Buka, a ktoś kpi z Twojej wiary?
To raczej na odwrót jest- Ty piszesz, że dorosłaś, że wybrałaś, a wszsytko inne traktujesz, jako małe, nieważne i niewartościowe. O świeckich psychologach wypowiadasz się, ze są "ubodzy duchowo", mocno stajesz za jedną jedyną i jedynie słuszną drogą dla kobiety, zagajasz temat o feminiźmie, piszesz bzdety o kwiatkach, potem robisz z siebie męczennice za idee, potem się wycofujesz, bo nie chce Ci się (np ze mną) gadac.
Ja tam mogę pogadac. Kłocic mi się nie chce ( musze miec energię na przetwarzanie ogórków
), nie odczuwam żadnej satysfakcji, jak Ci się w jakimś momencie zrobi przykro, czy niekomfortowo. Kompletnie mi nie przeszkadza, że odczuwasz satysfakcję z bycia matką i żoną- nie odczuwam deficytów w tej kwestii, nawet mi nie przeszkadza ten Twój "kaganek oświaty"- z którym przychodzisz, by pokazac prawdziwe i jedynie słuszne wartości. Ty przy tym kwitniesz, ja bym gniła...
Wszystko jest ok, kiedy mówisz: "MNIE to pomogło", "MNIE postawiło na nogi pogodzenie się ze Stwórcą", "MNie pomogło ustawienie się frontem do MOICH wartości" " Ja w TYM znalazłam spokój i ukojenie"- to bardzo piękne jest.
Ale bardzo nie ok jest, kiedy mówisz- zrozumiesz jak przejdziesz moją drogę ( a dlaczego ja mam przechodzic Twoją drogę? Mam swoją, z którą to Ja się muszę poboksowac), albo wyrażasz się pogardliwie ( a tak się właśnie wyrażasz, a ja nie wiem, czy Ci tylko isę tak napisało, czy mozę czegoś nie zrozumiałam. Ja czytam, co jest napisane) o czyichś wartościach, o czyimś sposobie życia- właśnie jako o nieważnych w konfrontacji z PRAWDZIWYMI ( czyt- Twoimi) wartościami.
Mam wrazenie, ze bardzo "betonowo" odbierasz świat- masz tylko reakcję ciepło- zimno. Ciepło- to Twoje, a zimno- to cała reszta, godna pogardy.
W pewnym momencie taka reakcja ciepło- zimno, moje- nie moje jest dobra. Daje kierunek.
Ale dawno już wyszliśmy z tego i pora, by się trochę ułozyc do rozmówcy, bo wchodzimy w niuanse, w których takie ciepło- zimno nie daje kompletnie nic, poza okopaniem się na swoim stanowisku.
A widzę, zę się okopałaś w obronie, a nie entuzjastycznej wymianie poglądów.
A to okopanie się coś daje?
Oprócz wrażenia przyciśnięcia do ściany?
A jest jakiś powód? Oprócz tej Twojej opaski na oczach, zę oto bronisz wartości, których nikt nie atakuje? A przecież to nie tak bardzo o wartości idzie...
I nie rób z siebie męczennicy za wartości. Moje radary odbierają to jako hipokryzję. W przypadku tego podwatku o feminiźmie, mowimy o POGLĄDACH, nie tylko o wartościach.
I jednak- mimo wszystko- jest w Tobie masa bałaganu...