Czy wczytujesz się w Waszą korespondencję? Tę z tych "świetniejszych" czasów?
.
SMS-y i rozmowy naGG skasowalam wszystkie. Sporo listów także. Z tego co czytam widzę, ze to bywało różnie. Od słów zachwytów, zapewnień, że jestem jedyną pozytywna energią w jego zyciu, podziękowań za madre i rozsadne rady, za dowcip, umiejetność pozytywnego zaskakiwania, rozpieszczania słowem i pamięcia, od zapewnien, ze jest gotowy słuchac mnie i wspierac w kazdej chwili mojego życia, po uzalanie sie nad sobą. W tych listach jest wszystko. Ciepło słów, flirt, zazyłość, oddanie, pełne zainteresowanie i zaangazowanie.
Być moze, że robił to z nudów i ciekawości, jak to sie potoczy dalej. Potem jednak jako człowiek wrazliwy zauważył, ze z mojej strony, to bardzo powazna deklaracja bardzo intymnej znajomości ( Rozmawialiśmy ze soba o wszystkim o jego nieudanym malżeństwie, problemach jego dzieci, jego pracy, jego pragnieniach, potrzebach. O moich rosterkach, drobnych sprzeczkach z mężem - zawsze Go bronił
, albo mówił, ze mu zazdrości
, o mojej pracy o mojej rodzinie, o pasjach itp)
To czego nigdy nie napisał wprost, a czytałam pomiedzy wierszami, to deklaracja do bardziej zarzyłej znajomości. Ale w tych sprawach, to moje stanowisko zawsze było jasne i klarowne...
Ja nie wiem co to za uczucie jakim dażę tego człowiek we mnie siedzi???
Wiem, ze źle robie, kiedy próbuję swoje frustracje rozładowywać w jakiś bezpodstawnych żalach kierowanych do męża. Bardzo się w tej materii kontroluję
, ale czasami wystarczy jakis bzdet, a ja juz chcę dzwonić, pisac SMS-a...
Problem mój może min. wynikać z tego, ze kiedyś jako nastolatka zostałam zdradzona i to w sposób bardzo bolesny przez dziewczynę, którą uważałam za przyjaciółkę na smierć i życie. Od tej pory mam wielu znajomych, ale nie mam ani przyjaciółki, ani przyjaciela. Lubię ludzi, ale nigdy nie ufam im bezwzględnie...