Sansevieria napisał(a):Abssinth, o jakiej Ty religii piszesz? Bo nie o katolickiej. Katolicka religia obcowania płciowego za grzech nie uważa, od koncepcji "każdy seks jest brudem i grzechem"odeszliśmy sporo lat temu. Tyle że ograniczamy współżycie do relacji małżonków sakramentalnych.
A tak bardziej na temat to Sinusoido wielu jest w Polsce ludzi urodzonych i wychowywanych w katolicyźmie, których wiara zatrzymała się na poziomie gimnazjum w najlepszym razie. Bolesnym skutkiem tego jest często się u nich pojawiający relatywizm oraz w konsekwencji hipokryzja. Mnie się też nie podobają te sygnały, że "jestem katolik, ale nie mam nic przeciw seksowi przed ślubem/bez ślubu". Bardziej tu można mówić o religijności niż o wierze, na dodatek zaś religijności mocno pokręconej.
Ja myslę, ze ludzie zatrzmują się na szkolnym poziomie w kwestii wiary także z tego powodu, ze jest ona narzucana. Do bierzmowania są potrzebne cotygodniowe wpisy z mszy, jakieś inne rzeczy. Tluką do głowy, że katolicyzm jest cacy a kiedy sie okazuje, że są niedomówienia jak na przykład ,,Bóg kocha wszystkich i każdemu wybacza" a ,,Jesli współżyjesz z chłopakiem przed slubem, to jesteś jak nadgryzione jabłko, którego już nikt nie zechce, bo jest wybrakowane. " Czyli się okazuje, że jestem cacy kiedy nie uprawiam seksu przed slubem, bo jak tak to już fora ze dwora?
Wszystko nie domówienia dla mnie... ja poczułam się wted jak śmieć nic nie warty a miałam problem poważny, popadłam w lekką depresje z tego powodu, poczucie winy mnioe zżerało a dodam, że byłam bardzo, przez wpływ rodzny, podporządkowana kosciołowi... jako malolata wtedy myslałam ,,Bóg juz mnie nie chce, bo jestem zla" z resztą nie tylko z tego powodu... a czułam się strasznie zagubiona, to był paskudny okres własnie gimnazjum...
Później sie odsunęłam od religii napierw, bo niby ,, nie mam do Boga juz z czym przychodzić"
a później dopatrzyłam się wielu nie domówień i mam problem z religią, tkwię w zawieszeniu.
Myslałam o buddyzmie nawet.
A jesli chodzi o seks przed ślubem, to wg mnie chodzenie do spowiedzi po kazdym razie jest też dziecinne wg mnie. Ja jako dziecko myslałam... ,,ok.Zrobię cos tam a potem sie wyspowiadam i bedzie ok.i tak w kółko" Bez urazy osobistej do nikogo ale ludzie są jak dzieci, co sie dziwić, że ten swiat tak wyglada?
Przy każdej spowiedzi, ksiądz pyta czy zalujesz, czy obiecujesz poprawę i taki delikwent mówi, że tak a juz wie, że nie dotrzyma słowa... porażka.
My na przykład do spowiedzi nie chodzimy, do kościoła tez nie... po co mamy iść... jesli mi się ksiądz zapyta czy obiecuję się zmienić a nic z tego, bo nie przestaniemy razem mieszkać... mam klamać w konfesjonale, żeby iść na jednej mszy do komunii... jakieś to wszystko nie szczere, sens jakby zagubiony tego sakramentu i spowiedzi, i komunii...
BYł u nas ksiądz po kolędzie i mówi do nas ,,Ja na Was czekam. Wiem, jak jest". Lubię tego księdza od dziecka