przez Justa » 19 lip 2012, o 14:18
Bianko, też chyba wybrałabym się do ortopedy dla pewności (zresztą z moim starszym poszłam, kiedy był nawet nieco młodszy, niż Twoja córka, bo pediatra miała wątpliwości co do układania nóżek w czasie chodzenia - facio powiedział, że wszystko jest ok i że fizjologicznie ma jeszcze prawo tak układać i że powinno się to samo przekształcać - i tak własnie było).
Czytałam Waszą dyskusję o słodyczach i rzeczywiście dużo prawdy jest w tym, do czego dziecko się w domu przyzwyczai. Mój starszy pierwszego lizaka zjadł na jakiejś imprezie w przedszkolu, wcześniej nie wiedział do czego służą (śmiesznie było, kiedy jak był mniejszy na jakichś festynach dla dzieci/mikołajkach itp. dzieci dostawały cukiereczki w kolorowych papierkach za udział w jakichś konkurencjach - to on przynosił to do mnie jako nagrodę do zabrania do domu i do zabawy, bo nie był świadom, że do czegoś innego to może służyć). Teraz w sklepie rzeczywiście leci po bułkę i pogryza ją, chociaż przecież od czasu do czasu dostaje np. czekoladę, ale po nią nie idzie. Za to lubi jogurty (niestety też słodkie) i w sklepie często też prosi, żeby mu wziąć taki czy taki - na szczęście bardzo łatwo mu przyjmować odmowę (póki co), uzasadnioną oczywiście.
Teraz jesteśmy u dziadków na wakacjach - wczoraj przyjechał z wizytą jakiś wujek i dał mu kinder-czekoladki (że niby obu chłopakom, ale mniejszy to w ogóle nie dostaje, uwagi mu nawet nie trzeba odwracać, bo nie zna tego) - i ten mój starszy przyleciał od razu pokazać co dostał i kiedy może wziąć. Dostał jeden kawałek, a resztę w sposób normalny schował na później i wie, że to jest deser i że można go wziąć dopiero, jak się zje obiadek. Na szczęście taki nawyk ma. Tak samo, jak z piciem wody - baaaardzo długo w ogóle nie chciał pić soków (bo o innych napojach to w ogóle nie wspominam) - od jakiegoś czasu popija czasem wodę z sokiem lub sok, ale i tak najbardziej na świecie lubi wodę i po nią najchętniej sięga (podobnie młodszy).
Rozpisałam się tu, ale dał mi do myślenia wpis Bianki o tym serze z majonezem (nie znam nikogo, kto by tak jadł ser żółty, raczej z keczupem się spotkałam) - no i to mi po raz kolejny uświadomiło, jak wielka jest siła przyzwyczajeń wyniesionych z domu...........