to już jest koniec... :(

Problemy z partnerami.

Re: to już jest koniec... :(

Postprzez josi » 19 lip 2012, o 22:28

jesli matka i corka chca isc wspolnie na terapie, to czemu ma ona nie pomoc? po co najpierw terapia corki?
josi
 
Posty: 1086
Dołączył(a): 25 maja 2007, o 18:30
Lokalizacja: wlkp/uk

Re: to już jest koniec... :(

Postprzez biscuit » 19 lip 2012, o 22:30

josi, kochana jesteś z tymi pytaniami
ale pliiiiiiiiiiiz poczytaj moje posty jeszcze raz
bo ja juz wszystko napisałam co JA UWAŻAM
ale nie mam patentu na rację
to jest po prostu moje zdanie
Avatar użytkownika
biscuit
 
Posty: 4156
Dołączył(a): 10 cze 2009, o 00:51

Re: to już jest koniec... :(

Postprzez josi » 19 lip 2012, o 22:36

wiem, uwazasz ze u corki nie ma realnej zmiany, ale ja sie pytam dlaczego wspolna terapia nie pomoze tej realnej zmiany dokonac, zreszta dlaczego uwazasz ze jej jest potrzebna realna zmiana? to matce jest ta zmiana potrzebna, corka chce pomoc mamie i tym samym SOBIE, wiec w czym problem?

sprecyzuje pytanie: dlaczego uwazasz ze wspolna terapia nie pomoze w odpepowianiu sie?
josi
 
Posty: 1086
Dołączył(a): 25 maja 2007, o 18:30
Lokalizacja: wlkp/uk

Re: to już jest koniec... :(

Postprzez biscuit » 19 lip 2012, o 22:45

josi TY MĘCZYBUŁO :kwiatek:
Avatar użytkownika
biscuit
 
Posty: 4156
Dołączył(a): 10 cze 2009, o 00:51

Re: to już jest koniec... :(

Postprzez josi » 19 lip 2012, o 22:47

serio mnie to ciekawi
josi
 
Posty: 1086
Dołączył(a): 25 maja 2007, o 18:30
Lokalizacja: wlkp/uk

Re: to już jest koniec... :(

Postprzez Bianka » 19 lip 2012, o 22:51

Poczytałam trochę wstecz i szkoda Josi, że nie próbujesz zrozumieć tego co napisałam, bo to taka matka jak moja jest, Sandrine ma podobne obawy do moich, widzę te same mechanizmy, terapia z mamusią nie pomoże w zmianie Sandrine, dopiero jak to nastąpi można próbować z mamą, ale wydaje mi się, że to już wtedy nie będzie potrzebne :)
Avatar użytkownika
Bianka
 
Posty: 5298
Dołączył(a): 11 maja 2007, o 20:29
Lokalizacja: nieokreślona

Re: to już jest koniec... :(

Postprzez biscuit » 19 lip 2012, o 22:54

josi pliiiiiiiz :kwiatek:
Avatar użytkownika
biscuit
 
Posty: 4156
Dołączył(a): 10 cze 2009, o 00:51

Re: to już jest koniec... :(

Postprzez biscuit » 19 lip 2012, o 22:57

Bianka napisał(a): dopiero jak to nastąpi można próbować z mamą, ale wydaje mi się, że to już wtedy nie będzie potrzebne :)

zgadzam się

a josi zapyta zaraz:
"ale dlaczego uważasz, że to już wtedy nie będzie potrzebne?"
:haha:
Avatar użytkownika
biscuit
 
Posty: 4156
Dołączył(a): 10 cze 2009, o 00:51

Re: to już jest koniec... :(

Postprzez josi » 19 lip 2012, o 22:58

:(
josi
 
Posty: 1086
Dołączył(a): 25 maja 2007, o 18:30
Lokalizacja: wlkp/uk

Re: to już jest koniec... :(

Postprzez biscuit » 19 lip 2012, o 23:04

josi
nie smuć się
ja nie umiem tego już inaczej wytłumaczyć
jak to co już napisałam
bianka też już pisała
może ktoś jeszcze pomoże...
Avatar użytkownika
biscuit
 
Posty: 4156
Dołączył(a): 10 cze 2009, o 00:51

Re: to już jest koniec... :(

Postprzez josi » 19 lip 2012, o 23:34

ech, nie lubie jak ktos sie nabija z mojego sposobu rozumowania...

ja nie kwestionuje ze najpierw taka terapia, potem taka, nie jestem specjalista. Po prostu mam ochote poteoretyzowac jak by to wygladalo na terapii wspolnej, byc moze jest to bez sensu, a moze nie.
josi
 
Posty: 1086
Dołączył(a): 25 maja 2007, o 18:30
Lokalizacja: wlkp/uk

Re: to już jest koniec... :(

Postprzez ludolfina » 19 lip 2012, o 23:50

teoretyzowac? mniam:
matka i corka to jakis system. gdy zmiana zajdzie w corce, to i matka bedzie jakos na to reagowala. gdyby poszly obie, byc moze system zmienilby sie po prostu mniejszymi kosztami. jesli jednak matka opiera sie aby w tym uczestniczyc, to zmagania "zmusmy ja, to poniesiemy mniejsze koszty" moze te koszty podwyzszyc ....
Avatar użytkownika
ludolfina
 
Posty: 689
Dołączył(a): 13 lip 2010, o 22:09

Re: to już jest koniec... :(

Postprzez josi » 20 lip 2012, o 00:40

Ludolfina kamratko :) az nie wiem o czym tu w tym watku dalej teoretyzowac, ale mam nowe tematy w zanadrzu...
josi
 
Posty: 1086
Dołączył(a): 25 maja 2007, o 18:30
Lokalizacja: wlkp/uk

Re: to już jest koniec... :(

Postprzez biscuit » 20 lip 2012, o 05:43

nowy dzień, nowa siła :D

problemem jest uzależnienie od matki
połączenie z nią pępowiną
i nie ważne, jaka ta matka jest
czy cudowna i wspaniała - wtedy pępowina dostarcza ambrozji
czy krytyczna i toksyczna - wtedy pępowina dostarcza trucizny
dorosły człowiek w wieku Sandrine
nie powinien mieć już żadnej pępowiny
co oznacza, że wyziewy jakie emituje z siebie matka
nie miały by wogóle wstępu do umysłu Sandrine
gdyby jej WROTA w umyśle działały prawidłowo
w skrajnym przypadku urwałaby po prostu kontakt z matką zupełnie
aby ochronić siebie
ale jej wrota nie działają prawidłowo i TE WROTA trzeba naprawić
m.in. odciąć przyrośniętą do nich pępowinę
a nie próbować sprawić poprzez terapię diady
żeby tą pępowiną leciała jakaś lepszej jakości substancja
która nie będzie już toksyczna

weźmy takie terapie dda (bądź wgóle jakieś dd)
tam każdy ma problem z rodzicem
ale nikt nie łazi na terapię z nimi
po prostu operacje na samym umyśle takiego dda
powodują, że zyskuje on niezależność mentalną, emocjonalną
czasem właśnie i fizyczną, terytorialną
kiedy po prostu zupełnie redukuje kontakty z rodzicem
i mimo, że matka czy ojciec się nie zmienili
to nie ma to żadnego znaczenia
bo osoba zyskała niezależność
I sama potrafi regulować swoje WROTA na tyle elastycznie
żeby nakładać filtry, gdy system poczuje toksynę
podejmować samodzielnie decyzje, dokonywać wyborów, ocen
i brać za nie odpowiedzialność
i potrafi to robić w stosunku do KAŻDEJ napotkanej osoby
czy to brat czy swat czy matka
bo ma usprawnione, prawidłowo działające mechanizmy w umyśle
a nie tylko w stosunku do tej, z którą porozumiała się na terapii

ja byłam na wielu terapiach, w tym grupowej
uczę się też o patologicznych systemach więzi z rodzicami
i ich wpływie na relacje w dorosłości
źródło problemów większości pacjentów zgłaszających się na terapie
w sporej części ulokowane jest w dzieciństwie i wadliwej więzi z rodzicem
ale nigdy nie spotkałam się z praktycznym przypadkiem
bądź teoretycznym zaleceniem
aby tego typu problemy rozwiązywać poprzez terapię diady

bo wg mnie
jak już pisałam
terapia z matką spowoduje jedynie
że pępowiną będzie lecieć lepszej jakości substancja
a nie odcięcie pępowiny wogóle
jeśli się nie chce pić, to podstawą jest po prostu przestać pić
jeśłi się chce być niezależnym, odpępowionym od matki
to po prostu trzeba tą pępowinę odciąć, niezależnie od treści
którą ona przekazuje

qrwa, jak to nie pomoże
już bardziej łobrazowo nie umiem :D
Avatar użytkownika
biscuit
 
Posty: 4156
Dołączył(a): 10 cze 2009, o 00:51

Re: to już jest koniec... :(

Postprzez Ali'a » 20 lip 2012, o 06:51

Dla mnie sprawa jest prosta - jeśli mam z kimś problem, jeśli jego zachowanie źle na mnie wpływa, a ja nie potrafię sobie z tym poradzić, to szukam pomocy, a nie wysyłam na terapię tę osobę. Bo nie można uzależniać swojego dobrego samopoczucia od zmian innych ludzi.
Avatar użytkownika
Ali'a
 
Posty: 44
Dołączył(a): 14 lip 2012, o 18:37

Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 234 gości

cron