to już jest koniec... :(

Problemy z partnerami.

Re: to już jest koniec... :(

Postprzez Bianka » 19 lip 2012, o 21:54

biscuit napisał(a):już sama odwaga samotnego zmierzenia się z problemem
uzależnienia od toksycznej matki
bez obecności rzeczonej mamusi
to wg mnie pierwsze nacięcie skalpela na owej pępowinie 8)
bo to już jakby rozbicie SOJUSZU
podświadomej mentalnej koalicji z nią
sabotaż patologicznego układu


Dokładnie tak Bis, natomiast Josi nie wyobrażam sobie z moją matką odbywać terapii, doznałabym kolejnych traum a mamusia byłaby głęboko urażona wywołując tym samym moje złe samopoczucie...terapeuta sam by na to nie poszedł uważam, to się mija z celem...bo celem nie jest dogadać się z mamusią..
Avatar użytkownika
Bianka
 
Posty: 5298
Dołączył(a): 11 maja 2007, o 20:29
Lokalizacja: nieokreślona

Re: to już jest koniec... :(

Postprzez biscuit » 19 lip 2012, o 21:55

josi napisał(a):wedlug mnie taki troche sztuczny podzial... ta "wspolnotowosc" po prostu to JEST w tej chwli w jej sytuacji priorytetem i glownie po to zeby to ONA sie poczula lepiej... ?

WSPÓLNOTOWOŚĆ VERSUS INDYWIDUALIZM
to też trochę konflikt z gatunku nierozwiązywalnych
trudno pogodzić te dwa cele
jeśli nadrzędnym celem jest dobro grupy
jednostka powinna się podporządkować
jeśli celem jest dobro jednostki
niejednokrotnie musi się ona oderwać od grupy
i działać w pojedynkę

ja Z ZAŁOŻĘNIA IDEOWO jestem zwolenniczką
podejścia indywidualistycznego do jednostki
więc nie mogłabym być psychologiem w krajach o kulturze wspólnotowej
jak kraje wschodu na przykład
gdzie celem nadrzędnym jednostki jest z reguły dobro grupy
do której przynależy, bądź z której się wywodzi
nawet gdyby odbywało się to kosztem owej jednostki

dlatego tak a nie inaczej widzę sytuację Sandrine
Avatar użytkownika
biscuit
 
Posty: 4156
Dołączył(a): 10 cze 2009, o 00:51

Re: to już jest koniec... :(

Postprzez Bianka » 19 lip 2012, o 21:56

josi napisał(a):...ale ona juz "ma" ta zmiane w umysle, teraz chodzi o to zeby matka to zrozumiala i nie zatruwala jej zycia...tak ja to widze...

Wątpię (kierując się swoją własną) żeby taka zmiana w umyśle mamusi mogła zajść...niektóre osoby nigdy się nie zmienią...
Avatar użytkownika
Bianka
 
Posty: 5298
Dołączył(a): 11 maja 2007, o 20:29
Lokalizacja: nieokreślona

Re: to już jest koniec... :(

Postprzez josi » 19 lip 2012, o 21:59

bianka dlatego dobrowolne swiadome zgodzenie sie mamy pojscia na wspolna terapie jest tu chyba podstawa...


biscuit napisala:jeśli celem jest dobro jednostki
niejednokrotnie musi się ona oderwać od grupy
i działać w pojedynkę

a gdzie to jest napisane?
josi
 
Posty: 1086
Dołączył(a): 25 maja 2007, o 18:30
Lokalizacja: wlkp/uk

Re: to już jest koniec... :(

Postprzez biscuit » 19 lip 2012, o 21:59

josi napisał(a):...ale ona juz "ma" ta zmiane w umysle, teraz chodzi o to zeby matka to zrozumiala i nie zatruwala jej zycia...tak ja to widze...

żadne tam zmiany
naskórkowe ledwie chyba
gdyby zmiany były realne
to nie byłoby wogóle problemu zatruwania jej życia przez matkę
bo to co piszesz
"chodzi o to żeby matka zrozumiała i nie zatruwała jej życia"
to brzmi mniej więcej jak gadka żony uzależnionej od alkoholika
która chciałaby przecież tylko
żeby mąż nie pił i nie zatruwał jej życia
a wszystko inne z nią jest ok
to on jest przecież pijakiem 8)
Avatar użytkownika
biscuit
 
Posty: 4156
Dołączył(a): 10 cze 2009, o 00:51

Re: to już jest koniec... :(

Postprzez josi » 19 lip 2012, o 22:02

ale tak konkretnie to w czym przeszkadza wspolna terapia?
josi
 
Posty: 1086
Dołączył(a): 25 maja 2007, o 18:30
Lokalizacja: wlkp/uk

Re: to już jest koniec... :(

Postprzez Bianka » 19 lip 2012, o 22:03

Josi trochę głupio mi gadać o mamie Sandrine, bo jej nie znam, ale zakładam, że jest podobna do mojej, więc powiem, że nawet ajkby taką zgodę wyraziła to wyszłaby wielce oburzona lub obrażona, rozżalona czy co tam jeszcze, a następnie płakałaby miesiąc jaką to ma niewdzięczną córkę, że się nie spodziewała itp Dlatego uważam, że jej obecność nie ma nic do rzeczy, ja bym nie była nawet przy niej naturalna i zamknęłabym się jak puszka konserwowa...może dla terapeutki byłaby jedyna korzyść zobaczyć o co chodzi na własne oczy...po prostu przy odpępowianiu nie widzę sensu...
Avatar użytkownika
Bianka
 
Posty: 5298
Dołączył(a): 11 maja 2007, o 20:29
Lokalizacja: nieokreślona

Re: to już jest koniec... :(

Postprzez josi » 19 lip 2012, o 22:04

nic na sile bianka....
josi
 
Posty: 1086
Dołączył(a): 25 maja 2007, o 18:30
Lokalizacja: wlkp/uk

Re: to już jest koniec... :(

Postprzez biscuit » 19 lip 2012, o 22:07

josi napisał(a):ale tak konkretnie to w czym przeszkadza wspolna terapia?

wg mnie celem terapii jest POMAGAĆ
a nie wystarczy, że nie będzie PRZESZKADZAĆ 8)

ja już w poprzednich postach
wyjaśniłam dlaczego optymalnym rozwiązaniem
aby POMÓC Sandrine
jest wg mnie terapia indywidualna
terapia diady do rozważenia w drugiej kolejności
toteż koncentracja na tym, w czym przeszkadza
jest wg mnie kompletnie bezzasadna
Avatar użytkownika
biscuit
 
Posty: 4156
Dołączył(a): 10 cze 2009, o 00:51

Re: to już jest koniec... :(

Postprzez Bianka » 19 lip 2012, o 22:08

nie chodzi o siłę, po prostu nie ma sensu uświadamiać mamusi bo się wścieknie albo zejdzie na zawał :roll: nie jest to do niczego potrzebne..
Avatar użytkownika
Bianka
 
Posty: 5298
Dołączył(a): 11 maja 2007, o 20:29
Lokalizacja: nieokreślona

Re: to już jest koniec... :(

Postprzez josi » 19 lip 2012, o 22:09

biscuit tak po ludzku... dlaczego terapia wspolna ma NIE POMOC ?

bianka, to nie znaczy ze w kazdym przypadku tak jest...
josi
 
Posty: 1086
Dołączył(a): 25 maja 2007, o 18:30
Lokalizacja: wlkp/uk

Re: to już jest koniec... :(

Postprzez biscuit » 19 lip 2012, o 22:11

dajże spokój josi, przesz nie piszę po chińsku
przeczytaj moje poprzednie posty
a jeśli nie kumasz, to trudno 8)
Avatar użytkownika
biscuit
 
Posty: 4156
Dołączył(a): 10 cze 2009, o 00:51

Re: to już jest koniec... :(

Postprzez Bianka » 19 lip 2012, o 22:12

ale cel jest ten sam, obecność z celem się mija, po prostu, nie wiem jak Ci to wytłumaczyć, zbyt powierzchownie to rozumiesz..
Avatar użytkownika
Bianka
 
Posty: 5298
Dołączył(a): 11 maja 2007, o 20:29
Lokalizacja: nieokreślona

Re: to już jest koniec... :(

Postprzez josi » 19 lip 2012, o 22:15

Biscuit troche piszesz po chinsku... diady, wspolnotowosc, a tak na chlopski rozum?

mi tez chodzi o dobrostan jednostki, jesli jest on mozliwy do osiagniecia przez porozumienie z mama to czemu nie?
josi
 
Posty: 1086
Dołączył(a): 25 maja 2007, o 18:30
Lokalizacja: wlkp/uk

Re: to już jest koniec... :(

Postprzez biscuit » 19 lip 2012, o 22:23

z Wiki:

Diada

Diada albo para jest to określenie najmniejszego liczebnie zbioru społecznego składającego się tylko z dwóch osób. W niektórych sytuacjach diadę określa się jako najmniejszą liczebnie grupę społeczną np. parę małżeńską. Jednakże jest to grupa nie posiadająca wszystkich istotnych cech grupy społecznej, np. struktury.

a jeśli chodzi o wspólnotowość
to poczytaj o kulturze indywidualistycznej i kolektywistycznej
wg mnie starsze pokolenie w Polsce
jest często reprezentantem tej drugiej grupy
a młodsze tej pierwszej
stąd mogą wynikać konflikty między nimi
w tym konflikty nierozwiązywalne - bo konflikty wyznawanych WARTOŚCI
Avatar użytkownika
biscuit
 
Posty: 4156
Dołączył(a): 10 cze 2009, o 00:51

Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 209 gości