Samotno¶ć w zwi±zku

Problemy z partnerami.

Postprzez Krecik » 27 maja 2007, o 10:09

NIe odzywałam się, nie wiedziałm co napisać. U mnie tragicznie, już gorzej być nie może. Ten weekend miał być tylko dla nas, piatek piwo w barze, wczoraj znajomi, którym nie potrafił odmówić przyj¶cia. Mnie zawsze potrafi odmówić! Jak z nim wczoraj o tym porozmawiałm - jedyna jego odpowiedĽ - musze się dzisiaj napić, bo już nie mam siły i ochoty cie słuchać. Nie potrafię tak żyć, nie potrafię odej¶ć!!! Nie wiem co robić.
Krecik
 
Posty: 94
Dołączył(a): 9 maja 2007, o 18:50

Postprzez z » 27 maja 2007, o 11:35

Nie potrafisz tak zyc i nie potrafisz odejsc...
Pytasz , co robic.
Trwac i czekac , az twoj bol, rozczarowanie beda na tyle silne,
ze bedziesz miala sily odejsc.
Czekac az stracisz nadzieje na jego zmiane.
Czekac az twoja milosc zmiejszy sie na tyle,
ze zaczniesz siebie zalowac tak bardzo,
iz stwierdzisz, ze musisz sobie pomoc.

Brakuje Ci sil, masz za duzo jeszcze nadziej i kochasz za bardzo....
z
 
Posty: 226
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 13:04

Postprzez marynia » 27 maja 2007, o 12:22

Strasznie bolesne jest to co piszesz Z-ko, ale strasznie prawdziwe. To jest najlepsza odpowiedĽ z możliwych.

Pytanie tylko czy warto tak czekać? Ja czekałam. Wyniszczyło mnie to czekanie, patrzenie na umieranie moich marzeń, nadziei, miło¶ci było jednym z najbole¶niejszych do¶wiadczeń w moim życiu.Czasami lepiej samemu sobie zadać szybki ostateczny cios, zakończyć i przeboleć, zapomnieć i żyć dalej niż umierać po trochu, dzień po dniu.

Taka powolna agonia zmienia nas nieodwracalnie. I nie s± to dobre zmiany.

Smutne to, co piszę wiem. Ale również prawdziwe.

Trzymaj się ciepło, Kotu¶. Życzę Ci dużo, dużo siły w walce o siebie. Przytulam.
marynia
 
Posty: 314
Dołączył(a): 6 maja 2007, o 10:43

Postprzez z » 27 maja 2007, o 13:01

"pytanie tylko czy warto tak czekać? Ja czekałam. Wyniszczyło mnie to czekanie, patrzenie na umieranie moich marzeń, nadziei, miło¶ci było jednym z najbole¶niejszych do¶wiadczeń w moim życiu.Czasami lepiej samemu sobie zadać szybki ostateczny cios, zakończyć i przeboleć, zapomnieć i żyć dalej niż umierać po trochu, dzień po dniu.

Taka powolna agonia zmienia nas nieodwracalnie. I nie s± to dobre zmiany. "


Maryniu masz zupelna racje w tym co piszesz. Ta prawde zdobywa sie w bolesny sposob. Dociera sie do niej po bolesmych doswiadczeniach. Przed nimi jest nadzieja, ktora w tym wypadku dziala jak hamulec przy i tak niewystaczajacej mocy na zmienienie kierunku, na wyruszenie w inna droge.
Dodatkowym hamulcem jest milosc.
Rozum niestety nie daje tej dodatkowej mocy potrzebnej do rezygnacji ze zwiazku.

Problemem moze stac trwanie bez konca. Tak tez moze byc.
Wtedy zycie staje sie jednym bolem i ciagle ponawianym rozczarowaniem.

Maryniu , Ty jestes bardzo dzielna. Podziwiam twoja sile i chyle przed Toba czola.
z
 
Posty: 226
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 13:04

Postprzez mróweczka » 27 maja 2007, o 16:50

Kreciku,mialam w swoim zyciu nieco podobna sytuacje do twojej i powiem Ci ze musialo bardzo duuuzo czasu uplynac abym zrozumiala, ze tak zyc sie nie da i ze ja sama juz nie dam tak rady...tez tak jak Ty bardzo kochalam i nie potrafilam odejsc, a gdy sie na to decydowalam to on obiecywal ze sie dla mnie zmieni...

...ale sie nie zmienil, a co najlepsze,znowu robil to samo...

Skoro teraz nie potrafisz odejsc, to moze kiedys przyjdzie taki moment, ze w koncu powiesz sobie dosc....(tylko szkoda tego czasu i zdrowia).
mróweczka
 
Posty: 16
Dołączył(a): 7 maja 2007, o 18:36

Postprzez PodniebnaSpacerowiczka » 27 maja 2007, o 18:15

miło¶ć, Miło¶ć, MIŁO¦Ć... Wydaje nam się, że ON jest ideałem nie do podrobienia, a to jedynie nasza wizja - wyobrażenia, które szybko roztrzaskuj± się w zderzeniu z realiami.

Powiem Ci Kreciku (a raczej - napiszę) jedno; im wcze¶niej się przebudzisz ze stagnacji, tym będzie mniej bolało. Bowiem to od nas zależy, ile co¶ trwa.


PS;
Może wokół Ciebie znajduje się kto¶ równie interesuj±cy, kogo Ty nie dostrzegasz będ±c ¶lepo zapatrzona w złudzenia o swoim partnerze i jego nagłej metamorfozie? Zastanawiała¶ się nad tym?
Avatar użytkownika
PodniebnaSpacerowiczka
 
Posty: 2415
Dołączył(a): 22 maja 2007, o 21:03
Lokalizacja: Wszędzie mnie pełno ;-).

Postprzez Pytajaca » 27 maja 2007, o 22:33

PodniebnaSpacerowiczka napisał(a):Może wokół Ciebie znajduje się kto¶ równie interesuj±cy, kogo Ty nie dostrzegasz będ±c ¶lepo zapatrzona w złudzenia o swoim partnerze i jego nagłej metamorfozie? Zastanawiała¶ się nad tym?


Bardzo trafna uwaga...
Avatar użytkownika
Pytajaca
 
Posty: 690
Dołączył(a): 19 maja 2007, o 18:34

Postprzez Loki86 » 28 maja 2007, o 01:32

Może gdzie¶ w Somali jest ten jedyny albo gdzie¶ setki tysięcy kilometrów "na drugim końcu ziemi" :) albo codziennie widzisz tego kogo¶ jest twoim przyjacielem zawsze skorym do pomocy zawsze uprzejmym i niczego nie wymagaj±cym. Czekaj±cym na chwile kiedy go zauważysz i wyci±gniesz ku niemu dłoń któr± on tak bardzo pragnie pocałować. Nic nigdy nie wiadomo. Twój obecny królewicz totalnie na ciebie za przeproszeniem sika. Kiedy tak to czytam to widzę jedno twoj± głowę na jego ¶cianie. Raz w miesi±cu ja odkurza i podziwia jak± ładn± sztukę ustrzelił. Wiem że to brutalne (bardzo cię za to przepraszam) ale taka mi się to kojarzy.

Osiem lat to naprawdę sporo i widzi mi się że jest to punkt w którym pozostały tylko trzy możliwo¶ci
a) ¶lub
b) rozstanie
c) separacja

a) perspektywa bardzo nie przyjemna gdyż sama widzisz że facet jest do ciebie przyzwyczajony więc raczej nie oczekuj romantycznej kolacyjki niespodzianki przy ¶wiecach. Albo innego rodzaju spontanicznych oznak miło¶ci z jego strony.
b) bardzo możliwe, że rozstanie spowoduje spory ból ale patrz±c na to z perspektywy czasu może sprawić że znajdziesz w sobie wiele sił i motywacja zaczniesz bardziej dbać o siebie. O ciało jak i dusze. Z pocz±tku pewnie wszystko będzie ci się z nim kojarzyło a każda para na ulicy która się całuje lub obejmuje będzie napawała cię smutkiem i zazdro¶ci± ale jednak ostatecznie ten jedyny gdzie¶ tam jest i na ciebie czeka może to być kto¶ kto jest pod twoim nosem.
c)separacja wspominała¶ że mieli¶cie rok przerwy więc pewnie pewnie i te proponowane dwa tygodnie nic nie dadz±.

Kreciku ty przy nim usychasz tak mi się wydaje. Twoje posty tryskaj± bezsilno¶ci± i złudzeniami lepszego jutra.

Widzi mi się jedno facet docenia to co miał kiedy to traci i to się tyczy również miło¶ci.

Ps. Może zapytaj się go czy nie jest przypadkiem Gejem. Woli ci±głe towarzystwo kolegów sex tylko raz w miesi±cu. To jest troszkę dziwne ;) (pewnie nie jest ale zawsze może to go jako¶ ubodnie i zacznie my¶leć nad swoim postępowaniem względem ciebie

Powodzenia w przyszło¶ci i jak najwięcej spełnionej miło¶ci :*
Avatar użytkownika
Loki86
 
Posty: 556
Dołączył(a): 17 maja 2007, o 00:58
Lokalizacja: z tąd;d

Postprzez ewka » 28 maja 2007, o 06:48

Kreciku, godzisz się na pewne układy, w których nie jeste¶ szczę¶liwa... więc albo TRZEBA zmienić układy, albo w tych istniej±cych się odnaleĽć i znaleĽć w nich co¶, co pozwoli żyć szczę¶liwie.

Bywa, że wszystkie starania, pro¶by, zdawanie się na czas... że to nie zadziała. Być może potrzebny jest jaki¶ silniejszy impuls, podstawienie pod ¶cian± i wyraĽne ż±danie zmian - jest ryzyko, że on się podda i jest "po ptakach"... ale jest też możliwe, że zadziała, że zobaczy, że przekona się, że warto, że chce. Nie trzeba się bać, bo to Ty masz być szczę¶liwa w swoim życiu - je¶li istniejace układy szczę¶cia nie daj±, to albo radykalne zmiany, albo "żegnam"... nie ma innej opcji.
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez Krecik » 29 maja 2007, o 08:12

Dziękuje Wam wszystkim, doskonale zdaję sobie sprawę, że wszyscy macie rację. Jak się rozstawali¶my tez już była taka sytuacja, że mimo, iz kochałam nadal, byłam tak zmęczona , że nie mogłam juz dłużej dawać sob± pomiatać i wykończona. Dwa miesi±ce gryzłam ¶cianę z rozpaczy, potem zaczęłam łazić ze znajomymi po knajpach i zapijać smutki, nie, żebym się upijała, ale regularnie co¶ piłam. Teraz jestem zmęczona, ale chcę jescze próbować, czuję, że muszę. Wiem, że wina nigdy nie lezy po jednej stronie, ale to wszystko zaczęło się pół roku temu od tego wła¶nie, że on przestał mieć dla mnie czas. Wczoraj dowiedziałam się, że pierdole, bo to ten sam problem tylko zawiniety w inny papierek, że ja chcę ograniczać jego wolno¶ć i mówić mu jak on ma życ. Że koledzy już się z niego ¶miej±, że zawsze przeze mnie wychodzimy pierwsi z imprezy i że musi mi się tłumaczyć, że przyjdzie póĽniej niż się umówili¶my. Zapytałam więc: czy powiedział kolegom, że zupełnie nie ma dla mnie czasu i że to jest powodem moich pró¶b o wcze¶niejszy powrót do domu. OdpowiedĽ: Nie b±dĽ ¶mieszna, przecież i tak wszyscy widz± jaka jeste¶. Podsumowanie. Wyszło na to, że ja jestem winna, bo jestem zaborcza, że wszystko przekręcam i psuje, ze dziewczyny kolegów s± fajne i wyrozumiałe. Pierwsza - z nieznanych mi przyczyn akceptuje, ze jej facet wypija pierwsze piwo o 12, a do wieczora kilka kolejnych, po czym wieczorem pije z kolegami w domu albo id± do baru. Druga, której m±ż codziennie po pracy prosto jedzie na próbę, bo gra w dwóch zespołach jest napiętnowana, że w weekendy nigdy nie udzielaj± się towarzysko, bo ona chce pobyc w domu z mężem, bo ten też nie ma dla niej czasu, ale ostatecznie się godzi, więc mój facet mówi: zobacz nawet ona jest normalna.Ostatecznie jest tak: nie zniewolisz mnie, nie będziesz mn± rz±dzić, układać mi zycia i mówic mi co mam robić. Nie docieraja argumenty, że to on mnie odrzucił, nie miał dla mnie czasu, że za nim tęsknie i mi go brakuje. Zmyslam, żeby się wybielić, że jestem zaborcza.
Krecik
 
Posty: 94
Dołączył(a): 9 maja 2007, o 18:50

Postprzez marynia » 29 maja 2007, o 09:24

Kreciku, a gdzie w tym jest Twoja wina???

Staram się być obiektywna, ale nie widzę jako¶ Twoich błędów. Przecież nie zamykasz go w klatce, nie zabraniasz mu wyj¶ć z kolegami - prosisz tylko o znalezienie w tym wszystkim czasu dla Ciebie. Czy to jest nienormalne? NIE!!!

Przypuszczam, nie, ja jestem pewna, że inne żony, dziewczyny Waszych znajomych czuj± podobnie, tylko ich faceci nie mówi±, nie zwierzaj± się ze swoich problemów w zwi±zku w męskim gronie. Argument "że się z niego ¶miej±" jest bardzo często blefem, maj±cym wzbudzić Twoje poczucie winy, zawstydzić Cię. Stara sztuczka

Niestety nasun±ł mi sie jeszcze jeden wniosek po przeczytaniu Twoich postów. Kto¶, kto publicznie o¶miesza, upokarza i okazuje brak szacunku wobec najbliższej mu osoby, nie zasługuje ani na odrobinę Twojej miło¶ci, Twojej uwagi. Taki kto¶ nie umie kochać, i wierz mi, lepiej nie będzie (chyba, że mu cegła na głowę spadnie i zmieni my¶lenie). Nie jest normalne, do przyjęcie traktowanie kobiety w ten sposób, odzywanie się w ten sposób.

Już raz to przerwała¶, drugi raz jest inaczej, z reguły lepiej, masz w sobie więcej siły, determinacji, masz nas. Serce poboli, ale przetrwasz. Teraz jeste¶ na równi pochyłej. Ratuj się, póki możesz.

Naprawdę zasługujesz na dobro, szacunek, miło¶ć. DLACZEGO UWAŻASZ INACZEJ??? W tym zwi±zku nie dostajesz NIC, nie dajesz też NIC, bo to co chcesz dać, jest odrzucane, nie doceniane. PO CO w tym tkwić? Dlaczego kochasz jego bardziej od siebie???

Przemy¶l to sobie, proszę. Bardzo bym chciała, by¶ wreszcie zaznała ciepła i serdeczno¶ci, by¶ odnalazła siły by zawalczyć o siebie, swoje szczę¶cie.

Trzymaj się Słoneczko.Przytulam Cię bardzo, bardzo mocno.
marynia
 
Posty: 314
Dołączył(a): 6 maja 2007, o 10:43

Postprzez Krecik » 29 maja 2007, o 09:54

On wszystko argumentuje tym, ze ja nie potrafię się powstrzymać, żeby na niego( moim zdaniem do niego) nie krzykn±ć, a na niego nikt nigdy nie krzyczał i nie będzie. On chce mieć ¶więty spokój. Naprawde próbuje się powstrzymywać i analizować wszystko na spokojnie i rozmawiać, ale jak moje argumenty pro¶by nie docieraj±, doprowadza mnie to czasem do ostateczno¶ci i podnoszę głos i krzycze. On nie jest w stanie tego znie¶ć. Co złego jest w zdrowej wymienie zdan, nawet je¶li się na siebie pokrzyczy, przecież to rozładowuje niejednokrotnie atmosferę. Winię się za to, że nie potrafię się powstrzymac od krzyczenia. On ci±gle twierdzi, że to jest przyczyn± jego zachowania.
Krecik
 
Posty: 94
Dołączył(a): 9 maja 2007, o 18:50

Postprzez ewka » 29 maja 2007, o 10:28

Ja osobi¶cie nie znoszę podniesionego głosu, a o krzyku nawet nie wspomnę... co¶ się we mnie zamyka, zaczyna działać przekora jaka¶... czy ja wiem, jak to nazwać. Po "dobroci" i spokojnie - można zrobić ze mn± wszystko.

Krecik napisał(a):On ci±gle twierdzi, że to jest przyczyn± jego zachowania.

Spróbuj to zredukować, a już nie TO będzie jego argumentem.
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez marynia » 29 maja 2007, o 10:33

Kreciku,

to jest z cyklu "bo zupa była za słona..."

Mówiłaby¶ szeptem, nie mówiła wcale - też pewnie byłoby Ľle. To jest naturalne, bardzo ludzkie, że jeżeli mówisz do kogo¶ spokojnie, parokrotnie powtarzasz a to nie nie dociera, jeste¶ ignorowana - to się denerwujesz, irytujesz i próbujesz innego sposoby przekazania informacji. Na przykład podnosz±c głos. Zdarza mi się to nawet w stosunku do moich dzieci, które ostatnio się rozbrykały i delikatnie mówi±c "ogłuchły" na pewne sprawy ;)
To jest zachowanie wtórne, nie to jest problemem, tak mi się wydaje. Gdyby¶ była wysłuchana, miała możliwo¶ć normalnej rozmowy, spokojnej wymiany zdań - czy wówczas podnosiłaby¶ głos? krzyczała?

Zrób mały test. Przestań krzyczeć, wyjdĽ lub napisz mu Twoje uwagi na kartce, zostaw kartkę na stole. Czy to co¶ zmieni w jego zachowaniu? Czy powie "nikt w życiu do mnie nie pisał i nie będę tego czytać"???

Kreciku kochany. Masz robione małe pranie mózgu. Winna jeste¶ Ty, zawsze, prawda? Oczywi¶cie, wina zawsze leży po dwóch stronach, ale procentowo może różnie to wygl±dać. NIe daj się zwariować. Nie Ty tu masz problem.
Buzaiczki.
marynia
 
Posty: 314
Dołączył(a): 6 maja 2007, o 10:43

Postprzez Krecik » 4 cze 2007, o 08:10

Nadal jest do dupy. Widzę, że jest beznadziejnie, z racjonalnego punktu widzenia, nie ma szans, ale serce chce inaczej. Znów zrobił mi ogromn± przykro¶ć, znów odwrócił kota ogonem, że wyszło, że moja wina. Nie mam siły na tak± przepychankę. Na każd± moj± sugestię o poważnej rozmowie, odpowiada;"znów zaczynasz, znowu to samo". A potem przytula mnie imówi: "chce, żeby między nami było dobrze". Pozdrawiam wszystkich :) . Tak sobie chciałam napisać, bo mi ciężko. Kto¶ kiedy¶ powiedział, że walczy się dopóki jest nadzieja. Może to ja nie umiem kochać, albo mam błędne wyobrażenie miło¶ci.
Krecik
 
Posty: 94
Dołączył(a): 9 maja 2007, o 18:50

Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 295 gości