Justa napisał(a):Kurcze, tyle stron od mojej ostatniej wizyty, że nie dam rady odnieść się do wszystkiego, czego bym chciała, ale chociaż do części...
buka_lu napisał(a):inna jest rola matki i inna jest rola ojca.
ojciec nie da cyca..bo go nie ma.
Zgadzam się.
buka_lu napisał(a):ojciec nie kocha bezwarunkowo..
ojciec kocha za coś.
Za coś? Czyli że dziecko ma czymś 'zasłużyć' na miłość ojca???? To znaczy, że usprawiedliwiasz 'tatusiów;, którzy nie kochają swoich dzieci, bo te nie spełniają ich oczekiwań??? Kurcze, no!
buka_lu napisał(a):ja straciłam swoje 5 min najważniejsze dla mnie i dla mojej córki..
(...) zobaczyłam moje dziecko, które woli, żeby tata przewijał..zasnąć nie chce bez taty, które woli jak tata zrobi mleko..i które zanosi się płaczem jak tata wychodzi z domu.
Ja rozumiem to tak. Tu nie chodzi o to, że matka idąc do pracy wyrządza jakąś krzywdę dziecku. Twoja córka była zaopiekowana, dopieszczona (przez tatę), miała zaspokojone potrzeby emocjonalne i poczucie bezpieczeństwa - NIC nie straciła na Twoim pójściu do pracy. Za to TY poczułaś się zazdrosna, że ona woli tatę i jego obecność. Czyli - jeśli dobrze rozumiem - porządek jest wtedy, kiedy dzieci wolą wszystko robić z Tobą??? O to chodzi? O to poczucie kontroli/bycia niezastąpioną?
(Pytam z czystej ciekawości konfrontując to ze swoimi doświadczeniami mamy dwóch szkrabów)
buka_lu napisał(a):wiem dobrze jak musiałam długo nadrabiać, żeby odbudować tą więź.i wiem również, że tak na prawdę jest ona nie do odbudowania.
No ale dlaczego nie przyjmiesz, że córcia MOŻE/MA PRAWO mieć silniejszą więź z tatą niż z Tobą? Dać jej na to wewnątrz siebie pozwolenie?
buka_lu napisał(a):Jestem również matką 1.5 rocznego synka.
i tym bardziej teraz wiem.. co straciłam.
Bo jestem z nim od początku..
i był dla mnie od początku najważniejszy.
i nie miałam problemu zostać z nim w domu i nie mam problemu siedzieć z nim do tej pory.
Szanuję mamy, które zostają na wychowawczym. Podziwiam ich cierpliwość, kreatywność, organizację pracy itp. Bunt we mnie budzi jedynie traktowanie tego jako jedynej właściwej drogi macierzyństwa.
Ja też jestem mamą 1,5 rocznego synka. I też był dla mnie od początku najważniejszy (podobnie, jak starszy syn). Nigdy jednak nie ograniczałam jego kontaktów 'społecznych' do bycia TYLKO/GŁÓWNIE ze mną. Wiele rzeczy robi przy nim tata (jak i przy pierwszym), babcie, dziadkowie. Jak mały miał 7 miesięcy, wróciłam do pracy na kilka godzin dziennie - i szczerze mówiąc nie mogłam się już tego doczekać. Nie dlatego, że mi było tak źle w domu. Bo nie było. Tylko czułam, że CHCĘ się realizować też na innych płaszczyznach, że CHCĘ wyjść z domu do innych spraw, by nabrać dystansu, nowych pomysłów na zabawy i wspólne bycie razem. Małym w tym czasie opiekuje się babcia - i widzę jak korzystna jest zmiana 'opiekuna' na kilka godzin - ile nowych rzeczy w tym czasie poznaje, nowych spojrzeń, uczy się czegoś innego, niż ze mną itp (oczywiście negatywne aspekty także są - np. niemożność sprawowania kontroli nad tym, w jakich sytuacjach staje moje dziecko i jakie emocje one wzbudzają).