to już jest koniec... :(

Problemy z partnerami.

Re: to już jest koniec... :(

Postprzez biscuit » 20 lip 2012, o 13:42

jest taki test psychologiczny
bardzo prościutki
stosowany często
który wiele wyjaśnia w obszarze odsłon "ja"
czyli:

wypisz swoich 10 cech:
- jaki jesteś
- jaki chciałbyś być
- jaki powinieneś być

odkrycie relacji pomiędzy ja realnym, ja idealnym i ja powinnościowym
są pomocne do dalszej pracy terapeutycznej
i wg mnie w przypadku Sandrine on by się idealnie nadawał

nikt nie MUSI chodzić do terapeuty
pewnie, że MOŻNA wszystko próbować robić samemu
natomiast specjaliści znają techniki
jak inspirować pytaniami, z jakich dodatkowych narzędzi skorzystać
(np. testów)
proces zdrowienia czy też rozwoju idzie po prostu szybko, efektywnie
w poczuciu bezpieczeństwa, wsparcia
i zadowolenia z własnej pracy nad sobą
jest też na bieżąco korygowany przez osobę obiektywną
i profesjonalnie przygotowaną do prowadzenia tego typu procesów

i nie zawsze da się rady SAMEMU wszystkiego dokonać
i wtedy nieskorzystanie z profesjonalnej pomocy sprawia
że życie nie jest ŻYCIEM
tylko po prostu EGZYSTENCJĄ
Avatar użytkownika
biscuit
 
Posty: 4156
Dołączył(a): 10 cze 2009, o 00:51

Re: to już jest koniec... :(

Postprzez josi » 20 lip 2012, o 13:46

zgadzam sie. Tak sobie tylko mysle, ze sa tez ludzie ktorzy "sami z siebie" potrafia sie przeciwstawic toksycznemu mezowi czy rodzicowi, skad u nich ta sila...
josi
 
Posty: 1086
Dołączył(a): 25 maja 2007, o 18:30
Lokalizacja: wlkp/uk

Re: to już jest koniec... :(

Postprzez Księżycowa » 20 lip 2012, o 13:50

Moja pierwsza terapia była w wieku 14 lat, chodziłam z mamą... później jak miałam 18 lat chodiłam na klasyczną ale przestałam i teraz znów chodzę na tradycyjną. I po tych wszystkich doświadczeniach jestem w stanie powiedzieć, że czlowiek kiedy idzie jako nieletni z rodzcami nie ma samoświadomości swoich problemów, słabości i tego co się w nim dzieje, mimo, że idziemy do osoby neutralnej idziemy z rodzicami i ich słowa są brane inaczej i nasze inaczej, nie ma wg mnie dystansu (chyba, ze źle trafiłam, ale też widzę to po terapii na jaką chodzi mój brat z synkiem) . Takiej osobie da się jeszcze wiele wmówić i wkręcić na korzyść rodzica. Wiem, ze tam są psychologowie itp. ale po podejściu do mnie jak byłam w sumie jeszczr dzieckiem takie mam zdanie.

Osobiście chciałabym poprawić realcje z rodziną ale to jest nie możliwe nawet jakbym teraz poszła z nimi na terapię, bo oni mają zbyt mocno zakorzenione przyzwyczajenia przuklejania mi etykietek, powiedzą coś na terapii o czym nigdy w taki sposób jaki przedstawiają (zły oczywiscie) nie pomyslałabym ale nie chcą nigdy tego słuchać, że jest inaczej... poza tym rodzice z reguły twierdzą, ze się nie mylą.. po co maiałabym iść z rodziną? Po to, żeby się pokłócić, zeby poczuć się jak dziecko na dywaniku?
Juz usłyszalam, ze terapia ma na mnie zły wpływ :shock: .
I zdecydowanie łatwiej pracować mi samej z własnymi emocjami i stawiać im granice, jakoś się odbudowaywać niże dodatkowo robić sobie jazdę emocjoanlną, żeby przechodzić przez piekło z własnego wyboru... to jakie mam mi wystarczy...
Avatar użytkownika
Księżycowa
 
Posty: 6236
Dołączył(a): 23 paź 2009, o 11:36
Lokalizacja: Warszawa, Mazowieckie

Re: to już jest koniec... :(

Postprzez biscuit » 20 lip 2012, o 13:53

to żadna siła "nadprzyrodzona"
ale konstrukcja psychiki po prostu
w dużym uproszczeniu można powiedzieć tak:
1/3 to wyposażenie genetyczne
1/3 środowisko rodzinne i rówieśnicze w dzieciństwie i dorastaniu
1/3 praca własna, samoświadomość, samorozwój
i jak ułoży się ww. mieszanka
takimi też ZASOBAMI WEWNĘTRZNYMI dysponuje delikwent
do tego dochodzą ZASOBY ZEWNĘTRZNE (np sprzyjające okoliczności i ludzie w otoczeniu)
i mamy obraz całości możliwości danej jednostki
co do radzenia sobie z przeciwnościami losu i sobą samym
Avatar użytkownika
biscuit
 
Posty: 4156
Dołączył(a): 10 cze 2009, o 00:51

Re: to już jest koniec... :(

Postprzez josi » 20 lip 2012, o 14:11

o biscuit,
wiec moje pytanie to: czemu wspolna terapia nie pomoze i musi byc najpierw indywidualna (zakladajac ze obie strony przyszly dobrowolnie i swiadomie)
josi
 
Posty: 1086
Dołączył(a): 25 maja 2007, o 18:30
Lokalizacja: wlkp/uk

Re: to już jest koniec... :(

Postprzez Bianka » 20 lip 2012, o 14:18

kasiorek43 napisał(a):I zdecydowanie łatwiej pracować mi samej z własnymi emocjami i stawiać im granice, jakoś się odbudowaywać niże dodatkowo robić sobie jazdę emocjoanlną, żeby przechodzić przez piekło z własnego wyboru... to jakie mam mi wystarczy...


Josi dlatego właśnie :)
Avatar użytkownika
Bianka
 
Posty: 5298
Dołączył(a): 11 maja 2007, o 20:29
Lokalizacja: nieokreślona

Re: to już jest koniec... :(

Postprzez biscuit » 20 lip 2012, o 14:29

josi napisał(a):o biscuit,
wiec moje pytanie to: czemu wspolna terapia nie pomoze i musi byc najpierw indywidualna (zakladajac ze obie strony przyszly dobrowolnie i swiadomie)

wg mnie, jak już pisałam
terapia z matką tez mogłaby miec miejsce
tylko wg mnie dopiero w drugiej kolejności
gdy córka już będzie miała siłę i pewność
że z matką czy bez matki
to jest JEJ własne, odrębne życie
wtedy ta terapia diady
będzie jakby próbą rozszerzenia pola życia
poprzez uzdrowienie pola relacji z matką
ale nie ratunkiem z topieli
a być może jak napisała Luda
terapia indywidualna wystarczy
bo gdy Sandrine zacznie zachowywać się inaczej
również matka będzie musiała na to ZAREAGOWAĆ

wg mnie teraz to jest etap - topieli
czyli bezpośredniego zagrożenia życia
a nie etap rozwojowy - rozszerzania pola życia i relacji

to tak jak ze związkami przemocowymi
nie prowadzi się wobec nich ani terapii par ani mediacji
bo nie reprezentują oni RÓWNYCH sił
jest sprawca przemocy i ofiara
i tutaj jest podobnie
relacja nieodpępowionej córki z matki
jest relacją ZALEŻNOŚCIOWĄ
Avatar użytkownika
biscuit
 
Posty: 4156
Dołączył(a): 10 cze 2009, o 00:51

Re: to już jest koniec... :(

Postprzez josi » 20 lip 2012, o 14:30

to jest przypadek kasiorka i jej rodziny,
mnie interesuje czemu biscuit z gory zakladasz ze to nie pomoze a nawet zaszkodzi?

luda tez zauwazyla ze wspolna terapia moglaby przyspieszyc efekt terapii...
josi
 
Posty: 1086
Dołączył(a): 25 maja 2007, o 18:30
Lokalizacja: wlkp/uk

Re: to już jest koniec... :(

Postprzez Bianka » 20 lip 2012, o 14:32

Josi masz na to stos odpowiedzi :shock:
Ostatnio edytowano 20 lip 2012, o 14:33 przez Bianka, łącznie edytowano 1 raz
Avatar użytkownika
Bianka
 
Posty: 5298
Dołączył(a): 11 maja 2007, o 20:29
Lokalizacja: nieokreślona

Re: to już jest koniec... :(

Postprzez Sandrine » 20 lip 2012, o 14:33

jakie to dziwne, że założyłam watek w dziale "Związki" a mój głowny problem jak się okazuje to relacja z mamą...
Avatar użytkownika
Sandrine
 
Posty: 130
Dołączył(a): 11 cze 2012, o 14:54

Re: to już jest koniec... :(

Postprzez Bianka » 20 lip 2012, o 14:35

Sandrine to wcale nie jest dziwne :) to w jakie związki wchodzimy jest silnie związane z domem w jakim żyliśmy...
Avatar użytkownika
Bianka
 
Posty: 5298
Dołączył(a): 11 maja 2007, o 20:29
Lokalizacja: nieokreślona

Re: to już jest koniec... :(

Postprzez biscuit » 20 lip 2012, o 14:35

josi napisał(a):to jest przypadek kasiorka i jej rodziny,
mnie interesuje czemu biscuit z gory zakladasz ze to nie pomoze a nawet zaszkodzi?

zakładam tak na podstawie tego co pisze Sandrine
na podstawie posiadanej przeze mnie wiedzy z zakresu psychologii
i doświadczenia w byciu pacjentką/klientką
oraz kontaktów z innymi pacjentami terapeutycznymi
oraz własnej intuicji łączenia powyższego w całość

oczywiście mogę nie mieć racji
psycholog u której była zaproponowała przecież inny scenariusz
ja piszę tylko swoją opinię
Avatar użytkownika
biscuit
 
Posty: 4156
Dołączył(a): 10 cze 2009, o 00:51

Re: to już jest koniec... :(

Postprzez Księżycowa » 20 lip 2012, o 14:36

josi napisał(a):to jest przypadek kasiorka i jej rodziny,
mnie interesuje czemu biscuit z gory zakladasz ze to nie pomoze a nawet zaszkodzi?

luda tez zauwazyla ze wspolna terapia moglaby przyspieszyc efekt terapii...



Fakt, odpowiedzi jest stos ale tez wydaje mi się, że mechanizmy są podobne...
Avatar użytkownika
Księżycowa
 
Posty: 6236
Dołączył(a): 23 paź 2009, o 11:36
Lokalizacja: Warszawa, Mazowieckie

Re: to już jest koniec... :(

Postprzez biscuit » 20 lip 2012, o 14:36

josi napisał(a):luda tez zauwazyla ze wspolna terapia moglaby przyspieszyc efekt terapii...

Luda też przecież może mieć swój ogląd na przypadek Sandrine
Jung też się nie zgadzał z Freudem
a Rogers z nimi oboma
i można by tak wymieniać w nieskończoność
a każdy z nich jest przecież UZNANYM OJCEM PSYCHOLOGII 8)
Avatar użytkownika
biscuit
 
Posty: 4156
Dołączył(a): 10 cze 2009, o 00:51

Re: to już jest koniec... :(

Postprzez josi » 20 lip 2012, o 14:40

biscuit napisał(a):
josi napisał(a):o biscuit,
wiec moje pytanie to: czemu wspolna terapia nie pomoze i musi byc najpierw indywidualna (zakladajac ze obie strony przyszly dobrowolnie i swiadomie)

wg mnie, jak już pisałam
terapia z matką tez mogłaby miec miejsce
tylko wg mnie dopiero w drugiej kolejności
gdy córka już będzie miała siłę i pewność
że z matką czy bez matki
to jest JEJ własne, odrębne życie


a skad pewnosc ze ona teraz tej pewnosci nie ma?

Bianka pozwolisz ze bede zadawac pytania jakie chcé? chyba nie obrazaja nikogo?
josi
 
Posty: 1086
Dołączył(a): 25 maja 2007, o 18:30
Lokalizacja: wlkp/uk

Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: amuniwasaj i 200 gości

cron