest tłumaczenie wszelkich tańców wokół uzależnionego
jako "ja przecież tylko... bla bla bla"
to już zupełnie inny temat 8)
Avatar użytkownika
biscuit
 
Posty: 4156
Dołączył(a): 10 cze 2009, o 00:51

Re: Do kasiorka

Postprzez josi » 27 lip 2012, o 10:48

biscuit napisał(a):to już zupełnie inny temat 8)

tak.
josi
 
Posty: 1086
Dołączył(a): 25 maja 2007, o 18:30
Lokalizacja: wlkp/uk

Re: Do kasiorka

Postprzez Abssinth » 27 lip 2012, o 11:27

...a tak w ogole...

taki offtopik zrobie :)
chce sie podzielic tym, ze strasznie, strasznie fajnie widziec, jak od niedogadania sie i (podejrzewam) dosc duzego wkurzenia na siebie nawzajem, udalo sie Wam dogadac w porzadku i zamiast rozkrecac spirale wzajemnych pretensji etc, dotarlyscie do zrozumienia i dogadania sie bez nerwow o co komu chodzilo :)

:kwiatek: :kwiatek: :kwiatek: :kwiatek: :kwiatek: :kwiatek: :kwiatek: :kwiatek: :kwiatek: :kwiatek: :kwiatek: :kwiatek: :kwiatek: :kwiatek: :kwiatek: :kwiatek: :kwiatek: :kwiatek: :kwiatek: :kwiatek: :kwiatek: :kwiatek: :kwiatek: :kwiatek: :kwiatek: :kwiatek: :kwiatek: :kwiatek: :kwiatek: :kwiatek: :kwiatek: :kwiatek: :kwiatek: :kwiatek: :kwiatek: :kwiatek: :kwiatek: :kwiatek: :kwiatek: :kwiatek: :kwiatek: :kwiatek: :kwiatek: :kwiatek: :kwiatek: :kwiatek: :kwiatek: :kwiatek: :kwiatek: :kwiatek: :kwiatek: :kwiatek: :kwiatek: :kwiatek: :kwiatek: :kwiatek: :kwiatek: :kwiatek: :kwiatek: :kwiatek: :kwiatek: :kwiatek: :kwiatek: :kwiatek: :kwiatek: :kwiatek: :kwiatek: :kwiatek: :kwiatek: :kwiatek: :kwiatek: :kwiatek:

to cala laczka dla Was :)
Avatar użytkownika
Abssinth
 
Posty: 4410
Dołączył(a): 6 maja 2007, o 01:39
Lokalizacja: Londyn

Re: Do kasiorka

Postprzez Księżycowa » 27 lip 2012, o 11:58

Abss dziękuję, faktycznie udalo sie....
Kurcze, bo ja na prawdę nie lubie kłótni i sprzeczek...
Już nawet nie chciałam próbować, bo wiele razy to nie odniosło efektu ale co by nie było punkt dla josi, że zdecydowała się podjąć to ryzyko :wink:
Avatar użytkownika
Księżycowa
 
Posty: 6236
Dołączył(a): 23 paź 2009, o 11:36
Lokalizacja: Warszawa, Mazowieckie

Re: Do kasiorka

Postprzez ewka » 27 lip 2012, o 12:15

Faktycznie zrobiłyście dobrą robotę :kwiatek:
Jakby na dowód, że jak się CHCE - ZAWSZE można dojść do porozumienia.


:oklaski:
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Re: Do kasiorka

Postprzez Bianka » 27 lip 2012, o 22:01

:)

A ja moja mamę zaprowadziłam :/ tzn ona chciała, ale tylko że tak powiem poszła w sprawie ojca, nie poszła tam leczyć siebie tzn poniekąd, jednak jak z ojcem jest ok to ona już mówi, że nie ma po co iść :/ nie rozumie w ogóle, że mogłaby coś zmienić w sobie...czasami mnie nawet pyta o czym ma mówić :roll: Jakby siadła ze mną na terapii, odnośnie swoich toksycznych zachowań to albo by zeszła, albo ja bym zeszła, obraziła by się na amen! właściwie to nawet nie umiem sobie wyobrazić co by ze mnie zrobiła potem...ja bym oczywiście czuła się winna i jak g... :( a to, że byłaby ze mną na terapii odczułabym jak swoją klęskę totalną, jakbym nawet na cholernej terapii nie miała swojej własnej przestrzeni, KOSZMAR!
Avatar użytkownika
Bianka
 
Posty: 5298
Dołączył(a): 11 maja 2007, o 20:29
Lokalizacja: nieokreślona

Re: Do kasiorka

Postprzez Księżycowa » 27 lip 2012, o 22:35

Bianka napisał(a):a to, że byłaby ze mną na terapii odczułabym jak swoją klęskę totalną, jakbym nawet na cholernej terapii nie miała swojej własnej przestrzeni, KOSZMAR!



Tak, jakbym nawet na terapii nie mogła byc sobą, bo nawet tam musiała bym się meczyć i walczyć z manipulacjami. A do tego nie, jak znam siebie, to bym sobie wkręcala, że terapeutka zmieni o mnie zdanie, co wydaje się niedorzeczne ale tak by było. Bałabym się, że zmieni jakoś kierunek terapii i będzie jak mama na mnie dzialać, we mnie widzieć tylko problem,... okropność :(
Avatar użytkownika
Księżycowa
 
Posty: 6236
Dołączył(a): 23 paź 2009, o 11:36
Lokalizacja: Warszawa, Mazowieckie

Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Dyskusyjne

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 601 gości

cron